Błogosławiony Karol de Foucauld
Mały brat Jezusa
1 grudnia
przypada liturgiczne wspomnienie bł. Karola de Foucauld. Został beatyfikowany
13 listopada 2005 roku w Rzymie. Powiedziano o nim, że życiem swym krzyczał
Ewangelię.
Meandry młodości
Urodził się w
1858 roku we Francji, w bogatej arystokratycznej rodzinie. We wczesnym
dzieciństwie stracił rodziców i wychowywali go dziadkowie. Pochodził z rodziny
katolickiej, ale gdy był nastolatkiem, stracił wiarę. Pod wpływem modnych wtedy
kierunków filozoficznych religia wydała mu się czymś absurdalnym. Zgodnie z
rodzinną tradycją wybrał karierę wojskową. Zaczął prowadzić wtedy hulaszcze
życie, które napełniało go jednak coraz głębszym smutkiem i poczuciem pustki.
Ekspedycja do Maroka
Zafascynowany
Afryką i spragniony przygód poprosił o dymisję z wojska, by udać się na wyprawę
do Maroka. Był to wtedy kraj niedostępny dla Europejczyków. Przebrany za Żyda
spędził w Maroku rok, często ryzykując życie. Owocem tej ekspedycji były
obszerne notatki geograficzne oraz świetne rysunki. Po ich publikacji otrzymał
złoty medal Towarzystwa Geograficznego w Paryżu.
„Boże, jeśli istniejesz, spraw, bym Cię poznał”.
Pobyt w Maroku
był też dla niego odkryciem żarliwości religijnej zarówno muzułmanów jak i
Żydów. Zaczął czytać Koran i Biblię. Gdy wrócił do Francji, odnowił kontakty z
rodziną. Szczególnie serdeczne więzi łączyły go z kuzynką Marią de Bondy i jej
matką. Obserwując delikatną dobroć oraz głęboką religijność tych kobiet, coraz
bardziej zastanawiał się nad wiarą. Zaczął też wstępować do paryskich kościołów
i powtarzać z uporem: „Boże, jeśli istniejesz, spraw, bym Cię poznał”.
Pewnego dnia
wszedł do kościoła św. Augustyna. W konfesjonale siedział ksiądz Henri Huvelin,
kapłan zaprzyjaźniony z jego rodziną. Karol poprosił go o rozmowę w sprawach
wiary. Ksiądz Huvelin odpowiedział: „Proszę uklęknąć i się wyspowiadać”. Po
spowiedzi Karol przystąpił do Komunii.
Te dwa sakramenty były dla niego początkiem głębokiego i trwałego nawrócenia.
Wtedy też obudziło się w nim powołanie do życia konsekrowanego. Wspominał później: „Od
chwili, w której uwierzyłem, wiedziałem, że nie mogę żyć inaczej, jak tylko dla
Boga”.
Fascynacja Jezusem z Nazaretu
Na prośbę
księdza Huvelina, który został jego kierownikiem duchowym, udał się na
pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Przeżył tam fascynację ukrytym życiem Jezusa w
Nazarecie. Życiem wtopionym w życie innych zwykłych ludzi, wypełnionym modlitwą
i ciężką pracą. Takiego Chrystusa, ubogiego i zajmującego ostatnie miejsce
pragnie naśladować.
Z tą myślą wstąpił
do trapistów, gdzie spędził siedem lat zdobywając cenną formację zakonną.
Reguła trapistów jest bardzo surowa jednak brat Karol chciał żyć Ewangelią w
sposób jeszcze bardziej radykalny, pragnął jeszcze większego ogołocenia. Wtedy
też zaczął myśleć o założeniu wspólnoty zakonnej, która naśladowałaby proste i
pokorne życie Jezusa w Nazarecie.
Po uzyskaniu
dyspensy opuścił trapistów i przebywał w Nazarecie jako pustelnik przy
klasztorze klarysek. Mieszkał w ubogiej szopie na narzędzia i wykonywał różne proste
prace. Wiele godzin, w dzień i w nocy, spędzał w kaplicy adorując Najświętszy
Sakrament. Wpatrywał się z uwielbieniem w swego Umiłowanego i pozwalał, by Boża
Miłość przenikała całą jego istotę. Eucharystia i adoracja pozostaną na zawsze w centrum jego życia.
