Marysia pisze...
|
piątek, 10 września 2010 12:34 |
Pewien chłopak został potrącony przez motocykl i leżał w krytycznym stanie na ulicy. Otoczyli go ludzie: jedni próbowali udzielać pomocy, inni dzwonili na pogotowie i na policję... Krzyki, płacz i zamieszanie. Młodzieniec umierał na ich oczach.
Jakiś mężczyzna zaczął sprawdzać, czy w kieszeniach jego kurtki nie ma jakiegoś dowodu tożsamości, ale nie znalazł. Krzyknął bezradnie: „Jak się nazywasz?!”. Młody człowiek otworzył oczy, lecz nie odpowiedział; padło drugie pytanie, natarczywym tonem zadane: "Trzeba kogoś zawiadomić! Masz jakąś rodzinę? Bliskich? Jak się nazywa najbliższa ci osoba?!".
"Właśnie do niej idę..." - uśmiechnął się ledwo dostrzegalnie chłopak.
I umarł.
Meroutka
|
Zmieniony: poniedziałek, 17 grudnia 2012 20:55 |