Jezus podczas swojego życia przeżył dwa razy obnażenie ciała.
Pierwszy raz - przy narodzinach, gdy zupełnie nagi mały Człowiek oddaje się w ręce drugiego człowieka, czyli rodziców: Maryi i Józefa. Mama troskliwie owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, bo nie miała domu. Była w podróży.
Drugi raz - przed śmiercią, gdy rzymscy żołnierze brutalnie zdzierają z Niego tunikę i płaszcz. Ubiczują Go, wyszydzą, nałożą koronę z cierni i do ręki włożą trzcinę, w końcu zamordują.
Tak niezmiernie ważne jest to, co dla nas uczynił, że czcimy obie odsłony Boga w dwóch najważniejszych świętach roku liturgicznego. Pierwszy raz - przy Bożym Narodzeniu. Drugi raz - przed Wielką Nocą Zmartwychwstania.
***
Trzecie odsłonięcie siebie dokonywane jest przez Jezusa w chwili konsekracji chleba i wina. To naprawdę Jego Ciało, tak samo wydane w nasze ręce. Jak wówczas oddał je z miłości, tak i teraz z miłości nieustannie czyni dla nas jakby ciąg dalszy.
Co czynię wobec takiego gestu ?
Wiele razy przyjmuję Go, mając w sobie tyle złej pamięci, dumy, złości, bólu, nieprzebaczenia, irytacji, niecierpliwości, pychy, oskarżeń, agresji, niezgody - że mogłabym nimi obdarować całą kohortę.
Co Mu to przypomina, wolę nawet nie myśleć.
Na szczęście pozwala On uczyć się takiej cichej zgody miłości, jaką miała w sobie Maryja, gdy przyjmowała Jego Ciało na swoje ręce. Bezbronnego i kompletnie zdanego na łaskę i niełaskę drugiego człowieka, potraktowała z prawdziwą troską i staraniem..... Jeśli nie wysłucham uważnie tej podstawowej lekcji przyjmowania Boga, na nic zdadzą się bożonarodzeniowe zachwyty nad Niemowlęciem położonym w żłobie.
***
Może dlatego Jezus urodził się w chwili, gdy Ona była w podróży - bym mogła mieć nadzieję, że chociaż nie umiem przyjmować Go tak, jak naprawdę On tego chce... to wciąż jestem w drodze do prawdziwej Miłości, wciąż dostaję szansę na krok do przodu, wciąż zmierzam ku takiej więzi z Nim, jaka jest JEGO najgłębszym marzeniem.
I kto pojmie tę niezmierzoną wyrozumiałość Boga..... ?
|