Znalazł go na ziemi pustynnej, * na odludziu, gdzie brzmiały tylko dzikie głosy. Opiekował się nim i pouczał, * strzegł jak źrenicy oka. Jak orzeł, który krąży nad gniazdem, * by z niego wywabić swe pisklęta, I bierze je na skrzydła rozpostarte, * niosąc je na samym sobie, Tak Pan go prowadził, *
a nie było z nim obcego boga.
Jak orzeł, który krąży nad gniazdem.....
Przypomniał mi się film, który kilka dni temu pokazała mi koleżanka.