Zbyszek czyta, inni też...

Pan Bóg mówi w różny sposób. Często przemawia przez przeczytane książki, artykuły, rozważania. Na tej stronie chcę dzielić się z Wami  tym, co mnie szczególnie poruszyło. Może i Wy odnajdziecie w tym coś dla siebie? Zapraszam także Was do współtworzenia tego działu.

Zbyszek



Znów o modlitwie PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
wtorek, 24 lutego 2015 21:04

Jeżeli niekiedy modlimy się mało, niedbale, to może nie dlatego że nie pragniemy modlitwy, ale raczej dlatego, że jesteśmy mało wytrwali w modlitewnych zmaganiach. Zbyt łatwo zniechęcamy się trudnościami, rozproszeniami, grzechami, zmęczeniem. Z tego, co może stawać się miejscem naszej modlitwy (ludzka kruchość i słabość) oraz ważnym tematem rozmowy z Bogiem (potrzeba Bożej łaski i miłosierdzia), sami czynimy przeszkodę. Mamy się modlić nie dlatego, że jesteśmy pełni harmonii, pokoju i radości, ale właśnie dlatego że jesteśmy rozproszeni, smutni, grzeszni, rozbici.

Artykuł O. Józefa Augustyna SJ - TUTAJ.

Zbyszek

Zmieniony: niedziela, 01 marca 2015 01:06
 
Jak spotkać tego, kto kocha? PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
wtorek, 24 lutego 2015 19:07

Większość ludzi zgodzi się chyba z tym, że miłość to postawa, a nie popęd, seks, hormony, uczucie, zakochanie, tolerancja, akceptacja czy naiwność. Miłość to postawa troski o drugą osobę i o jej rozwój aż do świętości.

Jednak to, że w miarę precyzyjnie opiszemy miłość, nie znaczy, że będziemy już w stanie kochać drugą osobę, gdyż to nie miłość kocha, lecz człowiek - z jego silnymi i niedojrzałymi aspektami. Jeżeli dwoje ludzi bierze ślub, to nie jest tak, że on mówi: Biorę Ciebie za żonę, a moja miłość ślubuje Ci, że będzie Cię kochać. Nie! To JA Ci ślubuję, że będę Cię kochał. Jeżeli rozczaruję Ciebie moją postawą, to nie moja miłość Cię rozczaruje, lecz to JA rozczaruję Ciebie. A jeżeli będę kochał Ciebie coraz bardziej i coraz mądrzej, to nie jakaś tajemnicza miłość Cię zachwyci, tylko JA Cię zachwycę.

Żeby móc pokochać kogoś, nie wystarczy więc wiedzieć, na czym polega miłość i co stanowi jej istotę. Trzeba stać się dojrzałym, mądrym, wiernym, odpowiedzialnym człowiekiem, zdolnym do panowania nad sobą, wytrwałości i dyscypliny. Trzeba wymagać od siebie takiej mądrości, takiej siły woli, takiej stanowczości, a jednocześnie takiej czułości, żeby mieć szansę na to, by kochać naprawdę: zawsze i za każdą cenę, w dobrej i złej doli.

Cały wywiad z ks. Markiem Dziewieckim - TUTAJ.

Zbyszek

Zmieniony: niedziela, 01 marca 2015 01:06
 
Program na Wielki Post PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 20 lutego 2015 12:33

Poniżej mamy zapis rozmowy dwóch wybitnych Ojców Pustyni: Antoniego Wielkiego (zm. 356 r.) i Pambo (zm. ok. 370 r.).

Abba Pambo pytał abba Antoniego: "Co mam robić?" Starzec mu odpowiedział: "Nie ufaj własnej sprawiedliwości, nie troszcz się o to, co minęło, a powściągnij swój język i brzuch".

Fundamentem, na którym Antoni każe budować Pambo jest pokora. Niezbyt modne to słowo, kojarzące się z kimś, kto jest nieporadnym życiowo fajtłapą, okazuje się stawiać wysokie wymagania. Pokora to nazywanie spraw po imieniu, odwaga, aby stanąć w prawdzie o sobie, świecie i innych. Człowiek, który znajduje w sobie moc pokory, musi mieć oparcie silne i pewne - jest to Bóg i Jego sprawiedliwość. W istocie: jeśli nie swojej sprawiedliwości Pambo ma ufać, to czyjej? Sprawiedliwości Boga, który usprawiedliwia wszystkich przez Mękę i Zmartwychwstanie swego Syna. Wobec takiej potęgi nasze małe zamki wznoszone bez Boga niewiele znaczą. Jeśli ktoś jednak oprze się na Bożej sprawiedliwości, odda jej swoje życie, dawne grzechy, to nic dziwnego, że przestaje się martwić swoimi dawnymi klęskami. Z Bogiem wszystko zaczyna się na nowo. Nie chodzi tutaj tylko o moje dzieje. Gra toczy się o przebaczenie bliźnim - nieustanne powracanie do dawnych krzywd, których zaznaliśmy, nie prowadzi do niczego dobrego. Jedynie w Bogu odnaleźć możemy pokój i przebaczenie. Konsekwencją tego kroku staje się coraz głębsze milczenie - nie chodzi jedynie o zamilknięcie naszego języka. Cisza wchodzi do naszego wnętrza - już nie rozpamiętujemy tego, co nas zraniło.

Umocnieniem tak podjętego życia jest post. W dawnej tradycji łączył się jałmużną. Chodziło w nim nie tylko o powstrzymanie się od tego, co zbyteczne, ale także dzielenie się tym, co udało nam się w ten sposób oszczędzić.

Te krótkie rady Antoniego dla Pambo są jak program na Wielki Post. Czy jest to dla nas wyzwanie? Tak. Ale i wielka nadzieja na nowe życie z Bogiem i bliźnimi.

Źródło - TUTAJ

 
Odważne głoszenie PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
wtorek, 17 lutego 2015 14:22

Bóg odpowiada na słowo, które głosisz. Przekonałem się o tym wielokrotnie. Jeśli opowiadasz o Bogu skrojonym na ludzką miarę, zredukowanym do twoich wyobrażeń i przefiltrowanym przez twe duszpasterskie niepowodzenia i wątpliwości, wiążesz Mu ręce. On potwierdza znakami i cudami odważne głoszenie. (...)

Jeśli ksiądz (słyszałem takie kazania!) przez całą homilię tłumaczy, że dziś Duch Święty zstępuje inaczej niż przed dwoma tysiącami lat, a jego pojawieniu się nie towarzyszą znaki i cuda, w jaki sposób Bóg ma potwierdzić to słowo? Nic się nie dzieje. Jak w polskim filmie.

Cały artykuł Marcina Jakimowicza - TUTAJ.

Zbyszek

 
Czego powinienem przestrzegać, aby podobać się Bogu? PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
wtorek, 17 lutego 2015 14:05

Ktoś pytał abba Antoniego: "Czego powinienem przestrzegać, aby podobać się Bogu?" Starzec mu odpowiedział: "Przestrzegaj tych moich nakazów: dokądkolwiek pójdziesz, zawsze miej Boga przed oczami; cokolwiek robisz czy mówisz, opieraj to na Piśmie Świętym; a gdziekolwiek raz już zamieszkasz, nie odchodź stamtąd łatwo. Tych trzech rzeczy przestrzegaj, a będziesz zbawiony".

Ten apoftegmat mówi po prostu o tym, że zanim usłyszymy mądrą naukę, wpierw musimy wiedzieć, czego chcemy od życia. Można słuchać wspaniałych nauk duchowych, ale jeśli człowiek nie wie, po co są one mu potrzebne, na nic się one nie zdadzą. Zanim Antoni wypowiada swoją naukę, najpierw jest pytanie ucznia. Zanim pojawi się pytanie, musi pojawić się pragnienie. W tym wypadku uczeń pragnie podobać się Bogu - zapewne po to, aby dojść do zjednoczenia z Nim. Rady Antoniego zawierają pewien program duchowy.

Pierwszy krok: "Dokądkolwiek pójdziesz, zawsze miej Boga przed oczami".

Chodzi tutaj o pamięć o Bogu w każdej sytuacji życia, o liczenie się z Jego przykazaniami, z Jego miłością. Ten krok jednak, fundamentalny krok pierwszego przykazania miłości, zmierza w kierunku modlitwy nieustannej, czyli zjednoczenia z Bogiem i powrotu do jedności ze Stwórcą.

Drugi krok: "Cokolwiek robisz czy mówisz, opieraj to na Piśmie Świętym".

Drugi krok, tak typowy dla mnichów wszystkich czasów, wskazuje na umiłowanie Bożego Słowa. Myliłby się jednak ten, kto widziałby tutaj luterańskie sola Scriptura! Oprzeć się na Piśmie Świętym dla Ojców oznacza ortodoksję i wierność nauce Kościoła głoszoną przez cztery sobory. Ten zapał w pilnowaniu własnej prawowierności jest może z tych trzech elementów dla nas dzisiaj najtrudniejszy w realizacji, ale może dlatego warto szczególnie o niego zadbać.

Trzeci krok: "Gdziekolwiek raz zamieszkasz, nie odchodź stamtąd łatwo".

Antoni zna cenę wysoką cenę wytrwałości. Bo tu nie chodzi tylko o stałe zameldowanie, ale o cierpliwą wytrwałość w powierzonych zadaniach i powziętych postanowieniach. W istocie bowiem mieszkamy w naszym życiu jak w domu i ciągle zmieniając mieszkania lub meble, nigdy nie zaznamy spokoju.

Nie bez przyczyny mowa o krokach. Przygoda zaczyna się dopiero wtedy, kiedy wyruszymy w drogę - wówczas niezrozumiałe może wcześniej słowa, zajaśnieją blaskiem Bożej mądrości. Sama spekulacja nie przybliży nas do poznania. Trzeba zacząć iść ku Bogu całym swoim życiem.

Źródło: TUTAJ

Zbyszek

Zmieniony: piątek, 20 lutego 2015 12:43
 
Walentynkowa samotność? PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
sobota, 14 lutego 2015 12:34

Otóż nie ma większego znaczenia, czy ktoś dzisiejszy wieczór spędzi samiuteńki, czy z najbliższą osobą, przy nastrojowych świecach, inspirującej  woni i romantycznej muzyce. Zakochanie w swej najgłębszej warstwie wcale nie łączy się z obecnością drugiego człowieka, ale z faktem samotnego istnienia w świecie ludzi. Zakochać się, to powiedzieć swym sercem: „Zgadzam się na moje istnienie”. Żadne argumenty nie są potrzebne. Po prostu, skoro istnieję, to już niech tak będzie.

Nie oznacza to oczywiście egoistycznego zakochania się w sobie. Wręcz przeciwnie, jest to altruistyczne pokochanie otrzymanego istnienia i Jego Dawcy. Ufnie przyjmuję dar ze strony Samoistnego Istnienia, którym jest Bóg. „Istnieję, bo Ty istniejesz!”. Wielką pomocą w przyjęciu swego istnienia jest inne ludzkie istnienie. Zwłaszcza kobieta może pomóc istnieć mężczyźnie, a mężczyzna kobiecie.  

Wspaniale, jeśli dzisiejszy „Dzień św. Walentego” będzie dla wielu par okazją do głębszego doświadczenia prawdy: „Skoro Ty jesteś, to chcę istnieć. Chcę, abyś był”. Ale to tylko  jedna z opcji przeżywania.
W zakochaniu najważniejsze jest przyjęcie istnienia. Dlatego, także w fizycznej samotności, a nawet jeszcze bardziej, można odświeżyć stan serca: „kocham istnienie”.  
 
Erem Maryi "Brama Nieba" - cały artykuł tutaj.
 
Marysia
 
Czy pokusy są potrzebne do zbawienia PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 13 lutego 2015 14:38

Antoni Wielki (zm. 356 r.) jest znany ze swych dramatycznych potyczek z diabłem. Mało kto doświadczył w podobnym stopniu napaści ze strony złego ducha. Nic więc dziwnego, że jest wielkim specjalistą w kwestii pokusy.

To poniższe zdanie (nawet jeśli zaczerpnięte z apokryfu i potem powtarzane przez innych autorów jak Kasjan czy Ewagriusz) zdaje się zawierać specjalną mądrość.

Abba Antoni powiedział: "Nikt nie może wejść do Królestwa Niebieskiego nie wypróbowany. Zabierz pokusy - rzecze - a nikt nie będzie zbawiony".

No właśnie - czy przyszłoby nam do głowy popatrzeć na pokusę pozytywnie? Antoni widzi w walce z nią jeden z warunków zbawienia. Czym jest pokusa? Dla Antoniego to przede wszystkim synonim próby. To pytanie o to, co dla nas jest najważniejsze; wreszcie to stary problem z pierwszym przykazaniem i prymatem Boga w naszym życiu. Mierząc się z życiem, często dopiero z czasem odkrywamy, że zetknęliśmy się z pokusą. O czym mówi nam ona mówi? Pokazuje nam, co dla nas jest ważne. Przyglądając się uważnie pokusie, lepiej poznajemy samych siebie. I możemy dostrzec lepiej jak wiele jeszcze dzieli nas od Boga.

Źródło: TUTAJ

Zbyszek

Zmieniony: wtorek, 17 lutego 2015 14:10
 
I jeszcze o modlitwie PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
czwartek, 12 lutego 2015 23:06

Chodzi o to, aby nie przystępować do modlitwy jak do jakiejś innej rzeczy, którą mamy zrobić w ciągu dnia; w tym krótkim zatrzymaniu się na progu modlitwy zdajemy sobie sprawę z wielkości Tego, do którego przychodzimy. Uświadamiamy sobie, że idziemy na spotkanie z Osobą – Panem Wszechświata, który żyje! Uświadamiamy sobie, że nie jest On ani jakimś martwym przedmiotem, ani „kolegą”, ani też moim lustrem! Jest On Inny, jest Panem! Jest Bogiem, – Ojcem –Synem –Duchem. Jest także moim Przyjacielem… On zawsze jako pierwszy „patrzy na mnie”, a ja spotykam się z Jego spojrzeniem. Staram się zatem zebrać w jedno całe moje jestestwo i skoncentrować się właśnie na Nim, na Bogu.

Cały wpis na blogu Krzysztofa Osucha SJ - TUTAJ

Zbyszek

 
Wywiad z Radosławem Pazurą PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
środa, 11 lutego 2015 13:35

Stan Pana zdrowia był już krytyczny, ale nagle nastąpiła zmiana…

Kiedy Dorota dostała informację od pani doktor, że stan jest bardzo krytyczny i trzeba poinformować najbliższą rodzinę, bo nie wiadomo czy przeżyję, zamknęła się w pomieszczeniu, w którym przez prawie trzy godziny przeprowadziła najprawdopodobniej najprawdziwszą modlitwę swojego życia. Przypomniała sobie, że jest osobą wierzącą, wypowiedziała na głos to wszystko co było w naszym życiu - złego i dobrego. Była rozpacz, lament, bluźnierstwa, obietnice, pretensje - było wszystko. Ponazywała wiele rzeczy po imieniu. Całą rozmowę z Panem Bogiem zakończyła stwierdzeniem, że jeśli to jest taka wola, i ma mnie zabrać - przyjmie to, ale prosi Go o jedno - jeśli tak się stanie, żeby nauczył ją z tym żyć, bo jej się wydaje, że nie będzie umiała. I wtedy dopiero pojechała do domu, wzięła prysznic, poczuła wewnętrzny pokój. Rano obudził ją telefon od pani doktor, która dzień wcześniej poinformowała, że stan jest krytyczny. Telefon był z wiadomością, że jest dobrze. Pani doktor tego nie umiała wytłumaczyć, ale było dobrze. Z perspektywy czasu to wydarzenie oceniamy jako cud.

Cały wywiad - TUTAJ
Warto też zajrzeć -
TUTAJ

Zbyszek

Zmieniony: wtorek, 17 lutego 2015 13:59
 
Parę historii o nawróceniach PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
sobota, 07 lutego 2015 22:49

Pierwsza historia, którą usłyszałem przed laty, zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Fascynuje mnie sposób, w jaki Pan Bóg „dobrał się” do muzycznych załogantów, ikon polskiego undergroundu. Porusza mnie zwłaszcza historia nawrócenia Grzegorza Wacława „Dzikiego”, anarchisty dobrze znanego w światku muzycznym. Przyszedł znudzony do warszawskiego kościoła paulinów na ul. Długiej. Chciał sprawdzić, dlaczego wszyscy w kółko opowiadają o cudach, które się działy w tej świątyni. Stanął na końcu. Niczego nie widział, wszystko zasłaniał mu stojący przed nim potężny mężczyzna. Przy ołtarzu stał o. Augustyn Pelanowski, który nagle usłyszał: „Augustyn, zobacz, tam na końcu kościoła stoi taki facet z czerwonymi włosami, z kolczykami w nosie”. Pelanowski szepnął: „Widzę. O Matko, ja się takich boję”. Mijały minuty, a paulin słyszał przez cały czas delikatny głos, który absolutnie się nie narzucał, ale proponował: „Augustyn, podejdź do niego i powiedz, że go kocham”. Zakonnik odpowiadał: „Nigdy! Zabije mnie!”. „Głos” nie dawał za wygraną: „Proszę cię o jedną rzecz, podejdź do tego człowieka, powiedz, że go kocham”. Pelanowski odpowiedział: „Koniec tematu, nie podejdę”. I nie podszedł. Traf (doprawdy idiotyczne słowo!) chciał, że… wysłano go z komunią na koniec kościoła. Stanął przed „Dzikim” i powiedział: „Jezus cię kocha”. Grzegorza… sparaliżowało. Dosłownie. Miał tak mocne poczucie Bożej obecności, że nie mógł ruszyć najmniejszym palcem. Doświadczył na własnej skórze, że „straszną jest rzeczą wpaść w ręce Boga żywego”. Było to jedno z jego najbardziej miażdżących przeżyć. Było anielsko, ale nie sielsko. – W pewnym momencie wyszedł jakiś ksiądz – opowiada po latach – złapał mnie za łokieć, popatrzył mi w oczy i powiedział: „Jezus cię kocha”. Zbaraniałem, zupełnie mnie zatkało. Bałem się ruszyć. Dotykałem go najmniejszym palcem dłoni i bałem się poruszyć, by nie przerwać tego dotyku. Stałem i patrzyłem tylko w jego wielkie, gorejące oczy. Nie wiedziałem w ogóle, co się dzieje. Było to takie doznanie, jakiego nigdy w życiu nie przeżyłem. Wiem jedno: ktoś, kto wypowiedział te słowa, był tak wypełniony Duchem Świętym, że one zadziałały natychmiast.

