Homework Drukuj
Ku życiu - strona Zosi
sobota, 16 lipca 2011 21:48

Obejrzałam niedawno spektakl w teatrze Pieśń Kozła pt Homework, czyli praca domowa, lub jak to się drzewiej mawiało zadanie domowe. Wprowadzenie po angielsku (bo to podczas festiwalu) zrobił młody chłopak o słonecznej urodzie, roześmianych oczach i przepięknej angielszczyźnie. Dlaczego go wspominam – ot, gwoli kontrastu z przedstawieniem w czerniach, skąpym świetle i trudnej tematyce. Bo czyż życie nie jest trudnym tematem, z którym borykamy się odkąd nauczyliśmy się myśleć?

Pokrótce o co chodzi w przedstawieniu: aktor i lalka, prawie wielkości naturalnej, o ruchomych kończynach – coś jak pinokio, tylko bez czapki i długiego nosa. Aktor tą lalką operuje na wszystkie sposoby, co mnie się jawiło jako ciągłe ustawianie człowieka przez wyższą moc. Widzimy tych dwoje w najbardziej prozaicznych czynnościach życia. W końcu nadchodzi śmierć, lalka wstępuje do nieba... Wszystko to przy pięknej muzyce różnych kompozytorów (m.in. A. Parta i J.S. Bacha), ale przeraźliwie smutnej. Przedstawienie, jego konwencja, jako żywo przypominały mi teatr Kantora, Grotowskiego i atmosferę Festiwalu Teatru Otwartego B. Litwińca. Pomyślałam sobie: jak to dobrze, że ten etap pojmowania życia – jako nużącego i smutnego odrabiania lekcji i pogrzebowej egzystencji – mam dawno za sobą.

Dobrze jest zobaczyć takie przedstawienie, chociażby po to, żeby przekonać się, jak daleko odeszło się od tego, co kiedyś było również moim przekonaniem. Dodam – fałszywym i bałamutnym przekonaniem, które odcina od Radości, od Życia, od Możliwości. Homework? Praca domowa? Galery? Skądże znowu! Najwspanialsza przygoda, jaka mogła mi się przytrafić, chociaż czasami znosiło moją łódź na przylądek Horn i groziło roztrzaskaniem w drzazgi. RADOŚĆ, chociaż jakże trudna czasami!

Zosia