Kapłaństwo
W 1901 roku przyjął święcenia
kapłańskie. Napisał wtedy:
„Moje ostatnie rekolekcje przed
diakonatem i świeceniami pokazały mi, że życie Nazaretu, moje powołanie, trzeba
wieść nie w umiłowanej Ziemi Świętej, ale pomiędzy duszami najbardziej chorymi,
owcami najbardziej opuszczonymi. Boską ucztę, którą sprawuję, trzeba
przygotować nie dla braci, krewnych, sąsiadów, lecz dla chromych, niewidomych,
dla dusz najbardziej opuszczonych, którym najbardziej brakuje kapłanów. (...)
Na Saharze algierskiej, siedem lub osiem razy większej od Francji i zaludnionej
bardziej, niż dawniej przypuszczano, znajdowało się około dwunastu misjonarzy.
Żaden lud nie wydał mi się bardziej opuszczony niż ten, zabiegałem więc u
Prefekta Apostolskiego Sahary o zgodę na osiedlenie się na Saharze algierskiej
i uzyskałem ją.”
W Beni-Abbes
Przyjechał do
Beni-Abbes, które leży przy granicy Algierii z Marokiem, by żyć wśród
muzułmanów. Zamieszkał w pustelni, żyjąc w skrajnym ubóstwie i surowej ascezie.
Najdroższym Mieszkańcem tego skromnego domku był Jezus ukryty w Hostii. Brat
Karol był szczęśliwy, że może na Saharę wprowadzić Najświętszy Sakrament i
sprawować w tym miejscu Eucharystię. Wierzył, że sakramentalna Obecność
Chrystusa promieniuje na całą okolicę i ją uświęca. Codziennie wieczorem
błogosławił Najświętszym Sakramentem Saharę i jej mieszkańców.
Coraz
liczniej zaczęli go odwiedzać ludzie z okolic. Jego dobroć przyciągała ich jak
magnes. Przyjmował wszystkich, dzieląc się tym, co miał i udzielając
schronienia. Pisał: „codziennie mam przybyszów, przychodzą na kolację, na
nocleg, na obiad, nigdy nie jest pusto. Którejś nocy było ich jedenastu, nie
licząc przebywającego tu na stałe niedołężnego starca...”. Wstawał przed
świtem, by mieć czas na odprawienie Mszy św., zanim zaczną przychodzić do niego
ludzie.
Stale myśli o
założeniu zgromadzenia i tworzy jego regułę. Marzy o Małych Braciach Jezusa,
którzy darzyliby szczególną miłością Najświętszy Sakrament i codziennie Go
adorowali, mieszkali wśród osób najuboższych i opuszczonych, pracowali ramię w
ramię z prostymi ludźmi, mieli ubogi dom, bez klauzury, otwarty i gościnny dla
wszystkich bez wyjątku. W tamtych czasach pomysł założenia zgromadzenia, które
żyłoby życiem kontemplacyjnym nie w murach klasztoru lecz „w świecie”, wśród
ludzi, było czymś zupełnie nowatorskim.
Wśród Tuaregów
W 1904 roku
wyruszył w podróż na Południe, w głąb Sahary. Podróżował przez cały rok, aż
dotarł do masywu Ahaggaru. Przed nim nie trafił tu żaden kapłan. Zamieszkał w
pobliżu małej osady, Tamanrasset, w sąsiedztwie koczowniczych Tuaregów, którzy,
podobnie jak Arabowie, są wyznawcami islamu. Starał się z nimi zaprzyjaźnić,
świadomy ich nieufności i wojowniczości. Dzielił swój czas między modlitwę,
kontakty z tubylcami i pracę nad ich językiem. Opracowywał słownik, gramatykę,
zbierał ich przysłowia, tłumaczył Ewangelię. W ten sposób pragnął lepiej poznać
Tuaregów, a także przygotować materiały, które, jak miał nadzieję, kiedyś
przydałyby się misjonarzom.
Cokolwiek uczyniliście...
Pisał: „Myślę,
że nie ma słów Ewangelii, które wywarły na mnie głębsze wrażenie i bardziej
przeobraziły moje życie, niż to: Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci
moich najmniejszych, Mnieście uczynili.”
Brat Karol nie
głosił Ewangelii słowem lecz ofiarną i delikatną miłością, pełną szacunku wobec
każdego człowieka, niezależnie czy był to Arab czy Żyd, czarny niewolnik, czy
francuski żołnierz. Był bratem powszechnym dla wszystkich bez wyjątku.
