Soczi 2014. W życiu wygrywa ten, kto pokonał samego siebie Drukuj
Sport i okolice
niedziela, 09 marca 2014 16:56

Biegnij i żyj tak, by Bóg mógł wręczyć ci koronę zwycięstwa. Igrzyska Olimpijskie w Soczi zakończyły się przed dwoma tygodniami, ale to nie znaczy, że minął już czas olimpijskiej rywalizacji. Tradycyjnie kilkanaście dni po Igrzyskach zaczęła się druga odsłona tego współzawodnictwa - Igrzyska Paraolimpijskie.

Niestety końcówka zmagań Soczi jak i współzawodnictwo sportowców niepełnosprawnych przebiega pod dużym wpływem tragicznych wydarzeń na Ukrainie oraz w cieniu rosyjskich działań zbrojnych na Krymie. Jak widać całkowicie znaczenie straciła jedna z głównych idei pomysłodawcy i twórcy nowożytnego ruchu olimpijskiego, Pierre’a de Cubertina, który pragnął „by wojny i konflikty zastąpiła rywalizacja sportowa, a młodzi ludzie z całego świata zamiast walczyć zbrojnie, powinni konkurować na stadionach". Kolejnym gościem, który pomoże skomentować ostatnie wydarzenia jest Milleniusz Nowak, pracownik naukowo-dydaktyczny Politechniki Wrocławskiej, którego bardzo dobrze znamy ze Wspólnoty Płomień Pański. 

Maciej Prochowski: Konflikty zbrojne cały czas niepokoją w różnych regionach świata, ale teraz działania wojenne zaczęły się u naszych sąsiadów. Najpierw przelano krew w bratobójczych walkach na ulicach, a teraz trwa zbrojna agresja Rosji. To budzi niesmak i niepokój. Czy w tej sytuacji można oglądać, kibicować i cieszyć się z rywalizacji olimpijskiej? 

Milleniusz Nowak: - To nie jest prosta sprawa. Igrzyska powinny łączyć ludzi. Idea olimpizmu (nie wiem, czy Pierre de Cubertin był chrześcijaninem) zdecydowanie wyraża drogę do jedności ludzi. Oczywiście powstaje tu pytanie, czy można ją pogodzić z rywalizacją, ale jeśli się popatrzy na zachowanie prawdziwych sportowców, tych którzy mogą być wzorami, jeśli chodzi o postawę człowieka, to nie zmienia to faktu, że Igrzyska łączą ludzi. Niestety obecne na świecie jest też zło. Widzimy to właśnie w przypadku Ukrainy i spraw związanych z tym krajem. Kryzys, który tam nastąpił, jest bardzo trudny zarówno dla Ukraińców, Polaków, ale także i dla wszystkich ludzi dobrej woli.

Jak przyjąć fakt, że działania wojenne zaczynają się tuż obok aren olimpijskich, czy Igrzyska mają wtedy w ogóle sens?

- Kiedy giną ludzie i tak blisko odbywają się Igrzyska nie ma prostej odpowiedzi na pytanie, jak to pogodzić. Jednak cokolwiek by się zdarzyło, gdy popatrzymy na znicz olimpijski, na ogień, który jest przecież symbolem Ducha Świętego, to znicz ten, w sensie idei olimpijskiej nie powinien nigdy zgasnąć. Nie ukrywam, że z wydarzeniami na Ukrainie bardzo trudno mi się pogodzić i choć bardzo ucieszyły mnie medale Polaków, to jednak wraz z rodziną mocno przeżywamy ten dramat.

W trakcie zmagań olimpijskich nie wolno prowadzić żadnych akcji politycznych, ale dość niespodziewanie zawodnikom Ukrainy jeszcze w czasie Igrzysk odmówiono zgody na przypięcie czarnych wstążeczek na znak żałoby. Czy to nie przesada? Ich bliscy ginęli wtedy w Kijowie.

