Rocznica dramatycznych wydarzeń 13 grudnia 1981 roku generalnie przywodzi na myśl przykre wspomnienia, ale tego smutnego dnia udało mi się przeżyć wydarzenie dość ciekawe. W ówczesnych latach dla większość dzieci i młodzieży każda niedziela zaczynała się poranną Mszą Świętą. Wiązało się to z pewnym dylematem, o tej bowiem porze TVP prezentowała popularny program dla dzieci i młodzieży - Teleranek.
Żeby pogodzić te sprawy trzeba było wybrać Mszę o innej godzinie, ale to z kolei wiązało się z dużo dłuższymi i poważnymi kazaniami. Ponieważ jednak w roku 1981 Teleranek dla piętnastolatka wydawał się już nieco dziecinny, mój wybór był zdecydowanie łatwiejszy i ostatecznie rano zameldowałem się w kościele Świętej Rodziny. To była bardzo dziwna Eucharystia, zdenerwowani księża próbowali utrzymać powagę, dzieciaki się wierciły, młodzież wciąż gadała, a dorośli próbowali zrozumieć co się dzieje. Czy stan wojenny to wojna? Dlaczego ulicami jeżdżą czołgi i inne pojazdy wojskowe? Kto już słyszał powtarzane co rusz niezbyt jasne telewizyjne przemówienie generała wiedział, że dzieje się coś bardzo niedobrego. Po zakończeniu Mszy Świętej większość wiernych ruszyła do domów nasłuchiwać dalszych wieści, co raczej było trudne, telewizja bowiem poza powtarzaniem tych samych komunikatów pozostawała głucha, podobnie jak radio i telefony.
Drugi dzień sportowych wydarzeń na Rekolekcjach przyniósł całkowicie nowe emocje. Po raz pierwszy rozegraliśmy bowiem turniej o tytuł najlepszego Snajpera Piłkarskiego. Zawody polegały na precyzyjnych strzałach piłką nożną w cel - umieszczoną w bramce planszę z przygotowanymi specjalnie otworami punktowanymi w zależności od miejsca położenia.
Pierwsi do rywalizacji przystąpili najmłodsi. Każdy z zawodników wykonał 6 strzałów w dwóch seriach, a zadanie jak się okazało nie było łatwe. Zabawy przy tym było co nie miara, a młodzi piłkarze pokazali wcale nie małe umiejętności. Ostatecznie turniej juniorów wygrał Jan Grabowski, zdobywając 10 punktów, a kolejne miejsca zajęli Mateusz Łojczuk (8 punktów) i Antek Bagiński (5 punktów). Dla Janka Grabowskiego to już drugi triumf w Rekolekcyjnych Mistrzostwach, wcześniej bowiem wygrał on też turniej ping-ponga juniorów.
Wtorek w Lewinie Kłodzkim przywitał nas pochmurnym niebem i przenikliwym chłodem. Pogoda jednak nie zniechęciła wszystkich chętnych do uwielbienia Pana Boga przez zmagania sportowe i na starcie turnieju tenisa stołowego oraz popularnych piłkarzyków stawiła się rekordowa ilość chętnych.
W pierwszym dniu sportowym rozegrane zostały zawody ping-pongowe w kategoriach juniorów oraz seniorów panów i pań. Rywalizacja okazała się niezwykle pasjonująca, zacięte mecze trwały dłużej niż przeznaczony na to czas, dlatego też seniorzy swoich zmagań nie dokończyli i od fazy półfinałów będą grali już jutro.
Poznaliśmy natomiast mistrzów w kategorii juniorów do lat 12 oraz w rywalizacji pań. Rekolekcyjnym mistrzem wśród najmłodszych został Janek Grabowski, który pokonał w finale Wiktora Rybiałka 2:0 w setach. Trzecie miejsce po zwycięstwie na Mateuszem Łojczukiem zajął Wojtek Kilimnik. Chłopcy zaprezentowali ogromne zaangażowanie i wielką radość z gry.
Reprezentacja Polski w piłce nożnej od kilku dni ma nowego trenera. Portugalczyk Paulo Sousa ma przed sobą nie lada trudne zadanie, drużyna biało-czerwonych nie prezentowała ostatnio zbyt dobrej formy, a już w marcu odbędą się pierwsze mecze eliminacji Mistrzostw Świata 2022.
Szkoleniowiec w dniu dzisiejszym po raz pierwszy zaprezentował się polskim kibicom. Odpowiadając na pytania dziennikarzy zgromadzonych na konferencji prasowej, Portugalczyk przywołał słowa Papieża Jana Pawła II "Nie lękajcie się".
Nowy selekcjoner reprezentacji konferencje rozpoczął od krótkiego przemówienia. Sousa podkreślił, że Polska jest krajem pełnym wiary, w którym ważna jest rodzina. Chciałby więc, by jego zespół był budowany właśnie z wiarą i nadzieją na sukces.
- Postaramy się zbudować naszą kadrę z nadzieją, wiarą i przekonaniem, że zwyciężymy. Przede wszystkim stwórzmy narodową rodzinę, która będzie wspierała kadrę w walce o tytuły - powiedział Sousa.
Pozostaje nam tylko trzymać kciuki zarówno za wyniki biało-czerwonych, jak i za nowego selekcjonera, który jak widać teoretycznie do pracy przygotowany jest bardzo dobrze. Oby jego mądre podejście do życia przyniosło efekty także w praktyce.
Po kolejnym, wielkim sukcesie naszych skoczków narciarskich, w szczególności Kamila Stocha, który bezdyskusyjnie wygrał renomowany Turniej Czterech Skoczni z niecierpliwością czekamy na kolejne zawody Pucharu Świata. Warto zatem dziś i jutro trzymać kciuki za naszych zawodników, którzy rywalizować będą tym razem w Zakopanem.
Kamil Stoch stał się już legendą polskiego sportu, czterokrotny olimpijczyk, trzykrotny indywidualny mistrz olimpijski oraz drużynowy brązowy medalista olimpijski, zwycięzca trzech edycji Turnieju Czterech Skoczni to tylko niektóre z licznych sukcesów naszego skoczka, bo w swoim dorobku ma jeszcze w triumfy w Mistrzostwach i Pucharze Świata, a także Pucharze Kontynentalnym.
Kamil Stoch wspaniałą postawę prezentuje nie tylko na arenach sportowych, ale także w życiu codziennym. To bardzo ważne, bo jako idol dzieci i młodzieży daje znakomity przykład jak należy żyć i jak postępować. Nasz znakomity skoczek mimo ogromnych sukcesów sportowych i finansowych, nie dał się ponieść sławie i pozostaje uznanym wzorem do naśladowania. Bardzo skromny, ceniący wartości rodzinne i nie ukrywający swojej wiary w Boga.
- Zawsze się żegnam, przed wyjściem na belkę startową i robię to od bardzo dawna. Nie wynika to jednak ze strachu, tylko jest to mój znak wiary. Każdy mój skok oddaję Panu Bogu. Naprawdę się tego nie wstydzę.
Rocznica dramatycznych wydarzeń 13 grudnia 1981 roku generalnie przywodzi na myśl dość przykre wspomnienia, ale tego smutnego dnia udało mi się przeżyć dość ciekawe wydarzenie. W ówczesnych latach dla większość dzieci i młodzieży każda niedziela zaczynała się poranną mszą świętą. Wiązało się to z pewnym dylematem, o tej bowiem porze TVP prezentowała popularny program dla dzieci i młodzieży - Teleranek.
Żeby pogodzić te sprawy trzeba było wybrać mszę o innej godzinie, ale to z kolei wiązało się z dużo dłuższymi i poważnymi kazaniami. Ponieważ jednak w roku 1981 Teleranek dla piętnastolatka wydawał się już nieco dziecinny, mój wybór był zdecydowanie łatwiejszy i ostatecznie rano zameldowałem się w kościele Świętej Rodziny. To była bardzo dziwna Eucharystia, zdenerwowani księża próbowali utrzymać powagę, dzieciaki się wierciły, młodzież wciąż gadała, a dorośli próbowali zrozumieć co się dzieje. Czy stan wojenny to wojna? Dlaczego ulicami jeżdżą czołgi i inne pojazdy wojskowe? Kto już słyszał powtarzane co rusz niezbyt jasne telewizyjne przemówienie generała wiedział, że dzieje się coś bardzo niedobrego. Po zakończeniu mszy świętej większość wiernych ruszyła do domów nadsłuchiwać dalszych wieści, co raczej było trudne, telewizja bowiem poza powtarzaniem tych samych komunikatów pozostawała głucha, podobnie jak radio i telefony.
Wśród wielu ostatnich bezwzględnych ataków na obrońców życia poczętego, moją uwagę zwróciło wyznanie byłego piłkarza, Marka Citki, który opowiedział, że nie pozwolił przed laty na aborcję i modlił się za swoje jeszcze nienarodzone, chore dziecko.
To bardzo odważne zwierzenie, tym bardziej, że tego typu wyznania spotykają od pewnego czasu z ogromną napastliwością, a wręcz z agresją. Warto przypomnieć sobie sylwetkę najlepszego niegdyś polskiego piłkarza, bo także inne jego życiowe decyzje warte są choćby wspomnienia, a Marek Citko jak mało kto z grona tzw. celebrytów kierował się w życiu rozsądkiem i nigdy nie ukrywał, że głęboko wierzy i oddaje się prowadzeniu Pana Boga.
Marek Citko należał przed laty do największych gwiazd polskiego sportu, jego rozwijająca się piłkarska kariera zapewne dorównałaby dzisiejszym osiągnięciom Roberta Lewandowskiego. Jako gracz łódzkiego Widzewa wszedł na europejskie salony Ligi Mistrzów, a szczególnie zapamiętany został jego gol strzelony Atletico Madryt z odległości ponad 40 metrów.
- Niech również te nasze pasje, nasze środowiska kibicowskie uświęca dar Ducha Świętego, dar żywego Boga – powiedział salezjanin, duszpasterz kibiców i kibic Lechii Gdańsk ks. Jarosław Wąsowicz.
12. Ogólnopolska Patriotyczna Pielgrzymka Kibiców przybyła w sobotę na Jasną Górę w Częstochowie. Przyjechali sympatycy największych, ale także mniejszych klubów piłkarskich z całej Polski – w sumie ponad 4 tys. osób. Wśród pielgrzymów byli także kibice z dawnych Kresów Rzeczpospolitej Polskiej oraz z Węgier. Mszy świętej w Kaplicy Matki Bożej przewodniczył i homilię wygłosił metropolita szczecińsko-kamieński abp Andrzej Dzięga.
- Nie jest prawdą, że polski naród jest podzielony, że polskie serca są podzielone. Słyszę to setki razy w różnych komentarzach. Ja się z tym nie zgadzam. Przez polskie serca nie idzie żaden podział, jeśli idzie, to gdzieś obok narodu - mówił podczas homilii abp Andrzej Dzięga.
Znamy już datę rozegrania kolejnej edycji Turnieju Halowej Piłki Nożnej Wrocławskich Wspólnot Chrześcijańskich. Na tych znakomitych zawodach gromadzących co roku wiele wspólnot i ruchów chrześcijańskich od samego początku, czyli od dziewięciu lat obecna jest także drużyna wspólnoty Płomień Pański. Turniej jest nie tylko ciekawym i emocjonującym widowiskiem sportowym, ale także - i przede wszystkich niezwykłym czasem integracji wielu wspólnot chrześcijańskich (nie tylko katolickich, bo wśród uczestników co roku spotykamy wspólnoty protestanckie, czy zielonoświątkowe) i miejscem oddania chwały Panu Bogu.
W związku z tym, że Płomień Pański nie utrzymuje drużyny piłkarskiej na stałe, tak jak przed każdymi wcześniejszymi zawodami organizujemy zespół i OGŁASZAMY NABÓR DO TEGOROCZNEJ REPREZENTACJI NASZEJ WSPÓLNOTY. Zapraszamy każdego (również panie), który chciałbym zagrać w renomowanym towarzystwie, uczestniczyć w świetnej zabawie, a jednoczesnej właśnie w taki piłkarski sposób wielbić Boga.
Skandaliczna prowokacja przeciwko żeńskiej reprezentacji Watykanu w piłce nożnej i Kościołowi w Wiedniu doprowadziła do nierozegrania meczu z zawodniczkami z austriackiego klubu Mariahilf w minioną sobotę. W czasie odgrywania watykańskiego hymnu niektóre austriackie zawodniczki podniosły koszulki pokazując na brzuchu i na plecach hasła poparcia dla aborcji i LGBT.
Oficjalny portal Vatican News podał, że mecz towarzyski w Wiedniu przekształcił się w protest przeciwko Kościołowi i dlatego watykańskie zawodniczki postanowiły ze smutkiem opuścić boisko, by uniknąć dalszego instrumentalnego wykorzystania sportowego święta. Jak zauważono wiedeński mecz z austriackimi piłkarkami z klubu obchodzącego 20-lecie istnienia miał być międzynarodowym debiutem niedawno powołanej watykańskiej żeńskiej drużyny w piłce nożnej. Na stadionie był nuncjusz apostolski w Austrii, arcybiskup Pedro Lopez Quintana.
Praktycznie co roku w przedświątecznym tygodniu kibice piłki nożnej mogą podziwiać swoich ulubieńców na piłkarskich boiskach. W tym roku sympatycy futbolu będą mieli okazję spotkać się na stadionie także i w innym celu. W Wielką Sobotę przed południem każdy chętny będzie mógł przyjść na Stadion Miejski we Wrocławiu, by... poświęcić pokarmy. Do wydarzenia może dołączyć każdy, a organizatorzy zapraszają całe rodziny.
Stadion Wrocław wraz ze Stowarzyszeniem Kibiców Wielki Śląsk postanowił rozpocząć tradycję wspólnego przygotowania i przeżywania Wielkanocy. Zaproszenie do poświęcenia pokarmów skierowane jest do wszystkich kibiców Śląska Wrocław i mieszkańców miasta.
Święcenie pokarmów przez kapelana Śląska Wrocław na Stadionie Miejskim zaplanowane jest na godz. 11-11.30. Ojciec Wiesław Dudek OFM pobłogosławi pokarmy wielkanocne, które uczestnicy uroczystości przyniosą w koszyczkach. Wejście na trybunę B będzie możliwe od strony ul. Królewieckiej lub ul. Lotniczej, a zaparkować można będzie na parkingu przy Królewieckiej.
- To wyjątkowa okazja, aby przy pomocy łaski Bożej odnowić w sobie szczyptę wiary i postawić na nowo (a może po raz pierwszy) najważniejsze pytania, które dotyczą sensu naszego życia, a które często uciekają w gonitwie codzienności - powiedział o. Wiesław Dudek.
