Blog Beaty


Zguba racjonalizacji PDF Drukuj Email
Blog Beaty
niedziela, 03 czerwca 2012 16:27

Wyobraź sobie, że w środku nocy słyszysz głos: wstań! Twój Pasterz czeka na Ciebie! Po otwarciu oczu widzisz Anioła, którego głos przed chwilą słyszałeś. Co byś zrobił?

Zastanawialiśmy się kiedyś nad tym na małej grupie jeszcze na pierwszej Alfie. Co byś zrobił gdybyś się dowiedział, że gdzieś w konkretnym miejscu przebywa Jezus? Powiedziałam wtedy, że pobiegłabym się do Niego po prostu przytulić. Teraz, kiedy ponownie wróciła do mnie ta myśl...

...był środek nocy. Świat otaczała ciemność. Pomyślałam sobie, że gdybym usłyszała takie wołanie to czym prędzej wybiegłabym z domu. W wielkiej radości! Nie zważając na porę, na rodziców, którzy mogliby się obudzić i zacząć zadawać pytania. Po prostu bym pobiegła do mojego Przyjaciela! A potem zobaczyłam co byłoby dalej...

Wybiegłabym z bramy w skąpane ciemnością czeluści osiedla. Zaczęłabym biec ile sił w nogach z radością w sercu! Przez jakieś 20, może 50 metrów... Potem dotarłaby do mnie otaczająca mnie ciemność. Przystanęłabym i zaczęłabym się rozglądać. Wszędzie byłby mrok. Powoli szłabym dalej. Może gdzieś w oddali widoczna byłaby grupa młodych przechodniów, co wcale nie dodawałoby mi otuchy. Powoli uświadamiałabym sobie przerażającą rzeczywistość: jestem sama, w środku nocy na przerażająco ciemnej i względnie pustej ulicy. Każdy kolejny krok byłby coraz mniej pewny. Zacząłby mnie ogarniać strach, lęk, może trochę panika. Zaczęłabym się zastanawiać co ja właściwie tutaj robię. To wszystko nie ma sensu. Toż to totalna paranoja... Gdzie ja idę? Czy aby na pewno widziałam Anioła? Czy mi się to nie przyśniło? Nawet jeśli to przecież Jezus nie kazałby mi narażać swojego życia żeby się z Nim spotkać. Na pewno to nie był On. A nawet jeśli, chociaż to szalenie mało możliwe, to zrozumie... Potem drogę przebiegłby spłoszony kot, a ja w te pędy wróciłabym do domu. Ciepłego, bezpiecznego, znanego domu, gdzie czekaliby niczego nieświadomi, śpiący rodzice...

Ten obraz, a w zasadzie scena, która do mnie przyszła zupełnie niespodziewanie, ukazała mi jak bardzo jesteśmy manipulowani w życiu. Przez złego, przez innych, ale i przez samych siebie. Byłam bliska spotkania z Jezusem, spełnienia swojego marzenia: po prostu móc się do Niego przytulić. Usłyszałam głos, wybiegłam i co? Zwątpiłam... Postawiłam swój tok rozumowania ponad Boży plan. Zrezygnowałam z biegu w otchłań nocy do Zbawcy, bo... to nieracjonalne!

Zrozumiałam, że wszystkie myśli, które do mnie przyszły w tej scenie aby oddalić mnie od pomysłu biegu do Boga to nic innego jak grzechy. Grzechy, słabości, które codziennie oddalają nas od Pana. Zbawcy, który co rano wzywa nas na nowo do siebie. Uświadomiłam sobie jak trudno jest być człowiekiem. Jak dużo rzeczy musimy zrozumieć żeby cokolwiek zrobić. Jak łatwo rezygnujemy z marzeń tylko dlatego, że ktoś zasieje w nas ziarnko "bez sensu". Jak szybko ulegamy (często wbrew sobie) czyjejś opinii, jak chłoniemy zachowania ogólnospołeczne. Jak boimy się iść za głosem serca, bo zostaniemy ocenieni jako "nienormalni". No bo kto normalny biegnie w środku nocy, bo usłyszał głos, że Jezus na niego czeka?

 Życzę nam wszystkim abyśmy potrafili przyjmować wolę Bożą bez względu na wszystko. Z wiarą. Abyśmy potrafili biec do naszego Ojca, gdy tylko usłyszymy Jego głos. Nieważne przecież co myślą o nas inni. Ważne, że On nas kocha!