To trzęsienie ziemi przewartościowało jego życie. „Dziki”, jak sam opowiada, podobne słowa („Jezus cię kocha”) słyszał setki razy. – Spływały po mnie jak po kaczce – nie owija w bawełnę. Tym razem było inaczej. Dlaczego? Bo nie były one zainspirowane kolejną inicjatywą pobożnego pomysłowego Dobromira. Były nakazem z góry. 

Cały tekst artykułu Marcina Jakimowicza z najnowszego numeru "Gościa Niedzielnego" - TUTAJ.

Zbyszek

Zmieniony: wtorek, 10 lutego 2015 22:18
 
Abba Antoni o zniechęceniu codziennością PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
sobota, 07 lutego 2015 00:59

"Święty abba Antoni, kiedy mieszkał na pustyni, popadł raz w zniechęcenie i wielką ciemność wewnętrzną. I powiedział do Boga: "Panie, chcę się zbawić, ale mi myśli nie pozwalają: co mam robić w tym utrapieniu? Jak się zbawić?" I chwilę potem, wyszedłszy na zewnątrz, zobaczył Antoni kogoś podobnego do siebie, kto siedział i pracował, potem wstawał od pracy i modlił się, a potem znowu siadał i plótł linę, i znów wstawał do modlitwy. A był to anioł Pański, wysłany po to, by go pouczyć i umocnić. I usłyszał Antoni głos anioła: "Tak rób, a będziesz zbawiony". Gdy to usłyszał odczuł wielką radość i ufność; a robiąc tak, osiągnął zbawienie."

Zmęczenie życiem i zniechęcenie codziennością… Jak widać nie było obce także świętym mnichom. Kiedy czytamy opowieść o Antonim, pamiętajmy, że przeżywając to trudne doświadczenie, jeszcze z Bogiem zjednoczony nie był i wciąż do Niego dążył. Jeśli Antoni doszedł do zbawienia, to stało się tak dzięki następującej recepcie:

  1. Zorganizował sobie czas wokół pracy i modlitwy.
  2. Zachowywał w nich umiar! Dbał, aby jedna aktywność uzupełniała, a nie konkurowała z drugą.
  3. Lekarstwem na zmęczenie i zniechęcenie (doświadczenie znane też pod nazwą acedii) była dla niego wytrwałość w zwyczajnych i drobnych obowiązkach dnia codziennego.

Świętość zatem czeka na nas, jak i na pierwszych mnichów, w codzienności, którą traktuje się tak jak św. Antoni: "z wielką radością i ufnością" - właśnie tak, bo tam czeka na nas Bóg.

Źródło: TUTAJ.

Zbyszek

Zmieniony: piątek, 13 lutego 2015 14:43
 
Dobra Spowiedź PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
wtorek, 03 lutego 2015 17:38

Co powinniśmy robić między jedną a drugą spowiedzią, żeby duchowo wzrastać?

Bardziej świadomie żyć. Temu sprzyja wieczorne podsumowanie dnia, które może być wieczorną modlitwą. Chodzi o postawienie sobie trzech pytań. Co było dziś dobre w moim życiu, za co chcę Panu Bogu podziękować? Gdzie popełniłem błąd, za co powinienem przeprosić Pana Boga? Z czym muszę się zmierzyć jutro i poprosić o pomoc w tym Pana Boga? Trzy minuty dla Pana Boga. To mi też może pomóc przypomnieć sobie postanowienie z ostatniej spowiedzi. Jak będę do tego regularnie wracał, to będę wiedział nad czym pracować. Jeśli mam więcej czasu, to mogę pokusić się o refleksję nad tym, dlaczego coś się nie udało czy nie wyszło. To sprzyja pracy nad sobą i nad tym, żeby spowiedzi nie były machinalne, żeby nie były powinnością, ale żeby były potrzebą serca. I wracamy do tego, co było na początku, czyli do słowa "miłość". Do spowiedzi powinniśmy iść nie dlatego, że musimy, ale dlatego, że chcemy. Bo spotykamy tam Miłość.

Wszystko co powiedział o dobrej Spowiedzi O. Andrzej Tupek SP - TUTAJ.

Zbyszek

Zmieniony: wtorek, 03 lutego 2015 17:49
 
A skąd wiesz, że twoja choroba jest krzyżem? PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
czwartek, 29 stycznia 2015 15:01

Po raz trzeci wracam do tematu uzdrowienia. Zacznę od osobistej wycieczki. Przez 15 lat miałem ogromne problemy z trawieniem, jelitami. Baaardzo niekomfortowa sytuacja. Lekarze byli bezradni. – To krzyż – powtarzałem sobie każdego dnia, starając się go przyjąć i błogosławić Boga w tej chorobie. Do czasu, gdy pewien kapłan powiedział mi coś, co stało się dla mnie prawdziwie kopernikańskim przewrotem: „Marcin, a kto ci powiedział, że twoja choroba jest krzyżem?”. „Jak to? A nie jest???” – nie dawałem za wygraną. – Krzyżem – usłyszałem – jest zaparcie się samego siebie, zrezygnowanie z własnej chwały, prześladowanie ze względu na Jezusa. Gdyby tak nie było, Jezus nie uzdrawiałby „wszystkich”. Zabierałby im okazję do niesienia krzyża?

Potem przeczytałem, że dokładnie o tym samym mówią wyraźnie ks. dr Peter Hocken, Ulf Ekman czy Maria Vadia. Po raz pierwszy w życiu powiedziałem: „Jezu, jeśli przez lata myliłem się, jeśli to nie jest krzyż, jeśli przez 15 lat przypisywałem Tobie moje intencje i domysły, zabierz to”. I zabrał! Zostałem uzdrowiony. Dlatego mam świadomość tego, o czym piszę.

Cały artykuł Marcina Jakimowicza - TUTAJ. A w artykule na końcu - linki do wcześniejszych...

Zbyszek

 
Przyjaźń Boga PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
wtorek, 27 stycznia 2015 21:58
Relacja przyjaźni stała się doskonałą metaforą relacji pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Oczywiście, tego rodzaju określenia mogą wydawać się często obarczone pobożnościową przesadą, jednak nawet pobieżna analiza tekstów biblijnych zmusza do zmiany tego rodzaju „uprzedzenia”. Pismo Święte jest świadectwem miłości Boga do człowieka, co wydaje się oczywiste, a przyjaźń okazuje się być jej niebywale ważnym wymiarem. Fakt ten odsłania nieskończone przestrzenie relacyjnego bogactwa Boga (który do głębi swej istoty jest relacyjny), dzięki czemu człowiek może pełniej i bardziej świadomie uczestniczyć w odwiecznym dialogu Stwórcy i stworzenia. Już Stary Testament posługuje się terminem przyjaźń na opisanie nie tylko relacji Boga do człowieka, ale także w drugą stronę, człowieka do Boga.
 
Ten stan rzeczy zachęca do tego, by podjąć próbę zwrócenia uwagi na kryteria przyjaźni, o których mówi Biblia i wyprowadzenia z nich treści tego pojęcia, a nie (tylko) rozumowania w kierunku odwrotnym, jakim jest „przypasowywanie” naszych wyobrażeń przyjaźni do idei biblijnych. Dzięki temu możemy paradoksalnie dowiedzieć się dużo więcej na temat naszej przyjaźni i nas jako przyjaciół. W Starym Testamencie dwie przyjaźnie człowieka z Bogiem zasługują na szczególne wyróżnienie, Abrahama i Mojżesza. Księga Izajasza nie ma wątpliwości, że Abraham był Przyjacielem Jahwe. „Ty zaś, Izraelu, mój sługo, Jakubie, którego wybrałem sobie, potomstwo Abrahama, mego przyjaciela!” (Iz 41,8). Bóg nie traktował Abrahama jedynie jako kontrahenta Przymierza, lecz to właśnie Przymierze było przypieczętowaniem przyjaźni, jaką Bóg zaoferował Abrahamowi, dając mu obietnicę sięgającą gwiazd. Także Nowy Testament pisząc o relacji pomiędzy Bogiem a Abrahamem nazywa tego ostatniego „przyjacielem Boga” (philos theou), co jest bez wątpienia wyjątkową relacją Boga do człowieka i człowieka do Boga (Jk 2,23). Przestrzenią owej przyjaźni jest wiara, która stała się fundamentem egzystencji Abrahama. Tylko w takiej perspektywie można zrozumieć wydarzenie ofiarowania Izaaka (Rdz 22,1-18), kiedy Abraham w całkowitym i bezwarunkowym zaufaniu spełnia wolę Boga. Tę przyjaźń przypieczętowała nieprzelana krew Izaaka, co było zapowiedzią innej, jeszcze większej przyjaźni.
 
Innym mężem, który otrzymał zaszczytny tytuł przyjaciela Boga jest Mojżesz, którego Pan ustanowił swoim reprezentantem wobec Ludu. Ta relacja objawia się w rozmowie. „A Pan rozmawiał z Mojżeszem twarzą w twarz, jak się rozmawia z przyjacielem (ton philon)” (Wj 33,11). Poszukując zrozumienia relacji pomiędzy Bogiem a człowiekiem potrzeba ludzkiego doświadczenia przyjaźni. Z drugiej zaś strony warto przyglądać się tej bosko-ludzkiej przyjaźni, by przyjaźń pomiędzy ludźmi odkryła i zyskała nowe przestrzenie dla samej siebie. Bóg-przyjaciel staje się wzorem przyjaciela. 
 
Co ciekawe, ważnym aspektem przyjacielskiej relacji jest rozmowa. Ona okazuje się być nie tylko zewnętrznym jej przejawem, ale także jej ważnym elementem, bez którego przyjaźń prawdopodobnie nie może istnieć. Przyjacielska rozmowa nie ma charakteru informacyjnego, nie chodzi w niej o przekazanie wiadomości, lecz o najintymniejszą wymianę sięgającą pokładów osobowego istnienia. Dialog ze strony Boga jest łaską, którą przyjacielska rozmowa pozwala zrozumieć. Otóż w tym wydarzeniu dochodzi do samoudzielania się Boga człowiekowi. Tak bez wątpienia Mojżesz traktował swoje spotkania z Bogiem, jako szczególne i bezpośrednie obdarowanie nie czymś, lecz Kimś. Tu nie chodziło o obdarowanie jakimś zaszczytem, honorem, lecz o niewypowiedziany rodzaj najgłębszego spotkania. Biblijna perspektywa przyjaźni pomiędzy Bogiem a człowiekiem pozostaje więc niedoścignionym wzorem przyjacielskich relacji pomiędzy ludźmi.
 
Do przyjaźni z Bogiem prowadzi Mądrość (Mdr 7,14), zaś „przyjaciel kocha w każdym czasie, a bratem się staje w nieszczęściu” (Prz 17,17). Podobnie jak u Arystotelesa, do zawarcia przyjaźni potrzebna jest roztropna decyzja: „Jeżeli chcesz mieć przyjaciela, posiądź go po próbie, a niezbyt szybko mu zaufaj!” (Syr 6,7). Prawdziwy przyjaciel „będzie jak drugi ty” (Syr 6,11).
 
Cały artykuł tutaj.
 
Marysia
Zmieniony: piątek, 30 stycznia 2015 21:13
 
Dzieci wcześniej czy później spotkają się ze śmiercią PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
poniedziałek, 26 stycznia 2015 23:21

Nie można wychowywać dzieci i młodzieży w przeświadczeniu, że jesteśmy wieczni, młodzi i piękni. Dzieci wcześniej czy później spotkają się ze śmiercią - mów ks. Jan Kaczkowski.

Cały wywiad - TUTAJ.

Zbyszek 

 
A co po Spowiedzi? PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 23 stycznia 2015 14:24

Niektórzy sądzą, że wyznanie grzechów przed kapłanem to zasadniczy element pojednania z Bogiem. Najczęściej traktowane jest przy tym jako przykry i bolesny obowiązek. Z chwilą opuszczenia kratek konfesjonału „mamy święty spokój do najbliższych świąt”. Tymczasem sakrament pojednania nie kończy się z chwilą opuszczenia konfesjonału. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że dopiero wtedy się zaczyna. (...)

Niektórzy lubią mówić o cezurze, jaka dzieli ich życie: przed i po nawróceniu. Określają przy tym dokładną datę nawrócenia, często związaną z sakramentem pojednania po długiej nieobecności w Kościele. Sądzą ponadto, że owo nawrócenie jest wydarzeniem jedynym i definitywnym. Tymczasem prawdziwe nawrócenie nie jest wydarzeniem jednorazowym. To raczej proces, który trwa całe życie. Każdego dnia, poznając Boga, Jego miłość i miłosierdzie, doświadczając bliskości Jezusa, żyjąc Ewangelią, kochając innych, pokonując swoje słabości czy błędy i wyciągając wnioski z porażek, nawracamy się, czyli zmieniamy myślenie, zbliżamy się do myśli Bożej. Sakrament pojednania czy jakieś szczególne przeżycie mistyczne lub doświadczenie powrotu do Kościoła jest tak naprawdę początkiem lub kolejnym etapem w całym procesie nawrócenia.

Cały tekst Stanisława Biela SJ - TUTAJ.

Zbyszek

 
Kto uciszy lęk? PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
środa, 21 stycznia 2015 12:58

Scena przyjścia Jezusa do uczniów po falach jeziora jest Objawieniem, odsłonięciem tego, kim jest Jezus, w jaki sposób działa, jak spotyka się z człowiekiem. Jest też środkiem wychowawczym. Objawienie pokazuje również, że czasem do serca człowieka można dotrzeć tylko w niekonwencjonalny sposób, budząc to, czego najbardziej się boimy. (...)

Jezus nie chodzi sobie po jeziorze, bo Mu się nie chciało płynąć łodzią, z kaprysu czy dla zabawy. On ma jasny i poważny cel rozeznany wcześniej w samotności na modlitwie.

Cały artykuł Dariusza Piórkowskiego SJ - TUTAJ.

Zbyszek

Zmieniony: poniedziałek, 26 stycznia 2015 23:18
 
Dziewczyna z Nazaretu PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
niedziela, 18 stycznia 2015 20:20

Niewiele wiemy o życiu Maryi przed Zwiastowaniem. Według tradycji miała przyjść na świat jako długo oczekiwane dziecko, oczekiwane przez rodziców, którym chrześcijanie pierwszych wieków nadali imiona Joachim i Anna. Mieszkać mieli w Jerozolimie, w miejscu, gdzie dziś wznosi się kościół św. Anny. Jako dziecko Maryja miała podjąć służbę w świątyni jerozolimskiej. Apokryficzna Protoewangelia Jakuba przekazuje piękną tradycję o Maryi tkającej zasłonę przybytku. Kapłani w Jerozolimie postanowili uczynić nową zasłonę dla świątyni, wybrali więc siedem dziewcząt bez skazy przed Bogiem, z pokolenia Dawida.

Znalazła się wśród nich także Maryja. Dziewczęta ciągnęły losy, jakim kolorem nici będą tkać. Maryi przypadł szkarłat i purpura. Szkarłat i purpura – zdaniem autora apokryfu – to symbol poczęcia Chrystusa i Jego królewskiej godności. Ponieważ Jezus utożsamiał się ze świątynią, uczył bowiem o świątyni swego ciała (J 2,21), dziewczyna o wdzięcznym imieniu Miriam, tkając zasłonę Świątyni, tkała szatę dla mającego się w przyszłości narodzić Jezusa.

Cały tekst ks. Mariusza Rosika - TUTAJ.

Zbyszek

 
Gniew PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
czwartek, 15 stycznia 2015 22:10

Gniew jest uczuciem wyjątkowo złożonym. Prawdopodobnie dlatego spora część osób ma z nim również wyjątkowy problem.

Cały artykuł TUTAJ.

Zbyszek

 
Emocje i temperamenty PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 09 stycznia 2015 23:52

Jak możemy na co dzień radzić sobie z trudnymi emocjami, np. poczuciem zniechęcenia, braku nadziei, z tym, że coś nam może się nie udać, z niewiarą w siebie? Co robić, kiedy te uczucia nas w jakimś sensie paraliżują, nie pozwalają działać? – pytają często ludzie. Czy uczucia mają wartość moralną? Czy można powiedzieć, że są dobre albo złe?

Cały artykuł Marcina Jakimowicza - TUTAJ.

Zbyszek

 
Módlmy się PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
czwartek, 08 stycznia 2015 16:38

Serce człowieka to siedlisko jego wewnętrznych przeżyć, doznań i duchowych doświadczeń. To głębia ludzkiej duszy. Centrum, które zarządza życiem człowieka i decyduje o jego kształcie. Ale ludzkie serce, podobnie jak ludzkie istnienie, jest rzeczywistością dynamiczną i zmienną. Podlega nieustannemu rozwojowi. (...)

Ludzkie serce samo z siebie nie jest źródłem dobra. Czyż Jezus nie powiedział, że tylko Bóg jest dobry? Że bez Niego nie możemy niczego uczynić? Że tylko On odpuszcza grzechy? Człowiek staje się dobrego serca tylko wówczas, kiedy czerpie z nieskończonej dobroci Boskiego serca. To codzienna kontemplacja Dobroci Boga czyni człowieka dobrym. Stąd też potrzeba codziennego wołania do Boga: "Uczyń serce moje według Serca Twego". Kiedy człowiek za dnia woła do Boga, jego serce upomina go nawet nocą (por. Ps 16, 7).

Cały artykuł o. Józefa Augustyna SJ - TUTAJ.

Zbyszek

 
K+M+B? Co to znaczy? ... nic nie znaczy PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
środa, 07 stycznia 2015 13:53

Jeśli myślisz, że K+M+B, które piszemy na drzwiach naszych domów oznacza imiona Trzech Króli, to jesteś w błędzie.