- Bardzo trudno ocenić tą decyzję Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, doskonale rozumiem sportowców ukraińskich i domyślam się co mogli w tym momencie przeżywać. Przepraszam za może nie najlepszy przykład, ale wiem, że w piłce nożnej zakazano niektórych gestów radości (np. podciąganie, czy zdejmowanie koszulek). Pojawia się tu pewna sprzeczność, nie tylko z naturą człowieka, ale też z wartościami i uczuciami. Myślę, że to jest rzecz do przemyślenia dla MKOl. Akt solidarności z narodem, to naprawdę nie byłoby nic złego, nie powinno się zabraniać takich gestów.

Ostatecznie część sportowców ukraińskich wycofała się z Igrzysk, jak przyjąć taką postawę?


- To są postępowania wynikające z sumienia każdego człowieka. Także w przypadku tych ukraińskich sportowców, którzy pozostali w Soczi. Startując dalej i reprezentując w tej trudnej sytuacji swój naród, pokazali, że taka postawa może być bardzo wartościowa dla ich rodaków. Wiemy, jak duże znaczenie dla Polaków w czasie II wojny światowej miała kultura. Wielu ludziom pomagała przetrwać ten trudny okres i dawała nadzieję. Sport jest właśnie elementem kultury narodowej, to że sportowcy ukraińscy nadal startowali w Igrzyskach, nie ważne czy z sukcesami, czy nie, było zapewne wielkim wsparciem dla ludzi, którzy na Ukrainie przeżywali dramat. Z kolei wycofanie się z Igrzysk też jest postawą solidarności i przy całym zróżnicowaniu tych postępowań, oczywiście jeżeli wypływały one z  ludzkich przesłanek, są one po prostu dobre, ważne i potrzebne.


Wróćmy do wydarzeń sportowych. Jak to często bywa, na Igrzyskach pojawiało się wiele kontrowersji, kilku zawodników przyłapano na dopingu, było też kilka bardzo niesprawiedliwych decyzji sędziów i powiedzmy sobie szczerze skrzywdzono kilku sportowców? Podobnych przypadków było więcej w przeszłości. Czy Igrzyska są jeszcze areną uczciwości i prawości?

- Niestety faktem jest, że było kilka takich przypadków, o jednych już się mówi, o innych pewnie dowiemy się wkrótce, trudno jednak powiedzieć jak odnosi się to do całości Igrzysk. Zachowanie czystej idei rywalizacji sportowej nie jest proste, szczególnie wobec komercjalizacji sportu, która kładzie wielki cień nie tylko na igrzyska olimpijskie, ale także na wiele innych sportów. Myślę, że źródłem afer dopingowych, czy stronniczości sędziów może być właśnie komercjalizacja. Jednak w ludziach sportu, nie tylko sportowcach, ale także działaczach i kibicach, jest swego rodzaju instynkt samozachowawczy, który pozwala pamiętać jaka jest prawdziwa istota sportu, współzawodnictwa, pokonywania samego siebie, rywalizacji z innymi, często z przyjaciółmi… Myślę, że na dłuższą metę idea olimpizmu jednak przetrwa wszelkie kryzysy.

Nasz złoty medalista w łyżwiarstwie szybkim, Zbigniew Bródka pokonał reprezentanta Holandii o zaledwie trzy tysięczne części sekundy. Niestety sukces Polaka został zaraz oprotestowany i zakwestionowany przez holenderskie środowisko panczenistów. Wymyślano tam przeróżne teorie i przekonywano, że Polak nie zasłużył na zwycięstwo. Podobnie zachowała się norweska prasa po drugim złocie Kamila Stocha, twierdząc, że z powodu wiatru konkurs powinien być przerwany… Jak przyjąć takie pozasportowe spekulacje?

- Myślę, że trzeba trochę zrozumieć tych, którzy przegrali. Ich żal po porażce musiał być tak wielki, że szukano przeróżnych wymówek i przyczyn. W innych dyscyplinach jest podobnie, ileż to razy słyszmy komentarze o niesprawiedliwym karnym w piłce nożnej, czy o nieuznanym golu. Porażki potrafią śnić się po nocach, te trzy tysięczne części sekundy, o które przegrał Holender można porównać do mgnienia oka, to na pewno musiało przynieść zawód i ból. Myślę, że wszystkie te pretensje, to zdecydowanie działanie w afekcie. Po paru dniach zapewne emocje opadły. Tak po ludzku trochę rozumiem żałość po przegranej, także w odniesieniu do własnego życia, własnych porażek, wiem, że czasem niepotrzebnie górę biorą emocje.