Pisał; „Moje apostolstwo ma być apostolstwem przyjaźni; kiedy ktoś mnie spotka
powinien mówić: ponieważ ten człowiek jest taki dobry to i jego religia musi
być dobra. (…) Chciałbym być tak dobry, aby mówiono: jeżeli taki jest sługa,
jaki musi być pan?”.
Otaczający go
muzułmanie darzyli go coraz większym zaufaniem i szacunkiem, widząc w nim marabuta
czyli Bożego męża. Wzywali go, na przykład, do rozstrzygania sporów.
Trudna próba
W Tamanrasset
brat Karol przeżywa trudną próbę. Ówczesne przepisy kościelne nie pozwalały na
samotne sprawowanie Eucharystii. Ma więc do wyboru: albo wrócić na Północ,
gdzie można było spotkać chrześcijan i w ich obecności celebrować Mszę św.,
albo zostać z Tuaregami i być pozbawionym tego największego Skarbu, jakim była
dla niego Eucharystia. Nie chce porzucić Tuaregów, zostaje z nimi, uznając, że tego
właśnie oczekuje od niego Chrystus.
Po siedmiu
miesiącach, gdy nawet nie mógł celebrować pasterki na Boże Narodzenie, dostał
zezwolenie na samotne odprawianie Mszy św. Codziennie wśród bezkresu pustyni
składa Najświętszą Ofiarę wierząc, że ma Ona moc sprowadzić na cały świat pokój
i zbawienie. Łącząc się z ofiarą Chrystusa, oddaje Ojcu siebie i swoje życie za
braci Tuaregów.
W Tamanrasset
miało też miejsce pewne przełomowe wydarzenie. Gdy Bratu Karolowi groziła
śmierć z wycieńczenia, ocalili go Tuaregowie, dając mu trochę koziego mleka.
Zdany na ich łaskę, zrozumiał, że aby stać się bratem, nie wystarczy dawać, ale
trzeba także umieć przyjmować.
Jeżeli ziarno nie obumrze...
W Europie
wybuchła pierwsza wojna światowa. Niebezpiecznie było też w Afryce. Brat Karol
wybudował niewielki fort, w którym zamieszkał i chciał udzielać schronienia
potrzebującym. 1 grudnia 1916 roku do fortu podeszła grupa Tuaregów, których
podjudzili wrodzy Francji Senussi. Brat Karol został skrępowany i pozostawiono
przy nim na straży uzbrojonego kilkunastoletniego chłopca. Wtedy
niespodziewanie pojawił się patrol francuskich żołnierzy. Przestraszony chłopak
strzelił do brata Karola i do żołnierzy.
Gdy patrzy
się tylko po ludzku, można powiedzieć, że brat Karol poniósł klęskę: nie
doprowadził Tuaregów do chrześcijaństwa, co więcej zginął z ich ręki. Umarł
samotnie, nie założył wspólnoty Małych Braci, o czym marzył przez całe
życie i do czego czuł się powołany.
Obfity
plon
Kilkanaście lat po śmierci brata Karola zaczęły powstawać pierwsze
wspólnoty inspirowane jego ideami. Obecnie istnieje około dwudziestu zgromadzeń
i wspólnot „karolowych”: zakonne, kapłańskie, świeckie. Wśród zgromadzeń
zakonnych są Mali Bracia i Małe Siostry Jezusa. Zgodnie z regułą
stworzoną przez brata Karola naśladują życie Jezusa z Nazaretu. Żyją w małych
kilkuosobowych fraterniach w ponad 70 krajach na pięciu kontynentach. Są w
Beni-Abbes i Tamanrasset, a także w innych miejscach Afryki. Mieszkają wśród
ludzi najuboższych i opuszczonych: są wśród Pigmejów, w wioskach trędowatych,
wśród Indian Ameryki Łacińskiej, jeżdżą z taborem Romów... Są również w Polsce.
Jedna ze wspólnot Małych Braci mieszka w Warszawie, na Pradze, gdzie
wynajmują mieszkanie w ubogiej kamienicy. W jednym z pokoi jest kaplica, gdzie
codziennie adorują Najświętszy Sakrament. Pracują fizycznie, np. jako
magazynierzy w supermarkecie. Nie pouczają o Ewangelii lecz głoszą ją całym
swoim życiem. Również we Wrocławiu są wspólnoty świeckich żyjących duchowością
Karola de Foucauld. Życie Nazaretu można prowadzić wszędzie...
Maria Chantry
|