2011-06-13 : co usłyszeliśmy PDF Drukuj Email
Spotkania Modlitewne
sobota, 18 czerwca 2011 19:02

Konferencja Ani U.

Tematem tego, co powiem jest brewiarz, czyli Liturgia Godzin – modlitwa Kościoła. To nie będzie stricte konferencja, a raczej elementy dzielenia, świadectwa i katechezy.
Liturgia Godzin jest to modlitwa Kościoła, modlitwa nas wszystkich. Dlatego chciałabym zacząć od obrazu Kościoła, przypomnieć i pokazać w innym aspekcie, przybliżyć nam spojrzenie [na Kościół].
W Wigilię Zesłania Ducha Świętego jedno z proponowanych czytań [mszalnych] pochodziło z Księgi Wyjścia. Teraz, jeśli pilnie słuchać będziecie głosu Mego i strzec Mojego przymierza, będziecie szczególną Moją własnością pośród wszystkich narodów. Gdyż do Mnie należy cała ziemia, lecz wy będziecie Mi królewskim kapłaństwem i ludem świętym. Echo tych słów odnajdujemy w Pierwszym Liście św. Piotra, który stosuje je do Kościoła i mówi o nas, że jesteśmy wybranym plemieniem, świętym narodem, ludem Bogu na własność przeznaczonym. Co nam to mówi o Kościele ? – że jest to szczególna społeczność.

Naród to jest grupa ludzi, jakaś społeczność która posługuje się jednym językiem, ma określone zwyczaje, święta itd. – tak, że wiemy że istnieje pewne narodowe podobieństwo. Są takie narody, które trzymają się razem: Arabowie, Żydzi lub inni. Nieraz łatwo rozpoznać kogoś takiego, rozpoznać jego przynależność. Jeżeli spojrzymy w ten sposób na Kościół, to jakim on jest narodem? Co go szczególnie wyróżnia?
Co wyróżnia Polaka, który jest katolikiem, spośród innych Polaków? Pierwszą rzeczą, którą zauważymy, jest kult zewnętrzny. Chodzenie do kościoła, przyjmowanie sakramentów, obchodzenie świąt. I tutaj trochę nam się pojęcia rozmywają, bo nasza religia stała się też elementem kultury. Dlatego często za pewnymi czynami niekoniecznie idzie wiara. Niekoniecznie ci ludzie biorą ślub kościelny, którzy faktycznie pragną błogosławieństwa Bożego, tylko „jakoś tak się przyjęło”. W związku z tym nie jest łatwo dzisiaj zachować, a nawet posiadać tożsamość chrześcijanina. Wiele świąt zostało adaptowanych przez świat. Typowy przykład to Boże Narodzenie – kolędy są śpiewane już przez cały Adwent, w marketach, w telewizji, a Święty Mikołaj to jakiś krasnoludek z czerwoną czapeczką. To jest nam zabrane - treść została całkowicie wyprana z naszych wartości.
Czy mamy porzucić takie świętowanie? Na pewno nie. Trzeba wejść głębiej, poszukać - co to znaczy być chrześcijaninem dzisiaj.


Dla Kościoła rolę narodotwórczą pełni właśnie Liturgia Godzin. Pierwsze, co mnie zachwyciło po zetknięciu z tą książką, to była wiedza Ojców Kościoła: Godzina Czytań. W niej oprócz psalmów i fragmentów z Pisma Świętego, znajdują się starożytne homilie, fragmenty dzieł - przepiękne teksty, które powstawały do V wieku. Zachwyciłam się ich treścią, głębią, ich językiem który jest obrazowy i piękny. Kolejnym elementem [brewiarza], który mi pomógł, jest podział roku według liturgii. Żyjąc w świecie, podlegamy przyjętemu sposobowi liczenia czasu. Kalendarz jest podzielony zgodnie z prawami natury. My też w swoim życiu dzielimy czas na rok nauki i wakacje, rok pracy i urlop; jest weekend święty, który zaczyna się w piątek wieczorem. O podziale [czasu] decydują: rytm pracy, pory posiłków, może jakieś ulubione zajęcia. W tym rytmie żyje przeciętny człowiek.


