Proszę Cię, narysuj mi baranka - powiedział Mały Książę do człowieka.
Dziecięca prosta prośba o zrealizowanie wielkiego marzenia, o zaspokojenie długotrwałej tęsknoty.
Może to bezsensowne skojarzenie : z kapłaństwem.
Ale skoro już zaistniało, dajmy mu się rozwinąć.
Bo przecież każdy dorosły człowiek nosi w sobie trochę dziecięcych pragnień. Przede wszystkim - każdy człowiek nosi w sobie pragnienie doświadczania bezwarunkowej miłości.
Pomijam już całą gamę ujawniających się psychicznych i emocjonalnych niedojrzałości wypływających ze zranień i z popełnionych grzechów.
Każdy po prostu chce być kochany.
Kto kocha tak, jak Jezus?
Kto potrafi ukoić tak, jak Jezus?
Szukamy w życiu - świadomie lub nie - tylko Jezusa, tylko Jego potrzebujemy do zaspokojenia najgłębszej potrzeby..... miłości.
Specjalnym człowiekiem do uobecniania Jezusa w świecie jest ksiądz.
Sam w sobie jest słaby i byłoby śmiesznością udawać, że jest inaczej.
Uobecnia jednak co dzień i co noc Jezusa - dla innych - z Jego woli i z Jego łaski.
Ma Jego moc.
Narysowanie w sobie, sobą, swoim byciem - dla ludzi spragnionych Boga i wygłodniałych życiowo, duchowo, emocjonalnie.... - pełnego miłości Baranka.
Zadanie na całe życie od momentu święceń.
Co dalej?
Ofiarowany ludziom i nie rozpoznany przez nich Baranek - zostaje zjedzony.
Rozszarpany palcami piszącymi zacietrzewione antyklerykalne posty na czatach, blogach i forach internetowych.
Zaśliniony od opluwających artykułów w prasie, reportaży w telewizji, dyskusji w radiowym studio - nie dających niczego poza odwróceniem uwagi słuchacza i widza od ważnych spraw państwa.
Zmiażdżony zębami i językami pracującymi nieustannie w tysiącach miejsc. Bo niewiele trzeba ludziom w Polsce do ochoczego obmawiania i oczerniania księży. W tramwaju, w pociągu, w kolejce do kasy biletowej na dworcu, na imprezie urodzinowej babci... Wszędzie tak samo przyjemnie, dobrze i łatwo wyliczać księżom kochanki, nieślubne dzieci, drogie samochody, upodobanie do gier karcianych, niepłacenie podatków, afery finansowe oraz ogólnie i powszechnie znane wszystkim (?) niezaspokojenie bliżej nieokreślonych społecznych oczekiwań.
Nikt nie protestuje.
Każdy idzie w niedzielę do kościoła.
Może życie ich niebawem zgniecie i wyciśnie z nich siódme poty. Kto wie? Może będą zdruzgotani jak Hiob. Pójdą wtedy na mszę, a potem do zakrystii - poprosić o rozmowę.
Poczują się lepiej.
Kto inny tak jak ksiądz zrozumie zmiażdżonego ?
***
Kapłaństwo.
Rysowanie Baranka przenikniętego cierpieniem.
Milczę wobec tej tajemnicy.
Meroutka
Dedykowane mojej mamie |