Podobnie jak jego Mistrz - Chrystus, o. Jacek również powoli obumierał duchowo, czyli oddawał swoje życie. Najpierw podczas modlitwy. Zawsze mi mówił, że życie chrześcijanina, który nie znajduje czasu na bycie tylko dla Boga zamienia się w jałowy aktywizm lub zatrzymuje się w miejscu.
Przez kilkadziesiąt lat modlił się tzw. modlitwą Jezusową, czyli w skupieniu powtarzał imię "Jezus Chrystus". Przed dwoma laty powiedział mi, że zmienił to wyznanie na: "Jezus mój", czego chyba nie trzeba komentować. Dzięki tej prostej modlitwie mógł właśnie tyle zdziałać, miał więcej czasu - jak powiadał - bo nie musiał się już tak zajmować sobą. Oprócz tego codziennie błagał Boga o mądrość, słowami króla Salomona z Pisma św. Szczególnie czcił św. Andrzeja Bobolę, Maksymiliana Marię Kolbego i Alberta Hurtado. Właśnie temu świętemu jezuicie z Chile zadedykował swoją ostatnią książkę "Misterium Mądrości", która ukaże się niebawem. Nazwał ją dziełem swojego życia.
O. Jacek nauczył mnie, że modlitwa to nie jest danina, którą spłacam Bogu. Modlitwa to najpierw odwracanie uwagi od siebie i proste bycie dla Boga. Następnie to droga, na której pozwalam, aby Bóg uzdrawiał mnie z moich chorób i ciemności a równocześnie dodawał sił, żebym mógł zrobić to, czego ode mnie oczekuje. Kiedy próbowałem szukać nie wiem jakich recept na swoje problemy - on mówił - trwaj na modlitwie, nie uciekaj od niej, nawet jeśli wydaje ci się, że to strata czasu, a zobaczysz jej owoce w swoim życiu. Ważne, że będziesz dla Pana. On już się zajmie całą resztą.
Dariusz Piórkowski SJ, Kazanie na pogrzeb o. Jacka Bolewskiego SJ
|