Gra o życie, czyli wokół Mundialu. Są granice, których nie należy przekraczać PDF Drukuj Email
Sport i okolice
piątek, 27 czerwca 2014 13:54

Mistrzostwa Świata w piłce nożnej jak zwykle wzbudzają wiele emocji, zarówno u zapalonych kibiców, jak i tych, którzy sportem się nie interesują. Spróbujmy przeanalizować wydarzenia wokół Mundialu w Brazylii, zadając sobie kilka ważnych pytań. Czy w sporcie wciąż znaczenie mają takie cechy jak godność, honor, uczciwość i sprawiedliwość? Czy przesycony komercją sport może być czysty i przyzwoity? Czy w wobec tak ogromnego rozmachu wszelkich wydarzeń sportowych, pozostaje w nich jeszcze miejsce dla Boga?

Moim pierwszym gościem jest Maria Borkowska pełniąca funkcję świeckiego Koordynatora Odnowy w Duchu Świętym Archidiecezji Wrocławskiej, którą doskonale znamy z Płomienia Pańskiego.

Maciej Prochowski: Przed naszą rozmową, wspominałaś, że nie oglądasz mistrzostw, ale muszę Cię zapytać, czy czujesz w ogóle atmosferę Mundialu? Dla kibiców to wielkie piłkarskie święto, oni żyją tym wydarzeniem przez cały miesiąc. Jak odbierają to osoby, które nie są z piłką za pan brat?

 Maria Borkowska: - Rzeczywiście, nie oglądam mistrzostw. Echa Mundialu dochodzą do mnie jedynie wtedy, kiedy w Internecie czytam wiadomości. Dla mnie bardziej ekscytująca jest bliska już perspektywa mojego wyjazdu w Dolomity i wspinaczki po tych przepięknych górach...

O! To bardzo ciekawe, powiedz coś więcej na ten temat…

- W Dolomity wyjeżdżamy z bratem od trzech lat, korzystamy z przygotowanych tras o różnym stopniu trudności. Głównie są to ubezpieczone drogi wysokogórskie zwane ferratami, wyposażone w stalowe liny asekuracyjne i dodatkowe ubezpieczenia ułatwiające ich pokonanie. Dolomity to bardzo piękne góry, zwykle przez kilka dni nie schodzimy poniżej 2000 metrów, nocujemy albo w namiocie, albo w specjalnie przygotowanych na te okazje biwakach. Góry poznałam już w dzieciństwie, wyjeżdżając często z rodzicami w Tatry, potem najstarszy brat zainteresował mnie wspinaczką i miałam nawet uprawnienia w tej dziedzinie. Wtedy była to, można powiedzieć klasyczna wspinaczka, taka z liną, bo obecnie raczej można to nazwać zaawansowaną turystyką górską.

Telewizja Polska pokazuje relacje ze wszystkich meczów, czasem nawet piłka nożna jest jednocześnie na dwóch głównych kanałach, jedynce i dwójce, mnóstwo powtórek i analiz, czy to nie jest męczące?

- Dla mnie nie, bo... nie mam telewizora. Zaryzykowałabym twierdzenie, że w ogóle życie jest mniej męczące bez oglądania telewizji. Nie mam z tym zbytniego kłopotu, bo wychowywałam się bez telewizji, a teraz to już jest całkiem proste, bo wszystkie ważniejsze informacje można znaleźć w Internecie.

Na pewno docierają do Ciebie informacje o demonstracjach i protestach na ulicach brazylijskich miast. Ludzie krytykują wielki organizacyjny przepych kontrastujący z wszechobecną w Brazylii biedą. Władze kolorowymi bilbordami zasłaniają osiedla slumsów. Skrajna nędza tysięcy ludzi, a obok impreza za miliardy dolarów, to chyba nie idzie w parze?

- Tak, m.in. Episkopat Brazylii skrytykował rząd i organizatorów za to, że Mundial stał się ważniejszy niż życiowe potrzeby wielu biednych Brazylijczyków. Chodzi nie tylko o fakt zbudowania ogromnych stadionów, z którymi nie wiadomo, co potem zrobić, ale także wysiedlenie całych rodzin i społeczności, by zyskać miejsce pod budowę tych stadionów.

Rio de Janeiro słynie z ogromnego pomnika Jezusa Chrystusa wzniesionego na górze Corcovado. To wręcz jeden z największych symboli Rio. Z okazji mistrzostw spora część mediów prezentowała ów pomnik „ubrany” w koszulki piłkarskie, głównie brazylijską. Było z tego powodu wiele awantur. Jednym to nie przeszkadzało, wierzyli bowiem, że ich patron pomoże w zwycięstwie, z kolei inni nazwali to profanacją, były nawet pozwy do sądów. Co o tym myślisz? Czy jakby polskie media ubarwiły nasz świebodziński pomnik Pana Jezusa w narodową koszulkę, to byłoby to raczej nieodpowiednie?

- Tak, są pewne granice, których nie należy przekraczać, nawet jeśli komuś wydaje się to zabawne. Ubieranie posągu Pana Jezusa w koszulki, to w zasadzie tylko fotomontaż i obróbka graficzna. Pojawia się tu pytanie jakie są granice wykorzystywania symboli religijnych. Nie jestem za tym, żeby zaskarżać te historie do sądu i raczej nie jestem nimi zbulwersowana, jak w przypadku innych spraw, wyjątkowo bluźnierczych, jak choćby przedstawienie teatralne „Golgota Picnik”, ale podstawowe pytanie brzmi, gdzie jest granica przy której trzeba się zatrzymać.