Zapraszamy do uczestnictwa w Eucharystii kierowanej do byłych, obecnych i przyszłych sportowców oraz do wszystkich osób, którym bliska jest rywalizacja sportowa, a także chęć zjednoczenia sportowego środowiska w bliskości z Panem Bogiem.
Droga sportowca to talent, poświęcenie i ciężka praca na sukcesy, które dają kibicom dużo dumy i radości. Ale życie sportowca to nie tylko wyniki, rekordy, medale i błysk fleszy… To również porażki, morderczy trening, ból i pokonywanie własnych granic, a po zakończeniu kariery często problemy zdrowotne, gorycz zapomnienia i cierpienie w samotności….
Podczas Eucharystii kapłani i wierni będą się modlić, aby każdy sportowiec czuł obecność Boga w swoim życiu: podczas treningu, rywalizacji i po zakończeniu kariery, bo jak mówił św. Augustyn: „Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wtedy wszystko jest na właściwym miejscu”.
Msza dziękczynna odbędzie się w sobotę, 13 kwietnia 2019 o godz. 12.00 w Katedrze wrocławskiej.
W rozegranym w minionym tygodniu 8. Turnieju Wspólnot i Ruchów Chrześcijańskich Wrocławia w halowej piłce nożnej drużyna Płomienia Pańskiego zajęła ostatecznie 9. miejsce. W walce o ćwierćfinał ulegliśmy minimalnie w rzutach karnych zespołowi Laboratorium Wiary 6:7. W regulaminowym czasie gry padł remis 2:2 i do rozstrzygnięcia potrzebne był aż dwie kolejki „jedenastek”.
Turniej zgromadził na starcie 21 zespołów wspólnot, zrzeszeń i organizacji chrześcijańskich. Jak co roku zawody był znakomitym miejscem rywalizacji sportowej, gdzie dominowały przede wszystkim zasady fair-play, wzajemna kultura i przyjaźń. Mimo wielu kontaktowych sytuacji, gdzie „aż trzeszczały kości” nie zabrakło uśmiechu i podanych sobie nawzajem dłoni.
Drużyna Płomienia Pańskiego, która wystąpiła jak dotąd we wszystkich edycjach Turnieju Wspólnot tym razem stanęła wobec poważnych kłopotów. Ponieważ nie udało się zebrać chętnych do gry w całości w naszej wspólnocie, w myśl zasady, że przyjaciele naszych przyjaciół są naszymi przyjaciółmi - zagraliśmy pod nazwą PŁOMIEŃ PAŃSKI I PRZYJACIELE zapraszając do gry naszych bliskich i znajomych.
W najbliższą sobotę, 19 stycznia po raz kolejny będziemy chwalić Pana Boga przez grę w piłkę nożną. Drużyna Płomienia Pańskiego wystąpi bowiem w VIII edycji Turnieju Halowej Piłki Nożnej Wrocławskich Wspólnot Chrześcijańskich.
Zapraszamy do kibicowania i aktywnego dopingu wszystkich, którzy mogą wspomóc nasz sportowy występ. Mecze Płomienia Pańskiego odbędą się w godzinach 13.45 – 15.15, a zagramy w grupie ze Wspólnota Hallelu Jah, z Seminarium Duchownym oraz z ekipą Harcerzy. Jeśli uda nam się awansować do drugiej tury zawodów, to wystąpimy także w niedzielę w fazie pucharowej, ale do tego potrzebny jest dobry sobotni występ w meczach grupowych.
Ponieważ w tej edycji Turnieju Wspólnot nie udało nam się zebrać wystarczającej ilości chętnych do gry piłkarzy w naszej wspólnocie (z Płomienia Pańskiego zagra trzech zawodników), zorganizowaliśmy i zgłosiliśmy drużynę pod nazwą PŁOMIEŃ PAŃSKI I PRZYJACIELE, w której znajdą się także „przyjaciele naszych przyjaciół”.
BUDUJEMY NOWĄ DRUŻYNĘ PIŁKI NOŻNEJ „PŁOMIEŃ PAŃSKI” W dniach 18-19 stycznia rozegrany zostanie Turniej Halowej Piłki Nożnej Wrocławskich Wspólnot Chrześcijańskich. To będzie już VIII edycja tych znakomitych rozgrywek i przypomnijmy, że drużyna Płomienia Pańskiego uczestniczyła we wszystkich minionych zawodach. Miejmy nadzieję, że zagramy także w tym roku, choć dość niespodziewanie wystąpiły bardzo poważne trudności.
Po pierwsze organizatorzy zawodów byli zmuszeni mocno przyspieszyć datę rywalizacji z powodów braku wolnych terminów wynajęcia hali i stąd do Turnieju pozostało zaledwie kilkanaście dni. W przypadku wielu dotychczasowych uczestników zapewne nie będzie to stanowić problemu, bo wiele wspólnot i ruchów chrześcijańskich utrzymuje swoje drużyny przez cały rok, organizując czynne treningi. W przypadku Płomienia Pańskiego jednak nie jest to już tak proste, bo jak dotąd nigdy nie udało się nam zachować zespołu po zakończeniu gier i każdego roku trzeba było organizować się na nowo.
Tym razem sytuacja jest jednak bardziej skomplikowana, bowiem większość naszych zawodników rozwijając się w życiu duchowym przystąpiła do innych wspólnot i w związku z tym straciliśmy trzon drużyny. WOBEC ZAISTNIAŁEJ SYTUACJI W KADRZE PŁOMIENIA PAŃSKIEGO POZOSTAŁO TYLKO KILKU PIŁKARZY I JAK NAJSZYBCIEJ MUSIMY UZUPEŁNIĆ SKŁAD DRUŻYNY.
W środowy wieczór na piłkarskich Mistrzostwach Świata odbywających się w Rosji, Chorwacja pokonała w meczu półfinałowym Anglię. Do niebywałego sukcesu ambitnych piłkarzy znad Adriatyku poprowadził trener Zlatko Dalić. I to on właśnie w dość znaczący sposób w tym ważnym momencie wypowiedział się o swoim życiu.
„Wszystko, co osiągnąłem do tej pory w życiu zawodowym i osobistym, zawdzięczam nie sobie, lecz Bogu” – wyznał Zlatko Dalić. „Wiara jest bardzo ważna w moim życiu i w mojej pracy. Jako chrześcijanin wyznaję zasadę współpracy człowieka z Bogiem i wiem, że bez solidnych treningów i pracy nie można zdawać się tylko na pomoc z góry”.
Trener Chorwacji odkreślił, że świadomość konieczności regularnego korzystania z sakramentów została zasiana w świadomości Zlatka już w młodości, gdy był ministrantem w rodzimej parafii w miejscowości Livno w Bośni.
„Noszę w kieszeni różaniec, ale nie traktuję go jako amuletu. Mecz lub trening staram się rozpocząć odmówieniem choćby jednej tajemnicy” – wyznał trener.
Zlatko Dalić podkreślił również, że nie wyobraża sobie niedzieli bez Eucharystii, w której zawsze uczestniczy z żoną i dziećmi.
„To niedzielna msza święta trzyma mnie w równowadze, bez niej całe nasze życie nie miałoby większego sensu. To właśnie wtedy szczególnie czuję, jak Chrystus jest obecny w życiu naszej rodziny”.
Grać w piłkę nożną, integrować się z innymi wspólnotami i jednocześnie wielbić Pana Boga to rzecz nie do końca prosta. Rywalizacja, ostra gra, wygrane i przegrane, emocje sięgające zenitu, chęć odniesienia sukcesu skutecznie mogą przesłonić cel całego przedsięwzięcia. Ale jednak udało się! Zawodnikom osiemnastu drużyn reprezentującym wspólnoty, duszpasterstwa, parafie i inne ruchy chrześcijańskie po raz kolejny udało się uczynić, by najważniejszą osobą na tych, bardzo już prestiżowych zawodach był, nie kto inny, a nasz Pan. Tak, nasz Pan Jezus Chrystus był z nami na piłkarskim turnieju i dla niego graliśmy także i my, zawodnicy Płomienia Pańskiego.
To już siódma odsłona tej niezwykłej corocznej rywalizacji sportowej. I jak co roku, od samego początku, a więc już po raz siódmy Płomień Pański znalazł się wśród uczestników Turnieju Wspólnot. Wcześniej pod względem sportowym wiodło nam się różnie, najlepiej wypadliśmy przed dwoma laty awansując do czwórki najlepszych i walcząc o finał. Skończyło się na czwartym miejscu i pozostał nawet pewien niedosyt. Przed rokiem wyeliminował nas jeden gol stracony ostatniej sekundzie, wydawało się mało ważnego meczu. Pamiętając o naszych przeróżnych przygodach tym razem chcieliśmy powalczyć o lepszy wynik. Cóż z tego, że ostatecznie drużynę zebraliśmy zaledwie tydzień przed zawodami, że odbyliśmy ledwo jeden trening, i to jeszcze tylko z połową składu. To nieistotne, ważne było to, że chcemy zagrać na tym turnieju, że chcemy grać dla Pana Boga.
Płomień Pański wylosował dość trudną grupę z dwoma bardzo silnymi zespołami Noclegowni Brata Alberta (zwycięzcy sprzed roku) i Neokatechumenatu z Sudeckiej. Ponadto naszymi rywalami były: Gość Niedzielny i Przyjaciele oraz Franciszkańskie Duszpasterstwo Akademickie Antoni. Już w pierwszym meczu przyszło nam zmierzyć się z jednym z faworytów do wygrania całego turnieju, zespołem NeoSudeckiej. I jak się okazało, był to bardzo dobry występ Płomienia Pańskiego, zespół który miał nas „prawie połknąć” został pokonany 2:1 (2 gole Michała Mazurkiewicza). I to nawet nie wynik nas bardzo ucieszył, ale styl w jakim go uzyskaliśmy. Poza chwilową nieuwagą i utratą gola, Płomień przeważał przez większość czasu gry. Wprawdzie przyszła jednak dość trudna chwila, gdy w końcówce, przy wyniku 2:1 sędzia przyznał rywalom rzut karny, ale na szczęście mieliśmy w bramce znakomitego golkipera, w osobie Janka Kazienko, który fantastycznie obronił bardzo trudny strzał.
Często w dziale „Sport i okolice” zastanawiamy się czy sport niesie wartości pozwalające ludziom stawać się lepszymi. Wielu twierdzi, że współczesna komercjalizacja, wielkie pieniądze i wszechobecne dążenie do sławy i kariery tylko niszczy sportowców wprowadzając ich w świat powierzchowności i egoizmu, w którym szybko stają tzw. celebrytami bez wartości. Jak pokazuje jednak życie nawet sporego rozmiaru kariera sportowa nie musi mieć negatywnego wpływu na życie. A nawet wręcz przeciwnie, może zmieniać je na lepsze, niejednokrotnie zaskakując.
Blisko miesiąc temu agencje prasowe doniosły o niezwykłym wydarzeniu, kiedy to były piłkarz Manchesteru United został… księdzem. 39-letni Philip Mulryne przyjął w lipcu w Dublinie święcenia z rąk arcybiskupa Augustine Di Noia, który podkreślił w homilii, że kariera sportowa przygotowała Mulryne’a do święceń i podjęcia pracy duszpasterskiej, aby w imię Chrystusa pełnić posługę kapłańską w Kościele.
Tegoroczna VI edycja Turnieju Wspólnot i Ruchów Chrześcijańskich w halowej piłce nożnej obfitowała w wiele emocji i to nie tylko sportowych. Naprawdę łza w oku może się zakręcić, gdy widzimy tylu ludzi zjednoczonych na boisku w imię Boga. Wspólnoty, zgromadzenia i parafie różnych wyznań (katolicy, zielonoświątkowcy, protestanci), wspólna modlitwa, rozmowy, wzajemne wsparcie, wielki szacunek dla przeciwnika, kultura gry i wspaniałe kibicowanie.
W tym roku na starcie stanęła rekordowa ilość 22. drużyn. Z tego powodu trzeba było też zmienić formułę zawodów i wydłużyć o jedną rundę fazę finałową, wobec czego w sumie rozegrano aż 53 mecze. W Turnieju pojawiło się sporo nowych drużyn, w tym bardzo ciekawe ekipy, choćby World Wide Team FC, która składała się ze studentów różnych narodowości, kolorów skóry i kultur. Równie interesująca okazała się drużyna o dość tajemniczej nazwie Powertime mHH. Okazało się, że pod tym szyldem kryje się młodzież ze wspólnoty HalleluJah. W tym roku bowiem nasi starzy znajomi z tej wspólnoty wystawili dwie drużyny, stały i znany coroczny skład pod nazwą Tatusiowie HalleluJah i drugą złożoną z ich dzieci, które od lat obecne były na turnieju jako małoletni kibice, a w tym roku poprosili o wystawienie ich jako osobnego zespołu. Ponieważ średnia wieku debiutantów była naprawdę niska, to spodziewano się, że będą to raczej "chłopcy do bicia". Tymczasem już w pierwszym meczu Powertime mHH pokonał (!!!) faworyzowaną ekipę Harcerzy 2:0, a potem dotkliwie „ukąsił” nasz Płomień.
Jeżeli jesteśmy już przy naszym zespole, to koniecznie należy odnotować, że reprezentacja Płomienia Pańskiego zagrała w Turnieju Wspólnot już po raz szósty, czyli byliśmy na wszystkich edycjach zawodów od początku. Przed rokiem dotarliśmy do półfinałów i ostatecznie zajęliśmy wysokie czwarte miejsce. Mówiło o nas Radio Rodzina, pisał Gość Niedzielny i mnóstwo mediów, nie tylko katolickich. Jak wypadł Płomień Pański w tym roku? Zapraszam do oddzielnego artykułu na temat występu drużyny Płomienia Pańskiego, który był zarówno zachwycający, jak i mocno zdumiewający. Relacja – kliknij tutaj. Tymczasem przeczytajmy jak grali najlepsi w tym roku. Wspaniałe emocje sportowe trwały przez całą sobotę i większą część niedzieli (4-5.02.2017). Ostatecznie po kilkudziesięciu zaciętych i stojących na wysokim poziomie meczach do finału awansowali najlepsi - Noclegownia Św. Brata Alberta i MMS Mikołaje. Wcześniej, w meczu o trzecie miejsce DA Wawrzyny pokonały debiutantów, Młodzież Kleciny.