W ogóle to prawidłowy zapis na naszych drzwiach powinien wyglądać tak: C + M + B 2015 (tudzież inny rok). Znaczy to "Christus Mansionem Benedicat" - czyli "Niech Chrystus błogosławi ten dom (mieszkanie)" (niektórzy tłumaczą to: "Chryste błogosław temu domowi/mieszkaniu"). 

W związku z powyższym trzeba też powiedzieć, że dwukrotne pojawiające się "+", to nie "plusiki", tylko "krzyżyki" - znak błogosławieństwa. 

K M B wzięło się stąd, że ludzie zaczęli łacińskie "C" zastępować polskim "K". W średniowieczu, kiedy pojawiła się legenda o trzech królach, która w kolejnych wiekach zyskała sporą popularność ludzie zaczęli coraz bardziej utożsamiać owe "K M B" z inicjałami imion trzech mędrców. 

Księga liturgiczna "Obrzędy błogosławieństw" tom II, str. 244 - podaje, że można stosować zapis: C M B, albo: J M J - czyli inicjały Jezusa Maryi Józefa - świętej rodziny. Nie ma zaś czegoś takiego jak K M B! 

Dlatego warto powrócić do chwalebnej tradycji chrześcijańskiej i już dziś na drzwiach naszych domów zapisać C+M+B 2015, prosząc świadomie Jezusa Chrystusa o jego błogosławieństwo, a nie" jakiegoś" Kacpra, Melchiora i Baltazara. Ja przynajmniej tak zrobię.

Artykuł skopiowano STĄD.

Zbyszek

 
Nie mam czasu PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
czwartek, 01 stycznia 2015 18:09

"Nie mam czasu" - to jeden z najbardziej powszechnych sloganów naszej zabieganej epoki. Najczęściej służy jako wymówka, kiedy chcemy wyrazić, że nie jesteśmy czymś zainteresowani. Próbujemy wtedy wzbudzić w kimś wrażenie, że kalendarz aż trzeszczy od terminów a my sami już ledwie zipiemy. Nieraz mówimy w ten sposób prawdę: nasz czas jest już tak wypełniony, że niczego więcej nie da się już wcisnąć, nawet gdybyśmy bardzo chcieli. Kiedy indziej trapimy się, jak tu owocnie wykorzystać czas, by nam nie przepłynął przez palce. Z kolei dla wielu ludzi czas to pieniądz. Próbują więc z niego wycisnąć, ile tylko się da i nie pozwalają sobie na odpoczynek lub mniej interesowne zajęcia. Wtedy to dopiero człowiek nie ma czasu, bo wszystko kalkuluje, przelicza i sumuje. Bywa też, że czas zatrzymuje się, gdy nie możemy spać po nocach albo musimy czekać w długiej kolejce.

Żyjemy w czasie i poczynamy sobie z nim co chcemy, ale cokolwiek byśmy nie robili, to jedno trzeba przyznać otwarcie: nikt z nas czasu nie posiada. Bo to nie jest rzecz, którą można nabyć lub łatwo się jej pozbyć. Nie możemy go zatrzymać, przyspieszyć ani zwolnić, chociaż dwa razy w roku przestawiamy wskazówki zegarów. Czas płynie niezależnie od nas, bo nie my go wymyśliliśmy, lecz Bóg. I to nie my znaleźliśmy się w czasie, lecz uczynił to sam Stwórca. Dlatego nie jesteśmy panami czasu, chociaż często zachowujemy się tak, jakby było na odwrót.

Cały artykuł - TUTAJ.

Zbyszek

Zmieniony: sobota, 03 stycznia 2015 21:05
 
Piętnaście chorób według papieża Franciszka PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
wtorek, 23 grudnia 2014 15:58

Portal DEON zamieścił obszerne fragmenty przemówienia papieża Franciszka, w którym mówił o piętnastu chorobach trapiących Kurię Rzymską.

Warto ten tekst przeczytać - i nie tylko przeczytać, ale ... zrobić sobie osobisty rachunek sumienia według tych piętnastu punktów...

Choroby zidentyfikowane przez papieża to:

  1. Choroba czucia się "nieśmiertelnym", "odpornym" a nawet "niezastąpionym".
  2. Choroba "martializmu" (od: Marty), czyli zbytniego krzątania się.
  3. Choroba "zwapnienia" ("skamienienia") umysłowego i duchowego.
  4. Choroba przesadnego planowania i funkcjonalizmu.
  5. Choroba złej koordynacji.
  6. Choroba duchowego Alzheimera.
  7. Choroba rywalizacji i próżnej chwały.
  8. Choroba schizofrenii egzystencjalnej.
  9. Choroba gadulstwa, szemrania i plotkarstwa.
  10. Choroba ubóstwiania szefów.
  11. Choroba obojętności wobec innych.
  12. Choroba pogrzebowej twarzy.
  13. Choroba gromadzenia.
  14. Choroba zamkniętych kręgów.
  15. Choroba zysku doczesnego, ekshibicjonizmu.

Omówienie wszystkich chorób - TUTAJ.

Modlitwa o dobry humor św. Tomasza Morusa, o której papież mówi przy okazji choroby nr 12 - TUTAJ.

I jeszcze komentarz, który też warto przeczytać - TUTAJ.

Zbyszek

Zmieniony: czwartek, 25 grudnia 2014 23:17
 
Skąd się wzięły Święta Bożego Narodzenia PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
niedziela, 21 grudnia 2014 15:26

Obchody świąt Bożego Narodzenia czerpią z tradycji grecko-rzymskiej, natomiast Wielkanocy - z tradycji żydowskiej. Boże Narodzenie jest radosne i prostsze w odbiorze niż Wielkanoc, dlatego niestety łatwiej poddaje się komercjalizacji - mówi ks. dr Marcin Wysocki z Instytutu Historii Kościoła i Patrologii KUL.

Cały artykuł - TUTAJ.

Zbyszek

Zmieniony: piątek, 26 grudnia 2014 00:12
 
Rachunek sumienia - po ignacjańsku PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
niedziela, 21 grudnia 2014 15:16

Dlaczego nie lubimy rachunku sumienia? Pewnie dlatego, że kojarzy się z grzechem, karą i przykrym poczuciem winy czy bezsilności. Zaniedbując go, zapominamy jednak, że jest to droga nie tylko wewnętrznego oczyszczania, ale także oświecenia i zjednoczenia z Bogiem, i to w tak delikatnej sferze, jaką jest nasza ułomność i grzeszność.

Rachunek sumienia to swoisty papierek lakmusowy naszej duchowej dojrzałości. Nie jest dziełem przypadku, że w przeżywaniu prawdy o własnej grzeszności leży clou chrześcijańskiej nowości, ponieważ to w nim dokonuje się religijny przewrót kopernikański, z którego św. Ignacy uczynił centralną treść pierwszego tygodnia Ćwiczeń duchownych. Dlatego rachunek sumienia powinien być codziennym echem owego zadziwionego, paschalnego okrzyku: O, szczęśliwa wino! Powinien być też okazją do pokornego, a jednocześnie odważnego powtarzania za św. Pawłem: Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa (2 Kor 12, 9). Zobaczmy, czy takie przewartościowanie rachunku sumienia jest możliwe.

Cały artykuł - TUTAJ.

Zbyszek

Zmieniony: wtorek, 23 grudnia 2014 16:17
 
Płomień PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
sobota, 13 grudnia 2014 00:23

Eliasz i Jan Chrzciciel to prorocy ognia. Ogień to symbol mocy, wrażliwości, wyrazistości. Ogień jest radosny, żywy, ciepły, pełen światła. Ogień rozświetla noc, ogrzewa, ukazuje kierunek. I taki właśnie powinien być prorok Pana. Ogień w języku duchowym oznacza gorliwość, żarliwość, zapał, odwagę i entuzjazm. Taki powinien być każdy i każda z nas jako świadek Chrystusa. Ogień podobnie jak wiatr jest nieprzewidywalny. Tak samo Mesjasz a także ci, którzy z Ducha się narodzili. Nie mają oni gotowych planów, są posłuszni woli Ojca.

Komentarz do Czytań z 2014-12-13, zaczerpnięty STĄD.

s. Anna Maria Pudełko AP

Zmieniony: niedziela, 14 grudnia 2014 21:20
 
Jak Bóg do nas mówi przez nasze uczucia PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 12 grudnia 2014 21:18

W języku biblijnym nawrócenie określa się często jako przemianę serca. Serce zaś oznacza siedlisko wszystkich witalnych sił człowieka. Przemiana serca wiąże się ze świadomością uczuć i wynikających stąd wszystkich relacji człowieka. Jest to długi i trudny proces, który wymaga świadomego i trwałego zaangażowania. Aby się nawrócić, trzeba "wejść w świat swoich nieuporządkowanych uczuć". Wolność, rozumiana jako dążenie do szukania woli Bożej, jest ograniczana przez przywiązania, które mają charakter nieuporządkowany. Uwalnianie od nich nie jest podążaniem w kierunku stoickiej postawy wobec otoczenia, ale wyborem środków, które efektywniej prowadzą do celu.

Cały artykuł Stanisława Biela SJ - TUTAJ.

Zbyszek

Zmieniony: niedziela, 21 grudnia 2014 15:19
 
Papież Franciszek o Bożym orędziu pocieszenia PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
poniedziałek, 08 grudnia 2014 11:32

Do głoszenia wszystkim ludziom Bożego orędzia pocieszenia zachęcił w niedzielę Ojciec Święty przed modlitwą "Anioł Pański".

Nawiązując do słów pierwszego czytania z księgi proroka Izajasza (Iz 40,1-5.9-11), Franciszek podkreślił, że sam Bóg jest dobrym pasterzem, który pociesza swój lud. Obdarza bowiem swą trzodę jednością i bezpieczeństwem, nakarmi ją, zgromadzi w swej bezpiecznej owczarni owce zagubione, otoczy szczególną opieką najbardziej kruche i słabe. Stąd zadaniem także dzisiejszych chrześcijan jest głoszenie orędzia nadziei. Ale to my sami jako pierwsi musimy doświadczyć Bożego pocieszenia i miłości. "Ma to miejsce zwłaszcza wówczas, kiedy słuchamy Jego słowa, kiedy trwamy w milczącej modlitwie Jego obecności, kiedy spotykamy Go w Eucharystii lub w sakramencie przebaczenia" - podkreślił papież.

 Ojciec Święty zaapelował, abyśmy byli świadkami miłosierdzia i czułości Pana, które wstrząsa zrezygnowanymi, ożywia zniechęconych, zapala ogień nadziei. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji osób uciśnionych cierpieniem, niesprawiedliwościami i nadużyciami, zniewolonych pieniądzem, władzą, sukcesem, światowością.

"Wszyscy jesteśmy wezwani aby pocieszać naszych braci, świadcząc, że tylko Bóg może wyeliminować przyczyny dramatów egzystencjalnych i duchowych" - wezwał Franciszek. Zapewnił jednocześnie, że Pan zburzy mury zła, wypełni pustki naszych zaniedbań, wyrówna wyniesienia pychy i próżności i otworzy drogę spotkania z Nim. 

Całość rozważania papieża Franciszka znajdziesz TUTAJ

ws

Zmieniony: piątek, 12 grudnia 2014 21:25
 
Trzy przyjścia Chrystusa PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
sobota, 29 listopada 2014 23:10

Trzy przyjścia Chrystusa

     Istnieją trzy przyjścia Pana: pierwsze w ciele, drugie w duszy, trzecie przez sąd. Pierwsze wydarzyło się pośród nocy, zgodnie ze słowami Ewangelii: „Lecz o północy rozległo się wołanie: ‘Pan młody idzie!’ (Mt 25,6). To przyjście dokonało się już, gdyż Chrystus przyszedł na ziemię i przebywał wśród ludzi (Ba 3,38).

     Teraz zaś dokonuje się to drugie przyjście, pod warunkiem, że jesteśmy w takiej dyspozycji, żeby Pan mógł do nas przyjść - bo jak powiedział, że jeśli ktoś Go miłuje, to przyjdzie i zamieszka w nim (J14,23). Zatem drugie przyjście wiąże się z niepewnością, bo tylko Duch Boży zna tych co są z Boga (1 Kor 2,11). Wszyscy, którzy przez silne pragnienie rzeczy boskich rezygnują z siebie, wiedzą dobrze, kiedy On przychodzi, jednakże nie wiedzą oni „skąd przychodzi i dokąd podąża” (J 3,8).

     Jeśli chodzi o trzecie przyjście, możemy być pewni, że ono nastąpi, choć nie wiemy kiedy, ponieważ w życiu człowieka nic nie jest pewniejsze niż śmierć, ani bardziej niepewne niż dzień śmierci. „Kiedy bowiem będą mówić: 'Pokój i bezpieczeństwo' – tak niespodziewanie przyjdzie na nich zagłada, jak bóle na brzemienną, i nie ujdą” (1 Tes 5,3).  Tak więc pierwsze przyjście było skromne i zakryte przed wieloma, drugie jest misterium wypełnionym miłością, zaś trzecie będzie donośne i przerażające. W czasie pierwszego przyjścia Chrystus był niesprawiedliwie sądzony przez ludzi; przez drugie przyjście usprawiedliwia nas łaską; w ostatecznym przyjściu będzie sądził sprawiedliwie. Najpierw przychodzi jako Baranek, na końcu jako Lew, teraz zaś jako Przyjaciel pełen czułości.   

  Piotr z Blois (ok. 1130-1211), archidiakon kościoła w Anglii

Zmieniony: poniedziałek, 01 grudnia 2014 23:22
 
Perypetie z myślami PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
wtorek, 25 listopada 2014 18:57
Wewnętrzne wyciszenie i świętość. Jest to jak najbardziej możliwe. Wcześniej jednak trzeba prawidłowo rozegrać „bój z myślami”. Myśli są w stanie wynieść człowieka pod niebiosa, ale też mogą doprowadzić do skrajnego zdołowania.  
 
Duchowo jednak nie to jest najgroźniejsze. Najbardziej niebezpieczne jest ulegnięcie dwóm pokusom. Pierwsza z nich polega na utożsamieniu „duchowych i pięknych myśli” z pozytywnym stanem serca. Istotnym błędem jest tutaj to, że w oparciu o „dobrą myśl” wyciągany jest automatycznie wniosek: „Jestem dobry”. Drugim błędem jest  niepotrzebne wpadanie w panikę, gdy do „drzwi umysłu” pukają „brzydkie myśli”. W niektórych sercach pojawia się "z automatu" negatywna samoocena, gdyż zamiast „duchowych uniesień” bardziej dają o sobie znać „pierwotne instynkty”. Błąd myślenia polega tu na tym, że na podstawie zaistnienia „złej myśli” formułowana jest od razu teza: „Jestem zły”.
 
W perspektywie Bożej wszystko może wyglądać zupełnie inaczej. Przede wszystkim trzeba uświadomić sobie, że do oceny moralnej nie jest istotne, jaka myśl się zjawia, ale co się z nią zrobi. Następnie najważniejsze jest to, aby szczerze Bogu wszystko powierzać. Trzymając się  tego fundamentu, jesteśmy na drodze do dwóch zaskakujących odkryć: negatywnego i pozytywnego.    
Zmieniony: poniedziałek, 01 grudnia 2014 23:23
Więcej…
 
Królowanie Skazańca PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
niedziela, 23 listopada 2014 14:26

Tym, co może zaskakiwać w obrazie ukrzyżowanego Boga, jest Jego pokora. Ewangelia pokory zapisana jest w całym ziemskim życiu Syna Bożego, który często dawał wyraz pokornego pełnienia woli Ojca (Mt 26, 42), uniżenia (Flp 2, 8), przyjęcia ludzkiego losu we wszystkich wymiarach. Chrześcijanie z pokorą mają pewien problem, bowiem w potocznym rozumieniu tego słowa niesłusznie jest ona utożsamiana z potulnym uleganiem innym oraz apatią wobec życiowych przeciwieństw.

Takie rozumienie cnoty pokory, nie do przyjęcia we współczesnym świecie nastawionym na sukces i przebojowość, zawdzięczamy średniowiecznej ascetyce. Tymczasem dobrze pojmowana pokora nie ma nic wspólnego z fałszywymi kompromisami, tchórzostwem czy małodusznością, z obrazem przysłowiowego chłopca do bicia, stojącego w rogu i czekającego na kolejny raz.

Słowo "pokora" pochodzi od łac. humus, co oznacza ziemię. Być pokornym to twardo stąpać po ziemi, przyjmować prawdę o sobie i świecie i nie uciekać przed rzeczywistością. Dostrzegać swoje ograniczenia i uznać przed Bogiem swoją znikomość.

Cały artykuł Małgorzaty Szewczyk - TUTAJ

Zbyszek

 
Modlitwa ku czci Króla eucharystycznego PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
sobota, 22 listopada 2014 22:31

„Wreszcie nastąpi koniec, gdy [Chrystus] przekaże królowanie Bogu i Ojcu”
(1Kor 15,24)

     O Jezu, Królu narodów i Królu wieków, racz przyjąć nasz hołd. My, którzy przez łaskę braćmi Twoimi jesteśmy, składamy Ci pokorne uwielbienia. Ty jesteś „żyjącym Chlebem, który daje życie światu” (J 6,33). Najwyższy Kapłanie i Baranku Ofiarny. Tyś się poświęcił na krzyżu w krwawej ofierze odkupienia Ojcu Przedwiecznemu dla zbawienia ludzkości, a teraz co dzień ofiarujesz się na naszych ołtarzach przez ręce Twoich kapłanów, aby we wszystkich sercach nastało „Królestwo prawdy i życia, świętości i łaski, sprawiedliwości, miłości i pokoju” (prefacja święta).

     O Królu pełen chwały, przyjdź Królestwo Twoje! (Ps 23) Panuj ze swego „tronu łaski” (Hbr 4,16) w sercach dzieci, by zachowały niewinność otrzymaną na chrzcie świętym. Panuj w sercach młodzieży, by wzrastała zdrowo i czysto, słuchając głosu tych, którzy Ciebie zastępują w rodzinie, szkole i Kościele. Panuj nad domowym ogniskiem, aby rodzice i dzieci żyli zgodnie i przestrzegali Twego świętego Prawa. Panuj nad Ojczyzną naszą, aby wszyscy obywatele przez ład i zgodę warstw społecznych czuli się dziećmi Ojca w niebie, powołani do współdziałania dla wspólnego, doczesnego dobra: szczęśliwymi z przynależności do Mistycznego Ciała, którego Twój Sakrament jest zarazem żywym znakiem i wiecznie tryskającym źródłem!