Nie jesteśmy nawet do końca świadomi, że jako naród święty jesteśmy wezwani do czegoś większego. Pan Bóg ma dla nas swój plan i tak naprawdę czas do Niego należy; tutaj Liturgia Godzin pokazuje się nam jako modlitwa, która jest uświęceniem czasu. W brewiarzu rok liturgiczny jest wypełniony treścią. Mamy Adwent, czas Bożego Narodzenia, Wielki Post i okres wielkanocny (który zakończył się wczoraj). Niekiedy chcemy taki [wyjątkowy] czas szczególniej przeżyć - ale to są długie okresy. Podjęte w Środę Popielcową postanowienia gdzieś nam umykają w ciągu tych sześciu tygodni. W dzisiejszym tempie życia przydałoby się, by Wielki Post trwał może trzy tygodnie - żebyśmy tak zdążyli jeszcze nie zapomnieć.
Te okresy są pełne treści i spotkałam tę treść nie tylko w codziennych czytaniach, ale właśnie w brewiarzu – który tak szczególnie traktuje te okresy święte. Przygotowane są starannie antyfony do psalmów, wybrane czytania i fragmenty z Ojców Kościoła, które są bardzo pouczającą lekturą.
Cykl roczny mamy powtórzony w cyklu tygodniowym. Każdy piątek jest przeżywany w duchu pokuty, jest przypomnieniem męki Pana Jezusa. I to, co najpiękniejsze: niedziela,  która została nam oddana jako Dzień Pański. Już nie jest to przedłużenie weekedu - kolejna sobota, którą tak czy inaczej sobie spędzimy - a przywrócona jest wartość niedzieli. Ona się zaczyna już Nieszporami sobotnimi – [w nich] jest antyfona, która nawiązuje do ewangelii niedzielnej. Później tę antyfonę spotykamy w jutrzni niedzielnej rano, później słyszymy ją na mszy i jeszcze raz, wieczorem w drugich nieszporach mamy okazję usłyszeć znowu nawiązanie [do tej Ewangelii]. Dzięki temu to czytanie z Ewangelii jakoś w nas żyje, niedziela wypełnia się treścią. Niekiedy chcielibyśmy pełniej świętować ten dzień, ale nie bardzo potrafimy. [Tymczasem brewiarz nam to umożliwia].
Jest jeszcze trzeci sposób liczenia czasu [w brewiarzu], to jest - każdy dzień. Jutrznia to zmartwychwstanie, które świętujemy. Wschód słońca nam przypomina o jasności Chrystusa – Słońca, które nigdy nie zachodzi. Później pojawiają się godziny dnia – o dziewiątej, dwunastej i piętnastej. Te godziny nawiązują do wydarzeń w życiu Jezusa. Godzina dziewiąta jest przypomnieniem zesłania Ducha Świętego. To zdarzyło nam się wczoraj.


Wczoraj był ten wielki dzień wielkiej godziny. Tylko raz w roku ta godzina wypełnia się w taki sposób, że w Hymnie śpiewamy: Dziś o trzeciej godzinie szum wichru ziemię napełnia / Nadejście Boga zwiastując modlącym się apostołom... Mamy tego dnia specjalny hymn na tę godzinę, żeby pełniej świętować to wydarzenie. Część z Was była na czuwaniu [modlitewnym przed Zesłaniem Ducha Świętego]. Wiem, że ksiądz Rosik wspominał o Liturgii [Godzin] i podał piękny obraz. Chodziło o to, że liturgia i to, co sprawujemy w brewiarzu – to nie tyle wydobycie wspomnień, przeniesienie w przeszłość, tylko to jest [raczej] uobecnienie: [przeniesienie] tego, co było kiedyś – na dziś. W ten sposób patrząc na brewiarz, mamy wspaniałą okazję przeżywać i zagłębić się w niezwykły sposób w te rzeczy.
Nieszpory – to jest czas dziękczynienia. Co wspomina ta konkretna godzina? Wiem, że tutaj są osoby, które modlą się na brewiarzu. Czy pamiętacie, w które dwa wieczory brewiarz proponuje modlitwę tylko tym osobom, które nie były na liturgii w Kościele? Wielki Czwartek i Wielki Piątek. W te dni dzieją się te wydarzenia, które później wracają do nas w każdych nieszporach, a w te dni nie modlimy się nimi – jeśli jesteśmy na liturgii [w kościele] – bo to jest ten prawzór, ta nasza wspólna modlitwa. W czwartek mamy uobecnienie Pamiątki Ostatniej Wieczerzy, czyli Eucharystii – i w piątek, kiedy Jezus wyciąga ręce na krzyżu w swojej ofierze. To jest ten czas, ta godzina przypomina nam zbawcze wydarzenia.
Liturgia Godzin to oddech Kościoła – te wydarzenia [wciąż dzieją się] w czasie. W rytmie dziennym najbardziej to widać: jesteśmy wezwani, żeby dostosować postawę wewnętrzną do rytmu modlitwy Kościoła. To jest wezwanie. Jestem świadoma naszych ograniczeń czasowych i różnych możliwości - ale spójrzmy na brewiarz jako na wzór, na coś konkretnego, do czego moglibyśmy się leciutko skłaniać, wykorzystać okazje w których ta modlitwa jest nam proponowana.