Beata Słowik

 

Zmieniony: niedziela, 03 czerwca 2012 17:06
 
Jedno zdanie... PDF Drukuj Email
Blog Beaty
piątek, 11 maja 2012 19:36

Niech was błogosławi Bóg wszechmogący, Ojciec i Syn, i Duch Święty

Zdanie, które słyszeliśmy już setki razy... Błogosławieństwo na koniec największego daru – Mszy Świętej. Na koniec...

Raczej na początek! Na „odchodne” dostajemy wszystko czego potrzebujemy. Bóg wszechmogący dotyka nas Ojcowską dłonią, by wesprzeć, by otoczyć nas miłością i dać potrzebne łaski. Na znak tego, że wysłuchał naszej modlitwy, naszych próśb, uwielbienia i dziękczynienia. Byś wyszedł nawrócony.

Przychodzimy do kościoła często z jakimś pragnieniem w sercu. Pragniemy zmiany dla siebie, dla kogoś bliskiego. Modlimy się, ale często „nie czujemy” Jego obecności. On jest. Wszechmogący i miłosierny. Od początku do końca. Całą Trójcą Świętą czeka, aż skończysz się modlić w Jego imię, by dać Ci wszystko czego potrzebujesz. Na koniec. W nagrodę za wytrwałość, bo Cię kocha. Byś wyszedł z Jego świątyni i owoc przynosił.

Bóg wszechmogący. Tylko On może zmienić Twoje życie. Ty z Nim możesz dokonać cudów, bo On będzie działał w Tobie. Robiąc znak krzyża dopuszczasz do siebie Boga żywego. Spoczywa na Tobie Duch Święty, by przez Jezusa Chrystusa dać Ci moc wszechmogącego Ojca abyś odmienił swoje życie. Za każdym razem. Na koniec każdej Mszy Świętej.

Ile razy uczestniczyłeś w swoim życiu w Eucharystii? Ile razy o coś prosiłeś? Ile razy żegnałeś się z wiarą, że błogosławi Cię wszechmogący Bóg? Ten sam Bóg, który stworzył niebo i ziemię. Ten sam, który Cię umiłował i powołał do życia. Ten sam, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Ten, który jako jedyny może Ci pomóc w Twoich smutkach, cierpieniach, pragnieniach. Ten, który Cię wysłuchał i wie, co dla Ciebie najlepsze.

Bóg, Ojciec wszechmogący.
Zaufaj Mu!

Beata Słowik

Zmieniony: piątek, 11 maja 2012 19:39
 
Dar? PDF Drukuj Email
Blog Beaty
niedziela, 18 marca 2012 21:32

Bóg stworzył człowieka... z miłości. Dał mu w posiadanie całą ziemię i wszelkie stworzenie. Stworzył dla Adama Ewę, by nie czuł się samotny, by też mógł kochać. Dał im swoją Moc, by mogli dokonywać cudów w Jego Imię. Oddał im wszystko z miłości... i w tej wielkiej miłości nie chciał by czuli się pod kloszem, pragnął by czuli się wolni... więc dał im wolną wolę, by mogli robić co chcą...

Dał im wolną wolę, język i oczy, uszy i serce zdolne do myślenia. (Syr 17, 6)

Gdy kochasz musisz uszanować wolę drugiego. Gdy kochasz musisz pozostawić wolność drugiemu człowiekowi. Gdy kochasz, nie możesz trzymać pod kloszem. Musisz nauczyć latać, musisz nauczyć podejmować samodzielne decyzje. Nauczyć konsekwencji. Musisz kierować. Musisz pogodzić się z przeciwnym zdaniem. Musisz pogodzić się z... bo kochasz...

A czy kochasz siebie na tyle mocno by pozwolić sobie na życie w wolności dziesięciu przykazań? Czy masz do siebie na tyle szacunku, żeby powiedzieć sobie "Nie!"? Czy masz do siebie tyle miłości, by postawić sobie granice? Ale przecież mogę wszystko... cały świat jest dla mnie, życie jest dla mnie, żyje się tylko raz, trzeba używać życia póki czas, trzeba szaleć, trzeba dawać sobie przyjemności w różnej postaci... Możesz mieć wszystko. Ale czy warto? Warto robić coś, bo mogę?

Jeżdżę za szybko, bo mogę. Przeklinam, bo mogę. Ulegam złemu humorowi, bo mogę. Ulegam zachciankom, bo mogę. Siedzę do późna, bo mogę. Nie odżywiam się poprawnie, bo mogę. Krzyczę, bo mogę. Palę, bo mogę. Piję, bo mogę. Pyskuję, bo mogę. ... bo mogę!