     Panuj, o „Królu królujących i Władco rządzących” (Ap 19,16; Pwt 10,17), nad wszystkimi narodami ziemi i oświecaj jej przywódców, by zapatrzeni w Twój wzór żywili „myśl pokoju, a nie udręczenia” (Jr 29,11). Eucharystyczny Zbawicielu, spraw, by wszystkie narody służyły Ci z ochotą w przekonaniu, że „służyć Bogu, to znaczy panować”.

Św. Jan XXIII (1881-1963), papież
Modlitwa ku czci Króla eucharystycznego (codzienny biuletyn Ufficio Stampa Vaticana, 24.01.1959)

Zmieniony: sobota, 22 listopada 2014 22:35
 
Pocieszenia i strapienia duchowe PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 21 listopada 2014 18:26

W życiu wewnętrznym doświadczamy różnorodnych poruszeń, odczuć, doświadczeń. Często stajemy wobec nich bezradni. Pytamy: jak je ocenić? Jak rozpoznać ich źródło? Jak poznać, które z nich są emocjami, które pochodzą od Boga, a które podsuwa szatan?

Na życie ludzkie ma wpływ Duch Święty (duch dobry); ma również wpływ szatan (zły duch). Umiejętność rozróżniania, który z nich w danej chwili oddziałuje nie należy do rzeczy łatwych. Św. Paweł zalicza rozeznanie duchowe do charyzmatów, a więc szczególnych darów Boga. Tylko człowiek, który wsłuchuje się w słowo Boże, jest zdolny rozpoznawać działanie Boga w swoim życiu. Zdolność duchowego rozeznania jest dyspozycją dojrzałej wiary, słuchania i gotowości odpowiadania. Jest więc ono możliwe w życiu człowieka wolnego, oczyszczonego, który dokonał fundamentalnego wyboru, a więc wyboru Boga.

Cały artykuł Stanisława Biela SJ - TUTAJ

Zbyszek

 
Modlitwa Balaja, biskupa PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
czwartek, 20 listopada 2014 21:58

„Niech świątynia wewnętrzna będzie równie piękna jak świątynia z kamienia”

     Kiedy trzech jest zgromadzonych w Twoje imię (Mt 18, 20) to tworzą już Kościół. Zachowaj tysiące tutaj zgromadzonych: ich serca przygotowały sanktuarium, zanim jeszcze nasze dłonie nie zbudowały tego tutaj na chwałę Twojego imienia. Niech świątynia wewnętrzna będzie równie piękna jak świątynia z kamienia. Racz zamieszkać w jednym jak i w drugim; w naszych sercach, jak i na tych kamieniach, jest wyryte Twoje imię.

     Wszechmoc Boga mogłaby wznieść sobie przybytek równie łatwo, jak jednym gestem stworzyła wszechświat. Ale Bóg zbudował człowieka, aby człowiek budował Mu przybytki. Niech będzie błogosławiona ta łaskawość, która nas tak ukochała. On jest nieograniczony, my jesteśmy ograniczeni. On buduje dla nas świat, a my Mu budujemy dom. Jest godne podziwu, że człowiek może budować przybytek Wszechmogącemu, wszędzie obecnemu, któremu nic nie umyka.

     On mieszka z łagodnością pośrodku nas; przyciąga nas więzami miłości (Oz 11,4); zostaje z nami i wzywa nas, żebyśmy szli drogą do nieba i zamieszkali z Nim. Opuścił swój przybytek i wybrał Kościół, abyśmy my zostawili nasze mieszkania i wybrali Raj. Bóg zamieszkał między ludźmi, aby ludzie spotkali Boga.

Modlitwa Balaja (?-460), biskupa, na poświęcenie kościoła

 
Ofiaruje mi mały kąt na ziemi PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
środa, 19 listopada 2014 22:54

„O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi”

     Św. Rafał Arnáiz BarónWychyliłem się przez okno... Słońce zaczynało wstawać. Wielki pokój panował w naturze. Wszystko zaczynało się budzić: ziemia, niebo, ptaki. Wszystko, powoli, zaczynało się budzić według porządku Bożego. Wszystko poddawało się Bożemu prawu, bez skarg i drgnienia, z łagodnością, zarówno światło, jak i ciemności, błękitne niebo i twarda ziemia, pokryta rosą o świcie. Jakże Bóg jest dobry! - myślałem. Wszędzie jest pokój, tylko nie w sercu ludzkim.

     I, delikatnie, łagodnie, Bóg pouczył mnie także, przez ten łagodny i spokojny świt, jak słuchać - wielki pokój wypełnił moją duszę. Myślałem, że tylko Bóg jeden jest dobry, że wszystko jest ustanowione przez Niego, że nic nie ma znaczenia w słowach lub czynach ludzi i że dla mnie w świecie ma istnieć tylko jedna rzecz: Bóg. Bóg, który wszystko zarządzi dla mojego dobra. Bóg, który sprawia, że codziennie wstaje słońce, topnieje szron, śpiewają ptaki, a chmury na niebie mienią się tysiącem łagodnych odcieni. Bóg, który ofiaruje mi mały kąt na ziemi, żeby się modlić, gdzie mogę oczekiwać na to, w czym pokładam nadzieję.

     Bóg, tak dobry ze mną, że w ciszy przemawia do mojego serca i powoli uczy mnie, być może we łzach, ale zawsze z krzyżem, jak odrywać się od stworzeń; jak szukać doskonałości tylko w Nim, który wskazuje na Maryję i mówi: „Oto jedyne doskonałe stworzenie; w niej znajdziesz miłość i miłosierdzie, których nie znajdziesz u ludzi. Na co się uskarżasz, bracie Rafale? Kochaj Mnie, cierp ze Mną; to Ja, Jezus!”

Św. Rafał Arnáiz Barón (1911-1938), trapista hiszpański

Zmieniony: piątek, 21 listopada 2014 18:31
 
Jego największa przyjemność PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
poniedziałek, 17 listopada 2014 21:09

„Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”

     Nie tylko zadowala się wezwaniem do siebie dzięki łasce i dostarczaniem nam wszelkich środków uświęcających, ale zobaczcie, jak Jezus Chrystus biegnie w poszukiwaniu zagubionych owiec; zobaczcie, jak przebiega miasta i wioski, aby je znaleźć i przyprowadzić do miejsca Jego miłosierdzia. Spójrzcie, jak opuszcza apostołów, aby dotrzeć do Samarytanki przy studni Jakuba, gdzie wiedział, że przyjdzie (J 4,6nn)... Zobaczcie Go w domu Szymona Trędowatego: nie poszedł tam jeść, ale wiedział, że przyjdzie grzesznica Magdalena (Mk 14,3nn)... Widzicie Go jak rusza w drogę do Kafarnaum, aby spotkać innego grzesznika, siedzącego w komorze celnej - świętego Mateusza i zrobić z niego gorliwego apostoła (Mt 9,9).

     Zapytajcie się Go, dlaczego rusza do Jerycha: odpowie wam, że mieszka tam człowiek o imieniu Zacheusz, uważany za publicznego grzesznika, a On chce zobaczyć, czy mógłby go zbawić. Aby uczynić z niego doskonałego pokutnika, postępuje jak dobry ojciec, który zgubił swoje dziecko i woła: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu. Otrzymujesz twoją łaskę”. To jakby mu mówił: „Zacheuszu, porzuć tę pychę i przywiązanie do dóbr tego świata, zejdź, to znaczy, wybierz pokorę i ubóstwo”. I żeby wszyscy, którzy byli z Nim, dobrze pojęli Jego słowa, ogłasza: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu”. O mój Boże! Jakże wielkie jest Twoje miłosierdzie wobec grzeszników!...

     Widząc to wszystko, co Jezus Chrystus zrobił dla naszego zbawienia, jak moglibyśmy jeszcze wątpić o Jego miłosierdziu, skoro Jego największą przyjemnością jest przebaczanie nam? Dlatego też, choćby liczne były nasze grzechy, jeśli tylko chcemy je porzucić i żałować za nie, to możemy być pewni, że otrzymamy przebaczenie.

św. Jan Maria Vianney

 
Czy może być większa nagroda... PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
niedziela, 16 listopada 2014 18:42

„Pewien człowiek…przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek”

Tym właścicielem majątku jest z pewnością Chrystus. Po swoim zmartwychwstaniu, w chwili gdy miał już odejść zwycięsko do Ojca, wezwał apostołów i powierzył im doktrynę Ewangelii, dając jednemu więcej, innemu mniej, nigdy jednak zbyt dużo ani zbyt mało – w zależności od sił otrzymującego. W ten sam sposób, apostoł Paweł mówi, że karmił mlekiem tych, którzy nie mogli przyjmować stałego pokarmu (1 Kor 3,2)...
 

Pięć, dwa, jeden talent: oznacza to albo różne łaski przydzielone każdemu, albo dla pierwszego – pięć zmysłów, dla drugiego – inteligencja wiary i uczynki, dla trzeciego – rozum, który odróżnia nas od pozostałych istot żyjących. „Ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obrót i zyskał drugie pięć.” To znaczy, że do pięciu zmysłów – fizycznych i materialnych, które otrzymał, dodał znajomość rzeczy niebieskich. Jego inteligencja wzniosła się od stworzenia ku Stworzycielowi, od cielesności do duchowości, od widzialnego do niewidzialnego, od przemijającego ku wiecznemu. „Ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa.” Ten także, według swoich możliwości podwoił w szkole Ewangelii to, czego nauczył się w szkole Prawa. Można powiedzieć, że zrozumiał, iż inteligencja wiary i uczynki obecnego życia wiodą ku szczęściu, które ma nadejść. „Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana.” Zajęty tym, co się dzieje na ziemi, pochłonięty przez przyjemności świata, zły sługa zaniedbał przykazania Boże. Zauważmy jednak, że ewangelista zamyka to w jednej linii. Oznacza to, że zamienił zapał do nauczania Pana, na życie pełne słabości i przyjemności…
 

Taką samą pochwałę kieruje pan do dwóch pierwszych sług, tego, który pięć talentów zamienił w dziesięć oraz tego, który z dwóch uczynił cztery. „Wejdź do radości Twego Pana, mówi, i przyjmij to, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć” (1 Kor 2,9). Czy może być większa nagroda dla wiernego sługi?

św. Hieronim

Zmieniony: czwartek, 20 listopada 2014 14:32
 
O ile jest to możliwe dla kruchości ludzkiej... PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
sobota, 15 listopada 2014 19:37

Wszelki kres mnicha i doskonałość serca polegają na nieprzerwanej wytrwałości w modlitwie. O ile to jest możliwe dla kruchości ludzkiej, chodzi o wysiłek w dążeniu do całkowitego spokoju duszy i do czystości doskonałego serca. Oto powód, który każe nam podjąć trud cielesny i szukać wszelkimi sposobami prawdziwej skruchy serca, z cierpliwością, której nic nie zraża.

Aby posiąść należyty zapał i czystość, modlitwa wymaga pełnej wierności w następujących punktach. Przede wszystkim, całkowitej wolności od niepokoju w stosunku do tego świata. Należy wykluczyć każdą troskę związaną z jakąkolwiek kwestią czy zainteresowaniem. Podobnie odrzucić obmawianie, gadulstwo, wszelkie próżne słowo i błazeństwo. Przede wszystkim odrzucić całkowicie wzburzenie związanie z gniewem i smutkiem. Zgasić w sobie ognisko pragnienia cielesnego i przywiązania do pieniędzy... Po tym oczyszczeniu, które zapewnia czystość i prostotę, trzeba położyć niewzruszone fundamenty głębokiej pokory, zdolnej podtrzymać duchową wieżę, która ma się wznieść do nieba. Wreszcie, aby spoczęła na fundamencie duchowa budowla cnót, należy zabronić swojej duszy wszelkie rozproszenie związanie z majaczeniem i niepotrzebnymi myślami. Wtedy serce oczyszczone i wolne zaczyna wznosić się stopniowo aż do kontemplacji Boga i przeczuwania rzeczywistości duchowych. 

św. Jan Kasjan

Zmieniony: sobota, 15 listopada 2014 19:41
 
Znalazłem owcę, która mi zginęła PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
czwartek, 06 listopada 2014 22:18

Św. Nerses IV Šnorhali zwany Wdzięcznym (1102-1173), patriarcha ormiański

„Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła”

Zagubiłem się na pustyni,
Błądziłem w niegościnnej ziemi,
Jak w przypowieści o owcy,
Jednej spośród stu.

Zły Wróg ją rozdarł:
Pokrył ją nieuleczalnymi ranami;
To dlatego nie ma innego lekarstwa na ranę
Tylko Ty, żeby ją uzdrowić.

Błagam Cię cały we łzach,
Wznoszę okrzyki do mego Zbawiciela:
Ty, dobry Pasterzu przybyły z nieba,
Rusz na poszukiwania małego stada.

Szukaj, Panie, zagubionej drachmy
Która jest Twoim utraconym obrazem (Rdz 1,26),
Który zakopałem w ułomności grzechu
I w cuchnącym błocie.

Obmyj mnie, Panie, z mojej nieczystości;
Oczyść moją duszę, niech wybieleje jak śnieg (Iz 1,18).
Uzupełnij liczbę dziesięciu drachem,
Jak to uczyniłeś dla czterdziestu świętych [z Sebasty].

Nieś mnie na Twoich ramionach, Ty niosłeś krzyż,
Racz podnieść moją upadłą duszę;
Rozraduj niebieskie zastępy aniołów
Ze względu na nawrócenie jednego grzesznika. 

Zmieniony: wtorek, 11 listopada 2014 23:34
 
Papież Franciszek o uwielbieniu PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
sobota, 01 listopada 2014 22:47

Z wielbieniem łączy się adoracja, o której jednak niewiele się mówi. Modląc się, prosimy Boga, dziękujemy Mu, wstawiamy się za innymi – przypomniał Franciszek. Ale – dodał – trzeba też wielbić Boga. Jest to część tego oddychania: uwielbienie i adoracja. To Odnowa Charyzmatyczna przypomniała Kościołowi konieczność i znaczenie modlitwy uwielbienia – podkreślił papież. Wspomniał, że gdy kiedyś mówił o modlitwie uwielbienia podczas jednej z Mszy w Domu św. Marty, zaznaczył, że jest to modlitwa nie tylko charyzmatyków, ale całego Kościoła! „Jest to uznanie królowania Boga nad nami i nad całym stworzeniem, wyrażone tańcem, muzyką i śpiewem” – dodał Franciszek.

Więcej - TUTAJ

Zbyszek

 
Bp Grzegorz Ryś: Czy w kościele można dotknąć żywego Jezusa? PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
sobota, 01 listopada 2014 22:39

Ludzie chcą w Kościele zobaczyć Jezusa, a nie tylko o Nim usłyszeć – przekonuje bp Grzegorz Ryś. – Chcą Go dotknąć. I dopóki tego nie zrobią, nie uwierzą.


Więcej - TUTAJ. I jeszcze jeden cytat, o jedności - TUTAJ.
Cały artykuł w wersji drukowanej Gościa Niedzielnego nr 44 z 2 listopada.

Zbyszek

Zmieniony: poniedziałek, 03 listopada 2014 12:31
 
Słowa Jezusa PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 31 października 2014 22:24

Są dusze, w których nie mogę nic zdziałać, są to dusze, które ustawicznie śledzą innych, a nie wiedzą co się dzieje w ich własnym wnętrzu. Ustawicznie mówią o innych, nawet w czasie ścisłego milczenia, które jest przeznaczone na rozmowę ze Mną; biedne dusze, nie słyszą słów Moich, pozostają puste ich wnętrza, nie szukają Mnie wewnątrz własnego serca, ale, w gadulstwie, gdzie Mnie nigdy nie ma. Czują swą pustkę, a jednak nie uznają własnej winy, a dusze, w których w całej pełni króluję, są dla nich ustawicznym wyrzutem sumienia. One zamiast się poprawić, jednak serce ich wzbiera zazdrością, a jeżeli się nie upamiętają - brną dalej. Serce dotychczas zazdrosne poczyna być nienawistne. I są już bliskie przepaści, zazdroszczą innym duszom darów Moich, a same ich przyjąć nie umieją i nie chcą. (Dz 1717).

Dzienniczek Siostry Faustyny

 
Święci Przyjaciele PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 31 października 2014 22:16

Myślę, że dobrze jest mieć przyjaciół wśród świętych. Dobrze jest o nich pamiętać, posłuchać, co mają do powiedzenia, pozwolić się pouczyć, ucieszyć się z ich obecności. Dlaczego?

Cały artykuł TUTAJ.

Zbyszek

Zmieniony: sobota, 01 listopada 2014 22:35
 
Jak przeżyć Mszę z dzieckiem i nie zwariować PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
czwartek, 30 października 2014 16:40

Chodzić z dziećmi do kościoła? Nie chodzić? Organizować Msze „specjalistyczne” czy nie? Karmić na Mszy? Zmuszać dzieci do uczestnictwa we Mszy? Stać z dzieckiem z przodu czy pokornie zająć miejsce z tyłu, w gotowości do ewakuacji?

Agnieszka Zawisza próbuje odpowiedzieć na te pytania TUTAJ.

Zbyszek

 
Modlitwa to dar łaski PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
czwartek, 30 października 2014 12:35

Czy modlitwa wymaga wysiłku i dyscypliny? Tak. Każda przyjaźń wymaga stałej dbałości o więź. I rzeczywiście, czasem musimy pracować nad odnawianiem albo przywracaniem tej więzi, ponieważ mnóstwo spraw może nas odwieść od tej dbałości.

Cały artykuł TUTAJ.

Zbyszek

 
Doświadczyć Boga PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
czwartek, 30 października 2014 12:32

Życie, w którym nie dopuszcza się cierpienia, jest często również zamknięte na doświadczenie radości i czystej przyjemności.

Cały artykuł TUTAJ.

