Czerwony Kapturek 2011 PDF Drukuj Email
Marysia pisze...
poniedziałek, 28 lutego 2011 19:01

Czerwony Kapturek wędrował wesoło do babci, co mieszkała po drugiej stronie lasu. Tu kwiatki przystanął podziwiać, tam ptaszka posłuchać; w innym miejscu zboczył nieco ze ścieżki, by kopiec mrówek obejrzeć i do lisiej nory zaglądnąć.

- Cudowna jest ta droga ! Słońce, rosa, kwiaty..... i przebogaty koszyczek dla babci, z którego może nawet uszczknę po południu ciasteczko? - wzdychał w upojeniu Czerwony Kapturek i przemierzał powoli gęsty, przesiąknięty słońcem las. Rozkoszował się chwilą. Babcia przecież doczeka się, a życie jest.... taaaaaaakie piękne.

Nagle... Kapturek usłyszał szelest. Zza krzaka wychynął Zły Wilk i ukłonił się szarmancko.

- Witaj, dziewczynko! Dokąd wędrujesz tak sama przez gęsty las ? 

- Gęsty, ale oświetlony - odparował Czerwony Kapturek z mocą. - Idę do babci, w koszyczku niosę dla niej dary.

- Dary, powiadasz? - zdziwił się nieszczerze Zły Wilk. - Pokaż, co tam masz. Oj, chyba pięknie naszykowane słodkości.....

Czerwony Kapturek był łasy na pochwały. Uchylił wieczko koszyczka. Oczom Wilka ukazały się smakowite kąski, o jakich sam mógł tylko pomarzyć wieczorami, paląc drwa w swojej ponurej butwiejącej chatce, co stała na skraju urwiska.

- Dziewczynko, jakie masz wspaniałe dary..... jestem zachwycony !

Czerwony Kapturek pokraśniał i zrobiło mu się przyjemnie.

- A teraz powiem ci coś na uszko - kłapnął zębami Zły Wilk i zbliżył się o krok. - Sami możemy zjeść wszystkie twoje pyszności, tylko powiedz słówko. Nikt się nie dowie, a babci nic nie piśniesz o nich; ona zresztą i tak nie usłyszy i nie zobaczy - niedowidząca i niedosłysząca jest, poza tym wciąż masz do niej tak daleko....

- Nie ! - zaprotestował Czerwony Kapturek i pożałował, że wdał się w rozmowę. - Żadnych kompromisów. Idę do babci, a ty.... spadaj - odwrócił się raptownie i ruszył naprzód.

- Ależ potraktuj mnie z szacunkiem, moja droga - Wilk niespodziewanie zjawił się z drugiej strony i dotrzymując jej kroku, zaczynał psuć atmosferę. - Jakich kompromisów? Co masz na myśli, mówiąc "kompromisy"? A właściwie skąd pochodzi to słowo? Ja tylko pytam o twoje własne prezenty dla babci : czy nie jesteś z nich dumna i czy nie chciałabyś się pochwalić.

Czerwony Kapturek znowu przyspieszył kroku, ale Wilk w każdej sekundzie doskonale dostosowywał się do tempa Kapturka. Las przestał pachnieć wiosną i  dziewczynka czuła raczej tylko odór z wilczego pyska. Jedyne co mogła zrobić, to mocniej zatrzasnąć koszyczek (żeby nic się nie wysypało i nie zmarnowało po drodze) i ruszyć biegiem przed siebie w kierunku swojego celu.

Wilk pędził tuż obok, zjawiał się raz z jednej, raz z drugiej strony. Po dłuższej chwili został nieco z tyłu. Kłapał zębami, sapał i groził; dziewczynka słyszała, jak jego łapy uderzają o kamienie na ścieżce. Chatka babci była już widoczna na horyzoncie; była coraz bliżej.

Zły Wilk też był coraz bliżej.

Słońce stało już bardzo nisko, gdy wreszcie dziewczynce udało się dopaść do babcinej chatki. Uderzyła desperacko pięściami w drzwi. "Babciu!!! Babciu!!! Wpuść mnie!!! Babciuuuuuu!!!!!". Drzwi otworzyły się, Kapturek wpadł do środka - i zatrzasnęły się za nim w ułamku sekundy. Wilk został na zewnątrz i mógł tylko zazgrzytać zębami.

- Babciu!!! To było takie straszne... - Czerwony Kapturek nie mógł złapać tchu. - Przybiegłam do ciebie, jak tylko mogłam najszybciej....

- .... bo gonił cię Zły Wilk - odparła spokojnie babcia. - Wiem, widziałam was. Gdyby nie on, pewnie jeszcze byłabyś w lesie. Rozgość się, ale najpierw oddaj mi koszyczek. Wiedziałaś przecież od początku, że wszystkie twoje smakołyki były przygotowywane według moich przepisów ?

 

Meroutka

Zmieniony: poniedziałek, 28 lutego 2011 20:13
 
RocketTheme Joomla Templates