W sporcie zdarzają się rzeczy różne, oczekiwane, spodziewane, trudne lub całkowicie niezrozumiałe. Najczęściej mówi się wtedy - "taki po prostu jest sport". Niestety, dokładnie taka trudna do zrozumienia rzecz wydarzyła się drużynie Płomień Pański w rozgrywanym w sobotę (4.02.2017) Turnieju Wspólnot i Ruchów Chrześcijańskich w halowej piłce nożnej.
Po uroczystym otwarciu i wspólnej modlitwie zawody rozpoczęliśmy od meczu ze Wspólnotą Agalliasis. Ponieważ przeciwnik do słabeuszy nie należy nasi piłkarze grali spokojnie, próbując długo utrzymywać się przy piłce. Szybko okazało się, że całkowicie zdominowaliśmy rywali i zupełni spokojnie bez żadnych kłopotów wygraliśmy 1:0 po golu Dominika Gawlika. Płomień Pański mocno kontrolował wydarzenia na boisku i poprzestał na skromnym zwycięstwie, tylko dlatego, że jako uczestnik pięciodrużynowej grypy miał przed sobą jeszcze trzy mecze. Rywalizacja z Agalliasis pokazała, że na boisku udało się utrzymać spokój i porządek. Na bramce czujnie trwał Janek Kazienko, w defensywie świetnie radzili sobie Krzysztofowie Maj i Zieliński, a ten drugi znakomitym wyczuciem przerywał większość akcji przeciwników i doskonale rozgrywał piłkę. Bramkarza rywali co rusz nękali Marcin Mazurkiewicz, Dominik Gawlik i Andrzej Kuczaj. Znakomite zmiany dawali Marcin Miśta, Kuba Pasieka i Paweł Prochowski.
Czy można wielbić Pana Boga przez grę w piłkę nożną? Oczywiście, że można. Dlatego w najbliższą sobotę i niedzielę (4 i 5 lutego), będziemy chwalić Pana w czasie rozgrywanego już po raz szósty Turnieju Wrocławskich Wspólnot Chrześcijańskich. Płomień Pański uczestniczył dotychczas we wszystkich edycjach zawodów i nie inaczej będzie w tym roku. Nasz zespół jest już zorganizowany i trwają przygotowania do występy w tym jakże ważnym i potrzebnym Turnieju.
W tym roku do zawodów zgłosiła się rekordowa ilość uczestników i do gier przystąpią aż 22 zespoły. I jak co roku Turniej będzie miał charakter ekumeniczny, wystąpią zespoły wspólnot różnych kościołów chrześcijańskich, choćby drużyna Kościoła Zielonoświątkowego. W czasie zawodów będzie czas i okazja nie tylko do rywalizacji sportowej, ale także do poznania się, wymiany własnych doświadczeń, zabawy, a przede wszystkim wspólnej modlitwy i uwielbienia Pana Boga.
Drużyna Płomienia Pańskiego przed rokiem dotarła aż do półfinałów i ostatecznie zajęła wysokie 4 miejsce. Bardzo chcielibyśmy powtórzyć sukces sprzed roku, ale zdajemy sobie sprawę, że organizując zespół na kilkanaście dni przed Turniejem, nie mamy większych szans na zgranie się i poważniejsze przygotowanie do występu, szczególnie, że zagramy z drużynami regularnie trenującymi lub grającymi w ligach otwartych lub halowych. Ale możemy obiecać, że nasi Płomieniowi piłkarze, jak co roku dadzą z siebie wszystko i na pewno w sportowej rywalizacji wstydu nie przyniosą.
To już nie pierwszy raz, poprzednie takie akcje miały miejsce w 2012 i 2014 roku. Real Madryt ugiął się i zgodził na to, aby w krajach Bliskiego Wschodu klubowe pamiątki były rozprowadzane bez krzyża wieńczącego koronę w herbie drużyny. Mimo, że podobne decyzje w przeszłości były powszechnie krytykowane, madrycki klub będący ikoną piłki nożnej w całej Europie nie przejął się i bez żadnego skrępowania ponownie wyrzucił krzyż ze swojego historycznego herbu.
Zmiany związane są z umową zawartą na produkcję i sprzedaż produktów związanych z Realem w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Arabii Saudyjskiej, Katarze, Kuwejcie, Bahrajnie oraz Omanie. Dziennikarzy poinformowano, że krzyż zostanie usunięty ze względu na aspekty kulturowe, bowiem klub musi uwzględnić to, że w tym rejonie widoczny na produktach krzyż jest kwestią wrażliwą.
Ostatnio coraz częściej w przeróżnych okolicznościach usłyszeć można, że dzisiejszy sport to już wręcz religia. Mówi się o tym w prywatnych rozmowach, odpowiedzi na to zagadnienie szukają dziennikarze, analizują specjaliści, a nawet prowadzone są w tym kierunku badania naukowe. Nie ma co ukrywać, że najpopularniejszą dyscypliną sportową jest piłka nożna, co odczuwamy także i w Polsce. Nikt na pewno nie zapomni wypełnionych stadionów i zatłoczonych stref kibica w czasie Euro 2012, czy niemal pustych ulic naszych miast w czasie telewizyjnej transmisji ćwierćfinałowego meczu reprezentacji Polski na mistrzostwach w minionym roku.
Czy to, że sport, piłka nożna, czy także inne popularne konkurencje zajmuje aż takie ważne miejsce w codziennym życiu może być groźne, czy raczej nie należałoby się tym przejmować?
Płomień Pański zajął wysokie czwarte miejsce w V Turnieju Halowej Piłki Nożnej Wrocławskich Wspólnot Chrześcijańskich, a nasz Michał Mazurkiewicz z 11 golami został królem strzelców. W ćwierćfinale pokonaliśmy obrońców tytułu sprzed roku MMS Mikołaje 3:0 i była to spora niespodzianka, bowiem nasi rywale byli typowani na faworytów całych zawodów.
Sukces sportowy jest tym większy, że w większości graliśmy z zespołami regularnie trenującymi i występującymi w różnych rozgrywkach. Tymczasem nasza drużyna została, jak co roku zestawiona tuż przed Turniejem i odbyła zaledwie jeden wspólny trening. Płomieniowi zawodnicy jednak znakomicie zrealizowali założenia taktyczne, które ustaliliśmy przed meczem i spokojnie wypunktowali w ćwierćfinale wyżej notowanych przeciwników. Gole zdobyli: Dominik Gawlik (2) i Krzysztof Zieliński.
Płomień Pański zagra w ćwierćfinale V Turnieju Halowej Piłki Nożnej Wrocławskich Wspólnot Chrześcijańskich. Zagramy z MMS Mikołajami i będzie to już drugi nasz mecz z tą drużyną, wcześniej bowiem rywalizowaliśmy z nimi w rozgrywkach grupowych.
A w grupie nie było łatwo, bo wylosowaliśmy rywali wyjątkowo mocnych, z triumfatorami sprzed roku, właśnie Mikołajami na czele. Los przydzielił nam też innego, wyjątkowo trudnego rywala, zwycięzców sprzed trzech lat – Noclegownię Brata Alberta. I właśnie te mecze były najtrudniejsze, ale na szczęście nasza Płomieniowa drużyna poradziła sobie bardzo dobrze i zanotowaliśmy dwa cenne remisy z Mikołajami 2:2 (gole Michała Mazurkiewicza i Macieja Drozda) oraz z Bratem Albertem 0:0. Później przyszło lekkie odprężenie i porażka ze Wspólnotą Mamre 1:3 (gol Michał Mazurkiewicz). W tym meczu zabrakło nam szczęścia, bowiem po strzałach naszych zawodników piłka lądowała na słupku i porzeczce.
Przypominamy, że w najbliższą sobotę i niedzielę 27-28 lutego odbędzie się V TURNIEJ HALOWEJ PIŁKI NOŻNEJ WROCŁAWSKICH WSPÓLNOT CHRZEŚCIJAŃSKICH. Na zawodach tych jak zawsze będzie na czas na modlitwę, zabawę i integrację z innymi wspólnotami. Wspaniała przyjazna atmosfera, wielkie emocje sportowe, i wszystko to w uwielbieniu Pana Boga. Jak co roku w turnieju zagra też drużyna Płomienia Pańskiego.
Zapraszamy wszystkich kibiców i sympatyków do wsparcia naszej drużyny obecnością i gorącym dopingiem. W ubiegłym roku kibice nam nie dopisali, więc w tym roku bardzo prosimy o wsparcie i zagrzewanie do walki. Mile widziane trąbki, bębenki i inne akcesoria kibica.
Zawody odbędą się w najbliższą sobotę i niedzielę w hali sportowej Uniwersytetu Wrocławskiego, ul. Przesmyckiego 10. Płomień Pański zagra w sobotę i jeśli awansuje do kolejnej fazy gier, to będzie grał także w niedzielę.
Dzisiaj, w poniedziałek 25 maja o godz. 18.30, w kościele p.w. św. Henryka przy ul. Glinianej we Wrocławiu odprawiona zostanie msza święta w intencji Rolanda "Rolika" Leszczyńskiego, tragicznie zmarłego kibica Śląska Wrocław.
12 lat temu 17-letni wówczas "Rolik" pojechał wraz z innymi kibicami na mecz wyjazdowy WKS-u z GKS-em Bełchatów. Wrocławianie przegrali wtedy 0:3. W drodze powrotnej na parkingu niedaleko miejscowości Walichnowy stojący autokar wrocławian zaatakowała grupa mężczyzn, prawdopodobnie pseudokibiców Widzewa Łódź.
Piłkarze Cracovii, ulubionego klubu św. Jana Pawła II pamiętali o 10. rocznicy śmierci swego kibica. W czwartek oddali mu hołd, przyjeżdżając do rodzinnych Wadowic. Przedstawiciele piłkarskiego zespołu zwiedzili Muzeum Domu Rodzinnego Jana Pawła II.
Karol Wojtyła był sympatykiem Cracovii od najmłodszych lat. Gdy został wybrany na Stolicę Piotrową nadal interesował się swym ukochanym klubem. Zawsze był dobrze zorientowany o sytuacji piłkarzy Cracovii w rozgrywkach ligowych. 6 stycznia 2005 r. przyjął na audiencji delegację klubu i piłkarzy.
Jak zapewne wszyscy już wiedzą, Płomień Pański jak co roku wystawił swoją reprezentację i grał na IV Turnieju Wspólnot Chrześcijańskich w halowej piłce nożnej. Zawody odbyły się tydzień temu i najwyższy czas na podsumowanie występu Płomieniowych piłkarzy.
Podobnie jak w latach ubiegłych Turniej okazał się wspaniałym czasem jedności i integracji wspólnot, ruchów chrześcijańskich, parafii, a także innych instytucji, w zawodach uczestniczyli na przykład zawodnicy Domu Poprawczego w Sadowicach, a najwyższe trofeum przed rokiem zdobyła Noclegownia Brata Alberta. Na trybunach hali sportowej IX LO zgromadziło się sporo widzów, a relację z zawodów prowadziło Radio Rodzina, które także czynnie uczestniczyło w rywalizacji grając pod szyldem Mediów Katolickich.
W zakończonym w niedzielę IV Turnieju Wspólnot Chrześcijańskich w halowej piłce nożnej najlepsza okazała się drużyna Neokatechumenatu ParafiiŚwiętego Mikołaja. W niezwykle zaciętym i stojącym na wysokim poziomie meczu finałowym „Mikołaje" pokonali Duszpasterstwo Akademickie Wawrzyny. Mecz został rozstrzygnięty dopiero po rzutach karnych. Trzecie miejsce zajęła Wspólnota Zielonoświatkowa Antiochia.
W zawodach tych uczestniczył też zespół Płomienia Pańskiego. Nasi piłkarze zakończyli swój udział w turnieju w fazie grupowej, po remisie z Zakładem Poprawczym Sadowice 2:2 i porażkach 1:4 z Wawrzynami, 0:4 z Neokatechumenatem Grabiszyńska oraz 1:3 z OAZĄ Reprezentacją Archidiecezjalną.
Turniej jak zwykle przyniósł wielkie emocje, ale był przede wszystkim wspaniałym wydarzeniem jednoczącym wiele wspólnot i ruchów chrześcijańskich z Wrocławia i okolic.
Jak ten czas leci. Wydaje się, że to było tak niedawno, gdy Płomień Pański po raz pierwszy zorganizował i zgłosił drużynę do Halowego Turnieju Piłki Nożnej Chrześcijańskich. Tymczasem za kilka dni rozpoczyna się już czwarta edycja tych niezwykłych zawodów, oczywiście podobnie jak w latach ubiegłych z udziałem naszego Płomieniowego zespołu. Zapraszamy do dopingowania, aktywnego kibicowania lub chociażby trzymania kciuków. Emocji na pewno nie zabraknie.
Turniej odbędzie się już w najbliższą sobotę i niedzielę (21-22.02.2015), a zespół Płomienia Pańskiego zagra trzy grupowe mecze eliminacyjne w sobotę (21.02) w godzinach 17.30 - 20.15. I właśnie w tym czasie będzie potrzebne wsparcie naszych kibiców i sympatyków. Dlatego bardzo prosimy o liczne przybycie na trybuny hali sportowej przy IXLiceum Ogólnokształcącym (ZSO nr 3) przy ulicy Piotra Skargi 29/31. Wejście i wjazd do hali od ulicy Nowej (uliczka przy Wzgórzu Partyzantów).
W środę odbyło się losowanie fazy eliminacyjnej i jak się okazało trafiliśmy do grupy C, gdzie naszymi rywalami będą DA Wawrzyny, Zakład Poprawczy Sadowice, OAZA RŚŻ Reprezentacja Archidiecezjalna i Neokatechumenat Grabiszyńska. Czy los był dla nas szczęśliwy? Na razie trudno to stwierdzić, na pewno bardzo trudnym rywalem będzie jeden z faworytów całego turnieju - zespół Duszpasterstwa Wawrzyny. Niezbyt korzystne jest także i to, że trafiliśmy do grupy pięciozespołowej, z której do dalszej fazy przejdą tylko dwie drużyny (pozostałe dwie grupy liczą po sześć zespołów i na awans mogą liczyć po trzy najlepsze).
Uwaga, zbliża się kolejna, czwarta już edycja Turnieju Halowej Piłki Nożnej Wspólnot Chrześciajńskich. Zawody odbędą się 21-22 lutego 2015 (sobota, niedziela) w hali sportowej, przy ul. Piotra Skargi 29/31 (wejście i wjazd od ulicy Nowej).
Zakończyły się Mistrzostwa Świata w piłce nożnej, kończymy także cykl artykułów „Gra o życie, czyli wokół Mundialu”. Dzisiejszym gościem, który pomoże nam podsumować zarówno wydarzenia piłkarskie, jak i te pozasportowe jest Waldemar Bagiński, były dziennikarz, obecnie handlowiec i członek wspólnoty Płomień Pański.
