Był sobie mały aniołek , który chciał
zobaczyć jak wygląda piekło. W Niebie było bardzo pięknie. Aniołek miał wielu
kolegów i koleżanek do zabawy. Wszyscy byli dla siebie bardzo mili, uśmiechali
się do siebie. Nikt na nikogo nie krzyczał. Wokoło panowała nieziemska cisza,
tylko z oddali dobiegał śpiew chórów anielskich, które nuciły kołysankę Panu Bogu.
Aniołkowi nudziło się w Niebie. Każdy dzień był podobny do poprzedniego, a noc
do nocy. Nic tu się nie działo. Aniołek pamiętał, że gdy był jeszcze na Ziemi ,
to dorośli straszyli go Piekłem:
- Jak będziesz niegrzeczny, będziesz tupał nogami, krzyczał i pluł
kaszką dookoła, to przyjdzie diabełek i zabierze cię do Piekła.
Aniołek nie wiedział, co to jest Piekło, ale
pomyślał, że skoro diabełek zabiera ze sobą tylko takie niegrzeczne dzieci, to
w Piekle musi być bardzo wesoło.
Tylko jak się tam dostać? - myślał. - Może poproszę Pana Boga, ażeby mnie
tam zesłał? Ale Pan Bóg teraz śpi i nie wolno Mu przeszkadzać. A może jak Go
obudzę, to rozgniewa się na mnie i ześle mnie do tego Piekła?
Jak pomyślał tak zrobił. Skradał się
cichutko na paluszkach, aż do samego tronu. Pan Bóg spał smacznie przechyliwszy
głowę na bok. Aniołek delikatnie pociągnął za długą, siwą brodę. Pan Bóg
otworzył najpierw jedno oko, potem drugie, spojrzał na malucha i udając gniew
huknął:
- A co ty tu robisz brzdącu , czemu mnie budzisz?
Aniołek
jąkając się, wykrztusił:
- Bo ja, ja właśnie chciałem..., chciałem, żebyś mnie Panie Boże zesłał
do Piekła. Bo widzisz, ja tu się strasznie nudzę, a tam jest na pewno bardzo
wesoło.
Pan Bóg jeszcze raz uważnie spojrzał na
aniołka, uśmiechnął się w duchu i dotknął go długą laską. Aniołek w jednej
chwili znalazł się w dużym, białym domu. Było to bardzo dziwne miejsce. Stało
tu dużo łóżek i na każdym ktoś leżał. Dzieci przychodziły na świat i płakały.
Dorośli odchodzili i wokół też wszyscy płakali. Byli tu też biali ludzie.
Wydawali się dobrzy, bo pomagali tym leżącym. Uśmierzali im ból, leczyli,
uśmiechali się do nich i ocierali łzy. Do siebie nawzajem też się uśmiechali,
ale aniołek zauważył coś dziwnego. To były różne uśmiechy. Jedni uśmiechali się
szczerze, z radością, inni - z pogardą, jeszcze inni z zawiścią. Starsi
poniżali młodszych, a młodsi najmłodszych. A największe zło wyzierało z ich
oczu, kiedy trzymali w dłoniach takie dziwne, szeleszczące papierki.
- Tak - pomyślał aniołek - Bardzo dziwne jest to białe Piekło, a najdziwniejsi są
ci biali ludzie. A przecież w Piekle miało być wesoło?
W tym momencie aniołka zauważyła biała pani.
- Czemu tu się plączesz maluchu? To jest szpital, tu nie wolno
przychodzić dzieciom. Gdzie jest twoja mama?
Aniołek w jednej chwili ocknął się i
zobaczył, że nadal stoi przed tronem, a Pan Bóg dobrotliwie uśmiecha się do
niego.
- Oszukałeś mnie - krzyknął aniołek - Ja wcale nie byłem w Piekle, tylko w jakimś
Szpitalu.
- Widzisz, aniołku - odrzekł Pan Bóg. - Piekło to nie jest wesołe miasteczko. Nie ma
tam diabłów, czy kotłów ze smołą. Piekło
ludzie tworzą sobie sami, jest w nich.
Aniołek spojrzał na Pana Boga i przypomniał
sobie oczy tych dziwnych białych ludzi i już nigdy więcej nie zapragnął oglądać
Piekła. Zrozumiał, że piekło to smutek, zawiść i samotność...
Małgorzata Sawicka
1992-02-25
|