Była sobie mała gąsienica. Na imię miała Magda. Mieszkała na grządce kapusty w ogródku pani Feli.
Magda była bardzo szczęśliwa. Całe dni upływały jej na jedzeniu (a apetyt miała ogromny) i zabawie. Szczególnie lubiła zabawę w chowanego.
Pani Fela codziennie rano przychodziła do ogrodu i zaglądała pod każdy listek szukając szkodników. Mruczała przy tym pod nosem:
- wyłaźcie wy wstrętne robale, zaraz wam pokażę.
Magda zaciekawiona wysuwała łepek i łypała czarnymi oczami
- co też pani Fela ma do pokazania ?
A wtedy ona jednym susem doskakiwała do kapusty z okrzykiem:
- mam cię
Magda jednak była szybsza. Myk i już siedziała pod drugim liściem. Uwielbiała tę zabawę, no i oczywiście panią Felę.
- ona, taka duża i w dodatku człowieczyca chce się bawić ze mną, malutką gąsienicą - myślała.
Mijał dzień za dniem. Magda nadal była wesołą, pogodną gąsienicą, ale czuła, że czegoś jej brakuje. Nie wystarczały już jej zabawa i jedzenie. Zaczęła uważniej rozglądać się dookoła. Zauważyła coś dziwnego. Niektóre z jej starszych sióstr gąsienic pewnego dnia przestawały jeść i odchodziły z tego „kapuścianego raju".
Dokąd podążały ? Nie wiedziała. Nigdy już nie wracały. Strasznie ją to nurtowało. Tyle pytań cisnęło się jej do głowy, ale nie umiała znaleźć odpowiedzi.
Od czasu do czasu, na brzeżku jej kapuścianego domku przysiadał przepiękny motyl. Był obcy, chociaż jego oczy wydawały się znajome. Coś do niej mówił. Magda, tak bardzo starała się go zrozumieć, ale przecież gąsienice nie rozumieją motylowego języka. I chociaż było jej przykro, że nie potrafią się porozumieć cieszyła się, że taki piękny motyl chce się z nią przyjaźnić.
Pewnego dnia poczuła, że musi sprawdzić, dokąd podążają jej starsze siostry i dlaczego nie wracają. Zeskoczyła z kapusty i powędrowała prosto przed siebie. Ciężka to była wędrówka. Napotykała na drodze wiele przeszkód. Grudki ziemi wydawały się olbrzymimi głazami a nierówne grządki wysokimi górami.
W końcu dotarła do wysokiego drzewa. Zauważyła właśnie, jak jedna z jej sióstr wspina się z mozołem, aż na sam szczyt. Niewiele myśląc podążyła za nią. Wspinała się jeden dzień, drugi, trzeci...Poczuła się zmęczona i senna. Przycupnęła na najbliższej gałązce.
- odpocznę tylko chwilkę i pójdę dalej - pomyślała i natychmiast zasnęła.
Czuła, że dzieje się z nią coś dziwnego, ale nie chciała otworzyć oczu, bo było to bardzo przyjemne uczucie. Czuła się bezpieczna i spokojna jak nigdy dotąd. Miała przepiękne sny. Śniło się jej, że jest cudownym motylem. Fruwa z kwiatka na kwiatek. Mogła polecieć wysoko, wysoko, aż do nieba. Ludzie uśmiechali się na jej widok, bo wnosiła w ich życie piękno. Ale każdy sen musi się kiedyś skończyć.
Pewnej nocy rozpętała się straszna burza. Pioruny biły o ziemię a zła wichura przelatując przez świat patrzyła tylko co by tu zniszczyć. Doleciała do ogródka pani Feli. Zauważyła mały kokon. Chwyciła go w swoje szpony i ze złością rzuciła o ziemię. Delikatny kokon pękł na pół i Magda znalazła się nagle w ciemności rozświetlanej od czasu do czasu przez pioruny. Potoki zimnej wody lały się na nią z nieba. Przerażona, trzęsąc się ze strachu i zimna wczołgała się pod grudkę ziemi.
Nastał dzień i wyjrzało słońce. Magda czując ciepło ostrożnie wysunęła łepek. Świat po burzy wydaje się taki piękny. Krople rosy na kwiatach i trawach lśniły wszystkimi kolorami tęczy. Wszystkie stworzenia duże i małe okazywały swoją radość. Ptaszki śpiewały na cały głos, wytężając małe gardziołka. Widząc, że jest już bezpieczna wyszła z kryjówki. Skulona całą noc w niewygodnej pozycji teraz zaczęła się prostować i przeciągać. Nagle ze zdziwieniem zauważyła, że z boków coś jej wyrosło. Przejrzała się w kałuży. To były dwa małe skrzydełka. Strasznie się ucieszyła, że sen stał się rzeczywistością i naprawdę zamieniła się w motyla, ale właśnie wtedy przykucnął obok niej przepiękny, kolorowy motyl. Spojrzała w kałużę. Jej odbicie nie było odbiciem motyla.
- Kim jestem ? - zapytała.
Ale motyl jej nie zrozumiał. Pokręcił tylko głową i odleciał. Magda rozprostowała małe skrzydełka i próbowała polecieć tak jak i on. Wyglądało to naprawdę żałośnie. Podfruwała do góry i spadała na ziemię jak kamień. Potłukła się i poobijała. Czuła się strasznie samotna i zagubiona.
Nagle zauważyła stado gąsienic. Ucieszyła się, że odnalazła rodzinę. Na przemian pełznąc i podfruwając zbliżyła się do nich.
- jak się cieszę, że was widzę - wykrzyknęła.
Gąsienice spojrzały na nią ze zdziwieniem. Nie poznały jej i nie zrozumiały jej języka. Kim była ? Nie należała do świata gąsienic i nie należała do świata motyli. Poczwara motylo-larwa. Czuła, że ginie.
Wczołgała się pod listek kapusty pragnąc tylko zasnąć i już nigdy się nie obudzić. I wówczas stanął nad nią CZŁOWIEK. Wziął ją w swoje dłonie i głaszcząc delikatnie po małych skrzydełkach, czule do niej przemawiał.
Nie rozumiała jego słów, ale w głębi serca czuła się bezpieczna, kochana i akceptowana taka jaka jest.
Zasnęła w jego dobrych dłoniach.
Tymczasem CZŁOWIEK poprosił o pomoc pajączka mieszkającego na pobliskiej brzozie. Pożyczył od niego nić i całą noc owijał Magdę dookoła, aż została otoczona nowym kokonem. Potem umieścił ją na drzewie i czuwał nad nią tak długo, aż była gotowa, by narodzić się do nowego życia.
I wreszcie nadszedł ten dzień. Kokon pękł, Magda rozprostowała skrzydła i wzbiła się w powietrze.
- Jaki cudowny motyl - wykrzyknęła pani Fela na widok Magdy.
A ona zatańczyła taniec radości, a potem zamachała na pożegnanie skrzydełkami i poleciała. Po drodze całowała kwiaty i wszystkim stworzeniom opowiadała co uczynił dla niej CZŁOWIEK.
Spełniło się marzenie Magdy. Ludzie uśmiechali się na jej widok, bo wnosiła w ich życie piękno i wielbili Boga, który stworzył tak cudowny świat.
Małgorzata Sawicka
1996-12-08
|