Blog Staszka - 2018.11.27: Wakacje - i nadal o małżeństwach PDF Drukuj Email
Blog Staszka
niedziela, 02 grudnia 2018 12:50

Pozdrowienia z Kamerunu. Wielkie dzięki za zdjęcia z Wrocławia.

Ostatnie dwa tygodnie spędziłem w większości w podróży. Przejechaliśmy grubo ponad 2 tys km. Byliśmy najpierw w północno-zachodniej części Kamerunu, w misji pallotyńskiej w Bafoussam. Następnie w części południowo-zachodniej w Kribi nad Atlantykiem. Mieszkaliśmy w domu w wczasowym prowadzonym przez benedyktynów, położonym nad samym morzem. Były tam piękne zachody słońca.

WhatsApp Image 2018-11-27 at 20.48.15WhatsApp Image 2018-11-27 at 20.48.23WhatsApp Image 2018-11-27 at 20.48.27

Więcej zdjęć TUTAJ

Wrócę na chwilę do tematu zawierania małżeństw w Kamerunie. 5 listopada napisałem, że nie rozumiem kobiety, której proponowano pomoc (tzn. jej partnerowi, jako że pracował na stałe w diecezji), aby mogli zawrzeć ślub w kościele - ale jej na tym nie zależało. Teraz po śmierci męża, dwa miesiące temu odebrano jej dom w którym mieszkali oni i wszystkie dzieci. Będąc w Bafoussam usłyszałem od s. Anny Sęk historię jednej nauczycielki, która pracowała w jej szkole. Historia ta może tłumaczyć obawę kobiet przed zawieraniem małżeństw.

Ta nauczycielka miała ślub kościelny, dwoje dzieci i bardzo kochającego męża. Ale mąż umarł bez żadnej konkretnej choroby. Tutaj nie może umrzeć człowiek tak bez przyczyny. Trzeba znaleźć winnego. W sobotę przed południem odbył się sąd nad jego żoną i jego rodzina uznała, że ona jest przyczyną jego śmierci.

Za karę musiała przez jakiś czas siedzieć na skrzyżowaniu ulic w popiele, i wszyscy ludzie mogli na nią sypać piaskiem po głowie. Oczywiście straciła pracę w szkole w takiej sytuacji. Po pewnym czasie siostra znowu ją spotkała i wtedy wydawało się, że już jest dobrze, bo starszy brat męża się nią zaopiekował i obiecał, że się z nią ożeni. Ale kiedy siostra spotkała ją jakiś czas później, to była w ciąży i w bardzo kiepskim stanie. Opieka starszego brata była tylko chwilowa i to była dalsza zemsta rodziny na niej.

Teraz jest sama i nie chce już słyszeć o małżeństwie. To nie jest koniec jej tragedii. Jak odchowa dzieci, to klan rodziny zmarłego męża może jej te dzieci zabrać. Gdyby nie mieli ślubu, rodzina męża nic nie mogłaby jej zrobić, poza pozbawieniem domu i dzieci. Nie przechodziłaby takiego upokorzenia i niesprawiedliwości. Teraz też nie jest pewna dzieci.

Siostra (na moją prośbę) zadzwoniła do niej z pytaniem, jak się ma obecnie i czy potrzebuje wsparcia. Odpowiedziała, że nie potrzebuje. Pracuje jako nauczycielka w innej szkole.

Innym powodem obawy każdej kobiety przed zawieraniem małżeństw jest to, że staje się ona po ślubie całkowicie podległa mężowi w sprawach finansowych. Jeśli pracuje, to musi mężowi oddawać zarobione pieniadze. Jak opowiadają siostry - dopóki Kamerunki są niezamężne, mogą od mężczyzny skutecznie wyciągać pieniądze. Po ślubie już są zależne od męża pod każdym względem.

Patrząc na to, co dzieje się w obecnie w Kamerunie, musimy wziąć pod uwagę, że chrześcijaństwo tu dotarło dopiero niecałe sto lat temu. Ciekawie byłoby porównać sytuację kobiety w 1066 roku w Polsce z obecną w Kamerunie. Gdzie było lepiej dla kobiet? Mam w domu 5 tomów "Historii Kościoła w Polsce" i trzeba będzie to sprawdzić - jakie były w tamtym czasie zwyczaje dotyczące małżeństw.

Na misji w Yaounde spotkałem studentkę z Warszawy, Edytę. Pracowała tutaj na portierni. Kiepska praca, jak na wolontariuszkę. Gdy się dowiedziała, gdzie ja jestem i co robię, to przyjechała do Doume na weekend i bardzo mi zazdrościła, że mam większe możliwości kontaktu i pomocy ludziom. Otóż ta Edyta zakochała się z wzajemnością w Kameruńczyku o ładnym imieniu Desire (pożądanie). Wróciła już do kraju, by skończyć studia. Planują się pobrać i wyjechać do jakiegoś innego kraju, niż Polska czy Kamerun. Można? można!

Wracając z wczasów, zajechaliśmy do stolicy Yaounde, aby zrobić zakupy do dalszych prac. Kiedyś w zakupach pomagała mi Edyta i Desire, a tym razem sam zrobiłem duże zakupy różnych materiałów do dalszych prac w Doume. Będzie malowanie kuchni i spiżarni, założę dodatkowe oświetlenie w refektarzu. Czekają mnie także inne drobne naprawy w łazienkach. Już potrafię się potargować i nieźle zbić cenę. W sumie za zakupy na łączną cenę 74 tys. utargowałem 25 tys. Wiadomo, że dla białego cena wyjściowa jest 3 razy większa (podatek od skóry). Miałem też kupić stabilizator napięcia do zasilania pralki o mocy 3000VA, byłem gotów dać 50 tys., ale gość spuścił z 75 tys. tylko na 55 tys. To wydało mi się za dużo w stosunku do ceny pralki (320 tys.). Spróbuję ze stabilizatorem następnym razem. Pralkę automatyczną wiem już jak naprawić, brakuje mi nowego presostatu, ale nigdzie na razie nie mogę go dostać.

Zmieniony: sobota, 15 grudnia 2018 18:50
 
RocketTheme Joomla Templates