Uczniowie wyszli smutni, ze zwieszonymi głowami. W czasie, kiedy Pan dokonywał największego dzieła - dzieła zbawienia ludzkości, serca uczniów trawił smutek i przerażenie. Oczy ich były niejako na uwięzi, dlatego nie rozumieli znaczenia i istoty wydarzeń, które stały się ich udziałem. W tą ich sytuację wkracza Jezus, choć robi to bardzo subtelnie i niepostrzeżenie. Nie jest bierny, bo Bóg nieustannie się nami zajmuje. On haruje 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu, by doprowadzić nas do zbawienia. Jest nieustannie aktywny i zaangażowany w życie swoich dzieci. Tylko czasem mamy problem, żeby to dostrzec...
Jezus dołączył do uczniów i cierpliwie wyjaśniał im Pisma. Karmił ich obficie swoim Słowem. My też powinniśmy spotykać się z Bogiem w Jego Słowie. Potrzebujemy prosić Go, by dał nam uszy jak słoń, byśmy byli zdolni słyszeć to, co On chce nam przekazać. Bo wiara rodzi się ze słuchania.
Później Jezus zasiadł z nimi do stołu i łamał dla nich chleb. Wtedy oczy uczniów się otworzyły i poznali Pana. Widać, że to spotkanie ich przemieniło, bo w tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy. Teraz szli już zupełnie inaczej – pełni entuzjazmu i z podniesioną głową. Taki właśnie jest nasz Pan. Osobiste spotkanie z nim nas przemienia. Spotkanie z Nim nigdy nie pozostawia nas takimi samymi jak wcześniej.
O tym, jak spotkanie ze Zmartwychwstałym przemienia człowieka, mieliśmy również okazję przekonać się oglądając wspólnie film „Zmartwychwstały” Kevina Reynoldsa. Został przed uczestników dyskusji oceniony bardzo wysoko, więc tym, którzy nie widzieli – polecamy! :)
Sami też zasiedliśmy dziś z Panem do uczty – uczestnictwo w parafialnej Mszy świętej było najważniejszym punktem naszego dnia.
Za wszystkie łaski dzisiaj otrzymane i za przyjemną pogodę - Bogu naszemu dzięki!
Temu, który mocą działającą w nas może uczynić nieskończenie więcej, niż prosimy czy rozumiemy, Jemu chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie po wszystkie pokolenia wieku wieków! Amen. (Ef 3, 20-21)