W mistrzostwach dosyć dobrze radziła sobie ekipa Wybrzeża Kości Słoniowej, ostatecznie drużyna ta odpadła, ale kto wie, czy nie miała na to wpływu rodzinna tragedia dwóch piłkarzy. Yaya i Kolo Toure dowiedzieli się o śmierci brata Ibrahima, również piłkarza, który zmarł w Anglii. Mimo tragedii obaj jako kluczowi gracze nie pozostawili kolegów i zostali z drużyną. Jak myślisz, to było chyba wielkie poświęcenie?

- Cóż, czasami trzeba dokonywać trudnych wyborów... Już po śmierci brata niewiele by pomogli, gdyby on jeszcze żył i byłyby to ostatnie chwile jego życia, to sytuacja przedstawiałaby się inaczej. Jeśli jednak zostali z drużyną, tak zdecydowali, to nie można ich za to krytykować.

Jeden z braci, Yaya Toure był szczególnie rozżalony. Tuż przed mistrzostwami w Brazylii, zawodnikowi grającemu na co dzień w angielskim Manchesterze City odmówiono urlopu, by mógł spędzić trochę czasu z chorym Ibrahimem. Później szybki wyjazd na mundial i zapracowanemu piłkarzowi nie pozwolono być z umierającym bratem. Opowiadając o tym płakał i żałował, że nie był bardziej stanowczy. To chyba typowe dla dzisiejszych czasów? Pęd, pośpiech, kariera, praca. I tak wiele rzeczy nam umyka…

- No tak, czas ucieka, wieczność czeka... Dlatego tak bardzo cenię sobie rekolekcje ignacjańskie w ciszy, które pomagają dostrzec, co jest ważne, a co nie. Rekolekcje te prowadzą ojcowie jezuici. Dla mnie było to bardzo ciekawe doświadczenie, jak bardzo w ciszy dostrzega się rzeczy, których normalnie nie widać będąc na co dzień właśnie w takim pędzie. Bardzo wyraźnie można rozróżnić co jest ważne, a co nie. Ma się bardzo wyostrzoną świadomość obecności Boga i tego kim się jest samemu. To są niezwykłe rekolekcje. Pierwszy etap, nazywany Fundamentem trwa pięć dni, potem następują ośmiodniowe rekolekcje w ciszy, które polegają tym, że jedyny czas rozmowy, to dialog z kierownikiem duchowym przez 20 minut w ciągu dnia. Pozostały czas jest oczywiście zorganizowany, są medytacje, wprowadzenia do nich, ale generalnie jest to czas spędzony w ciszy. Te rekolekcje bardzo pomagają odpowiednio ustawić swoje życie i dostrzec, co jest ważne, a z czego można zrezygnować. Życie dzisiaj toczy się bardzo szybko, trzeba dokonywać mnóstwa wyborów i łatwo stracić nad tym kontrolę.

Mówiąc o piłkarskich mistrzostwach świata bardzo często używamy słowa Mundial. To określenie pochodzi z języka hiszpańskiego i oznacza po prostu „światowy” W Polsce słowo to weszło na co dzień do naszego języka chyba po pamiętnych mistrzostwach w Hiszpanii w 1982 roku. Polska była wtedy futbolową potęgą, tamte mistrzostwa przyniosły także sukces. Przeżywaliśmy w tym czasie w kraju wielkie piłkarskie święto. Słowa piosenki Bogdana Łazuki „Entliczek, pętliczek, co zrobi Piechniczek”, albo „Uliczkę znam w Barcelonie, w uliczkę wyskoczy Boniek” brzmią w uszach do dzisiaj. Pamiętasz tamte chwile?

- Chyba Cię rozczaruję, ale nie... Ja w tym czasie studiowałam na KUL-u filozofię i żyłam raczej w świecie Kierkegaarda, Husserla, Edyty Stein i innych myślicieli. Co nie znaczy, że w ogóle nie interesował mnie sport. Tyle tylko, że zawsze wolałam go sama uprawiać niż oglądać, jak robią to inni...  Na przykład w tym czasie, o którym mówisz, byłam w sekcji narciarskiej KUL i nasza żeńska reprezentacja zdobyła 4. miejsce w Mistrzostwach Polski Uniwersytetów!

A propos Bońka, nie wiem czy o tym słyszałaś, ale w drużynie Hondurasu, gra piłkarz mający napisane na koszulce Boniek. To Oscar Boniek García. Imię Boniek zostało mu nadane na cześć naszego piłkarza Zbigniewa Bońka. To chyba bardzo miła i pozytywna informacja z Mundialu, szczególnie, gdy zabrakło tam naszej reprezentacji?


- O! To ciekawe. ! Tak, to bardzo dobra i optymistyczna informacja z Mundialu. Myślę, że kibice piłki nożnej mogą się cieszyć z takich przykładów, oby ich było więcej.

Bardzo dziękuję za rozmowę, życzę pomyślnych wrażeń z pobytu we włoskich Dolomitach. Kiedy wyruszasz na ten szlak?

- Już wkrótce, w połowie lipca…

Jeszcze raz dziękuję i życzę miłej wędrówki.

Z Marią Borkowską, świeckim Koordynatorem Odnowy w Duchu Świętym Archidiecezji Wrocławskiej rozmawiał Maciej Prochowski

Zmieniony: środa, 02 lipca 2014 12:45
 
RocketTheme Joomla Templates