Modlitwa w Liturgii Godzin jest zawsze sprawowana w jedności z całym Kościołem. To jest wymiar czasu dzisiejszego, kiedy modli się cały Kościół, który dziś żyje. Ale jest też wymiar historyczny. W tym czasie ta modlitwa jest sprawowana również w niebie. Cały ten Kościół, który już doszedł do celu – tam właśnie, razem z aniołami i Maryją wielbi Boga. Stajemy w poczuciu wielkości i godności tej modlitwy – i to jest najpiękniejsze – niezależnie od tego gdzie, kiedy i przez kogo jest sprawowana. Jest to szczególna modlitwa, bo jest wspólnotowa ze swojej natury, jest modlitwą Kościoła. Ale jeżeli mogę ją sprawować tylko sama w swojej izdebce, to wiem że łączę się wtedy z całym Kościołem – on się za mnie wstawia, a ja swoje modlitwy przyłączam.


Myślę, że to jest taka modlitwa, która jest w stanie obudzić w nas radość, wdzięczność i nadzieję - taką, której świat nie zdoła nam odebrać. Jesteśmy wezwani do tego. Niedawno Wiesia mówiła konferencję o modlitwie osobistej. To nasza przepiękna możliwość stanięcia przed Bogiem twarzą w twarz, ale bardzo osobiście. Tak, jak ja czuję: z moimi radościami, z moimi smutkami, może z żalem do Boga, z moim grzechem. Wtedy, kiedy mogę się otworzyć i po prostu być w prawdzie – taka, jaka jestem. Ale taka modlitwa jest dla każdego inna. Jeśli osoby modlą się „prywatnie”, to w tym samym czasie jeden będzie się radował, a ktoś inny będzie się smucił. Tutaj nie będziemy szukać jedności, nie o nią chodzi. Natomiast stając na modlitwie liturgicznej Kościoła uczymy się dostosować swoje uczucia i budować je według tego planu, który jest nam podpowiedziany w wydarzeniach zbawczych. Radość, wdzięczność i nadzieja – one stale wypływają nieustannie z celebracji zbawienia. To jest dla nas wezwanie i kierunek do rozwoju.
To, o czym mówiłam do tej pory dotyczy odnajdywania i budowania naszej tożsamości –  praktyczna strona wiary. Zdaję sobie sprawę, że przychodzi taki moment, gdy już nie musimy walczyć o to. Są takie osoby, które miały problem z chodzeniem do kościoła w niedziele, a dzisiaj jest to już stały element, nie musimy o to zabiegać – [ani] o modlitwę, ani o inne praktyki. Wiele osób ma to już oswojone. Czasami zdarza się, że w tym momencie pojawia się inny wróg. Szatan już nas nie kusi, by porzucić te praktyki, bo nie wiedzielibyśmy co zrobić z czasem. Pojawia się inny wróg : legalizm. Trudno nam się skupić na Mszy, czasami pytamy się „czemu ja tu w ogóle jestem?”, mamy różne wątpliwości. W naszym środowisku nie pytalibyśmy o to – wiemy, że są „wierzący niepraktykujący”. Ale znamy drugie powiedzonko: są „praktykujący niewierzący”.
Jest to taka walka - troska o to, by żeby nasza pobożność, nabożeństwa, modlitwy nie zgubiły świeżości, miłości, trwania przy Bogu. Dla mnie przez długi czas wyrzutem mocnym były słowa z księgi Izajasza, z pierwszego rozdziału (myślę, że wiele osób też zna te słowa): „Kto tego zażądał od was, byście wydeptywali me dziedzińce? Przestańcie składania czczych ofiar. Choćbyście mnożyli modlitwy, Ja nie wysłucham”. Te słowa były dla mnie wyrzutem, sprawdzianem, weryfikacją. To było pytanie o serce, o miłość. Czy muszę, czy chcę ?
Odpowiedź na taką postawę [legalizmu] znalazłam właśnie w brewiarzu. Sięgnijmy głębiej: czym jest tak naprawdę ta modlitwa? Czym jest w swojej istocie? Teologia podpowiada: jest to modlitwa, która jest darem samego Jezusa. On przyjmując ludzką naturę, przyniósł nam na ziemię hymn niebieski, hymn uwielbienia – ten, który rozbrzmiewa w niebie przed Obliczem Trójcy Świętej. W psalmie czytamy piękne słowa: „nagiął niebiosa i zstąpił”. Te słowa wiele razy powtarzałam, aż zobaczyłam ten obraz – jak Jezus Chrystus stojąc w niebiosach nagina je. On nie tylko wyszedł i zszedł. Jego wcielenie było przygięciem nieba do nas – bo wiemy, że On wcielając się, nie porzucił swojej boskiej natury. Był człowiekiem, chodząc tu na ziemi – ale też był równocześnie Bogiem. To nagięcie niebios, to jest modlitwa niebieska. On odchodząc do nieba, podarował i zostawił Kościołowi hymn chwały.