Zbyszek

 
Adolf Merla: "Krzyżowanie Chrystusa" PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
wtorek, 30 września 2014 21:05

Nie Cię Piłat, o Chryste, przybił w drzewo tych krzyży —
Jeno ja sam, com nie chciał do krwi Twojej się zbliżyć.
I nie lud Cię krzyżował rozkrzyczany żydowski,
Jeno duch mój, co nie chciał wierzyć, iżeś Syn Boski.
I nie bok Twój przebiły ostre włócznie żołnierza,
ale, iżem spraw Twoich, światu służąc, odbieżał.
Nie to Piłat i Żydzi rzekli: - Krew Twa pociecze —
lecz to złości sprawiły i te grzechy człowiecze.
I jak na krzyż Cię kiedyś wbijał ludzi grzech wszystek,
tak i dziś Cię krzyżują ludzkie złości, o Chryste.
Krzyżują Cię w swych sercach, które mówią:
- Zgiń, krzywdą Twoją i bólem dzień mi tuczyć i żyźnić.
Krzyżują Cię w swych myślach, pełnych gniewów i złości,
i już dawno niepomnych Twej dobroci, miłości.
Krzyżują Cię i w sercach, i w tych myślach, i w czynie,
z których każdy się tarza w złości, w grzechu, w przewinie,
z których każdy, wpatrzony w własną korzyść i dosyt,
nie chce widzieć, że przy nim płacze głodny i bosy.
Nie Cię Piłat, o Chryste, w drzewo krzyża przybija,
lecz ta dusza człowiecza, grzeszna, pusta, niczyja,
lecz ta dusza, zamknięta w swojej pysze, i człowiek,
który rani Twe serce w jednym grzesznym swym słowie.
I nie żołnierz to bok Twój włócznią ostrą swą rani –
lecz świat, który urąga, miast miłować bez granic.

Adolf Merla: "Krzyżowanie Chrystusa"

Zmieniony: czwartek, 30 października 2014 12:29
 
Noc cudów PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
poniedziałek, 29 września 2014 16:05

Nie bałeś się zaryzykować? Skąd wiesz, że to zadziała, sprawdzi się w praniu, że na Twoje słowa zstąpi Duch?

Jeśli nie zaryzykujesz, nigdy się o tym nie dowiesz. Wiem, wiem: hamulcem jest lęk. Ale jeśli zadziałało to 99 razy, to dlaczego miałoby być inaczej za setnym? Ja nie głoszę swoich mądrości, tylko czystą Ewangelię. Powiedziałem: to nie przypadek, że dziś są te słowa. Nie znacie ich: ani z domów rodzinnych, ani z kościoła, bo do niego nie chodzicie. Kto chce wyznać, że Jezus Chrystus jest Panem? Wszyscy wstali. Łącznie z kierowcą autobusu.

Cały wywiad Marcina Jakimowicza z Witkiem Wilkiem - TUTAJ

Zbyszek

 
Duszpasterstwo bez modlitwy i kontemplacji nie dotrze do serca ludzi PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 19 września 2014 20:25

Świat jest pełen ludzi znużonych i utrudzonych, którzy czekają na Kościół, czekają nas. Naszym obowiązkiem jest do nich dotrzeć i dzielić się z nimi doświadczeniem wiary – mówił dziś po południu Papież w auli Pawła VI. Spotkał się tam z uczestnikami międzynarodowej konferencji poświęconej projektowi duszpasterskiemu Evangelii gaudium. (...)

Nie zapominajmy czynić tego, co czynił Jezus ze swymi uczniami. Kiedy po głoszeniu orędzia Ewangelii, wracali zadowoleni ze swych sukcesów, Jezus wyprowadzał ich na miejsce odludne, aby z nimi przebywać. Duszpasterstwo bez modlitwy i kontemplacji nigdy nie będzie mogło dotrzeć do serca ludzi. Zatrzyma się na powierzchni, nie pozwalając, by ziarno Słowa Bożego mogło się zakorzenić, wykiełkować, wzrosnąć i wydać owoc.

Cały tekst na stronie Radia Watykańskiego TUTAJ

mb

Zmieniony: piątek, 19 września 2014 20:30
 
Zdziś PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
wtorek, 16 września 2014 11:10

Jak się nazywa dziecko dzisiaj urodzone? Zdziś.

Zaczynamy więc od cytatu „z dziś”: „I tak ustanowił Bóg w Kościele najprzód apostołów, po wtóre proroków, po trzecie nauczycieli, a następnie tych, co mają dar czynienia cudów, wspierania pomocą, rządzenia oraz przemawiania rozmaitymi językami” (1 Kor 12, 28)

I proszę nie mówcie, że to głęboka metafora. Że dziś Duch zstępuje inaczej, że Jego płomień wygasł, że „dar czynienia cudów” jest błędem translatorskim czy opowieścią z mchu i paproci. Nie dorabiajcie pobożnej ideologii do słów: „tym zaś którzy uwierzą takie znaki towarzyszyć będą”. Powiedzcie raczej: nie wierzymy w to. Będzie uczciwiej.

Cały komentarz Marcina Jakimowicza - TUTAJ

Zbyszek

Zmieniony: wtorek, 16 września 2014 11:28
 
Jasność! Widzę jasność! PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
wtorek, 16 września 2014 07:33

– Reklama McDonald’s głosi, że to restauracje inne niż wszystkie. Tak samo jest z rekolekcjami ignacjańskimi – dopowiada o. Wojciech Ziółek. – To rekolekcje inne niż wszystkie. Dlaczego? Bo ich się nie głosi. Nie zależą od rekolekcjonisty. Głównym zadaniem rekolekcjonisty jest nie przeszkadzać. To rodzaj crash testu, jaki przeprowadza się na samochodach. Wali się samochodem o ścianę, a potem patrzy, co się zagięło, co pękło, a co wytrzymało, po to, by wiedzieć, co poprawić na przyszłość. Rekolekcje ignacjańskie to takie crash testy, w czasie których człowiek zderza się ze słowem Bożym, by wiedzieć, jaki jest i co poprawić. Wszystko rozgrywa się między rekolektantem a Panem Bogiem.

Więcej w artykule Marcina Jakimowicza "Jasność! Widzę jasność!" GN 33/2014 TUTAJ

iw

Zmieniony: poniedziałek, 29 września 2014 16:31
 
Strząśnij gada PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
poniedziałek, 15 września 2014 16:20

Demon doskonale wie, w jaki sposób służysz.

Na początku krótki cytacik. Paweł trafił na Maltę. „Kiedy nazbierał wielką naręcz chrustu i nałożył do ognia żmija, która wypełzła na skutek gorąca, uczepiła się jego ręki”.

Pierwsze odkrycie: żmija wypełza wskutek gorąca.

Ile razy widziałem już manifestacje Złego, który wypełzał wówczas, gdy wspólnota oddawała Bogu chwałę i uwielbiała „Imię ponad wszelkie Imię”. To gorąca modlitwa uwielbienia wywoływała „wilka z lasu”.

Jaka była reakcja Apostoła Narodów? „Strząsnął gada w ogień i nic nie ucierpiał”.

Strząśnij gada w ogień dziękczynienia, w ogień rozpalony przez Ducha – słyszę wyraźną podpowiedź. Nie koncentruj się na złu.

I trzecia rzecz: dlaczego żmija uchwyciła się ręki Pawła? Odpowiedź znalazłem już dwa zdania dalej: „W sąsiedztwie tego miejsca znajdowały się posiadłości namiestnika wyspy imieniem Publiusz. Ojciec Publiusza leżał właśnie chory na gorączkę i biegunkę. Paweł poszedł do niego i pomodliwszy się położył na nim ręce i uzdrowił go”.

„Położył ręce”. Demon doskonale wie, w jaki sposób służysz i dotyka właśnie tych przestrzeni. Dlaczego tak łatwo wchodzę w grzechy języka? W tę całą śliską gmatwaninę szemrania, obgadywania, szyderki?

Komentarz Marcina Jakimowicza. Źródło TUTAJ.

Zbyszek

 
O modlitwie nigdy dość... PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
czwartek, 11 września 2014 10:14

Dość częstym błędem w podejściu do modlitwy jest przekonanie, że modlitwę zaczynać należy od mówienia i mówieniem wypełniać. Tymczasem ważniejsze od naszego mówienia jest uważne słuchanie. Trzeba chcieć słuchać. Trzeba pragnąć usłyszeć, co Pan Bóg mówi do nas. Oczywiście, na jedno i na drugie (i na słuchanie, i na mówienie) musi być określone miejsce i czas w trakcie modlitwy. Ważna jest jednak pewna kolejność i proporcja. Jeśli zależy nam na dobrym dysponowaniu się zarówno do słuchania Boga jak i do dania Mu godnej odpowiedzi, to (właściwie zawsze) winniśmy zaczynać modlitwę od milczenia.

Dlaczego tak ważne jest zaczynanie modlitwy od zamilknięcia i trwania w ciszy? Dlatego, że jedynie milcząc, stajemy się prawdziwie obecni – dla siebie i dla Boga. Wiadomo, że nieobecni nie mogą się spotkać! Trzeba zatem „porządnie” zanurzyć się w milczeniu, by stać się obecnym najpierw dla siebie samego. Jest to warunek spotkania z Bogiem. Błogosławiona Matka Teresa z Kalkuty celnie zauważa: „Bóg jest przyjacielem milczenia. Potrzebujemy milczenia, byśmy mogli dojść do duszy”.

Z naszą zdolnością do spotkania z Bogiem na modlitwie jest trochę tak, jak z urządzeniem, które działa dopiero po podłączeniu do prądu. Na nic zadadzą się wszelkie aparaty telefoniczne, jeśli nie zostaną zasilone prądem i odpowiednio „zaktywizowane”. Modlitewna linia telefoniczna między nami a Bogiem wtedy zostaje zaktywizowana, gdy uciszamy się i wchodzimy w głąb siebie. Dopiero po nawiązaniu kontaktu z samym sobą, stajemy się zdolni wejść w kontakt z Bogiem.

Ostatnią myśl i postulat można by wyrazić w takim hasłowym zaleceniu: „Najpierw zamilknij, ucisz się i wejdź w siebie, by móc się spotkać z Bogiem!” „Najpierw maksimum ciszy i zero słów!”

Jest dla nas jasne, że dla zrozumienia czytanego tekstu lub słuchanej wypowiedzi potrzebujemy choćby minimum skupienia i uwagi, i to wyraźnie skierowanej ku temu, co ktoś mówi do nas. O ileż bardziej potrzebna jest podobna dyspozycja, gdy chcemy słuchać Boga.

Akcent kładziony na milczenie, uspokojenie i skupienie jest tym ważniejszy, iż świat, w którym żyjemy, składa nam wiele ofert w postaci informacji, dźwięków i obrazów. Czasem mamy dość życia w rozproszeniu. Nieraz ogarnia nas zniechęcenie, gdy uświadamiamy sobie, że życie nasze toczy jakby na powierzchni, z dala od tego, co prawdziwie Ważne i Najważniejsze. Zamiast się zniechęcać, przyzwalajmy, by choć czasem wzbierał w nas święty gniew przeciw cywilizacyjnej płyciźnie i banalizowaniu życia. Głębia osoby w każdym z nas – ma prawo (a i obowiązek), by krzyczeć, gdy jest lekceważona; gdy jest skazywana na osamotnienie; i gdy nie zaznaje ukojenia we „zwrocie wprost do Miłości Boga” (Pius XII).

Cały tekst, umieszczony na blogu o. Krzysztofa Osucha SJ - TUTAJ.

A ciąg dalszy, w którym ojciec Krzysztof opisuje medytację ignacjańską z wykorzystaniem Lectio Divina - TUTAJ.

Zbyszek

 
Ewangelizacja wg papieża Franciszka PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
poniedziałek, 08 września 2014 12:00

fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.plNie będzie niczym nowym, jeśli przypomnę, że papież Franciszek wzywa do ewangelizacji. Ciekawe jest jednak to, jak ją rozumie.
(...)
Wyjście, o którym mówi papież, to ryzyko spotkania tych, którzy odeszli, a może nawet odrzucili Boga. Franciszek wyjaśnia istotę tego ryzyka w zaskakujący sposób: "Idziesz przekonać drugiego człowieka, żeby został katolikiem? Nie, nie, nie! Idziesz z nim się spotkać, jest twoim bratem! I to wystarczy. Idź mu pomóc, a resztę zrobi Jezus, zrobi to Duch Święty". Słowa te nie tylko zaskakują, one stawiają potoczne rozumienie głoszenia Ewangelii na głowie. Na czym miałaby w takim razie polegać ewangelizacja - zapyta niejeden z nas - jeśli nie na próbie przekonania innych, aby stali się wyznawcami Chrystusa w Kościele katolickim? Otóż kluczowym słowem jest tutaj "spotkanie".
(...)
Na czym polega więc ryzyko spotkania, które nosi w sobie siłę ewangelicznej przemiany? Jest to ryzyko ewangelicznej przemiany. Jest to ryzyko zaangażowania. I nie tyle chodzi o zaangażowanie zewnętrzne, poświęcenie czasu czy zajęcie się problemami osób, które odeszły, ile najpierw o współczujące spotkanie, które nie pozwala pozostać dla siebie nawzajem kimś obcym. Jeszcze bardziej dosłownie papież Franciszek wyjaśnia istotę tego spotkania w innych zadziwiających mnie słowach: "Ja czasem pytam różne osoby: «Czy pan daje jałmużnę?». Odpowiadają: «Tak, ojcze». «A kiedy pan daje jałmużnę, czy patrzy w oczy osobom, którym ją daje?». «Och nie wiem, nie zwracam na to uwagi». «No to pan ich nie spotyka. Pan rzucił jałmużnę i sobie poszedł. Kiedy pan daje jałmużnę, dotyka pan ręki czy rzuca monetę?». «Nie, rzucam monetę». «A więc go pan nie dotknął. A jeśli go nie dotknął, to go nie spotkał»".

ks. Mirosław Tykfer: "Pozostawić wygodne duszpasterstwo". Cały artykuł TUTAJ.

Zbyszek

Zmieniony: poniedziałek, 08 września 2014 14:45
 
Cel - Santiago de Compostela PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
wtorek, 02 września 2014 11:12

Jak przed laty Mojżesz i reszta Izraela wyruszyli na pustynię, by dotrzeć do Ziemi Obiecanej, wyruszyliśmy i my. Droga nie była łatwa, a jak się okazało, kraj miodem i mlekiem płynący stał nie w tym miejscu, w którym go oczekiwaliśmy. Przeszliśmy przez chwile zwątpienia, targowanie się z własnym ciałem i pokonywanie paskudnych cech charakteru. Patrzyliśmy w lustro, którym okazały się nieprzewidziane sytuacje i... ze zdumienia coraz szerzej otwieraliśmy oczy. W końcu dotarliśmy do Santiago de Compostela, a tam Jakub, który przez całą drogę pilnował, żebyśmy nie wpakowali się w kłopoty, popatrzył na nas z politowaniem i... pozwolił nam przytulić się do swojej figury z nadzieją, że po raz kolejny zostaną wysłuchane nasze bardziej i mniej poważne intencje. A my postanowiliśmy, że już nigdy więcej nie wybierzemy się na tak długą pielgrzymkę. Nigdy, albo przynajmniej do następnego razu.

Cała relacja TUTAJ

Zbyszek

 
Dary Ducha Świętego w nauczaniu papieża Franciszka PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
wtorek, 26 sierpnia 2014 14:52

fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.plOd 9 kwietnia do 11 czerwca 2014 roku Ojciec Święty w ramach audiencji ogólnych wygłosił cykl katechez dotyczących darów Ducha Świętego.

Dar mądrości

Nie chodzi tylko o ludzką mądrość, będącą owocem poznania i doświadczenia. W Piśmie Świętym mowa jest o tym, że Salomon w chwili koronacji na króla Izraela prosił Boga o dar mądrości. Mądrość jest właśnie tym: łaską umiejętności postrzegania wszystkiego oczyma Boga. Jest to po prostu widzenie świata, sytuacji, okoliczności, problemów oczyma Boga. To jest właśnie mądrość. Czasami postrzegamy rzeczy według naszego upodobania, czy sytuacji naszego serca, z miłością lub nienawiścią, z zawiścią - to nie jest postrzeganie rzeczywistości oczyma Boga. Mądrość to dzieło Ducha Świętego w nas, abyśmy postrzegali wszystkie rzeczy oczyma Boga.

Dar rozumu

Nie chodzi tutaj o ludzką inteligencję, zdolności intelektualne, którymi możemy być obdarowani mniej lub bardziej. Jest to natomiast łaska, którą może tchnąć jedynie Duch Święty, rozbudzająca w chrześcijaninie zdolność wyjścia poza zewnętrzny aspekt rzeczywistości i poznania głębi myśli Boga oraz Jego planu zbawienia.

Dar rady

Wiemy, jak szczególnie w chwilach najtrudniejszych ważna jest możliwość liczenia na sugestie osób mądrych, które nam dobrze życzą. Otóż, poprzez dar rady, to sam Bóg, przez swego Ducha oświeca nasze serce, abyśmy pojęli właściwy sposób mówienia i zachowania oraz drogę, którą należy pójść.

Dar męstwa

Nie należy myśleć, że dar męstwa jest konieczny tylko w niektórych okazjach czy sytuacjach szczególnych. Dar ten powinien stanowić zasadniczą cechę naszego życia chrześcijańskiego w zwyczajności naszego życia powszedniego. Jak powiedziałem, każdego dnia w naszym życiu powszednim powinniśmy być mocni, potrzebujemy męstwa, by rozwijać nasze życie, rodzinę, wiarę. Święty Paweł Apostoł powiedział słowa, które warto usłyszeć: "Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia"(Flp 4,13). Kiedy przychodzi zwyczajne życie, trudności, pamiętajmy o tych słowach: "Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia". Pan daje moc zawsze, nigdy nie odmawia. Pan nigdy nie doświadcza nas ponad to, co możemy znieść. On jest zawsze z nami. "Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia".