Maciej Prochowski: Mistrzostwa Świata dobiegły do końca, przez blisko miesiąc świat emocjonował się turniejem w Brazylii i trzeba przyznać, że był to niezwykły turniej, niezależnie od wszelkich kontrowersji wokół niego. Jaka jest Twoja ocena tego Mundialu zarówno od strony sportowej, jak i tej drugiej strony – społecznej?
Waldemar Bagiński: - Wydaje mi się, że były to mistrzostwa najbardziej nieprzewidywalne i ukazujące piękno piłki nożnej. Zarówno mecze grupowe jak i faza finałowa są na to najlepszym dowodem. Europejskie potęgi nie wyszły z grupy, a w półfinale gospodarz przegrywa aż 7:1. Myślę, że to może być nowa era dla reprezentacji Brazylii, z którą teraz będzie mógł wygrać każdy. To od strony sportowej, a z tej drugiej… Wiemy, że Mundial kosztował Brazylijczyków ponad 13 miliardów dolarów, a największym beneficjentem jest FIFA, która w mojej ocenie działa jak przesiębiorstwo. Jej celem jest zysk i być może z tego klucza wybierany jest gospodarz.
Brazylijski Mundial 2014 za nami. O nowych mistrzach świata, reprezentacji Niemiec z uznaniem napisał nawet watykański dziennik "L'Osservatore Romano". Gazeta poświęciła piłce nożnej sporo miejsca, publikując niezwykle ciekawe wywiady z piłkarskimi ekspertami. O Mundialu piszemy również na portalu Płomienia Pańskiego. Już jutro kolejna i ostatnia część cyklu artykułów „Gra o życie, czyli wokół Mundialu”. W rozmowie z Waldemarem Bagińskim wymienimy poglądy o polskich i brazylijskich katolikach, spróbujemy porównać Mundial w Brazylii do organizacji Euro 2012 w Polsce i zastanowimy się oczywiście, czy fatalna porażka gospodarzy może przynieść negatywne skutki gospodarcze. Zapraszamy!
Rozgrywki Mistrzostw Świata w piłce nożnej powoli dobiegają końca, mnóstwo ludzi emocjonuje się wspaniałymi meczami. Czy jednak ta znakomita impreza sportowa nie przesłania nam wielu bardzo poważnych problemów społecznych? Kolejnym gościem cyklu rozmów „Gra o życie, czyli wokół Mundialu” jest ksiądz Krzysztof Deja, wikariusz parafii pw. św. Rodziny.
Maciej Prochowski: Mundial powoli się kończy, ale może zamiast o wrażeniach sportowych porozmawiajmy o tym wszystkim, co dzieje się wokół mistrzostw. Nawet nie zainteresowani futbolem obserwatorzy widzą, że wokół organizacji mistrzostw jest mnóstwo kontrowersji. Brazylia nękana jest wieloma problemami, bieda, korupcja, narkotyki, ogromna przestępczość. Skala problemów społecznych jest wręcz niewyobrażalna. A tu nagle nieprawdopodobnie wielkie pieniądze wydane na imprezę, która raczej nie przyniesie poprawy bytu mieszkańców, ogromne stadiony, z którymi nie wiadomo co potem będzie zrobić, rozmach, przepych, a za fasadą Mundialu nędza i bieda. Trudno się dziwić Brazylijczykom, że protestowali i nadal protestują…
Ksiądz Krzysztof Deja: - Brazylia to kraj wielkich tradycji piłkarskich i wielkich aspiracji mistrzowskich. Dla mieszkańców tego kraju futbol to narkotyk (przepraszam za porównanie). Oni żyją piłką, przeżywają każdy mecz reprezentacji: świętują zwycięstwa i opłakują porażki. To jedna strona mentalności Brazylijczyków. Druga nie jest już taka kolorowa. Problemy natury finansowej, korupcja, gangi, kartele narkotykowe i bieda, która jednoczy znaczną część społeczeństwa. Nie dziwię się protestom, ale z drugiej strony nie widzę, aby przynosiły efekty. Bardzo podobnie jak w naszym kraju. Jedni się bawią i czerpią milionowe zyski, a wielu musi przeżyć przez miesiąc za kwoty, które inni potrafią przejeść w jeden wieczór. Niesprawiedliwość społeczna jest coraz bardziej widoczna.
Kontynuujemy cykl artykułów, w których omawiamy wydarzenia dziejące się wokół Mistrzostw Świata w piłce nożnej. W kolejnej rozmowie poruszymy temat organizacji Mundialu. Zgodnie z polityką przyznawania praw organizacji przemiennie federacjom piłki nożnej na różnych kontynentach, mistrzostwa w 2014 roku odbywają się w Ameryce Południowej, a konkretnie w Brazylii. Sprawy te pomoże nam skomentować Marian Zamorski, nauczyciel akademicki ze Studium Intensywnej Nauki Języka Angielskiego Uniwersytetu Wrocławskiego, znany nam również ze Wspólnoty Płomień Pański.
Maciej Prochowski: Jak by nie patrzeć, to chyba nie jest najlepszy czas dla Brazylii na takie wyzwanie. To przecież ogromne koszty, budowa nowych stadionów, wszelkie inne towarzyszące inwestycje. Całość miała kosztować aż 350 miliardów dolarów, a już wiadomo, że suma ta będzie mocno przekroczona. Czy w ogóle tak wielkie pieniądze nie zabijają najczystszego ducha sportu? Czy wspaniała impreza piłkarska przesycona tak wielką komercją może przynieść zwykłe sportowe emocje?
Marian Zamorski: - Na to pytanie prawdopodobnie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Zwolennicy (czytaj: firmy zaangażowane w inwestycje związane z mistrzostwami) będą nas przekonywać o korzyściach dla kraju, ludności, środowiska, itp., i z pewnością jest w tym wiele prawdy, ale chyba na krótką metę.
Mistrzostwa Świata w piłce nożnej jak zwykle wzbudzają wiele emocji, zarówno u zapalonych kibiców, jak i tych, którzy sportem się nie interesują. Spróbujmy przeanalizować wydarzenia wokół Mundialu w Brazylii, zadając sobie kilka ważnych pytań. Czy w sporcie wciąż znaczenie mają takie cechy jak godność, honor, uczciwość i sprawiedliwość? Czy przesycony komercją sport może być czysty i przyzwoity? Czy w wobec tak ogromnego rozmachu wszelkich wydarzeń sportowych, pozostaje w nich jeszcze miejsce dla Boga?
Moim pierwszym gościem jest Maria Borkowska pełniąca funkcję świeckiego Koordynatora Odnowy w Duchu Świętym Archidiecezji Wrocławskiej, którą doskonale znamy z Płomienia Pańskiego.
Maciej Prochowski: Przed naszą rozmową, wspominałaś, że nie oglądasz mistrzostw, ale muszę Cię zapytać, czy czujesz w ogóle atmosferę Mundialu? Dla kibiców to wielkie piłkarskie święto, oni żyją tym wydarzeniem przez cały miesiąc. Jak odbierają to osoby, które nie są z piłką za pan brat?
Już od blisko dwóch tygodni mieszkańcy wszystkich kontynentów emocjonują się piłkarskimi Mistrzostwami Świata w Brazylii. Najwyższy więc czas odnotować to widowisko na stronach Płomienia Pańskiego. Tak jak w przypadkach poprzednich dużych imprez sportowych (Euro 2014, IO Londyn 2012, ZIO Soczi 2014) także i tym razem spróbujemy skomentować wydarzenia zarówno z aren sportowych, jak i wszystkiego co dzieje się wokół nich.
Wielkie pieniądze, wszechobecna komercja, pogoń za sukcesem za wszelką cenę – czy współczesny sport w takim wydaniu ma jeszcze sens? Czy jest w miejsce dla Boga? Czy sport, tak jak niegdyś może nadal być szansą i nadzieją na przyszłość? Czy organizacja mistrzostw za miliony dolarów w nękanej biedą Brazylii nie jest absurdem? Na te, i jeszcze wiele innych pytań spróbujemy odpowiedzieć w cyklu artykułów zatytułowanych „Gra o życie, czyli wokół Mundialu”, w których wraz z zaproszonymi gośćmi omówimy bieżące sprawy i informacje.
Jan Paweł II był pierwszym papieżem, który czynnie uprawiał sport. Wprawdzie jeden z jego poprzedników, Pius XI był zapalonym alpinistą, ale na długo przed wyborem na głowę kościoła, porzucił tę pasję. Jan Paweł II był też zagorzałym kibicem.
Umiłowanie sportu przez Jana Pawła II znajdowało odbicie w całym pontyfikacie. Żaden inny biskup Rzymu nie poświęcił tej dziedzinie tyle uwagi. Był pierwszym papieżem, który zasiadł na trybunie stadionu jako piłkarski kibic.
Biegnij i żyj tak, by Bóg mógł wręczyć ci koronę zwycięstwa. Mimo braku zainteresowania mediów, zakończone w minioną sobotę w Soczi XI Zimowe Igrzyska Paraolimpijskie przedłużyły czas i atmosferę olimpijskiego kontynuujemy rozpoczętą kilka dni temu rozmowę z Milleniuszem Nowakiem.
Maciej Prochowski: Znakomity olimpijski występ naszych sportowców został już przesłonięty smutnymi wydarzeniami na Krymie, ale zanim przejdziemy do tematu rosyjskiej agresji na Ukrainę, pomówmy o szansach jakie w życiu młodych ludzi daje sport. Czy sukcesy naszych mistrzów mogą nadal być przykładem dla młodzieży? Czy sport może być szansą na wyrwanie się z trudnych warunków życia, z patologii, z biedy?
Biegnij i żyj tak, by Bóg mógł wręczyć ci koronę zwycięstwa. Igrzyska Olimpijskie w Soczi zakończyły się przed dwoma tygodniami, ale to nie znaczy, że minął już czas olimpijskiej rywalizacji. Tradycyjnie kilkanaście dni po Igrzyskach zaczęła się druga odsłona tego współzawodnictwa - Igrzyska Paraolimpijskie.
Niestety końcówka zmagań Soczi jak i współzawodnictwo sportowców niepełnosprawnych przebiega pod dużym wpływem tragicznych wydarzeń na Ukrainie oraz w cieniu rosyjskich działań zbrojnych na Krymie. Jak widać całkowicie znaczenie straciła jedna z głównych idei pomysłodawcy i twórcy nowożytnego ruchu olimpijskiego, Pierre’a de Cubertina, który pragnął „by wojny i konflikty zastąpiła rywalizacja sportowa, a młodzi ludzie z całego świata zamiast walczyć zbrojnie, powinni konkurować na stadionach". Kolejnym gościem, który pomoże skomentować ostatnie wydarzenia jest Milleniusz Nowak, pracownik naukowo-dydaktyczny Politechniki Wrocławskiej, którego bardzo dobrze znamy ze Wspólnoty Płomień Pański.
Paraolimpiada jest uważana za imprezę, gdzie wciąż najważniejszy jest duch pokoju i sportu, a nie komercja. A jednak brzmi to jak ponury żart. Rosja nie patrząc na to, że jest organizatorem Igrzysk Olimpijskich, symbolu zgody i pokoju, angażuje się w konflikt militarny i zbrojnie porywa się na sąsiedni kraj. Na dodatek tradycyjnie już kilka dni po zakończeniu Igrzysk zaczynają się Paraigrzyska sportowców niepełnosprawnych, oczywiście także w rosyjskim Soczi. Mamy więc całkiem niespotykaną sytuację, gdy kraj-organizator w czasie trwania rywalizacji olimpijskiej (Paraolimpiada jest integralną częścią Igrzysk Olimpijskich) staje się agresorem i okupantem.
Trudno w tych okolicznościach szukać sensu olimpijskiej rywalizacji sportowców niepełnosprawnych, tych wspaniałych, niepokonanych bohaterów. Znakomicie ujął to ksiądz Janusz Prejzner: To oni pokonują szczyty życiowych barier. To są współcześni herosi sportu. Nic dodać, nic ująć… Pamiętajmy więc w tej trudnej sytuacji o modlitwie w intencji uczestników Paraolimpiady
Biegnij i żyj tak, by Bóg mógł wręczyć ci koronę zwycięstwa. Piękno igrzysk? Może tak było kiedyś. Dzisiaj to wielki biznes, komercja i polityka… Tak właśnie wygląda obecnie świat i taka jest ta dzisiejsza rywalizacja olimpijska. I nic tego nie zmieni… Ta przypadkowo zasłyszana gdzieś wypowiedź mocno utkwiła mi w pamięci. Czy tak jest naprawdę? O tym, a także o innych wydarzeniach wokół Igrzysk w Soczi porozmawiamy z naszym kolejnym gościem, którym jest ksiądz Janusz Prejzner, proboszcz parafii Świętej Rodziny we Wrocławiu.
Maciej Prochowski: Czy księża oglądają Igrzyska Olimpijskie? Przyznam się, że o pierwszym złotym medalu Kamila Stocha dowiedziałem się w czasie niedzielnej mszy świętej, kiedy to ksiądz Adam otrzymał poufnie najnowsze informacje i w czasie ogłoszeń podzielił się tą wiadomością.
Ksiądz Janusz Prejzner: - Jestem pewny, że o tym sukcesie naszego rodaka powiedział ks. Adamowi tuż przed ogłoszeniami duszpasterskimi współwikariusz, ks. Krzysztof, zagorzały kibic sportowy. Reszta w tym kontekście wydaje się być pytaniem retorycznym.
Biegnij i żyj tak, by Bóg mógł wręczyć ci koronę zwycięstwa."Uprawianie sportu pobudza do zdrowego przezwyciężania samego siebie i własnych egoizmów, wyrabia ducha poświęcenia i, jeśli ma dobre podstawy, sprzyja lojalności w relacjach międzyludzkich, przyjaźni, poszanowaniu reguł" - Papież Franciszek.
Maciej Prochowski: Dzisiejszym gościem w cyklu „rozmów olimpijskich” jest Krzysztof Wierny. Krzyśku jak powinienem ciebie przedstawić? Reprezentujesz wspólnotę Hallelu Jah czy Centrum Kultury Jana Pawła II?
Krzysztof Wierny: - Przede wszystkim jestem członkiem wspólnoty Hallelu Jah. Centrum Kultury jest dziełem Hallelu Jah i ma zadanie szerzyć nauczanie i myśli Jana Pawła II, a że sport był również częścią tego nauczania, to podejmujemy wiele inicjatyw w tym temacie, jak choćby Turniej Wspólnot Chrześcijańskich, który łączy sport i wiarę.
