Gdy głęboka cisza zalegała wszystko,
a noc w swoim biegu dosięgała połowy,
wszechmocne Twe Słowo z nieba, z królewskiej stolicy,
jak miecz ostry niosąc Twój nieodwołalny rozkaz,
jak srogi wojownik runęło w pośrodek zatraconej ziemi.
I stanąwszy, napełniło wszystko śmiercią:
nieba sięgało i rozchodziło się po ziemi.
Całe stworzenie znów zostało przekształcone w swej naturze,
powolne Twoim rozkazom,
by dzieci Twe zachować bez szkody.
Obłok ocieniający obóz i suchy ląd ujrzało,
jak się wynurzał z wody poprzednio stojącej:
droga otwarta z Morza Czerwonego
i pole zielone - z burzliwej głębiny.
Przeszli tędy wszyscy, których chroniła Twa ręka,
ujrzawszy cuda godne podziwu.
Byli jak konie na pastwisku
i jak baranki brykali,
wielbiąc Ciebie, Panie, któryś ich wybawił.
Znów nam Kościół daje tak przepiękne Słowo....
Najpierw głęboka cisza.... a potem wielki dynamizm życia.
Droga, którą nas Bóg prowadzi, nie jest gładka, wygodna i przewidywalna. Napotykamy na wiele przeciwności. Jednak....... czy umiem dostrzec to bogactwo, które niesie ze sobą życie na codzień? A może jestem już znużony/znużona trudnościami i straciłem/straciłam umiejętność prostego zachwycenia się faktem, że mogę żyć ?
Trudności są jak Morze Czerwone: to etap drogi ku Ziemi Obiecanej. Pewnego dnia odwrócę się, spojrzę za siebie..... i powtórzę z wdzięcznością: "Przeszli tędy wszyscy, których chroniła Twa ręka".
Marysia
|