Dar umiejętności

Gdy nasze oczy oświecone są przez Ducha Świętego, to otwierają się na kontemplację Boga w pięknie przyrody i wspaniałości kosmosu, i prowadzą nas do odkrycia, że każda rzecz mówi nam o Bogu i Jego miłości. Wszystko to wzbudza w nas wielkie zdumienie i głębokie poczucie wdzięczności! Jest to uczucie, którego także doświadczamy, gdy podziwiamy jakieś arcydzieło sztuki lub jakieś cuda, które były owocem geniuszu i kreatywności człowieka. W obliczu tego wszystkiego Duch Święty prowadzi nas do chwalenia Pana z głębi naszego serca i rozpoznania w tym wszystkim co mamy i czym jesteśmy, bezcennego daru Boga i znaku Jego nieskończonej miłości względem nas.

Dar pobożności

Tej więzi z Bogiem nie należy rozumieć jako obowiązku czy czegoś narzuconego: jest to więź wypływająca z naszej głębi. Chodzi natomiast o relację przeżywaną sercem: jest to nasza przyjaźń z Bogiem, dana nam przez Jezusa, przyjaźń, która zmienia nasze życie i napełnia nas entuzjazmem i radością. Z tego powodu dar pobożności budzi w nas przede wszystkim wdzięczność i uwielbienie. To właśnie jest najbardziej autentycznym motywem i sensem naszej czci i adoracji. Kiedy Duch Święty sprawia, że dostrzegamy obecność Pana i całą Jego miłość względem nas, to rozpala nasze serce i pobudza nas niemal naturalnie do modlitwy i celebrowania. Tak więc pobożność jest synonimem autentycznego ducha religijnego, synowskiej zażyłości z Bogiem, zdolności modlenia się do Niego z miłością i prostotą, właściwą osobom pokornego serca.

Dar bojaźni Bożej

Bojaźń Boża pozwala nam sobie uświadomić, że wszystko jest dziełem łaski i że naszą jedyną prawdziwą siłą jest naśladowanie Pana Jezusa oraz pozwolenie, by Ojciec mógł obdarzyć nas swoją dobrocią i swoim miłosierdziem. Tak więc ten dar Ducha Świętego udoskonala naszą wrażliwość i pomaga nam rozpoznać, że jesteśmy dziećmi kochanymi bez miary. Otworzyć serce, aby dobroć i miłosierdzie Boże weszły w nas. To właśnie sprawia Duch Święty: otwiera serca. Serce otwarte, aby przebaczenie, miłosierdzie, dobroć i czułość Ojca weszły w nas, gdyż jesteśmy dziećmi nieskończenie umiłowanymi.

Klikając na poszczególne Dary możemy zapoznać się z pełnymi tekstami katechez.

Zbyszek

Zmieniony: wtorek, 26 sierpnia 2014 15:55
 
Miłość, miłosierdzie PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
środa, 13 sierpnia 2014 14:03

 Jezus nade wszystko swoim postępowaniem, całą swoją działalnością objawiał, że w świecie, w którym żyjemy, obecna jest miłość. Jest to miłość czynna, miłość, która zwraca się do człowieka, ogarnia wszystko, co składa się na jego człowieczeństwo. Miłość ta w sposób szczególny daje o sobie znać w zetknięciu z cierpieniem, krzywdą, ubóstwem, w zetknięciu z całą historyczną "ludzką kondycją", która na różne, sposoby ujawnia ograniczoność i słabość człowieka, zarówno fizyczną, jak i moralną. Właśnie ten sposób i zakres przejawiania się miłości nazywa się w języku biblijnym "miłosierdziem".

Jan Paweł II, encyklika "Dives in misericordia" (fragment)

Marysia
 
Zmieniony: czwartek, 30 października 2014 12:29
 
Złota drabina dawania PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
niedziela, 27 lipca 2014 14:43

Pierwszy szczebel: dawać niechętnie.Gerard Sekoto. Dziewczyna z pomarańczą (1943)

Drugi szczebel: dawać radośnie, ale nie według potrzeb.

Trzeci szczebel: dawać radośnie i według potrzeb, ale dopiero wtedy, gdy o to poproszą.

Czwarty szczebel: dawać radośnie i według potrzeb, nie czekając aż o to poproszą, ale składać swój dar w ręce ubogiego, zawstydzając go w ten sposób.

Piąty szczebel: tak dawać, aby potrzebujący znali swego dobroczyńcę, choć on ich nie zna.

Szósty szczebel: znać obdarowanych, ale pozostawać dla nich nieznanym.

Siódmy szczebel: dawać tak, aby nie wiedzieć, komu się pomaga, i aby obdarowany nie znał dobroczyńcy.

I najwyższy szczebel w złotej drabinie dobroczynności: zapobiegać ubóstwu ucząc zawodu, dając komuś pracę lub w jeszcze w inny sposób zapobiegać potrzebie darowizny.

 

Majmonides
Uczony żydowski z XII wieku

Zmieniony: niedziela, 27 lipca 2014 16:50
 
Jeszcze jeden wywiad z ks. Janem Kaczkowskim PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 18 lipca 2014 21:26

I jeszcze jedno zdanie z ks. Kaczkowskiego, jedno z najpiękniejszych zdań o kapłaństwie, jakie kiedykolwiek usłyszałem: "Moim największym marzeniem jest, żeby móc do końca, do samej śmierci sprawować Najświętszą Ofiarę i żeby móc rozgrzeszać choćby tylko jednym sprawnym palcem".

Łukasz Kaźmierczak: "Umierający ksiądz" - bardzo mnie irytuje ten, pojawiający się tu i ówdzie, medialny anons przy nazwisku Kaczkowski…

ks. Jan Kaczkowski: Ja Państwu dokładnie powiem, kiedy będę umierający, dobrze? Tak się umówmy.

To samo przekazuję zresztą moim pacjentom, którzy przychodzą do naszego hospicjum w Pucku z przeświadczeniem, że są umierający. I cały nasz wysiłek polega na przekonaniu ich, że w tym momencie wcale tak nie jest, że na razie są ciężko chorzy, a umierający będą kiedyś. Mówimy takiemu pacjentowi: wie pan, ta walka wcale się nie skończyła, będziemy robili wszystko, żeby się pan jak najlepiej czuł, będziemy podnosili jakość pańskiego życia (w tym typowym quality of life), a jednocześnie zrobimy wszystko, żeby trwało ono jak najdłużej (choć jesteśmy świadomi, że te dwa wektory wejdą kiedyś ze sobą w konflikt).

Albo kiedy pacjent jest zszokowany i nie da się go inaczej uspokoić, potrząsając nim, mówimy "stop" (dość nakręcania się). Jak przyjdzie naprawdę trudny moment, to Panu powiem. Na razie zajmujmy się życiem.

Jeśli o mnie chodzi, to prawda, jestem ciężko chory, ale proszę mi zaufać, kiedy będzie naprawdę źle, to powiem albo się Państwo sami zorientują. Na dzisiaj spokój. Owszem, mam guza mózgu. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że rokowanie jest śmiertelne, ale przestańcie mnie nazywać umierającym księdzem. 

Jeszcze jeden wywiad - tym razem bardzo aktualny. Całość TUTAJ.

Wcześniejszy artykuł o księdzu Janie - TUTAJ.

Zbyszek

Zmieniony: środa, 23 lipca 2014 00:28
 
Kultura Pięćdziesiątnicy PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
czwartek, 17 lipca 2014 19:39

Kultura jest dzielonym wspólnie sposobem życia, który ucieleśnia głęboko zakorzenione przekonania i wartości społeczeństwa.

Czym jest kultura Pięćdziesiątnicy? Jest to taka kultura, w której zna się, kocha i często przyzywa Ducha Świętego, gdzie całokształt sposobu życia wypływa z aktywnej obecności Ducha i Jego darów. Taka kultura wyraża się w liturgii oraz modlitwie wspólnotowej, w życiu rodzinnym, w muzyce, sztuce, edukacji, rekreacji, polityce i w innych formach interakcji społecznych.

Pośród cech charakterystycznych tej kultury znajdują się:

  • przesycone pewnością wyczekiwanie na to, żeby Pan do nas przemówił i działał w naszym życiu;
  • spotkania liturgiczne i modlitewne, które zawierają radosne i spontaniczne uwielbienie i oddawanie czci;
  • regularne czytanie i dzielenie się fragmentami z Pisma Świętego;
  • bliskie więzi duchowego braterstwa i siostrzeństwa, często w postaci jakiejś wspólnoty;
  • otwarcie na Bożą moc udrawiania i uwolnienia;
  • aktywne zaangażowanie w walkę duchową;
  • miłość do Boga, wyrażająca się w pokornym pomaganiu sobie nawzajem oraz potrzebującym;
  • mocny zwrot w stronę ekumenizmu;
  • gorliwość w niesieniu świadectwa Ewangelii oraz
  • tęsknota za przyjściem Chrystusa w chwale.

Ostatecznie, kultura Pięćdziesiątnicy - kultura życia, która obala kulturę śmierci - powinna wpływać na całe społeczeństwo i kształtować je.

fragment książki "Chrzest w Duchu Świętym"
Międzynarodowe Służby Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej
Komisja Doktrynalna

Zmieniony: środa, 23 lipca 2014 00:27
 
Szkaplerz PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
środa, 16 lipca 2014 13:39

Tak naprawdę u swoich początków szkaplerz był zwykłym fartuchem, nakładanym przez mnichów na habit, chroniącym przed brudem pracy. Czarny szkaplerz nosili cystersi na swoich białych habitach, i do dziś jest on częścią habitu benedyktynów, dominikanów czy paulinów. Składa się z dwóch prostokątnych kawałków materiału, zszytych na ramionach, z wycięciem na głowę. Do połowy XIII w. rzeczywiście był ochronnym fartuchem, ale później wydarzyło się coś, co diametralnie zmieniło znaczenie banalnych z pozoru kawałków tkaniny.

Niejaki Szymon, w młodości, ze względu na pustelnicze życie, jakie wiódł w pniu drzewa, nazywany Stockiem (ang. pień), wybrany został przez przybyłych do Anglii karmelitów na ich generalnego przełożonego. Ale sytuacja zakonu była bardzo trudna: traktowano ich jak obcych, a reguła nie pasowała do warunków życia na nowej ziemi. Szymon starał się zreformować zakon, ale wszystko wskazywało na to, że karmelitom grozi kasata. Wówczas to Stock zaczął modlić się o ratunek do Maryi. Wołał: "Kwiecie Karmelu, śliczna Winnico, tylko Ty jesteś, Splendorze Nieba Wieczną Dziewicą! O Matko cicha, piękna jak zorza dla karmelitów, daj przywileje, o Gwiazdo Morza!".

W nocy z 15 na 16 lipca 1251 r. Maryja objawiła się Szymonowi i podała mu szkaplerz, który odtąd miał być znakiem Jej opieki. Szymon usłyszał: "Umiłowany synu! Przyjmij Szkaplerz Twojego Zakonu, przywilej dla ciebie i karmelitów. Kto w nim umrze, nie zazna ognia wiecznego. Oto znak zbawienia, ratunek w niebezpieczeństwach, przymierze pokoju i wiecznego zobowiązania".

Szymon Stock szybko mógł się przekonać, że Maryja mówiła prawdę. Kiedy, zgodnie z Jej zaleceniem, udał się do Rzymu, by starać się o ustabilizowanie sytuacji zakonu karmelitańskiego w Europie, Ona sama pokazała, że dotrzymuje obietnic: papież Innocenty IV wydał list do biskupów, w którym polecał im zakon karmelitański.

Cały artykuł TUTAJ.

Zbyszek

Zmieniony: piątek, 18 lipca 2014 21:35
 
Piękny chłopczyku PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 11 lipca 2014 15:13

 Jak poinformował cały świat prof. Dębski (takie standardy lekarskie, jak widać, są OK), jego pacjent brzydki był, mózg miał nie tam, gdzie powinien, jego oczy też nie były na swoim miejscu. Aż się prosi, żeby powiedzieć: „Tak nieludzko został oszpecony Jego wygląd i postać Jego była niepodobna do ludzi. (...) Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi (...), oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic”.

O kim to? To o cierpiącym Słudze Jahwe, o Jezusie Chrystusie. Napisał to w natchnieniu prorok Izajasz (rozdział 53) wiele wieków przed męką „najpiękniejszego z synów ludzkich”.

Jaki On najpiękniejszy, skoro taki brzydki? Cały krwią zalany, poszarpany do kości, opluty, przebity. 

Franciszek Kucharczak: "Piękne dziecko zmarło" 
Cały artykuł TU

Marysia

Zmieniony: piątek, 11 lipca 2014 16:01
 
Dawajcie PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
czwartek, 10 lipca 2014 14:52

Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie.

Miłość Boża pozostaje w człowieku żywa tylko do tego stopnia, w jakim jest rozdawana, niczym woda, która nie mając ujścia, tęchnie. (...) Każdej osobie Bóg powierzył służbę, wyjątkową i nieodzowną rolę do odegrania w misji ciała Chrystusa. Ludzie są powołani do opuszczenia "sali na górze" i pójścia w świat, niosąc dobrą nowinę.

fragment książki "Chrzest w Duchu Świętym"
Międzynarodowe Służby Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej
Komisja Doktrynalna

Zmieniony: czwartek, 17 lipca 2014 20:01
 
Modlitwa - Boży dar PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 04 lipca 2014 22:40

Modlitwa jest Bożym darem.

Bóg od wieków chce mojej modlitwy - której oddaję się tu i teraz, w czasie - ze względu na pewien skutek, również od wieków przewidziany Jego wolą.

Ja jednak pozostaję wolny w swej modlitwie; stanowi ona zasługujący akt miłości i wiary. Również Bóg, słuchając mojej prośby, pozostaje wolny.

On pobudza mnie do modlitwy swoją łaską, działaniem Ducha Świętego. Modlę się, Bóg mnie wysłuchuje.

"Dlaczego Bóg ustanowił modlitwę? Aby udzielić swoim stworzeniom zaszczytu przyczynowości".

Przyczynowości realnej, usytuowanej pomiędzy inicjatywą Boga, a spełnieniem przez Niego prośby. Bóg w swoim miłosierdziu postanowił nie urzeczywistniać planu zbawienia bez współpracy człowieka, której środkiem jest modlitwa.

Cały tekst Mnicha z Zakonu Kartuzów TUTAJ

Zbyszek

Zmieniony: niedziela, 06 lipca 2014 20:07
 
Umyj mnie, ale mnie nie zmocz... PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 20 czerwca 2014 16:14

"Jeśli się otworzę, łatwo będzie mnie zranić". Trudno się zatem dziwić, że wielu z nas na samą myśl o tym woli wycofać się i ukryć za "grubym murem". Bo tylko tam czują się bezpieczni. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że izolacja oznacza również doświadczenie samotności. W takim stanie nie przyjmuje się już niczego z zewnątrz, również niczego pozytywnego! Boleśnie odczuwa się wtedy brak jakichkolwiek przyjemności. Zaczynają się narzekania na "zły świat", który nie oferuje niczego przyjemnego. A stąd już tylko jeden krok do depresji. To prawdziwa ślepa uliczka. Często spotykam się ze stwierdzeniem: "Bardzo chciałbym/chciałabym przeżyć coś pięknego, ale nie chcę lub też nie potrafię się otworzyć, bo łatwo byłoby mnie wtedy zranić!" Przypomina mi to zdanie: "Umyj mnie, ale mnie nie zmocz!"

Cały artykuł TUTAJ

Zbyszek

Zmieniony: niedziela, 29 czerwca 2014 17:32
 
Jedna droga prowadzi dalej PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
czwartek, 12 czerwca 2014 17:29

Niedawno skończyłem 27 lat. Mimo to wciąż stoję w hali dworca. Wielu przyjaciół kupiło już bilety na swoje pociągi i dawno odjechali.

Jedni z nich wsiedli do wagonów drugiej klasy. Zajęli obdrapane miejsca, usiedli obok nieszczelnych, brudnych okien. Mają jeszcze nadzieję na przesiadkę do lepszego pociągu. Może w którymś z większych miast, mijanych po drodze, uda się złapać okazję? Ważne, żeby próbować. Gdzieś w końcu się wyląduje, a może przed końcem podróży przyjedzie się choć chwilę nacieszyć oczekiwaną wygodą?

Inni przyjaciele długo odkładali na droższy bilet, gwarantujący wygodną podróż od samego startu. Podbiegli do kasy i szybko poprosili: „Poproszę jeden bilet pierwszej klasy”. To wszystko, cel obojętny. Siedzą już w miękkich fotelach i suną w ciszy prosto przed siebie, bardzo szybko. Liczy się dla nich wygodne miejsce, dobra pozycja, obojętne dokąd to prowadzi.

Stoję więc w hali dworca i denerwuję się. Dookoła reklamy, zachęcające do kupienia biletu od jednego z wielu przewoźników. „Jedź szybko”, „Z nami podróżujesz wygodnie”, „Podróż pełna przyjemności”. Stoję i czekam. Jestem zachowawczy, niepewny, pełen obaw. W międzyczasie robię coś nieistotnego – śpię, czytam, głównie rozmyślam. Trudnię się czymś, żeby móc przezimować w hali jeszcze jeden rok.

 Wciąż czekam na kogoś, kto pokaże mi cel podróży. Wierzę bowiem, że to cel jest najważniejszy. Wiem, że bez względu na środek transportu i wygodę podróży, jej koniec jest dla nas wszystkich taki sam. Jednak ja szukam tego jednego pociągu, który dojeżdżając do stacji „Koniec”, będzie w stanie zawieźć mnie jeszcze dalej. Wierzę, że jedna droga prowadzi dalej.

To zabawne. Ten pociąg sam podjechał na stację. Właściwie stał tam długo przed tym, nim przyszedłem na dworzec. Nie towarzyszą mu kolorowe hasła na ogromnych bilbordach – słowa „szybko”, „wygodnie”, „przyjemnie”. Z drugiej strony miejsca nie są biletowane, każdy może wsiąść. Warto więc zachęcać znajomych, by także wsiedli. Mówić im: „Znalazłem pociąg, ten który jedzie dalej!”. Razem podróż minie bez obaw, w spokoju i radości. Nie jest to droga łatwa, z pewnością jest trudniejsza niż jazda pierwszą klasą, czy nawet drugą. Jakość jazdy nie zależy od stanu pojazdu, tylko od mojego własnego nastawienia, własnego trudu. A trud ten nie polega na próbach ułatwienia SOBIE podróży. On polega na pomocy INNYM w zniesieniu trudów drogi. I na bezkresnym zaufaniu maszyniście, który wie, dokąd jedzie. Bo to Dobry Maszynista, zna drogę i zna swoich pasażerów.