Biegnij i żyj tak, by Bóg mógł wręczyć ci koronę zwycięstwa. Igrzyska Olimpijskie w Soczi cieszą się w naszym kraju wielkim zainteresowaniem, TVP notuje bardzo dużą oglądalność. Trudno zresztą się dziwić skoro Polacy osiągają sukcesy o jakich nie śniło się najstarszym kibicom. W drugiej części rozmowy z Olkiem Sielskim zastanowimy się, czy pierwsze miejsce zawsze jest najważniejsze.
Maciej Prochowski: Ostatnio więcej rozmawialiśmy o wydarzeniach wokół Igrzysk. Przejdźmy do rywalizacji czysto sportowej. Już na samym początku odnieśliśmy wielki sukces, złoty medal Kamila Stocha na mniejszej skoczni (K-95) trochę zaskoczył, ale nasz zawodnik był ostatnio w wyjątkowo wysokiej formie.
Olek Sielski: - Przyznam, że zawsze obserwuję zarówno kwalifikacje, jak i przygotowania. Gdy Stoch na treningach wręcz zdeklasował rywali, miałem w sercu przekonanie, a w zasadzie byłem nawet pewny, że właśnie on wygra. Przeszkodzić mógł mu tylko jakiś upadek lub kontuzja, ale chyba tylko to. Dowiedziałem się też, czego nie wiedziałem wcześniej, że Stoch ma niesamowitą technikę lotu, jest mistrzem właśnie w fazie lotu. Myślę, ze Kamil Stoch będzie teraz gwiazdą, a po Igrzyskach zdobędzie Puchar Świata.
Biegnij i żyj tak, by Bóg mógł wręczyć ci koronę zwycięstwa. Trwają XXII Zimowe Igrzyska Olimpijskie w rosyjskim Soczi, najwyższy więc czas rozpocząć zapowiadane komentowanie wydarzeń tego „najszlachetniejszego współzawodnictwa na świecie”. Czy faktycznie idee rywalizacji olimpijskiej wciąż są żywe i aktualne? Odpowiedzi na to pytanie poszukajmy w cyklu rozmów, w których spróbujemy przeanalizować wydarzenia Igrzysk w Soczi. Moim pierwszym gościem jest Olek Sielski ze Wspólnoty Płomień Pański, człowiek dla którego sport jest bardzo ważnym elementem życia.
Maciej Prochowski: Nie sposób nie przypomnieć podstawowego założenia współzawodnictwa olimpijskiego: „Wojny i konflikty niech zastąpi rywalizacja sportowa, a młodzi ludzie z całego świata zamiast walczyć zbrojnie, niech konkurują na stadionach". Warto pamiętać, że zasadę tę określił w 1888 roku twórca nowożytnych Igrzysk, Francuz Pierre de Cubertin. Ta maksyma chyba do dzisiaj jest aktualna?
Olek Sielski: - Tak, to faktycznie jest aktualne do dzisiaj. Tym bardziej jeśli zostało to określone w XIX wieku, kiedy właściwie wielkich wojen nie było, zaczęły się dopiero późnej… Przesłanie to określa bardzo słuszną ideę, bo wojna zawsze niesie zło, a sport rzeczywiście może być antidotum na coś złego… Tak, sport może być lekarstwem na zło.
Znamy już wszystkie wyniki Turnieju Wspólnot Chrześcijańskich w halowej piłce nożnej. Drużyna Płomienia Pańskiego powtórzyła występ sprzed roku i zajęła trzecie miejsce w grupie.
Jak się okazało decydujące było fatalne losowanie grup fazy eliminacyjnej, po którym trafiliśmy na dwa zespoły zaliczające się do głównych faworytów całego turnieju. I jak się okazało rywale z Noclegowni Brata Alberta (wydaje się, że bez problemów poradziliby sobie w zawodowych rozgrywkach) i Parafii św. Stanisława, św. Doroty i św. Wacława(niezwykle zgrany wicemistrz sprzed roku) były całkowicie poza naszym zasięgiem. Na szczęście po dwóch porażkach zawody zakończyliśmy pokonaniem ekipy Mediów Katolickich i tak jak przed rokiem ulokowaliśmy się w przedziale miejsc 9-12, czyli w połowie stawki wszystkich startujących.
W rosyjskim Soczi zapłonął znicz olimpijski. Podobnie jak w latach ubiegłych, kiedy na stronach Płomienia Pańskiego komentowaliśmy większe imprezy sportowe (Euro 2012, Igrzyska Olimpijskie w Londynie), teraz też będziemy chcieli omówić wydarzenia najszlachetniejszego współzawodnictwa na świecie.
Już w czasie letniej rywalizacji olimpijskiej przed dwoma laty zastanawialiśmy się, czy w dzisiejszych czasach udaje się jeszcze zachować piękno i czystość idei olimpijskich? Czy wciąż znaczenie mają takie cechy jak godność, uczciwość, honor, sprawiedliwość? Czy przesycony komercją i wielkimi pieniędzmi sport może być czysty i przyzwoity? Czy w wobec tak wielkiego rozmachu wszelkich wydarzeń sportowych, pozostaje w nich jeszcze miejsce dla Boga?
W najbliższy weekend 8-9 lutego odbędzie się Turniej Wspólnot Chrześcijańskich w halowej piłce nożnej. To już III edycja tych zawodów i jak zawsze będzie w nim uczestniczyła drużyna Płomienia Pańskiego.
W czasie poniedziałkowych Spotkań Modlitewnych informowaliśmy już o przygotowaniach naszego zespołu, (zdjęcia z dwóch treningów są dostępne w GALERII – kliknij tutaj), teraz pozostaje zaprosić wszystkich na turniej, który odbędzie się w hali sportowej przy ulicy Piotra Skargi 29/31, na zapleczu Liceum Ogólnokształcącego nr 9. Wjazd i wejście do hali, od ulicy Nowej (to taka mała uliczka przy Wzgórzu Partyzantów).
Będziesz miłował Pana, Boga swego,
całym swoim sercem, całą swoją duszą,
całą swoją mocą i całym swoim umysłem;
a swego bliźniego jak siebie samego
(Łk, 10, 27)
Mój synu!
>Kiedy idziesz na imprezę sportową,
wystarczy kupić bilet. Możesz także kupić
trochę jedzenia, na które masz ochotę,
ale nie będzie to miało wpływu na grę.
Z nabożeństwem jest inaczej. Przyjście jest
dopiero początkiem. Głównymi graczami
na boisku oddawania Mi czci jesteś ty i Ja.
Może się wydawać, że głównym graczem jest
ksiądz albo inna osoba duchowna, ale tak nie
jest. Oni wiedzą , że są tu po to, aby umożliwić
Moje spotkanie z tobą.
Wybór nowego papieża jak się okazuje wywołał też sporo informacji w serwisach sportowych. Jak się okazuje Franciszek to kolejny biskup Rzymu, który jest kibicem sportowym, a w szczególności pasjonuje się piłką nożną. Jak mówi znane w Argentynie powiedzenie, miłość do futbolu w tym kraju wysysa się wraz z mlekiem matki, nic więc dziwnego, że Jorge Bergoglio od dawna żywo interesuje się rozgrywkami piłkarskimi i ma swoją ulubioną drużynę - San Lorenzo de Almagro.
Piłkarski klub z dzielnicy Boedo w Buenos Aires został założony w 1908 roku przez katolickiego księdza, salezjanina Lorenzo Massa. Duchowny zebrał młodzież biegającą za piłką głównie po ulicach i zorganizował pierwsze gry na kościelnym podwórku. Zainteresowanie futbolem pozwoliło wielu młodym ludziom odnaleźć cel w życiu lub wyrwać się z ulicznych gangów. Zespół San Lorenzo błyskawicznie stał się jednym z czołowych klubów w mieście, a w latach 1923, 1924, 1927 zdobył mistrzostwo Argentyny w rozgrywkach Federacji Amatorskiej, a po powstaniu ligi zawodowej równie szybko sięgnął po profesjonalny championat. W całej swojej historii drużyna z dzielnicy Boedo, aż 13-krotnie była mistrzem Argentyny.
W 2008 roku obchodzono 100-lecie San Lorenzo de Almagro, a uroczystą mszę świętą celebrował wierny kibic, prymas Argentyny kardynał Jorge Bergoglio, który do dzisiaj jest honorowym członkiem klubu i bardzo często publicznie okazuje swoją sympatię do ulubionej drużyny.
Minęło kilka dni od zakończenia II Turnieju Wspólnot Chrześcijańskich w halowej piłce nożnej. Mimo, że emocje opadły, to miło powspominać jeszcze futbolowe zmagania. Znakomicie zorganizowane zawody, które przyniosły sporo przeżyć sportowych, stały się też doskonałym miejscem integracji wielu wspólnot z Wrocławia. Miła i przyjazna atmosfera była odczuwalna w czasie całego turnieju, zarówno na boisku, jak wśród licznie zgromadzonych kibiców.
Nie wszyscy jednak wiedzą, że regularne relacje z zawodów przeprowadzało Radio Rodzina. Stacja ta, publikowała sporo materiałów z hali przy ulicy Piotra Skargi również na swoich stronach internetowych. Ponieważ w turniejowych zmaganiach brała udział drużyna Radia Rodzina, to większość materiałów dotyczyła udziału właśnie tego zespołu, ale wiele z nich znakomicie oddaje atmosferę zawodów.
Popatrzmy na krótki film prezentujący kilkadziesiąt pierwszych minut turnieju i przypomnijmy sobie sympatyczny nastrój imprezy.
O turnieju pisały także inne media. Ciekawe podsumowanie można znaleźć na stronach wrocławskiego Gościa Niedzielnego, gdzie opublikowano także kilkanaście fotografii. W galerii zdjęć odnaleźć siebie mogą reprezentanci Płomienia Pańskiego, a także kibice naszego zespołu.
II Turniej Halowej Piłki Nożnej Wrocławskich Wspólnot Chrześcijańskich zakończył się zdecydowanym zwycięstwem Wspólnoty Kościoła Zielonoświątkowego Antiochia. Zanim jednak przejdziemy do omówienia zawodów przypomnijmy, że w tym roku impreza zgromadziła na starcie 16 drużyn, czyli dwukrotnie więcej niż w roku ubiegłym, a kolejnych 8 zespołów nie zmieściło się w obsadzie zawodów.
Widać więc, że zainteresowanie przerosło chyba nawet oczekiwania organizatorów, którzy już teraz przygotowują się do zaproszenia za rok aż 32 drużyn i rozegrania współzawodnictwa, być może latem na kilku boiskach otwartych. Gdy dodamy to tego trybuny pełne kibiców, okazałe nagrody i spore zainteresowanie mediów, w tym transmisje w Radio Rodzina, to śmiało można powiedzieć, że warto było znaleźć się wśród uczestników Turnieju.
Jak powiedział w wywiadzie dla Radia Rodzina, Krzysztof Wierny z Hallelujah: - Na boisku grali nie tylko katolicy i taka była idea od samego początku. Już w zeszłym roku próbowaliśmy zrobić turniej ekumeniczny i właśnie teraz gościmy nie tylko wspólnoty katolickie. Mam nadzieję, że w kolejnych rozgrywkach będzie coraz więcej drużyn nie tylko katolickich, ale także protestanckich lub innych wyznań. Myślę, że sport ma wiele analogii do naszego życia w wierze, dlatego że przez sport możemy pokazywać że mamy talenty od Pana Boga i możemy je prezentować wszystkim, bo tak naprawdę jest to impreza otwarta i publiczna.
I właśnie w takiej atmosferze do zawodów przystąpiła drużyna Płomienia Pańskiego. Podobnie jak w zeszłym roku stanęliśmy przed problemem braku stałego składu i ogrania, a także zbyt późnego rozpoczęcia przygotowań. Udało się przeprowadzić tylko jeden trening i powrócił pomysł, aby powołać i utrzymać „w ruchu” stałą reprezentację Wspólnoty, która mogłaby reprezentować nas na tych i podobnych zawodach.
Tak więc po krótkiej selekcji powołaliśmy zespół w następującym składzie: Maciej Sielski, Paweł Sielski, Kuba Ogonowski, Michał Nowak, Kuba Franczyk, Michał Mazurkiewicz, Piotr Franczyk, Sebastian Kosendiak, Artur Szczepański. Nasz zespól wsparł też mający futbolowe doświadczenia, ksiądz Krzysztof Deja, a w rezerwie pozostawał Henryk Brona. Z ławki drużyną, przy współudziale wszystkich obecnych, próbował kierować piszący te słowa, Maciek Prochowski, a sprawami porządkowymi zajął się Bartek Ruła.
W rozegranym w sobotę II Turnieju Halowej Piłki Nożnej Wrocławskich Wspólnot Chrześcijańskich, pierwsze miejsce zdobyła Wspólnota Kościoła Zielonoświątkowego Antiochia. Zespół Płomienia Pańskiego został sklasyfikowany na miejscach 9-16. Niestety mimo ambitnej postawy i dobrej gry nie udało nam się awansować do ćwierćfinału.
W meczach grupowych odnotowaliśmy następujące wyniki:
Płomień Pański - Noclegownia Brata Alberta 0:4
Płomień Pański - Parafia pw. Opatrzności Bożej 2:1
Płomień Pański - Wspólnota Umiłowana I Umiłowany 2:3
Wkrótce zapraszamy na dokładną relację z występu Płomienia Pańskiego, a także na podsumowanie całego turnieju.
Powoli kończymy zestawienie piłkarskiej drużyny "Płomień Pański", która za kilka dni zagra w II Turnieju Halowej Piłki Nożnej Wrocławskich Wspólnot Chrześcijańskich
Nasza drużyna składać się będzie z 10 zawodników i kilku osób wspomagających zespół z ławki. Liczymy też na duże wsparcie kibiców i sympatyków oraz gorący i głośny doping.
Tak jak wielokrotnie nadmienialiśmy, naszym celem jest dobra zabawa, sprawdzenie się w rywalizacji sportowej, ale przede wszystkim oddanie hołdu i uwielbienia Panu Bogu. I szczególnie właśnie w tym duchu spróbujemy powalczyć o jak najlepsze miejsce w zawodach.
Miło nam również poinformować, że przedstawiciel naszej Wspólnoty został zaproszony do zespołu jurorów, którzy wraz z sędzią głównym będą oceniać wszelkie sporne sprawy dotyczące zawodów. Rolę tę pełnić będzie Danusia Nutka Górniak.
