Oczekiwanie na przyjście Pana, które nazywamy adwentem, odeszło w przeszłość. Chyba nikt już o nim nie myśli.
Czy mogę zatem uznać, że oczekiwanie przestało mnie dotyczyć ?
Nie. To wciąż aktualne.
Wiem, że jest wszechmocny. Potężny. Stwórca wszystkiego. Od Niego wszystko zależy. Nic nie dzieje się bez Jego wiedzy i woli.
Miriam też to wiedziała. A jednak przygotowując się do Narodzenia miała świadomość, że przyjdzie Ktoś bardzo słaby, zależny w pełni od Nich Dwojga, zupełnie zdany na ich wolę przyjęcia Go do siebie. Wszystko więc było przygotowane - jak w każdej zwyczajnej rodzinie szykującej się na przyjście nowego dziecka.
Może kiedyś i dla mnie przyjdzie taki dzień, który - jak adwent - będzie prawdziwie utęsknionym oczekiwaniem na przyjście Pana.... w wieczornej Eucharystii. Wiem przecież, ze jest wszechmocnym i potężnym Stwórcą wszystkiego. Od Niego zależy każda sekunda mojego istnienia. A jednak na ołtarzu przyjdzie Ktoś pozornie bardzo słaby, zależny w swojej cielesności od kapłana i od każdego, kto Go przyjmie. Zupełnie oddany mojej woli przyjęcia Go do siebie; wrażliwy na miłość i na jej brak.
Ale.... czy nauczę się czekać na Niego w taki sposób, który Jemu się spodoba ?
Oby dzisiaj wszystko było przygotowane w sercu na przyjście Jego w mój świat.
Bez tego - jak przygotuję serce na końcowe przejście moje w Jego świat.....?
***
Miriam na przyjście Boga dobrze przygotowana, módl się za nami dzisiaj - i w godzinie śmierci naszej.
|