Czy jestem w stanie wsiąść do pociągu?

http://komentarze.twojabiblia.pl/jedna-droga-prowadzi-dalej/ 

Marysia

Zmieniony: czwartek, 12 czerwca 2014 18:10
 
Czekam na Was wszystkich, charyzmatyków świata PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
wtorek, 03 czerwca 2014 23:31

Nie zdarzyło się jeszcze nigdy dotąd w historii Odnowy, aby jakiś papież uczestniczył w zlocie tego ruchu. Owszem, zarówno papież Paweł VI, Jan Paweł II jak i Benedykt XVI - papieże, którzy nadali rodzącej się Odnowie zarówno rozmach misyjny jak i oblicze eklezjalne, przyjmowali przedstawicieli jak i całe wspólnoty na audiencjach prywatnych, ogólnych, lub przy różnych innych okazjach. Papież Franciszek jest jednak pierwszym od czasów Pięćdziesiątnicy następcą Piotra, który wziął udział w publicznym spotkaniu zorganizowanym przez katolicką Odnowę. Tematem przewodnim Zgromadzenia było: "Nawróćcie się! Wierzcie! Przyjmijcie Ducha Świętego! (Dz 2, 38-40). Dla Kościoła w wyjściu misyjnym".

Szczegółowa relacja, a w szczególności słowa papieża Franciszka - TUTAJ

Dorota

Zmieniony: czwartek, 19 czerwca 2014 18:40
 
Niełatwa pogoda? Pan Bóg coś naprawdę dużego przygotowuje... PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
środa, 28 maja 2014 22:56

„Chcemy się dzielić doświadczeniem Odnowy ze wszystkimi pielgrzymami, którzy razem z nami tutaj na Jasną Górę do Matki Bożej przybyli. Należy się spodziewać, że ten dzisiejszy dzień będzie bardzo błogosławiony, bardzo obfity w łaski Boże, bo zwykle tak bywa, że jak mamy taką niełatwą pogodę, a dzisiejsza do takich należy, pomimo naszych usilnych wołań do Pana Boga, żeby trochę odmienił te swoje plany meteorologiczne, to wnioskujemy z tego, że Pan Bóg coś takiego naprawdę dużego przygotowuje tutaj dla wszystkich – mówi ks. Andrzej Grefkowicz, koordynator Odnowy w Duchu Świętym w archidiecezji warszawskiej – Od lat ’90-tych gromadzimy się na Jasnej Górze co roku, wcześniej mieliśmy tylko co 5 lat kongresy w różnych miejscach. Teraz jesteśmy na stałe tutaj”.

Cały tekst o tegorocznym Czuwaniu na stronie www.jasnagora.com TUTAJ

mb

Zmieniony: środa, 28 maja 2014 22:59
 
Refleksje Pielgrzyma PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
niedziela, 25 maja 2014 14:08

Teraz modlę się wśród natury. Czy może być lepsze miejsce do modlitwy niż te wspaniałości, które mnie otaczają? Dla mnie nie. Ja jestem mieszczuch. W moim mieszkaniu jest czysto i ciepło, na ścianach wiszą ładne obrazy, podwójne okna chronią mnie przed żywiołami, mój samochód przenosi mnie wygodnie z wygodnego mieszkania do wygodnego biura. To jest moja codzienność. Codzienność nie jest niczym szczególnym. Natura nie jest dla mnie codziennością, więc to szczególne miejsce pasuje do mojej modlitwy.

A teraz odwróćmy sytuację. Pomyślmy o ludziach, którzy o świcie wychodzili w pole i tam, w skwarze, cały dzień zmagali się z twardą ziemią. Wraz z zachodem słońca wracali do swych prymitywnych domów, by tam kontynuować zmagania, tym razem z ciemnością i chłodem. Dla nich codziennością była nieprzyjazna raczej przyroda. A przecież też potrzebowali dla swoich modlitw szczególnego miejsca, też odczuwali potrzebę przeniesienia swych doznań w inny wymiar estetyczny. Dlatego miejsce modlitwy trzeba było ukształtować w sposób niepodobny do codzienności. Gładka podłoga zamiast kamienistych pól, kolorowe obrazy zamiast szarych ścian, ozdobne okna zamiast świńskich pęcherzy, jasne świece zamiast tlącego się kaganka, a zamiast zahaczającej o głowę powały, strzelające w niebo kopuły i łuki. Już to jedynie by wystarczało, aby kościoły budować coraz wspanialej i wspanialej. Ale jest jeszcze inny aspekt.

Mamy zwyczaj ładnego pakowania naszych prezentów. Im bardziej ktoś nam bliski, tym staranniej pakujemy dla niego prezent. Dobieramy ładniejszy papier, zastanawiamy się nad tekstem życzeń, czasem nawet jakiś wierszyk popełniamy i w ogóle zadajemy sobie wiele trudu i poświęcamy sporo czasu. Przy tym zajęciu cieszymy się już z góry na radość, jaką sprawimy obdarowanej osobie. (....) milsze mi są kościoły katolickie, gdyż robią wrażenie, jakby ludzie spotykali w nich Boga z większą miłością i radością. Nie tylko przynoszą Mu prezent modlitwy, ale znajdują jeszcze przyjemność w tym, by ten prezent ładnie opakować.

Andrzej Kołaczkowski-Bochenek: "Nie idź tam człowieku!", Wydawnictwo WAM

Marysia

 

Zmieniony: niedziela, 25 maja 2014 14:26
 
Szatan, lęk i życie duchowe PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
sobota, 17 maja 2014 23:57

Co jest celem życia duchowego?

Na pewno nie jest nim walka duchowa ani wytropienie demona czy nawet pokonanie go. Celem życia duchowego jest trwanie w jedności z Bogiem, na Jego chwałę. Jeśli widzę ten cel, to rozwijam się także w moim zmaganiu duchowym. Człowiek duchowy nie chodzi po krawędzi minimalizmu, jego horyzont nie kończy się na pytaniu, czy to już grzech, czy jeszcze nie. On chce być z Bogiem i interesuje go to, jak ten stan osiągnąć.

Zatrzymując się na grzechu, możemy go, podobnie jak szatana, trywializować albo się nim przerażać. Znów duże kwantyfikatory. Tomasz Halik powiedział kiedyś trafnie: "W rozwoju wiary przechodzimy nie tylko przez miejsca światła, ale także przez miejsca wielkiej ciemności. Tylko tak może rozwijać się wiara". Dodaje później: "Pan Bóg nie mieszka na powierzchni" - to jest genialna myśl. Bóg jest i w niebiosach, i w otchłani. Jest w otchłani naszego grzechu, aby nas z niej wyprowadzić, jest w niebiosach świętości, aby nas do nich zaprowadzić. Nie ma Go na powierzchni. Nie ma go tam, gdzie panuje letniość, nijakość. On jest tam, gdzie intensywnie Go szukamy, choćby to była otchłań naszych grzechów, choćbyśmy jak Jezus wołali: Boże mój, czemuś mnie opuścił? On jest w tym doświadczeniu intensywnie obecny.

Najbardziej niebezpieczny dla chrześcijaństwa stan to powierzchowność. Prawdziwym duchowym tsunami dla naszej wiary, zbierającym najwięcej ofiar, jest letniość, przeciętność, nijakość. Człowiek myśli, że żyje z Bogiem, jest spokojny, zrelaksowany, zadowolony z siebie, a tak naprawdę żyje tam, gdzie Go nie ma.

Rozmowa z ks. Krzysztofem Wonsem SDS TUTAJ

Zbyszek

Zmieniony: niedziela, 01 czerwca 2014 22:31
 
Nie przeoczmy PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
niedziela, 11 maja 2014 18:48

Już dziś, w dniu premiery jestem pewien, że "Powstanie Warszawskie" to bodaj najważniejszy film, jaki w Polsce powstał w ciągu wielu dziesięcioleci. Bo to obraz, który ze względów historycznych musiał czekać dziesięciolecia, żeby mógł ujrzeć światło dzienne.

Muszę zacząć od końca. Z dzisiejszej projekcji filmu (09 V 2014) w małej salce "Kina pod Baranami" wyszedłem oszołomiony. Na krakowskim Rynku trwały uroczyste obchody 650. rocznicy powstania Uniwersytetu Jagiellońskiego. Szedłem z kina przez rojne, pełne śmiechu miasto, ale widziałem przed sobą - jak nałożone na otaczającą rzeczywistość - filmowe, kronikarskie obrazy: pejzaże Warszawy czasu powstania. I było to dojmujące uczucie.

Zapewne znają państwo pomysł na fabułę "Powstania Warszawskiego". Film składa się z historycznych materiałów dokumentalnych zrealizowanych dla Biura Informacji i Propagandy Armii Krajowej w ramach Powstańczych Kronik Filmowych. Dzięki technologiom koloryzacji i rekonstrukcji materiałów audiowizualnych widz ogląda powstańczą Warszawę wyrazistą, pełną barw, co niezwykle ożywia obrazy miasta i ludzi. (...)

Byłem na pokazie w małej sali studyjnej, mieszczącej około trzydziestu osób. Większość widzów miała dwadzieścia parę, trzydzieści lat. Kilkoro starszych państwa. I z sali nikt nie wyszedł, póki nie ściemniał ekran po ostatnich napisach i nie przebrzmiały słowa tej piosenki: "Tyle nadziei, tyle miłości". 

Cały artykuł TUTAJ

Zbyszek

Zmieniony: niedziela, 11 maja 2014 20:10
 
Ludzie Wielkiej Nocy PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
niedziela, 11 maja 2014 14:20

Jednym z najtrudniejszych zadań, jakie dziś przed nami stoją, jest przekonanie ludzi, by wciąż pokładali nawzajem nadzieję w swojej dobroci, gdyż jedynie w ten sposób będą mogli zacząć od nowa. Nadziei potrzebujemy też jako naród, jako rodzina ludzka i jako całe stworzenie. Bez nadziei nie sposób tworzyć wspólnoty. W pewnym istotnym sensie wspólnotę mogą tworzyć jedynie ludzie zdolni do nadziei, wierzący, że wśród nędzy i podziałów możliwe jest dobro.

W pojęciu chrześcijańskim prawdziwa nadzieja pojawia się w chwilach absurdalności i dwuznaczności, mimo iż w życiu codziennym skłonni jesteśmy mieć nadzieję raczej wówczas, gdy wszystko jest w porządku. Gdy słońce świeci, gdy wszystko idzie po naszej myśli, gdy zbieramy owoce naszych trudów, gdy w naszej rodzinie panuje harmonia - wówczas nadzieja nie stanowi problemu. Takie momenty mogą nas jednak przerazić, gdyż zazwyczaj nie są to chwile prawdziwej nadziei. Najczęściej bywają chwilami złudzenia! Gdy przychodzi jakieś negatywne doświadczenie, owa tak zwana nadzieja pryska jak bańka mydlana, pozostawiając nas pogrążonych w rozpaczy, żalu i frustracji.

Fragment książki: Kardynał Luis Antonio Gokim Tagle: Ludzie Wielkiej Nocy.

Zbyszek

Zmieniony: niedziela, 11 maja 2014 15:11
 
Strach, lęk, niepokój PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 25 kwietnia 2014 00:03

Lęk czy strach może mieć różne i zmienne natężenie, od lekkiego zaniepokojenia, poprzez niepewność, zdenerwowanie, stan napięcia, aż do dręczącej obawy i panicznego przerażenia. Strach jest zawsze wywołany jakąś przyczyną rzeczywistą lub urojoną, czymś, co postrzegamy jako bądź to fizyczne zagrożenie dla naszej osoby, bądź zagrożenie dla naszej sfery uczuciowej, psychicznej lub też dla naszych wartości kulturowych i moralnych. Boimy się zarówno uderzenia, jak i choroby, boimy się utracić dobre imię czy miłość, obawiamy się straty materialnej, degradacji społecznej, utraty honoru, cnoty i tego wszystkiego, co może popsuć nasze stosunki z kochającymi nas osobami i z Bogiem.

Cały artykuł TUTAJ

Zbyszek

 
Przewodnik Judyty Pudełko PDDM - szlakiem Chrystusowej męki PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
wtorek, 15 kwietnia 2014 23:23

Moc nie leży w samym miejscu, budowli czy kamieniach. To wiara w Jezusa sprawia, iż miejsca te stają się dla nas milczącym świadectwem mocy Jego miłości.

Piękne zdjęcia i komentarz siostry Justyny Pudełko PDDM - TUTAJ

Zbyszek

Zmieniony: niedziela, 20 kwietnia 2014 00:39
 
Spowiedź PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
czwartek, 10 kwietnia 2014 20:09

Dobra spowiedź to taka, do której przystępuję nie jako przestępca, ale jako człowiek chory, człowiek, który potrzebuje uzdrowienia, który jest poraniony przez popełnione zło, przez grzech. W dobrej spowiedzi nie przychodzę po sprawiedliwą karę, ale po uzdrowienie z tego wszystkiego, co mnie wewnętrznie poraniło. Bóg nie jest tylko sędzią – jest przede wszystkim lekarzem. Do sakramentu spowiedzi możemy odnieść wszystkie fragmenty w Ewangelii mówiące o uzdrawianiu: Jezus dotyka sparaliżowanych, ślepych, głuchych i uzdrawia ich. Tak samo dotyka tego wszystkiego, co jest w nas chore i zranione wskutek zła. Każdy grzech, który popełniamy, jest wymierzony przeciw nam samym – natychmiast lub w jakiejś dalszej perspektywie czasu powoduje w nas spustoszenie. Jeżeli jesteśmy gotowi powierzyć Bogu popełnione przez nas zło, On w sakramencie spowiedzi to spustoszenie leczy. (....) 

Najpierw musimy siebie zapytać: “Kim ja jestem w czasie spowiedzi? Kim jest wówczas Bóg?” Znalezienie prawdziwych odpowiedzi na te pytania przed przystąpieniem do sakramentu pokuty jest czymś niesłychanie ważnym. Jeżeli Bóg jest Lekarzem, a ja człowiekiem cierpiącym wskutek choroby grzechu, to celem spowiedzi jest powierzenie Mu wszystkiego, co we mnie chore, co zostało pokaleczone przez zło. (....)

Jacek Krzysztofowicz OP: "Spowiedź czy przesłuchanie?"

Marysia

Zmieniony: niedziela, 13 kwietnia 2014 21:18
 
Śmierć Jezusa i śmierć nasza PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
sobota, 05 kwietnia 2014 14:24

Być uczniem Jezusa, być chrześcijaninem dziś oznacza akceptować krzyż: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Łk 9, 23). Zdanie to kryje pewien paradoks. Jest czymś naturalnym, że ludzie uciekają od krzyża. Wszystkie plany i marzenia człowieka idą w tym kierunku, by ułożyć sobie życie wygodne, bez problemów, by wyeliminować z niego krzyż.

Tymczasem chrześcijanin ma patrzeć na krzyż inaczej. Krzyż dla ucznia Jezusa nie wiąże się z czymś sentymentalnym, czy jedynie z pewnymi formami umartwień. Krzyż dla ucznia Jezusa to bardzo konkretna historia życia, z problemami, trudnościami, nieprzyjemnościami, z tym wszystkim, co niesie życie. Chrześcijanin patrzy na krzyż w kluczu krzyża Jezusowego. Krzyż dla Jezusa nie był klęską, ale przeciwnie, znakiem miłości Boga do nas, zwycięstwem nad grzechem i złem, drogą do zmartwychwstania, do chwały i wiecznego życia. Również droga ucznia Jezusa wiedzie do chwały i życia wiecznego przez krzyż. Krzyż jest miejscem doświadczenia spotkania z Bogiem, miłości Boga, zbawienia człowieka.

Uczeń Jezusa wie, że Bóg dopuszczając w jego życiu krzyż, chce mu coś ważnego powiedzieć, chce go oczyścić i poprowadzić do rzeczy wyższych. Krzyż uwalnia nas od kompleksów, zahamowań, zazdrości itd. i prowadzi do akceptacji życia i świadomości, że ponad całą historią, wszystkimi problemami i cierpieniami jest kochający Bóg.

Cały artykuł: Stanisław Biel SJ: Śmierć Jezusa i nasza

Zbyszek

Zmieniony: czwartek, 10 kwietnia 2014 20:43
 
Orędzie Franciszka na Wielki Post 2014 roku PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
czwartek, 06 marca 2014 20:24

Stał się ubogim, aby wzbogacić nas swoim ubóstwem
(por. 2 Kor 8,9)

Drodzy Bracia i Siostry!

W czasie Wielkiego Postu chcę podzielić się z wami kilkoma refleksjami, które mogą wam być pomocne na drodze nawrócenia osobistego i wspólnotowego. Punktem wyjścia niech będą słowa św. Pawła: "Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który będąc bogatym, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić" (2Kor 8,9). Apostoł zwraca się do chrześcijan Koryntu, zachęca ich, aby szczodrze dopomogli wiernym w Jerozolimie, którzy są w potrzebie. Co mówią nam, współczesnym chrześcijanom, te słowa św. Pawła? Co znaczy dla nas dzisiaj wezwanie do ubóstwa, do życia ubogiego w rozumieniu ewangelicznym?

Całe orędzie TUTAJ

Zbyszek

Zmieniony: niedziela, 20 kwietnia 2014 00:23
 
Czego boi się diabeł PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
czwartek, 27 lutego 2014 18:36

To ciekawe, że w Kościele częściej używamy wody święconej, czy soli egzorcyzmowanej, niż potężnego imienia Jezus. Zabezpieczamy się, skupiamy na działaniu ducha złego… dając mu tym samym więcej okazji do działania. Bo diabeł sam z siebie nie ma mocy - Jezus już go rozbroił. Potęga diabła to tylko szatańska "ściema", a my czasem dajemy się na nią nabrać. Zapominamy, że to my dysponujemy potężną bronią - Krwią Jezusa. By dobrze zrozumieć jej znaczenie, warto sięgnąć do Starego Testamentu.