Jak ocenisz Igrzyska w Soczi pod względem występu Polaków? To chyba najlepszy występ naszych rodaków w historii zimowej olimpiady?


- Przyznam, że zimowa rywalizacja olimpijska nie pasjonowała mnie jak dotąd zbyt mocno, ale zawsze interesowałem się występami Polaków. Pamiętam jak kiedyś mocno przeżyłem sukces Wojciecha Fortuny w dalekiej Japonii i cieszę się, że teraz znowu triumfowaliśmy na skoczni. Dużo radości przyniosły mi także kolejne wygrane i medale naszych olimpijczyków. To wspaniałe uczucie dla kibiców, gdy Polak zdobywa olimpijski złoty medal.

Znakomite sukcesy naszych sportowców znacznie ożywiły zainteresowanie sportami zimowymi, czy to może znaczyć, że dyscypliny te staną się teraz bardziej popularne?

- Wydaje się, że tak właśnie powinno być, ale bardzo dużo zależy tu od marketingu. Sporty zimowe powinny się teraz rozwijać znacznie lepiej i być może będą szansą dla wielu młodych ludzi. Rozwój tych dyscyplin może też wielką szansą na rozwój życia wielu ludzi. W sporcie tak jak i w wielu innych dziedzinach, w głębokim sensie najważniejsze jest zwycięstwo na sobą, i tu gdzieś kończy się granica miedzy tym co ludzkie i tym co Boże. Przytoczę przykład pierwszego w historii Igrzysk nowożytnych zwycięzcy maratonu. Żyjący na przełomie XIX  i XX wieku Spyridon Louis był nieznanym greckim roznosicielem wody, a z historii tej najbardziej zapamiętałem to, że człowiek ten całą noc przed startem spędził na modlitwie i to jest właśnie wspaniałe odniesienie do opatrzności Bożej. Zawodnik ten niespodziewanie wygrał bieg maratoński, zostając bohaterem narodowym Grecji, ale kto wie czy najważniejsze nie było to, że pokonał samego siebie.

Mówi się, że w życiu wygrywa ten, kto pokonał samego siebie. Tak, pokonywać samego siebie, nie ulegać pokusom, walczyć ze słabościami, lękami, pokonywać wszelkie przeciwności losu… Samą siebie na Igrzyskach najbardziej pokonała chyba Justyna Kowalczyk, która zdobyła złoty medal startując ze złamaną kością stopy.

- Popatrzmy jeszcze dalej, w kolejnym biegu Justyna Kowalczyk wystartowała, lecz wkrótce musiała się wycofać. Wydaje mi się, że gdy podjęła taką decyzję to też w pewnym sensie było to jej zwycięstwo, pamiętajmy, że gdyby kontynuowała zawody mogła odnieść ciężką kontuzję, a być może nawet zakończyć karierę sportową. Medal, czy sukces sportowy w konfrontacji z własnym zdrowiem, ma zupełnie inne znaczenie. Decyzja Justyny Kowalczyk ma swoją wartość i  może to być przykładem dla wielu młodych ludzi, sportowców, by umieli ocenić co w życiu jest naprawdę ważne.

Dziękuję za rozmowę. Myślę, że poruszane tematy są na tyle istotne, że warto będzie wrócić do ich kontynuowania. Zapraszam więc czytelników portalu Płomień Pański na dalszy ciąg rozmowy z Milleniuszem Nowakiem już za kilka dni.

Z Milleniuszem Nowakiem rozmawiał Maciej Prochowski

Poprzednie artykuły:

Soczi 2014. To jeszcze nie koniec. Czas na Paraolimpiadę - kliknij TUTAJ

Soczi 2014. Sportowcy reprezentują nasz kraj i naród - kliknij TUTAJ

Soczi 2014. W zdrowym ciele zdrowy duch - klknij TUTAJ

Soczi 2014. U Pana Boga jesteśmy zawsze na pierwszym miejscu - kliknij TUTAJ

Soczi 2014. Sport jako lekarstwo na zło – kliknij TUTAJ


 

Zmieniony: środa, 12 marca 2014 22:22