II edycja Turnieju Halowej Piłki Nożnej Wrocławskich Wspólnot Chrześcijańskich zgromadziła na starcie dwukrotnie więcej drużyn niż w zeszłym roku. W zawodach zagra 16 drużyn podzielonych na cztery grupy. Płomień Pański został przydzielony do grupy B, gdzie będzie rywalizować z Noclegownią Brata Alberta, Wspólnotą Umiłowany i Umiłowana oraz z Parafią pw. Opatrzności Bożej
ZGŁOŚ SIĘ DO DRUŻYNY PIŁKI NOŻNEJ „PŁOMIEŃ PAŃSKI”
W dniu 23 lutego rozgrywany będzie II Turniej Halowej Piłki Nożnej Wrocławskich Wspólnot Chrześcijańskich. Tak jak przed rokiem, swój zespół wystawia również „Płomień Pański”. Organizujemy więc drużynę, która będzie reprezentować naszą Wspólnotę na tych zawodach.
W związku z tym zapraszamy wszystkich chętnych do czynnego udziału w turnieju i do gry w zespole „Płomień Pański”. Jeśli tylko umiesz i lubisz grać w piłkę nożną, zgłoś się i zasil szeregi naszej drużyny! Zapraszamy również panie lubiące futbol i potrafiące kopać piłkę. Mile widziane osoby w różnym wieku, a jeśli ktoś ma futbolowe doświadczenia, to będzie to wielkim wzmocnieniem naszej ekipy.
Potrzebnych jest 10 zawodników. Na boisku wystąpimy w składzie: 5 graczy w polu + bramkarz. Mamy również nadzieję, że będziemy wspierani przez kibiców.
Naszym celem jest dobra zabawa, sprawdzenie się w rywalizacji sportowej, ale przede wszystkim oddanie hołdu i uwielbienia Panu Bogu. W tym duchu spróbujemy powalczyć o zwycięstwo lub o jak najlepsze miejsce.
Turniej odbędzie się w sobotę, 23 lutego tam, gdzie w zeszłym roku, czyli w Hali Sportowej, ul. Piotra Skargi 29/31 przy Placu Dominikańskim (na tyłach Liceum nr 9 - wejście i wjazd od ulicy Nowej).
Zgłoszenia, uwagi oraz wszelkie zapytania prosimy kierować do:
Maciej Prochowski: 505-35-98-67,
Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
Danuta Górniak: 508-94-58-11,
Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
lub do Danusi albo Maćka osobiście: na poniedziałkowym spotkaniu modlitewnym
Igrzyska Olimpijskie 2012 już tylko przez jeden dzień będą zajmować naszą uwagę. Bywa, że narzekamy na codzienną obecność tej imprezy w naszym życiu, Igrzyska trwają przecież wszędzie wokół, w telewizji, w radio, w gazetach i w internecie. Słyszymy o nich, czytamy, mówimy i… często mamy już dość. Ale gdy zbliża się czas zakończenia tej najznakomitszej rywalizacji sportowej, prawie wszyscy czujemy smutek i żal. Być może po zakończeniu Igrzysk zatęsknimy i zabraknie nam tej doniosłej atmosfery. Poświęćmy więc ostatnie chwile i przeżyjmy olimpijskie emocje z wielką uwagą.
Danuta Górniak: - Powiedzmy sobie szczerze, jak to jest z tymi Igrzyskami, mamy ich dość, czy nie?
Maciej Prochowski: - Gdy nadchodzi czas rozgrywek olimpijskich, czekamy na występy naszych najbardziej znanych sportowców. Przygotowujemy się głównie do oglądania dyscyplin w największym stopniu popularnych, takich jak siatkówka, lekkoatletyka, pływanie. Ale gdy Igrzyska się zaczną, to okazuje się, że kibicujemy wszystkim. Oglądamy mało znane dyscypliny, poznajemy nazwiska, uczymy się zasad, przepisów i nagle okazuje się, że nieciekawe wcześniej konkurencje bardzo nas wciągają. A czy można się znudzić? Pewnie można, ale pamiętajmy, że Igrzyska trwają tylko przez dwa tygodnie. Myślę, że nawet mimo braku zainteresowania zatęsknimy za tą specyficzną atmosferą.
- Muszę się przyznać, że przygotowując się do naszych rozmów, mocno zaangażowałam się w śledzenie na bieżąco dyscyplin olimpijskich i mogę powiedzieć, że są to najciekawsze i najlepiej odebrane przeze mnie Igrzyska. Nie spodziewałam się, że z wielkim zainteresowaniem mogę oglądać występy gimnastyczek, ciężarowców, badmintonistów czy windsurfingu. To bardzo ciekawe sporty, wywołują wiele wrażeń, a jak jeszcze występują w nich polscy zawodnicy, to emocje sięgają zenitu. Jak już mówimy o naszych reprezentantach, to od czasu naszej ostatniej rozmowy mamy kolejne dwa medale. Prawie zawsze po naszych analizach dorobek medalowy wzrasta. Może powinniśmy o igrzyskach rozmawiać codziennie?
Powoli zbliżamy się do końca Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Ostatnie dni przyniosą zapewne wielkie emocje sportowe, w finałowy etap wchodzi bowiem kilka ważnych i widowiskowych konkurencji.
Danuta Górniak: - Nie wypada nie zacząć od kolejnych medali naszych sportowców. Cztery brązowe medale przyniosły sporo radości. Damian Janikowski zdobył olimpijski medal dla Polski w zapasach po 16 latach przerwy. Wydaje mi się, że było mu szczególnie trudno pozbierać się po przegranej walce półfinałowej.
Maciej Prochowski: - We wszystkich zawodach rozgrywanych systemem pucharowym, kiedy o brąz walczą przegrani z półfinałów, walka często toczy się w atmosferze niedosytu. Trudno zapomnieć o porażce i trzeba przyznać, że wygrana w takich pojedynkach ma wielkie znaczenie. Damian Janikowski przegrał walkę o finał i przeżywał to bardzo mocno. Potrafił się jednak zmobilizować i został za to nagrodzony. Cieszę się, bo temu zapaśnikowi jako wrocławianinowi i zawodnikowi sekcji zapasów Śląska Wrocław, kibicowałem szczególnie.
- Świetną postawę zaprezentował w podnoszeniu ciężarów Bartłomiej Bonk. W kategorii 105 kg był bardzo bliski złota, ale ostatecznie został wyprzedzony w ostatnich próbach.
- Bartek Bonk mimo, że był blisko złota nie narzekał, zdobył przecież bardzo cenny, medal brązowy i z tego był bardzo szczęśliwy. Przyznam, że imponują mi sportowcy, którzy mimo, że byli o krok od zwycięstwa, nie narzekają i są zadowoleni z medali mniej szlachetnych. Sylwia Bogacka po srebrze w strzelaniu i „brązowy” sztangista byli już prawie złotymi medalistami, przegrali, ale w ogóle nie czuli zawodu i byli szczęśliwi. Bartłomiej Bonk to już w ogóle ma wielkie powody do radości, bo wkrótce wraz żoną spodziewa się bliźniaków i właśnie swojej rodzinie zadedykował brązowy medal.
Igrzyska Olimpijskie minęły półmetek. Po kilku dniach słabszych występów naszych sportowców, doczekaliśmy się w końcu mocnego polskiego akcentu na sportowych obiektach Londynu. Trzy medale i dwukrotnie odegrany Mazurek Dąbrowskiego przyniosły kilka miłych chwil.
Danuta Górniak: - Na kolejną rozmowę umawialiśmy się, gdy reprezentanci Polski zdobędą kolejne medale, możemy więc kontynuować. Miniony piątek przyniósł nam aż trzy i to zdobyte w znakomitym stylu. Ciężarowiec Adrian Zieliński, lekkoatleta Tomasz Majewski i wioślarki Julia Michalska z Magdaleną Mularczyk pokazali wielka klasę.
Maciej Prochowski: - Przyznam się, że miałem wielkie szczęście, bo w natłoku obowiązków udało mi się na żywo obejrzeć dwa finałowe konkursy zakończone zdobyciem złotych medali. Szkoda tylko, że nasze dzielne wioślarki startowały rano i zawodów tych nie widziała zapewne większość olimpijskich kibiców.
- Dwa złote i brązowy medal zostały zdobyte po zaciętej walce. Pchnięcie kulą, podnoszenie ciężarów i wioślarstwo, to mniej popularne, ale bardzo widowiskowe dyscypliny sportu. A gdy popatrzymy na wyniki naszych mistrzów, to wychodzą oni wręcz na herosów. Ważący 85 kilogramów Adrian Zieliński dźwigał ponad 200 kilo, z kolei Tomasz Majewski wypychał 7-kilową kulę prawie na 22 metry. To niesamowite!
Kilka dni temu obchodziliśmy 68. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Wielki, bohaterski zryw mający przynieść stolicy wolność przed wkroczeniem wojsk sowieckich, zakończył się niepowodzeniem i ostatecznie nie udało się uchronić Polski przed nadchodzącym komunizmem. Powstanie Warszawskie pokazało jednak, że nie należy tracić nadziei, że nie wolno poddawać się i można, a nawet trzeba podjąć walkę, także w tak trudnych okolicznościach.
Zawsze byłem dumny z żołnierzy Armii Krajowej, którzy walczyli o moją przecież przyszłość. W powstaniu Warszawskim brali udział członkowie mojej rodziny, wtedy bardzo młodzi ludzie. Mogli zostać w domach, schować się w cieniu, mogli chcieć tylko przeżyć. A jednak zrobili co innego. Podjęli walkę z przeważającym i świetnie uzbrojonym przeciwnikiem. Dla swojej ojczyzny, dla przyszłości, dla następnych pokoleń. Przegrali. Oddali zdrowie lub życie, a ci co przeżyli byli później w okrutny sposób zamęczani przed własnych rodaków tworzących komunistyczną władzę.
Ceremonia otwarcia XXX Letnich Igrzysk Olimpijskich, oficjalnie zainaugurowała rywalizację na sportowych arenach Londynu. Dodajmy, że tak naprawdę Igrzyska rozpoczęły się kilka dni wcześniej, bo właśnie wtedy rozpoczęto współzawodnictwo w kilku konkurencjach. Jednak zawody olimpijskie ruszają pełną parą dopiero po uroczystym otwarciu.
Danuta Górniak: - Przyznam, że nie wiedziałam, że pierwsze zawody Igrzysk startują wcześniej? Czy to mimo wszystko, nie umniejsza ich rangi?
Maciej Prochowski: - To stała praktyka od wielu lat. Igrzyska Olimpijskie trwają przecież tylko dwa tygodnie i naprawdę nie sposób zmieścić tylu rozgrywek w tak krótkim czasie. Poza tym, wcześniej zaczynają się tylko mniej ważne zawody kwalifikacyjne. Podobnie zresztą jak mimo oficjalnej organizacji Londynu, sporo konkurencji odbędzie poza stolicą Wielkiej Brytanii, na przykład w Cardiff, Glasgow, Coventry czy Manchesterze.
- Przypomnijmy sobie może cele idei olimpijskich. Pomysłodawcą nowożytnego ruchu olimpijskiego był francuski arystokrata Pierre de Cubertin. On to w 1888 roku przedstawił pomysł żeby: „wojny i konflikty zastąpiła rywalizacja sportowa, a młodzi ludzie z całego świata zamiast walczyć zbrojnie, powinni konkurować na stadionach".
Zakończyły się XXX Letnie Igrzyska Olimpijskie. W Londynie spotkało się ponad 10 tysięcy sportowców, rywalizujących w 300 konkurencjach. Oprócz sportowców Igrzyska obserwowało kilka milionów kibiców oraz blisko czterdzieści tysięcy dziennikarzy. Zmagania sportowe przez cały okres ich trwania, za pośrednistwem telewizji śledziło około 5 miliardów ludzi na całym świecie.
Po raz kolejny stanęliśmy wobec najszlachetniej rywalizacji sportowej na świecie. Czy w dzisiejszych czasach udaje się jeszcze zachować piękno idei olimpijskich? Czy nadal znaczenie mają takie cechy jak uczciwość, honor, sprawiedliwość? Czy nacechowany wielkimi pieniędzmi sport, może być czysty i przyzwoity?
Na te, a także na inne pytania próbowaliśmy odpowiedzieć w serii artykułów na temat jubileuszowych Igrzysk odbywających się Londynie. Zapraszamy do działu SPORT I OKOLICE, gdzie na bieżąco komentowaliśmy wydarzenia w cyklu rozmów „W poszukiwaniu idei olimpijskich”.
Nie milkną echa środowego meczu eliminacji Ligi Mistrzów, w którym Śląsk Wrocław zmierzył się z mistrzem Czarnogóry, Buducnostią Podgorica. Niestety na pierwszy plan wysunęły się pozasportowe wydarzenia, nieprawdopodobna nienawiść i brutalność mieszkańców tego kraju stosunku do Polaków.
Minęło kilka dni i na próżno szukać jakiś komunikatów o reakcjach dyplomatycznych władz Polski. Biorąc pod uwagę skalę wydarzeń, to naprawdę dziwne. Ale jeśli już w dziale Sport i Okolice obserwujemy postawy i zachowania ludzkie, to jeszcze dziwniejsze wydają się komentarze polskich użytkowników Internetu, którzy zalali przeróżne portale swoimi ocenami wydarzeń w Czarnogórze.
Niestety górują opinie, że wrocławscy kibice zasłużyli sobie na straszne lanie i bicie, jakie urządzono im w Podgoricy. Internauci piszą, również, że przecież kibice Śląska sami znani są z bardzo brutalnych burd i innych awantur, i że dobrze się stało, że oberwali, a najpewniej to jeszcze sami wywołali te zamieszki. W wielu wypowiedziach chwali się postawę policji, która ostro spacyfikowała całe rzesze fanów Śląska i zaleca się podobne działania polskim stróżom prawa. Pojawiają się jeszcze inne w podobnym tonie brzmiące komentarze.
Przyznam szczerze, że moja wiara w polskie społeczeństwo, która tak bardzo wzrosła po Euro 2012, zaczyna się mocno chwiać. Bo przecież te wszystkie rzeczy powiedzieli i napisali moi rodacy, polscy użytkownicy Internetu, którzy bez wahania zabrali głos i ocenili wydarzenia, o których prawdopodobnie nie mają żadnego pojęcia. Piszę prawdopodobnie, bo jeśli mieliby jednak pojęcie na ten temat i takie zajęli stanowisko, to… powstrzymam się od komentarza.