 

Wolna wola...
najtrudniejszy dar od Boga

Beata Słowik

Zmieniony: niedziela, 18 marca 2012 21:34
 
Zlecenie przyjęte! PDF Drukuj Email
Blog Beaty
wtorek, 28 lutego 2012 10:55

Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił. Posłał mnie, by głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę; aby obwieszczać rok łaski Pańskiej, i dzień pomsty naszego Boga; aby pocieszać wszystkich zasmuconych, <by rozweselić płaczących na Syjonie>, aby im wieniec dać zamiast popiołu, olejek radości zamiast szaty smutku, pieśń chwały zamiast zgnębienia na duchu.
(Iz 61, 1-3)

Panie Ty posłałeś mnie na ten świat bym służyła innym w Imię Twoje. Pragniesz bym wszędzie niosła radość, która płynie zdrojem żywym miłosierdzia Twego. Stworzyłeś mnie bym otworzyła okna swego serca na drugiego człowieka, na siebie, bym całą sobą głosiła Twoją łaskę. Poprzez miłość wzajemną wprowadzała Cię w życie innych. Niosąc (nawet najmniejszą) pomoc innym mogę kochać Twój świat dla Ciebie.

Nie chcę więcej Panie być przyczyną smutku moich bliźnich. Nie chcę być sarkastyczna, kłótliwa, nie chcę krytykować, nie chcę stosować żadnego rodzaju przemocy wobec innych. Jakim prawem czyniłam tak do tej pory? Jakim prawem krzyczałam na Twoje umiłowane dzieci? Dlaczego uważałam, że mi wolno?

Mówisz Panie tyle razy, by kochać. Prawdziwie pragnę nauczyć się trzymać język za zębami. Nie chcę się irytować bez przyczyny. Nie chcę postępować schematycznie jak do tej pory wbrew swojej woli. Pomóż mi Panie nagrać nową płytę!

Twa nauka głosi by nieść miłość i zrozumienie tam, gdzie nam urągają. Zamiast się złościć, krzyczeć po prostu kochać Twoją miłością. Spojrzeć na drugiego człowieka prawdziwie jak na człowieka, który, mimo iż może zalazł mi za skórę, to też ma uczucia, to wciąż jest Twoim dzieckiem. Nikt nie jest idealny. Ja też nie. Trzeba znowu nauczyć się patrzeć na ludzi jak na Twoje pociechy. I nieść pociechę Tobie przez wszystko co czynię.

Wiesz co Tato?
Zlecenie przyjęte!

Beata Słowik

Zmieniony: wtorek, 28 lutego 2012 10:56
 
Wiecznie modni PDF Drukuj Email
Blog Beaty
niedziela, 05 lutego 2012 11:57

Wielu ludzi traci pieniądze i czas w pogoni za modą... Przybierają markowe ciuchy chowając się za trendami, stale doskonaląc swoją garderobę. Chcą być na czasie. A przecież wystarczy...

Jako więc wybrańcy Boży - święci i umiłowani - obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy! Na to zaś wszystko [przyobleczcie] miłość, która jest więzią doskonałości. (Kol 3, 12-14)

Tego właśnie oczekuje od nas Bóg - duchowego ubioru. Wybrał dla nas najmodniejsze stroje, które pasują na każdego. Stworzył nas na swój obraz i podobieństwo swoje, abyśmy w Jego Imieniu panowali nad ziemią, którą oddał w nasze ręce. Abyśmy szli i owoc przynosili. Przyodział nas we wszystko czego potrzebujemy. Ubrał nasze serca.zbroja.JPG

Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko. Stańcie więc [do walki] przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość [głoszenia] dobrej nowiny o pokoju. W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże (Ef 6, 13-17)

Bóg dał nam wszystko byśmy byli w stanie głosić Jego Królestwo. Nie zostawajmy obojętni. Nie szukajmy wyszukanych strojów. Przyodziejmy się w serdeczne miłosierdzie, weźmy wiarę jako tarczę i głośmy Słowo Boże.

Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił. Posłał mnie, by głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę (Iz 61, 1)

Każdy z nas jest odpowiedzialny za głoszenie Dobrej Nowiny. Weź swą zbroję i idź.
Bądź wiecznie modny w Imię Pana.

Beata Słowik

Zmieniony: niedziela, 05 lutego 2012 12:05
 
<< Początek < Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 Następna > Ostatnie >>

JPAGE_CURRENT_OF_TOTAL
RocketTheme Joomla Templates