Migdałki
|
sobota, 03 kwietnia 2010 07:06 |
Kiedy w Jerozolimie trwała Pascha, największe święto Narodu Wybranego, sprawa Jezusa wydawała się zakończona. Zakończona pomyślnie dla organizatorów egzekucji na Golgocie.
Trup był na krzyżu, były zwłoki owinięte w płótno i grób. Można było kontynuować ceremonie upamiętniające dawną glorię przy wyjściu z Egiptu. Jerozolima kipiała fiestą. Dopiero następnego dnia rano zaczną się rozchodzić nieśmiałe pogłoski o pustym grobie.
My, chrześcijanie upamiętniamy ten dzień inaczej. Próbujemy rozciągnąć nad tym dniem ciszę, która być może panowała przy grobie Jezusa, nowym grobie w ogrodzie. Symulacja powagi i smutku w naszym przypadku, ma jednak niewielki sens, ponieważ my wiemy co będzie dalej. Podobnie jak symulacja radości w dniu jutrzejszym, bo nawet wierząc, że Jezus zmartwychwstał, jedynie wspominamy ten fakt. Zdarzenie dawne, odległe, niesamowite, ale jednak z innej "bajki".
Oczywiście pierwsze wiosenne kopanie ogródka czy nagminne "latanie po grobach" (jak to się zdarza dziś mieszczuchom - czyli odwiedzanie jak największej liczby dekoracji Grobu Pańskiego w jak największej liczbie kościołów), to ucieczkowy sposób spędzania dzisiejszego dnia. Właściwie nic się nie dzieje w naszych domach, poza gotowaniem.
Stadne świętowanie wszystkich świąt skutecznie oducza nas podróży do wewnątrz samych siebie, choć dzisiejszy dzień byłby znakomitym czasem na taką podróż. Niestety, musimy zdążyć z jajkami na poświęcenie i umyć samochody ("kto to widział, żeby brudnym samochodem w święta jeździć").
Może jednak znajdziemy choć kwadrans dla siebie samych. Na zamknięcie oczu i poczucie, kim jesteśmy i kim będziemy.
x. M. Puzewicz
|
Zmieniony: sobota, 03 kwietnia 2010 07:07 |