Minione tygodnie były dla wszystkich Polaków wielkim sprawdzianem gościnności, tolerancji, poszanowania dla innych. Euro 2012 stało się dla nas nie tylko imprezą sportową, ale niezwykle ważnym wydarzeniem społecznym ukazującym przeróżne postawy i zachowania. Czas pokazał, że egzamin został zdany. Wszyscy potrafili się zintegrować i stworzyć niezapomnianą atmosferę wielkiego święta. Na pierwszym planie zawsze była dobra zabawa, wzajemny szacunek i nieodłączna kultura. No, może z kilkoma incydentami trochę przesadzili Rosjanie, ale to były raczej pojedyncze wybryki zwykłych chuliganów i nie wpłynęły one na ogólny wizerunek całej imprezy.
Wychodzi więc na to, że nie tylko my, Polacy stanęliśmy na wysokości zadania, ale także wszyscy inni uczestnicy mistrzostw, począwszy od piłkarzy, na kibicach kończąc. Przyznam, że moja wiara w ludzi, we wzajemną tolerancję i szacunek, a nawet miłość do drugiego człowieka wzrosła. Nawet bardzo wzrosła. Wszyscy wszak jesteśmy ludźmi, Europejczykami i mimo wielu różnic, możemy w spokoju żyć obok siebie. Uradowało się więc moje często wątpiące serce i pozwoliło z nadzieją patrzeć w przyszłość.
Czas jednak pokazał, że nie na długo. To prawda, że wszyscy jesteśmy z Europy, ale ostatnie wydarzenia, które miały miejsce w Czarnogórze, pokazały jak bardzo różny jest ten nasz kontynent. Jak różnymi jesteśmy ludźmi i jak długa i daleka jeszcze droga do poszanowania ludzkich różnic i odrębności.
To już ostatnie komentarze na temat Euro 2012. Zatrzymajmy się na chwilę przy wypowiedziach trenerów czołowych zespołów, którzy po kilkunastu dniach od zakończenia turnieju, na chłodno ocenili swoją pracę.
Maciej Prochowski: - Szkoleniowiec złotych medalistów, Hiszpan Vincente Del Bosque po sukcesie swoich podopiecznych powiedział: „Przestańcie już dyskutować na temat mojej pracy i skończcie z podpowiadaniem co mam robić. Dajcie spokojnie pracować. Ja wiem jak ma grać nasza drużyna. Bądźcie cierpliwi, a będziecie zadowoleni”. To dość znaczące słowa, które mogą mieć odniesienie także do codziennego życia.
Ksiądz Krzysztof Deja: - My chcemy zawsze wszystko szybko, chcemy natychmiastowych efektów. I dotyczy to, nie tylko naszego życia osobistego czy zawodowego, ale także i duchowego. Przychodzimy do Pana Boga i mówimy: Daj, natychmiast daj, bo ja mam problem! Bardzo często nie ma w nas pokory, by stanąć przed Bogiem, tak jak setnik, który mówił: „Panie nie jestem godzien, abyś wszedł pod mój dach, ale powiedz tylko słowo, a sługa mój będzie uzdrowiony”. Tego nam brakuje. Dziś brak nam pokory, a Pana Boga traktujemy jak czarodzieja, który ma sprawić nasze zachcianki. Gdy popatrzymy na nasze relacje z Bogiem, to wychodzi na to, że to my jesteśmy bóstwem dla Niego, a nie On dla nas. Mamy swoje kaprysy i traktujemy Boga jak dżina z czarodziejskiej lampy, potrzemy i wypowiemy życzenie, a potem dżin się może schować, bo sprawa jest załatwiona, a my sobie żyjemy dalej. Tak niestety często działamy, więc powinniśmy przede wszystkim szukać w sobie pokory. Ludzie pokorni na pewno więcej zyskują… Pan Jezus ujął to tak: Bądźcie cisi i pokornego serca, a na pewno wam się wszystko uda.
Powoli zapominamy o Euro 2012. Emocje opadły, codzienne życie wróciło do równowagi, a naszą uwagę zaprzątają już całkiem inne rzeczy. Pozwólmy sobie jednak na ostatnie podsumowanie imprezy, która była w Polsce największym wydarzeniem minionych lat.
Maciej Prochowski: - Mistrzostwa Europy 2012 za nami. Jeszcze w trakcie trwania turnieju bardzo dużo mówiliśmy o organizacji, o znakomitej atmosferze, o doskonałej promocji naszego kraju. Może jeszcze kilka słów na ten temat.
Ksiądz Krzysztof Deja: - Organizacyjnie wypadliśmy rewelacyjnie, mimo tego, że nie wszystko się udało, bo przecież sporo inwestycji nie zostało dokończonych, infrastruktura pozostawiała wiele do życzenia…
- Ale nie było to w ogóle odczuwalne. Przypomnijmy sobie zapowiedzi sprzed kilku miesięcy, miały być dziurawe drogi, brudne dworce, przestarzałe lotniska, a tymczasem było zupełnie inaczej.
- Właśnie! Nikt nie mówił, że były jakieś trudności, nie było zakorkowanych miast, tłumów na ulicach, w ogóle nie słyszeliśmy żadnych narzekań. Natomiast na pierwszym planie były wydarzenia sportowe. Owszem, było trochę niedociągnięć, ale to pozostawało głęboko w tle.
- 81 procent zagranicznych kibiców deklaruje, że przyjedzie Polski ponownie, a 92 procent, że poleci wizytę nad Wisłą swoim przyjaciołom – tak wynika z sondażu Pracowni Badań Społecznych. To chyba najlepsza rekomendacja sukcesu promocyjnego naszego kraju…
7 lipca, jak każdy inny dzień przyniósł wiele przeróżnych wydarzeń. Jednak oczy wielu mieszkańców Polski, skierowane były na Londyn, a dokładniej na trawiaste korty tenisowe Wimbledonu. Tam właśnie, na centralnym obiekcie, o niezwykle prestiżowe zwycięstwo walczyła Polka, Agnieszka Radwańska. Wimbledon zalicza się do najbardziej znanych turniejów tenisa ziemnego na świecie i o sukcesie właśnie na tych zawodach marzy każdy tenisista. Przypomnijmy, że jak dotąd nie udało się tam wygrać żadnemu z Polaków, a szczytowym osiągnięciem był finałowy występ Jadwigi Jędrzejowskiej w 1937 roku.
Jak widać Agnieszka Radwańska, po 75 latach powtórzyła ten wyczyn i stanęła przed wielką szansą na zwycięstwo. I tak jak się spodziewano, finał był bardzo emocjonujący, choć blisko trzygodzinna rywalizacja nie przyniosła niestety wygranej polskiej tenisistce. Górą była jej niezwykle doświadczona przeciwniczka, Amerykanka Serena Williams. Agnieszka walczyła jednak bardzo dzielnie i po wyraźnie słabszym pierwszym secie, odnalazła formę i napędziła rywalce sporo strachu.
Informację o wimbledońskim sukcesie podają wszystkie agencje i serwisy prasowe. Czy należy jednak powtarzać to na portalu Płomienia Pańskiego? Owszem, należy. Należy dlatego, że nasza 23-letnia tenisistka, mimo odnoszonych ostatnio wielkich sukcesów, mimo zarabiania niemałych już pieniędzy, mimo statusu gwiazdy i celebrytki, nadal pozostaje skromnym i przyzwoitym człowiekiem.
Agnieszka Radwańska jest osobą wierzącą i chętnie mówi o tym publicznie. Nie boi się i nie wstydzi mówić o Bogu i o swojej miłości do Niego: "Jestem katoliczką i wiara jest bardzo ważna w moim życiu. W każdą niedzielę pamiętam o mszy świętej, choć niestety na turniejach nie zawsze się to udaje". Tenisistka nie krępuje się podejmować tego tematu nawet w rozmowach z tzw. gazetami bulwarowymi.
Postawa taka ściągnęła na rodzinę Radwańskich mnóstwo krytyki ze środowisk wrogich kościołowi. Niezwykle ostre ataki medialne przeprowadziła grupa posłów Ruchu Palikota, którzy próbowali publicznie zdyskredytować i ośmieszyć Agnieszkę. Ta jednak nie dość, że nie przejęła się nagonką, to jeszcze śmiało podjęła kolejną inicjatywę, przyłączając się do akcji „Nie wstydzę się Jezusa”. "Kiedy tylko dowiedziałam się o tej akcji, natychmiast postanowiłam wziąć w niej udział. Mam nadzieję, że także dzięki mojej pomocy uda się sprowadzić trochę młodych osób na dobrą drogę. Ja nie wstydzę się Jezusa i wy nie wstydźcie się wierzyć." Tenisistka nosi przy sobie breloczek z napisem „Nie wstydzę się Jezusa” i zachęca do tego innych.
Pamiętać należy również, że do sukcesów Agnieszka doszła bardzo ciężką pracą, a ponieważ tenis należy do najdroższych sportów, rodzina Radwańskich musiała zmierzyć się z wieloma wyrzeczeniami, tym bardziej, że tenisistką jest także młodsza z sióstr, Urszula (obecnie 54. miejsce w rankingu WTA).
Jak widać, mimo młodego wieku i wielkiego sukcesu sportowo-medialnego Agnieszka Radwańska nie zgubiła właściwej drogi w życiu i godnie prezentuje tak ważne w życiu wartości. W dzisiejszych czasach, gdzie bardzo trudno o właściwe postawy, jest na pewno znakomitym wzorem do naśladowania dla całego pokolenia młodych ludzi.
Trzymajmy więc kciuki za Agnieszkę, przed nią bowiem kolejne turnieje, a także najważniejsze zawody w życiu każdego sportowca - Igrzyska Olimpijskie. Nie zapomnijmy także o modlitwie w jej intencji, by trwała w wierze i obecnie prezentowanej postawie.
Euro 2012 powoli dobiega końca. Przed nami jeszcze tylko mecz finałowy. Wraz z księdzem Krzysztofem popatrzmy na ostatnie wydarzenia, zarówno na piłkarskich arenach jak i wokół nich.
Maciej Prochowski: - Nie można rozpocząć rozmowy nie mówiąc o nieoczekiwanej porażce Niemiec w półfinale. Porażka 1:2 z Włochami, to ogromne zaskoczenie, przegrał przecież główny kandydat do tytułu…
Ksiądz Krzysztof Deja: - Nie powiedziałbym, żeby to była niespodzianka, byłem prawie pewien, że Niemcy mimo dość ładnej i skutecznej gry w końcu przegrają. Włosi zagrali wręcz koncertowo, byli bardziej zmotywowani i zaprezentowali piękny dla oka, tak zwany radosny futbol.
Mistrzostwa Europy 2012 po odpadnięciu Polski wzbudzają już trochę mniejsze emocje. Nie zapominajmy jednak, że największa organizacyjnie impreza w naszym kraju trwa nadal i cały czas pokazujemy Europie i światu naszą ojczyznę. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy reprezentacją Polski, bo to od nas zależy, jak będziemy postrzegani w innych krajach i czy ostatecznie zmienią się bardzo negatywne i co tu ukrywać, często niesprawiedliwe oceny Polski. A jeśli chodzi o emocje sportowe, to wraz z pierwszym ćwierćfinałem, zaczęła się najciekawsza faza turnieju.
Maciej Prochowski: - Za nami pierwszy ćwierćfinał. Portugalia zdecydowanie pokonała Czechy, choć wynik 1:0 mógłby świadczyć o czym innym.
Ksiądz Krzysztof Deja: - Nie było tu żadnej niespodzianki. Przyznam, że kibicowałem właśnie Portugalii i cieszę się, że Cristino Ronaldo strzelił ładnego gola, choć przyznam, że mecz bardziej mógł się podobać w drugiej połowie.
Mistrzostwa Europy 2012 trwają, choć dalsze gry odbędą się już bez reprezentacji Polski. Biało-czerwoni odpadli, choć szansę na awans do ćwierćfinału były duże. Wielu z nas, Polaków czuje niedosyt, niektórzy są mocno zawiedzeni i opuszczają głowy, inni z kolei cieszą się z walecznej postawy piłkarzy i świetnej organizacji Euro. Jak przyjąć porażkę? Czy dalsza faza turnieju nadal będzie wywoływać zainteresowanie i emocje?
Maciej Prochowski: - Trudno się pozbierać, po porażce, kiedy oczekiwania były tak wielkie. Miało być zupełnie inaczej…
Ksiądz Krzysztof Deja: - Trudno to za mało powiedziane. Dzień po meczu nawet na mszy świętej było widać, jak ludzie są smutni, jacyś tacy posępni, bez entuzjazmu. Wszyscy liczyli, że dopiero teraz zacznie się wręcz święto narodowe, euforia…, a skończyło się tak jak zawsze.
Znowu mówimy wspólnym językiem, nie kłócimy się i nie znieważamy. Wszyscy Polacy stali się ponownie jedną rodziną. Wszędzie wokół widać godło, flagi, barwy biało-czerwone. Naród zjednoczył się jak nigdy. Czy tyko na czas Euro 2012? Wszystko wskazuje, że raczej tak, ale nigdy nie zaszkodzi wierzyć, że zostanie już tak na zawsze.
Maciej Prochowski: - Mistrzostwa w toku i wszystko gra. Byłem raczej pełen obaw, nie tylko takich organizacyjnych czy sportowych, ale tego, że Wrocław będzie zalany tłumem ludzi, środki komunikacji zapchane, rzesze kibiców na ulicach, wszędzie jakieś burdy... Tymczasem takich rzeczy nie widać, przynajmniej ja tego nie widzę. Ksiądz odczuwa, tak z życia codziennego, że są mistrzostwa we Wrocławiu?
Ksiądz Krzysztof Deja: - Wszędzie widać bannery i flagi, może więcej w Rynku, czy na Ostrowie Tumskim i w tych ważnych, strategicznych miejscach we Wrocławiu, a tak ogólnie jest spokojnie. Jest na pewno więcej ludzi. Kiedy są mecze u nas, we Wrocławiu, to widać wtedy ogólne poruszenia, ale tłumów nie ma. Przynajmniej nie odczuwa się tego w jakiś znaczący sposób. Nawet lepiej jeździ się samochodem po mieście.
„Sport jest z pewnością jednym z ważnych zjawisk, zdolnym przekazywać bardzo głębokie wartości językiem powszechnie zrozumiałym. Może być nośnikiem wzniosłych ideałów humanistycznych i duchowych, jeśli jest praktykowany w duchu pełnego poszanowania reguł.” - Jan Paweł II
Maciej Prochowski: - Ostatnio rozmawialiśmy więcej o organizacji Euro 2012, to pomówmy teraz o stronie sportowej. Polska - Grecja 1:1, choć do przerwy wydawało się, że będzie lepiej. Dwie różne części meczu, pierwsza bardzo dobra, skuteczna i szczęśliwa, druga całkiem odmienna…
Ksiądz Krzysztof Deja: - Po pierwszej połowie byłem bardzo zaskoczony, że tak dobrze potrafimy grać w piłkę, że trener Smuda tak perfekcyjnie przygotował zespół. Gra Polaków była znakomita, wręcz kapitalna. Dziwiłem się, że prowadzimy tylko 1:0.