Brewiarz w znacznej części składa się z samego Słowa Bożego. Modlimy się tam słowami Jezusa. Taka relacja do Pisma Świętego, żeby się nim modlić – jest chyba najdoskonalszą. Wiadomo – czytamy Pismo Święte, rozważamy je, medytujemy, próbujemy zastosować w życiu, spieramy się z nim. To wszystko są elementy, w których obecni jesteśmy my ze swoją kondycją. Natomiast modląc się Słowem Bożym dochodzimy do miejsca, w którym my zaczynamy się poddawać jemu, stajemy się ulegli wobec niego. Jest to element bierności, prowadzenia – my poddajemy się temu, co mówią Słowa Boże. Już nie kombinujemy, nie wkładamy tam siebie samych. Po prostu wyciszamy się. Szczególnie psalmy, które stanowią rdzeń brewiarza, są uważane za modlitwę Jezusa. Wiemy, że Jezus jako pobożny Żyd po prostu się nimi modlił chodząc tu na ziemi. Mamy tego świadectwa w modlitwach, w których cytował psalmy; można to odnaleźć w ewangeliach. Każdy Żyd znał psałterz i używał go. Druga sprawa : psalmy są proroctwem o Nim. Jest to niezwykła księga, w której zawartych jest bardzo wiele informacji o Nim i o Jego życiu tutaj, wcielonym życiu. Nawet takie słowa znalazłam, że „psalmy są zamieszkiwaniem Jezusa przed wcieleniem”. Zanim On przyszedł na ziemię w ciele, to zamieszkiwał w psalmach. One mówią nam o Bogu, który cierpiał, wszystkiego doświadczał tak jak człowiek. Na tym polega wielkość tych psalmów.


