17 grudnia 2010
Pamiętam, jak jeden z moich kolegów (sympatyk kotów) wymiękał przy odczytywaniu genealogii Chrystusa dochodząc do frazy „Eliakim ojcem Azora; Azor ojcem Sadoka”. Znosił jakoś Abiasza i Abiuda, ale Azor rozweselał go tak mocno, że Achima i Eliuda odczytywał już pośpiesznie, żeby nie parsknąć śmiechem. Czasem parskał, a z nim reszta kościoła. Pan Jezus z Azorem w rodowodzie, lekka przesada?
Niedawno ktoś opowiadał mi o pewnym księdzu. Bardzo zacny, ale przy przedstawianiu się, rozmówcy nie mogli powstrzymać śmiechu. „Jestem ksiądz Stefan Jezusek, z Nędzy” – rzeczywiście ksiądz nosił nazwisko Jezusek, a pochodził z małej wsi o nazwie Nędza. W diecezji poznańskiej zaś, dowcipny (czasami) biskup Stroba, postanowił przenieść kiedyś księdza Jana Koguta do parafii w Kórniku, ale skończyło się jedynie na zapowiedzi.
Mądrość Boga, Mądrość Najwyższego („która urządza wszystko mocno i łagodnie, przychodzi i uczy nas drogi roztropności” – antyfona zastosowana w wersecie przed Ewangelią), nie pominęła tego, co ludzkie dając nam zbawienie. Jezus był, jest i będzie człowiekiem. Od poczęcia aż po śmierć przeszedł ludzką drogę życia. I my inaczej do nieba i do zbawienia nie dojdziemy, jak przez grypy i anginy, noszenie ciepłych majtek i kalesonów, przez zasypianie do pracy, przez picie piwa i wina. I przez dobre pomaganie ludziom, słuchanie ich bólów i trosk, radości i uniesień, przez rozsiewanie nadziei i wiary we wszystkich słowach i gestach. A najwięcej przez miłowanie wytrwałe, hojne i rozrzutne, przebaczające i śmiałe.
Krótko, trzeba być człowiekiem (co jest bardzo trudne, ale możliwe), żeby być podobnym do Pana Jezusa i żeby się zbawić. I żeby mieć błogosławione Święta.
Jezu, cichy i pokornego serca, uczyń serca nasze, według serca Twego. Amen.
ks. M. Puzewicz
|