To był piękny, wiosenny dzień. Wyszłam na
spacer, aby pełną piersią zaczerpnąć z bogactwa natury. Moje nogi same
skierowały się do pięknego parku. Park był zielony, wokół rozkwitało życie, ale
staw, który znajdował się pośrodku parku był wyschnięty.
Dochodząc do brzegu
usłyszałam cichy szept. Wydawało mi się, że to trzciny szeleszczą na wietrze.
Kiedy podeszłam bliżej zobaczyłam ogromne gniazdo, a w nim pelikana wraz z
młodymi - opowiadał dzieciom swoją historię:
"Dawno, dawno
temu, kiedy byłem taki malutki jak wy, mieszkałem w olbrzymim gnieździe wraz ze
swoim ojcem, siostrami i braćmi. Byliśmy żarłoczną rodzinką, ojciec nie nadążał
z przynoszeniem nam ryb. Żyło się nam całkiem fajnie.
Ale nadszedł czas,
kiedy wyschło okoliczne jezioro i zapanował głód. Czuliśmy jak powoli uchodzi z
nas życie. Wtedy nasz ojciec, ostrym dziobem przebił swój bok i przygarnął nas
mocno do swojej piersi. Moi bracia i siostry zanurzyli swoje dzióbki w ciele
ojca, karmiąc się jego ciałem i krwią. Ja jeden wysunąłem się z jego objęć i
stanąłem z boku. Stawałem się coraz słabszy, czułem że umieram. Widziałem, jak
moi bracia i siostry ożywają i nagle zapragnąłem zaczerpnąć tego życia, z boku
mojego ojca.
Zrobiłem krok w jego
stronę, a on przygarnął mnie z czułością do swojej piersi - dołączyłem do
mojego rodzeństwa. Czułem, że nasze serca biją jednym rytmem - stanowiliśmy
jedno. Krew ojca dała nam życie, przywróciła siły.
Ojciec umarł, a my
żyliśmy nasyceni nim. Dorośliśmy, wyfrunęliśmy z gniazda i założyliśmy własne
rodziny.
Od tego czasu, kiedy
przychodzi czas suszy i głodu, każdy z nas przebija swój bok, aby dać życie
swoim dzieciom." - to było
ostatnie zdanie pelikana - umarł oddając dzieciom swoją krew.
Przypomniała mi się historia, którą
usłyszałam kilka lat temu: "W ruinach, zawalonego trzęsieniem ziemi domu,
znaleziono matkę, wraz z płaczącym małym dzieckiem. Matka już nie żyła - miała
ponagryzane żyły. Umarła, pojąc dziecko własną krwią."
"A Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo,
połamał i dał uczniom, mówiąc: Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje. Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew
Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. Lecz
powiadam wam: Odtąd nie będę już pił [napoju] z tego owocu winnego krzewu aż do
owego dnia, kiedy pić go będę z wami, nowy, w królestwie Ojca mojego." [Mt 26,26-29]
Małgorzata Sawicka
Milicz, 2004-02-03
|