Możemy spojrzeć też na Liturgię Godzin jako na dialog. Przywołajmy obraz Kościoła Oblubienicy i Jezusa Oblubieńca. Ta relacja, którą ma Kościół do swojego Zbawiciela, najpiękniej obrazuje się we wzajemnym wpatrywaniu. To, co zakochani robią najlepiej: wpatrują się w siebie, kontemplują siebie. Jezus zachwyca się swoją Oblubienicą. Oblubienica z uległością wpatruje się w Oblubieńca.
Jest też jeszcze jedna relacja. Wiemy, że jako Ciało Chrystusa jesteśmy z Nim złączeni w jedno. Możemy się utożsamić z Chrystusem. W obrazie Ciała możemy uczestniczyć w relacji synowskiej, takiej jaką Syn ma do Ojca.
Czemu przywołuję głębsze, teologiczne spojrzenie na psałterz ? Jestem przekonana, że ta prawda daje nam nadzieję, że zanurzając się w tę modlitwę już nie tylko umysłem, ale duchem i uległością – dojdziemy do tego, żeby się upodobnić do Chrystusa. Ale to nie będzie podobieństwo zewnętrzne, w praktykach – ono będzie takie „z wewnątrz”. Ta modlitwa obudzi w nas miłość. Przesiąkniemy Słowem Bożym, czyli samym Chrystusem. Będąc ulegli tej modlitwie – my się umniejszamy, a wzrasta On.
Jeśli spojrzymy na dostosowanie rytmu czasu, to będzie próba dostosowania oddechu – mamy nad oddechem władzę, więc coś możemy zrobić, panujemy wolą – do oddechu Kościoła. Poddanie się duchowości Liturgii Godzin – jest to dzieło Ducha Świętego w nas. On dostosowuje rytm bicia [naszego] serca do bicia Serca Jezusa. Ostatecznie jesteśmy wezwani (i wydaje mi się, że to się realizuje wraz z postępem czasu) byśmy stali się podobni do Chrystusa. Tutaj odnajdujemy jedną z cech narodu – stajemy się podobni, bo jesteśmy kształtowani na wzór naszego Pana.
Jeśli ktoś jest tematem zainteresowany, to w pierwszym tomie brewiarza jest „Ogólne wprowadzenie do Liturgii Godzin”. Przepiękne, zachwycające dzieło o dużej wartości. Tam jest znacznie więcej szczegółów. Można też modlić się brewiarzem, niekoniecznie mając książki – można korzystać z internetu. Na naszym portalu [Liturgia Godzin też] jest [dostępna].
Na koniec chciałabym wam przeczytać – żeby brewiarz przemówił – fragment z Godziny Czytań, z listu do Diogeneta. Bardzo go lubię. Mówi o Kościele.
V. 1. Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem. 2. Nie mają bowiem własnych miast, nie posługują się jakimś niezwykłym dialektem, ich sposób życia nie odznacza się niczym szczególnym. 3. Nie zawdzięczają swej nauki jakimś pomysłom czy marzeniom niespokojnych umysłów, nie występują, jak tylu innych, w obronie poglądów ludzkich. 4. Mieszkają w miastach helleńskich i barbarzyńskich, jak komu wypadło, stosując się do miejscowych zwyczajów w ubraniu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież samym swoim postępowaniem uzewnętrzniają owe przedziwne i wręcz paradoksalne prawa, jakimi się rządzą. 5. Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą. 6. Żenią się jak wszyscy imają dzieci, lecz nie porzucają nowo narodzonych. 7. Wszyscy dzielą jeden stół, lecz nie jedno łoże. 8. Są w ciele, lecz żyją nie według ciała. 9. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba. 10. Słuchają ustalonych praw, z własnym życiem zwyciężają prawa. 11. Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują. 12. Są zapoznani i potępiani, a skazani na śmierć zyskują życie. 13. Są ubodzy, a wzbogacają wielu. Wszystkiego im nie dostaje, a opływają we wszystko. 14. Pogardzają nimi, a oni w pogardzie tej znajdują chwałę. Spotwarzają ich, a są usprawiedliwieni. 15. Ubliżają im, a oni błogosławią. Obrażają ich, a oni okazują wszystkim szacunek. 16. Czynią dobrze, a karani są jak zbrodniarze. Karani radują się jak ci, co budzą się do życia. 17. Żydzi walczą z nimi jak z obcymi, Hellenowie ich prześladują, a ci , którzy ich nienawidzą, nie umieją powiedzieć, jaka jest przyczyna tej nienawiści. VI. 1. Jednym słowem: czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie. 2. Duszę znajdujemy we wszystkich członkach ciała, a chrześcijan w miastach świata. 3. Dusza mieszka w ciele, a jednak nie jest z ciała i chrześcijanie w świecie mieszkają, a jednak nie są ze świata. 4. Niewidzialna dusza zamknięta jest w widzialnym ciele i o chrześcijanach wiadomo, że są na świecie, lecz kult, jaki oddają Bogu, pozostaje niewidziany. 5. Ciało nienawidzi duszy i chociaż go w niczym nie skrzywdziła, przecież z nią walczy, ponieważ przeszkadza mu w korzystaniu z rozkoszy. Świat też nienawidzi chrześcijan, chociaż go w niczym nie skrzywdzili, ponieważ są przeciwni jego rozkoszom. 6. Dusza kocha to ciało, które jej nienawidzi, i jego członki. I chrześcijanie kochają tych, co ich nienawidzą. 7. Dusza zamknięta jest w ciele, ale to ona właśnie stanowi o jedności ciała. I chrześcijanie zamknięci są w świecie jak w więzieniu, ale to oni właśnie stanowią o jedności świata. 8. Dusza choć nieśmiertelna, mieszka w namiocie śmiertelnym. I chrześcijanie obozują w tym, co zniszczalne, oczekując niezniszczalności w niebie. 9. Dusza staje się lepsza, gdy umartwia się przez głód i pragnienie. I chrześcijanie, prześladowani, mnożą się z dnia na dzień. 10. Tak zaszczytne stanowisko Bóg im wyznaczył, że nie godzi się go opuścić.

 opr. meroutka

Zmieniony: sobota, 18 czerwca 2011 20:46
 
RocketTheme Joomla Templates