Mistrzostwa Europy w piłce nożnej są obecnie chyba najważniejszym wydarzeniem w naszym kraju. Nic zatem dziwnego, że mówią o nich wszyscy. Czy ktoś lubi piłkę, czy nie, to i tak nie ma większego znaczenia, bo wszyscy znaleźliśmy się w samym środku historycznych i to nie tylko sportowych wydarzeń. Spojrzeniem dwóch skromnych kibiców spróbujmy na gorąco skomentować, to co dzieje się wokół Euro 2012.
Maciej Prochowski: - Mistrzostwa rozpoczęte, kibice doczekali się wielkiego piłkarskiego święta. Ksiądz też jest kibicem piłki nożnej, skąd się wzięło takie zainteresowanie?
Ksiądz Krzysztof Deja: - Od kiedy tylko pamiętam, od czasów szkoły podstawowej czy nawet jeszcze wcześniej lubiłem grać w piłkę nożną, zapisałem się do klubów piłkarskich, trwało to nawet do lat kapłańskich i skończyło się całkiem niedawno, wraz z rozwiązaniem mojego ostatniego klubu, czyli Motobi Kąty Wrocławskie. Wtedy też zakończyłem moją przygodę z zawodową piłką nożną, w cudzysłowie zawodową, bo grałem w klasie A…
- O! To całkiem nieźle. Klasa A, to wcale nie jest takie byle co, sam też miałem przyjemność grać kiedyś w A-klasie i nie było łatwo. Mówi się nawet, że tam są o wiele trudniejsze mecze niż w wyższych rozgrywkach.
Powoli zapominamy o EURO 2012. Zapraszamy na stronę SPORT I OKOLICE, gdzie znaleźć można ostatnie komentarze na temat mistrzostw. Przez cały czas trwania turnieju obserwowaliśmy jego przebieg nie tylko od strony sportowej, organizacyjnej i medialnej, ale także w poszukiwaniu wartości moralnych, duchowych, uczciwości i fair-play. Przyglądaliśmy się postawom uczestników: piłkarzy, trenerów, działaczy, kibiców, dziennikarzy oraz nas, zwykłych mieszkańców miasta – jednej z aren niezwykle ważnych i głośnych zmagań sportowych.
Mistrzostwa Europy w piłce nożnej już od dawna były tematem numer jeden w naszym kraju. Trudno zresztą żeby było inaczej, to przecież największa organizacyjnie impreza w historii. Pierwsze oceny są bardzo pozytywne i miejmy nadzieję, że tak pozostanie już do końca.
Do tego wszechobecnego tematu, odniósł się także papież Benedykt XVI, który tuż przed rozpoczęciem turnieju w liście do abp. Józefa Michalika, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski przypomniał, że Kościół nie pozostaje obojętny wobec tych wydarzeń i podziękował za wszelkie inicjatywy duchowych akcji towarzyszących Euro 2012.
Zbliżające się Mistrzostwa Europy w piłce nożnej wyzwolą zapewne ogromne emocje. Dla wielu kibiców i sympatyków futbolu będą to wielkie wydarzenia. Wraz z księdzem Krzysztofem Deją, z parafii Świętej Rodziny, który jest znakomitym znawcą piłki nożnej, przyjrzymy się wydarzeniom Euro 2012, zarówno pod względem sportowym, jak i od tej drugiej strony: uczciwości, wartości, postaw prezentowanych przez uczestników turnieju, działaczy, kibiców, a także zwykłych ludzi. Spróbujemy też ocenić wpływ organizacji imprezy o tak wielkim znaczeniu na nasze codzienne życie.
Zapraszam do serii artykułów „Z księdzem Krzysztofem o Euro 2012” od poniedziałku, 11 czerwca, kiedy to podsumujemy pierwsze dni turnieju.
Wraz z Mistrzostwami Europy w piłce nożnej, Centrum Kultury im. Jana Pawła II oraz Wydział Duszpasterski Archidiecezji Wrocławskiej przygotował i przeprowadził wspólną inicjatywę „Duchowe Zaplecze Euro”. Obok wielu wydarzeń o charakterze religijnym i ewangelizacyjnym, odbyły się także akcje kulturalne i sportowe. Jedną z nich był Halowy Turniej Piłki Nożnej Wrocławskich Wspólnot Chrześcijańskich, w którym zagrała drużyna Płomienia Pańskiego.
Zacytujmy za organizatorami ogólne założenia akcji:
Rozpoczął się turniej EURO 2012. Piłkarskie Mistrzostwa Europy, jak co cztery lata, wzbudzają ogromne emocje. Dla piłkarzy i kibiców to wielkie święto, dla organizatorów mnóstwo pracy, z kolei dla ludzi nie interesujących się futbolem poważne utrudnienia w codziennym życiu. Nie inaczej jest w naszym kraju - zdania są podzielone. Jedni twierdzą, że to znakomita sprawa, kapitalna reklama dla Polski, inni bez trudu wskażą wiele przesady, szumu i równie tyle nieprawidłowości i bałaganu. Któż więc ma rację? Gdy choć trochę zastanowimy się nad sensem organizacji najlepszego turnieju piłkarskiego na świecie (zdecydowanie ciekawszego od Mistrzostw Świata, bo organizowanego w silniejszej obsadzie), to zapewne zauważymy racje jednych i drugich.
W minioną sobotę rozegrany został I Turniej Halowej Piłki Nożnej Wrocławskich Wspólnot Chrześcijańskich. Na imprezie tej swoją drużynę zaprezentowała także Wspólnota Płomień Pański. Zawody planowane początkowo na dwa dni, ostatecznie z powodu wycofania kilku ekip zostały w całości rozegrane jednego dnia.
Przed turniejem uczestników podzielono na następujące grupy:
Grupa A. DA Franciszek, Centrum Kultury im. JP II, Wspólnota Żywych Kamieni, TP im Św.Brata Alberta Grupa B. SDA Most, Hallelu Jah, Seminarium Duchowne, Płomień Pański
Płomień Pański wystawił następujący skład: Paweł S., Kuba O., Paweł D., Henryk B., Adam P., Adam W., Andrzej K., Maciek S. Opiekunem zespołu został Maciej P.
Podajemy ważne informacje dotyczące dzisiejszych zawodów, Turnieju Halowej Piłki Nożnej Wrocławskich Wspólnot Chrześcijańskich.
Data i miejsce rozgrywek:
18.02.2012 (Sobota)
Hala sportowa, ul Piotra Skargi 29/31
Dojazd do hali:
Od ulicy Piotra Skargi jadąc od Dworca PKP skręcamy w prawo w ulicę Nową i parkujemy samochody na parkingu, przed wejściem do hali.
Program Turnieju:
09.40 Rejestracja drużyn
10.00 Oficjalne rozpoczęcie
10.30 – 15.30 Mecze grupowe
18.00 Mecz finałowy
18.45 Wręczenie nagród i zakończenie turnieju.
Podział na Grupy:
Grupa A
1. DA Franciszek
2. CK im. JPII we Wrocławiu
3. Wspólnota Żywych Kamieni
4. TP im. Św Brata Alberta
Grupa B
1. SDA Most
2. Wspólnota Hallelu Jah
3. Seminarium Duchowne
4. Wspólnota Płomień Pański
Plan rozgrywek:
Mecz Godz Drużyny
01. 10.30 1A-2A DA Franciszek - CK im. JPII
02. 10.55 3A-4A Żywych Kamieni - TP im. Św Brata Alberta
03. 11.20 1B-2B SDA Most - Hallelu Jah 04. 11.45 3B-4B Seminarium Duchowne - Płomień Pański
05. 12.10 1A-3A DA Franciszek - Wspólnota Żywych Kamieni
06. 12.35 2A-4A CK im. JPII - TP im. Św Brata Alberta
07. 13.00 1B-3B SDA Most - Seminarium Duchowne 08. 13.25 2B-4B Hallelu Jah - Płomień Pański
09. 13.50 1A-4A DA Franciszek - TP im. Św Brata Alberta
10. 14.15 2A-3A CK im. JPII - Wspólnota Żywych Kamieni 11. 14.40 1B-4B SDA Most - Płomień Pański
12. 15.05 2B-3B Hallelu Jah - Seminarium Duchowne
13. 15.30 Mecz o 7 miejsce
14. 16.00 Mecz o 5 miejsce
15. 16.30 Półfinał: 1 miejsce A - 2 miejsce B
16. 17.00 Półfinał: 2 miejsce A - 1 miejsce B
17. 17.30 Mecz o 3 miejsce
18. 18.00 Finał
Czas trwania meczu 2 x 10 min.
Przepraszamy, za dość późne opublikowanie harmonogramu turnieju, ale przeróżne kłopoty
organizacyjne spowodowały opóźnienie losowania, a kolejne problemy techniczne z łączami
internetowymi nie pozwoliły nam szybko przekazać tych informacji.
Zapraszamy serdecznie wszystkich kibiców, przypomnijmy, że zawody zaczynają się o godzinie 10.00, pierwszy mecz turnieju o 10.30, a Płomień Pański pierwsze spotkanie rozegra o 11.45.
Ostateczny skład drużyny Płomień Pański zostanie podany w piątek w godzinach wieczornych. Ma to związek z kilkoma kontuzjami w zespole i potrzebą ostatecznego potwierdzenia stanu zdrowotnego kilku zawodników.
Na temat organizacji i występu drużyny Płomień Pański wszelkich dodatkowych informacji udzieli Maciej Prochowski, tel. 505-35-98-67, e-mail:
Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
Przypomnijmy również, że na Turnieju Halowej Piłki Nożnej Wrocławskich Wspólnot Chrześcijańskich zespół Płomień Pański będzie sponsorowany przez SerwisSamochodów Ciężarowych LKW-ZAWADA, mieszczący się we Wrocławiu, przy ulicy Lekarskiej 4-6. Zainteresowanym osobom mającym jakikolwiek kontakt z samochodami ciężarowymi, polecamy korzystanie z usług tej firmy i zapraszamy na stronę internetową sponsora: www.serwis-lkw.pl
Trwają przygotowania do I Turnieju Halowej Piłki Nożnej Wrocławskich Wspólnot Chrześcijańskich. Przypomnijmy, że na tych zawodach zagra piłkarski zespół PŁOMIEŃ PAŃSKI. Turniej zapowiada się niezwykle ciekawie, na pewno nie zabraknie emocji, będzie to w pewnym stopniu amatorski przedsmak piłkarskiego święta, jakim będą dla Wrocławia zbliżające się Mistrzostwa Europy. Pamiętajmy, że Turniej Wspólnot jest organizowany w ramach Duchowego Zaplecza Euro 2012.
W minionych dwóch tygodniach trwało ustalanie składu naszej drużyny. Chęć gry wykazało bardzo dużo osób, w tym także przedstawicielka pań. Regulamin zawodów dopuszcza bowiem do gry zarówno panów, jak i panie. Jak się okazało, z chętnych do gry w Płomieniu Pańskim można by utworzyć nawet dwie ekipy, a dodajmy, że kilka osób nie było dyspozycyjnych z powodu przeróżnych obowiązków prywatnych i służbowych.
Ostatecznie po wstępnej selekcji do gry wybrani zostali: Adam, Andrzej, Paweł, Adam, Henryk, Maciej, Paweł, Olek.
Zespół został zestawiony w taki sposób, żeby zagrali w nim zawodnicy zróżnicowani wiekowo, aby szybka i świetnie przygotowana kondycyjnie młodzież została wsparta rozwagą i doświadczeniem starszych zawodników.
Ponieważ wokół turnieju toczy się życie codzienne i trzeba liczyć się z przeróżnymi przeszkodami, przygotowana została lista zawodników rezerwowych, którzy w jakimś szczególnym przypadku będą mogli zastąpić któregoś z naszych graczy. Na liście rezerwowej pozostają wobec tego: Adam, Maciej, Beata, Staszek, Michał, Leszek, Kuba, Kuba.
Ważną informacją jest fakt pozyskania sponsora dla naszej drużyny. Na Turnieju Halowej Piłki Nożnej Wrocławskich Wspólnot Chrześcijańskich zespół Płomień Pański będzie sponsorowany przez SerwisSamochodów Ciężarowych LKW-ZAWADA, mieszczący się we Wrocławiu, przy ulicy Lekarskiej 4-6. Zainteresowanym osobom mającym jakikolwiek kontakt z transportem ciężkim, polecamy korzystanie z usług tej firmy i zapraszamy na stronę internetową sponsora: www.serwis-lkw.pl
Dodajmy jeszcze, że mając na uwadze dobry wizerunek drużyny Płomień Pański przygotowywane są koszulki z nadrukiem nazwy zespołu (PŁOMIEŃ PAŃSKI) i logo Wspólnoty. Nasza ekipa otrzyma dwa komplety koszulek w kolorach czerwonym i niebieskim. Każdy komplet oczywiście z nadrukiem nazwy i logo.
Zapraszamy również do kibicowania. Wszystkie mecze zostaną rozegrane w nowoczesnej hali sportowej, przy ulicy Piotra Skargi, gdzie przygotowano dla kibiców znakomite miejsca na trybunie zlokalizowanej na balkonie. Zapraszamy więc do kibicowania, wspierania naszych piłkarzy. mile widziane trąbki, wuwuzele, klekotki i wszelkie inne gadżety kibica.
W nadchodzących dniach planujemy jeszcze odbyć jeden lub dwa treningi, podczas, których będziemy intensywnie przygotowywać się do turnieju. Szukamy sali do wynajęcia na trening, jak się okazuje nie jest to łatwe zadania. Jeśli ktoś z Państwa może pomóc w tej sprawie, to będziemy wdzięczni.
Przypomnijmy, że naszym zamierzeniem jest dobra zabawa, sprawdzenie się w rywalizacji sportowej, ale przede wszystkim oddanie hołdu i uwielbienia Panu Bogu. W właśnie w tym duchu spróbujemy powalczyć o zwycięstwo lub o jak najwyższe miejsce.
Harmonogram gier, dokładne terminy oraz skład grup eliminacyjnych zostanie rozlosowany w dniu 13.02.2012 (poniedziałek) o godz. 10.00, w siedzibie Centrum Kultury im Jana Pawła II we Wrocławiu, ul. Katedralna 4, pok. 14. Zainteresowanych oczywiście zapraszamy!