2011-12-29: Dobrem można więcej zdziałać niż siłą PDF Drukuj Email
Słowo na dziś
czwartek, 29 grudnia 2011 01:46

Kto twierdzi, że żyje w światłości, a nienawidzi brata swego, dotąd jeszcze jest w ciemności. Kto miłuje swego brata, ten trwa w światłości i nie może się potknąć. Kto zaś swojego brata nienawidzi, żyje w ciemności i działa w ciemności, i nie wie, dokąd dąży, ponieważ ciemności dotknęły ślepotą jego oczy. (1 J 2, 10-11)

Być uczciwym. Nie nosić w sobie pogardy i nienawiści. Kochać ludzi, swoich braci. Wszystkich? Nie można tak wszystkich kochać jak leci. Są wokół mnie osobnicy dziwni, trudni lub nawet dogłębnie źli. Zło wokół mnie wyrządzane jest każdego dnia. Czasem bliżej czasem dalej. Co robić? Jak będę ciągle nastawiał następny policzek, to mi tych policzków w końcu braknie. Więc?

No cóż, ze złem należy walczyć i przeciwstawiać się mu z całych sił. Nie wolno udawać, że się nie widzi. Ale chyba też nie powinienem zła tępić złem, nienawiścią i wszystkim innym, podobnym co mi wpadnie w ręce. Zresztą nie wszystko może być złem, mimo, że na to wygląda. Myślę, że zło można wywołać własnym postępowaniem, swoim gniewem, złością, krzykiem. Czasem lepiej ustąpić i … kto wie, co można osiągnąć.

Pamiętam jak kiedyś zagadałem się podczas jazdy samochodem i dość nieszczęśliwie zajechałem drogę poruszającemu się obok pojazdowi. Tamten kierowca mocno roztrąbił się na mnie, a ja czerwony ze wstydu dodałem gazu i uciekłem gdzieś do przodu, słysząc niemalże przekleństwa tamtego. Niestety gdy ujechałem ze dwieście metrów zatrzymał mnie tramwaj stojący na przystanku i pech chciał, że zaraz za mną ustawiło się to feralne auto. Nagle w lusterku zauważyłem, że tamten kierowca wysiada i miotając jakieś (pewnie niecenzuralne) słowa, z zaciśniętymi pięściami rusza w moją stronę. Ja z kolei pomyślałem, że nie zrobiłem mu nic, co upoważniałoby go do takiej reakcji i też wściekły, z przekleństwem na ustach wyszedłem mu naprzeciw. Gość był, tak jak i ja, wagi ciężkiej, więc ludzie na przystanku zapewne szykowali się już na niezły pojedynek, słowny, a może i więcej bo człowiek ten wyglądał jak szarżujący byk. Ja zresztą chyba też… I co? Zło narodziło się nagle. Znikąd. Z drobiazgu, nie wartego uwagi. Pewnie jak w większości takich, czy innych poważniejszych przypadków. Zło i nienawiść wylazła z ciemnej strony codziennego życia.

W tym przypadku jednak, nie do końca, bo kiedy tak kroczyłem z wrogością do tego równie wściekłego człowieka, to przeleciała mi myśl: A po co to wszystko? Co ja robię? I kiedy doszedłem do owego mężczyzny, nic z tego, ni z owego wyciągnąłem rękę i powiedziałem: - PRZEPRASZAM! Bardzo pana przepraszam za nieuwagę. I warto było to zrobić, chociażby dla widoku jego miny. Nagle wyprostowało mu się naciągnięte oblicze, stanął zdumiony i odparł: - A, nie. Nic się nie stało. Drobiazg. Uścisnął moją wyciągniętą dłoń i z uśmiechem wrócił do swojego auta.

Ta historia nauczyła mnie wiele. Warto słuchać, Pana, unikać konfliktów, szukać dobra gdzie tylko się da i nie emanować złością i nienawiścią, nawet w niektórych może bardziej poważnych przypadkach. I pewnie nie zawsze, ale przy wielu okazjach dobrem więcej zdziałać niż siłą.

Maciej

Zmieniony: piątek, 30 grudnia 2011 02:43
 
RocketTheme Joomla Templates