Cały artykuł TUTAJ

Zbyszek

Zmieniony: wtorek, 04 marca 2014 22:52
 
Aleksytymia PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 14 lutego 2014 18:54

Aleksytymia - dosłownie "brak słów dla emocji" - to synonim emocjonalnego analfabetyzmu. Osoby dotknięte tym syndromem nie potrafią mówić o własnych emocjach, nie rozróżniają ich fizjologicznych objawów, mają bardzo ubogie życie wyobrażeniowe (np. nie miewają snów) i operacyjny styl myślenia. Cierpią, choć o tym nie wiedzą, bo nie są w stanie tego wyrazić i właściwie nazwać. Cierpią zatem podwójnie. Mają trudności w określaniu własnych i cudzych stanów emocjonalnych, co powoduje, że relacje międzyludzkie zmieniają się dla nich w koszmar. Nawet z własnym ciałem ledwie się dogadują, choć i tu popełniają horrendalne błędy. (...) Jeśli wierzyć statystykom, które pewnie są zaniżone, bo większość tych osób nie szuka pomocy właściwych specjalistów, to na tę dolegliwość cierpi aż 13 proc. populacji; inne źródła podają, że prawie co szósty mężczyzna i co dziesiąta kobieta. Choroba zaczyna się bardzo wcześnie, już w pierwszych latach życia, a to bardzo zła wiadomość.

Cały artykuł TUTAJ

Zbyszek 

 
Znaki PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
czwartek, 13 lutego 2014 23:53

Wygospodaruj sobie godzinę lub więcej czasu, znajdź spokojne miejsce, w którym nic nie będzie cię rozpraszać. Poproś Ducha Świętego o pomoc, po czym spokojnie przeczytaj ten tekst i wsłuchaj się w to, co Duch chce przez niego mówić do Twojego serca, szczególnie przez słowa rozważanego fragmentu Pisma...

Całe rozważanie TUTAJ

Zbyszek

Zmieniony: czwartek, 13 lutego 2014 23:55
 
Święty Tomasz z Akwinu PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
poniedziałek, 27 stycznia 2014 23:26

Tekst znajdujący się przy grobie Świętego Tomasza z Akwinu w Tuluzie: 

 Panie, Ty wiesz lepiej aniżeli ja sam,
 że się starzeję i pewnego dnia będę stary.
 Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania,
 ze muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.
 Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek.
 Uczyń mnie poważnym, lecz nie ponurym, czynnym, lecz nie narzucającym się.
 Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam,
 ale Ty, Panie, wiesz, że chciałbym zachować do końca paru przyjaciół.
 Wyzwól mój umysł od niekończącego brnięcia w szczegóły
 i dodaj mi skrzydeł, bym w lot przechodził do rzeczy.
 Zamknij mi usta w przedmiocie mych niedomagań i cierpień, w miarę jak ich przybywa,
 a chęć wyliczenia ich staje się z upływem lat coraz słodsza.
 Nie proszę o łaskę rozkoszowania się opowieściami o cudzych cierpieniach,
 ale daj mi cierpliwość wysłuchania ich.
 Nie śmiem Cię prosić o lepszą pamięć, ale proszę Cię o większą pokorę
 i mniej niezachwianą pewność, gdy moje wspomnienia wydają się sprzeczne z cudzymi.
 Użycz mi chwalebnego poczucia, że czasami mogę się mylić.
 Zachowaj mnie miłym dla ludzi, choć z niektórymi z nich doprawdy trudno wytrzymać.
 Chcę być świętym, ale zgryźliwi starcy - to jeden ze szczytów osiągnięć szatana.
 Daj mi zdolność dostrzegania dobrych rzeczy w nieoczekiwanych miejscach
  i niespodziewanych zalet w ludziach. Daj mi, Panie łaskę mówienia im o tym.

Cały artykuł o świętym Tomaszu z Akwinu TUTAJ

Zbyszek
 

Zmieniony: środa, 29 stycznia 2014 07:32
 
Ewagriusza spojrzenie na smutek PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
niedziela, 26 stycznia 2014 17:33

Smutek u Ewagriusza to "namiętność" (pathos), z pełną wieloznacznością tego słowa. Stanowi i chorobę moralną, wadę, i dotyczy sfery organicznej, osłabiając ciało, i niesie ze sobą cierpienie, jest również dla człowieka jakimś nieszczęściem.

Ciągłe smucenie się to jeden z symptomów duchowej choroby. Sprzeciwia się cnocie radości. "Smutek zdarza się jako choroba duszy i ciała, bierze duszę w niewolę, ciało zaś osłabia". Chodzi, naturalnie, o jakiś przewlekły stan przygnębienia, stałą skłonność i trwałą postawę "czarnowidzenia". Na zjawisko przychodzących doznań smutku, które ogarniają człowieka, skłaniając go do pesymistycznych rozmyślań, Ewagriusz ma inne słowo - "myśli" (logismoi). Jeśli na trwałe zamieszkają w człowieku, stają się namiętnościami. Jest ich w Ewagriuszowym katalogu osiem: obżarstwo, nieczystość, chciwość, smutek, gniew, acedia, próżna chwała, pycha. (...)

Rozpatrując smutek jako moralną wadę, możemy stwierdzić, że powstaje on na skutek wadliwego korzystania z siły woli i światła rozumu. Ponieważ nasza wola i rozum ulegają często zachwianiu, ich właściwe użycie jest niemożliwe bez wsparcia łaski. Smutek jest wynikiem pewnego zaniechania w użytkowaniu władzy wolitywnej i rozumowej, uzupełnionej mocą i światłem Bożym. W związku z tym przyczyna smutku leży w pewnym zwątpieniu zarówno we własne siły, jak i w pomoc Bożą. Na przykład w kontekście demonicznych pokus jego przyczyną będzie przekonanie, że Bóg nie interesuje się naszymi utrapieniami, nie wysłuchuje naszych modlitw, że nas opuścił i nie posyła nam do pomocy swoich aniołów. (...)

Smutek jest więc frustracją wynikłą z niezaspokojonego pragnienia, potrzeby, z nieosiągnięcia celu swoich dążeń czy utraty tego, co już się posiadało. Stanowi pewien bunt, ale wymierzony przeciwko samemu sobie. W tym sensie depresja, jako jego następstwo, staje się formą autoagresji. Jak już wspomnieliśmy, Ewagriusz ocenia smutek jednoznacznie negatywnie jako wadę, rozszerzając jego ocenę z porządku psychicznego na moralny. Zatem wspomniana frustracja stanowi symptom czegoś głębszego niż tylko chwilowy zawód i rozczarowanie. Pewne przywiązanie, upodobanie w czymś uformowało się w strukturalną postawę pesymizmu i utraty ducha. Oprócz czynnika moralnego, namiętności, którym ulegliśmy, na ukształtowanie się wady smutku ma wpływ sytuacja zewnętrzna.

Ów smutek wzbudza permanentna niemożność spełnienia swoich predylekcji, jakaś trwała sytuacja, w której zostajemy pozbawieni przedmiotu swego przywiązania i upodobania. W tym sensie "przychodzi z braku zniszczalnej przyjemności". Człowiek jest zatem permanentnie kuszony do takiego smutku. Wtedy dopiero, jak się wydaje, smutek może nabrać cech stałej postawy i staje się smutkiem - jak nieraz mówimy - "egzystencjalnym". (...)

Jeśli smutek paraliżuje wolę i zaciemnia umysł, to przede wszystkim dlatego, że jest namiętnością. A skoro jest namiętnością, czyli moralną chorobą, to może stać się przyczyną innych chorobliwych namiętności. Pokrewną namiętnością, do której prowadzi bezpośrednio, jest stan acedii, czyli stałego zniechęcenia i oziębłości. Jego skutkiem może być także gniew, a nawet chciwość, gdy mnich na przykład buntuje się przeciwko ubóstwu, czy obżarstwo.

Cały artykuł TUTAJ

Zbyszek

 
Potrzeby i pragnienia PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
sobota, 25 stycznia 2014 23:28

Życie często upływa nam na trosce o potrzeby. Ich zaspokajanie dla wielu stanowi sens i cel życia. Łatwiej jest nam je uchwycić, szybciej dają się zaspokajać (przynajmniej na jakiś czas). Zaspokajanie potrzeb to główny cel ekonomii, która nie tylko to czyni, ale także podtrzymuje je i pomnaża. Wciąż kreuje się nowe potrzeby. Czasem stają się one tak ważne, że człowiek w praktyce nieraz definiuje się przez to, jakie ma potrzeby i na ile je zaspokaja. To stanowi o jakości jego życia: smutku bądź radości. Dlatego często się dziś ludziom wydaje, że ekonomia winna stać w centrum uwagi.

W naszym kręgu kulturowym potrzeby ciała, te najprostsze, jak jedzenie, mieszkanie itd. są na ogół zaspokojone - przynajmniej w minimalnym stopniu. Gorzej jest z potrzebami emocjonalnymi, psychicznymi. 

(...)

Potrzeby są tym, co nas wszystkich łączy. Każdy człowiek ma podobne podstawowe potrzeby cielesne i psychiczne. Różnią nas od siebie pragnienia. To właśnie dzięki pragnieniom wiemy, kim jesteśmy gdzieś głęboko w sobie. Pragnienia to sprawa ducha. To bardzo głębokie poruszenia, które konstytuują szczególność nas jako osób. Chodzi o różnie rozumiane i przeżywane pragnienia prawdy, dobra, piękna, miłości, służby i innych wartości.

Pragnienia często są przytłumione przez potrzeby, dlatego potrzebują ciągłego pielęgnowania. Pragnienia są ciche i delikatne, dają pokój. Mocne i hałaśliwe potrzeby wprowadzają niepokój, zawsze pierwsze dobijają się do naszej świadomości. Czasami całkiem ją dominują - i to nieraz na całe życie. Pragnienia zaś przebijają się tylko w szczególnych momentach, w chwilach ciszy, głębszej modlitwy, jakichś wybijających nas ze zwykłego rytmu życia wydarzeń. Niestety, gubią się nam. A nawet jeśli je uchwycimy, nie wiemy, co z nimi robić.

Cały artykuł TUTAJ

Zbyszek

 
Miejsce tajemnicy PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 24 stycznia 2014 19:42

Miejscem autentycznego rozeznania tajemnicy, które należy zbadać w pierwszej kolejności, jest indywidualna historia człowieka.

Inaczej być nie może. Analiza psychologiczna przypomina nam, że miejscem ujawnienia się tajemnicy wspólnej istotom ludzkim jest proces rozwoju osobowego. Natomiast tajemnica tożsamości człowieka kształtuje się stopniowo w historii ludzkiego życia, nawet jeśli jej kształtowanie nie zawsze przebiega w sposób linearny i łatwy do odczytania. Może bowiem napotkać przeszkody lub ulec naciskom, które jakimś sposobem „przesłaniają” tajemnicę, utrudniając późniejszą jej interpretację.
Pozostaje jednak prawdą, że historia osobista jednostki jest naturalnym środowiskiem, w którym można jasno rozpoznać jej aktualne i idealne oblicze. Stanowi ona zatem pierwsze kryterium rozeznania powołaniowego, zarówno dla animatora, jak i dla młodego człowieka. Jest miejscem tajemnicy.

(....)

Młody człowiek musi zrozumieć, że w jego życiu ma miejsce obecność Boga, której jeszcze nie zna, i że obecność ta obejmuje każdy dzień jego egzystencji, gdyż „każdy dzień został uczyniony przez Pana”, każdy dzień jest nową teofanią. Teofanią bezcenną, gdy się ją zrozumie i zapamięta, niczym słowo, które Bóg wypowiada do człowieka, i w którym zamyka On sens jego życia. Jest to coś, czego jednostka absolutnie nie może utracić albo narazić na ryzyko zapomnienia. Warto podjąć trud odkrycia w cieniu codziennych wydarzeń takiego słowa-zdarzenia; warto je zapisać, jeśli to możliwe. Pisanie jest bowiem o wiele bardziej wymagające od zwykłego „czytania” czy myślenia. Zmusza do bycia jasnym i konkretnym; pomaga z większą precyzją zrozumieć związki, zachodzące między wydarzeniami; utrwala jednoznacznie pytania i konkluzje, pozwalając raz jeszcze przeżyć i wyjaśnić pewne momenty; ułatwia działanie pamięci wiary; pozwala rozwinąć w sposób uporządkowany myśl, która „drąży” wewnątrz wydarzeń.

„Pisanie – powiedział Julien Green – oznacza wierność prawdzie, która się odsłania”, która odsłania się przed piszącym w akcie pisania. Czyli wtedy, gdy akceptuje on praktykowanie ascezy myślenia o sobie z punktu widzenia człowieka wierzącego, by pojąć we własnej historii spełnienie się tajemnicy miłości wciąż niespodziewanej i niebywałej, będącej zawsze poza tym, w co się wierzy i o czym się myśli, ponad ludzkimi pragnieniami i depresjami, a nawet poza małą wiarą człowieka. Takie pisanie staje się najwyższą formą myślenia.

Amedeo Cencini, Odnaleźć tajemnicę,
Fragmenty książki zamieszczone na portalu Orygenes

Marysia

Zmieniony: piątek, 24 stycznia 2014 19:56
 
twojabiblia.pl PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 24 stycznia 2014 11:48

Długie lata poreformacyjnej nieufności w stosunku do Pisma zabiły w nas, katolikach biblijną wrażliwość. Powoli otwieramy się na czytanie go mózgiem, do czytania sercem jeszcze długa droga.

W pierwszych wiekach, gdy ludzie przeczytali Ewangelię, najpierw wpadali w szok, później wyskakiwali z kapci, w końcu zmieniali całe swoje życie i podporządkowywali je jednemu celowi. Widział ktoś takie reakcje dzisiaj? To koszmarne poreformacyjne zrobienie z Biblii księgi tylko dla kapłanów odczytywanej tylko z ambon, w wyrwanych z całości porcyjkach (co w zbiorowej świadomości redukuje Pismo do zbioru mądrościowych historyjek), z namaszczeniem (i często udziwnionym głosem) znieczuliło nas na nią na amen!

Obchodzimy się z Biblią jak pies z jeżem, trzęsiemy nad tym, czy ludzie właściwie zrozumieją – zostawmy te lęki, my nie mamy być stróżami księgi a jej kolporterami!

Jeszcze zanim powstała Stacja7.pl, gdy toczyliśmy na jej temat rozmowy, to była nasza obsesja: zastanawialiśmy się, jak jeszcze raz dać Biblię ludziom. Jak sprawić, żeby była z nimi wszędzie, żeby ich otaczała, żeby nią mimowolnie nasiąkali, żeby uczyli się jej, wchodzili w nią, zakochiwali się i w niej żyli, a czytając chcieli wiedzieć, czuć, rozumieć więcej, i więcej? By zreanimować w nas żywą relację z Księgą i zbudować biblijną kulturę?

Dziś dajemy wam serwis www.twojabiblia.pl. Jego sercem jest tekst Pisma. Pierwszy tak interaktywny w polskiej sieci. Taki, z którego możesz wykopiować fragment, podzielić się nim w serwisach społecznościowych, robić swoje notatki (wręcz dziennik duchowy), oznaczając komentarzami dotykające cię fragmenty (marzy mi się twojabiblia.pl jako wielka glosa – Biblia jest zapisem tego jak Bóg objawiał się ludziom, pokażmy światu, że On żyje, jak się dziś, nam objawia!).

Żeby (też biblijne) pytanie "Czy rozumiesz, co czytasz?" nie pozostało bez odpowiedzi – wybitni fachowcy będą komentować tekst, wybrali też dla Was fragmenty, którymi można karmić się krok po kroku, gdy nie wiesz jak kontakt z Biblią zacząć. Za chwilę ruszą biblijne mapy, mamy jeszcze milion pomysłów, które będziemy się starali wdrażać w życie, by dać Wam do ręki narzędzie do przekonania siebie i wszystkich których znacie, że Pan zmartwychwstał i żyje! Że nie bajki i sagi dajemy ludziom do poczytania, ale proponujemy im transfuzję żywej krwi.

Cały artykuł TUTAJ

Zbyszek

 
Hołowni spojrzenie na ekumenizm PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 24 stycznia 2014 10:35

W moich rodzinnych stronach żyje wielu prawosławnych. Gdy zaczynałem tam swoje kościelne życie, doroczny "Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan" bywał raczej "Tygodniem Modlitw o Nawrócenie Schizmatyków oraz Utwierdzenie Nas w Przekonaniu Jacy Jesteśmy Fajni". Obie strony pilnowały, by do swoich świątyń delegować niską rangą delegację, zdarzało się, że z okazji "modlitw o jedność" rozkręcały się jakieś nowe bitwy.

Dziś głupiej wojny już nie ma. Wciąż nie ma jednak jeszcze radości z tego, że za ścianą żyje nasza najbliższa rodzina. Jest szacunek, ale po obu stronach brak głodu jedności, celebrowania wspólnej tożsamości. OK, pokłóciliśmy się dziesięć wieków temu o politykę, o styl, o organizację, o papieski prymat oraz o "filioque" (zdanie w wyznaniu wiary, chrześcijanie wschodni nie zgadzają się na to, że Duch Święty pochodzi "od Ojca i Syna", ich zdaniem pochodzi "od Ojca przez Syna"), ale ile pozwolimy jeszcze owej paranoi żyć? Nie wiem: może musimy jeszcze bardziej dostać od otoczenia w kość, żebyśmy się zaczęli wreszcie trzymać razem i wspierać? Przecież mamy na tym świecie tylko siebie.

Cały artykuł (z pięknymi zdjęciami) TUTAJ

Zbyszek

 
Baranek Boży PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
poniedziałek, 20 stycznia 2014 10:36

Każdy w życiu ma, albo miał, albo będzie miał, taki moment, że wisi nad Tobą nóż i już się nic nie da zrobić. Może ktoś ma tak teraz, może ma taką sytuację w domu, może ma taką sytuację finansową. Kościół mówi nam, że Baranek Boży chce podłożyć głowę, tam gdzie Ty tracisz życie. Tam gdzie Tobie się wydaje, że umrzesz, przychodzi Anioł Pański i chwyta rękę z nożem i mówi: nie, nie Ty. Bóg chce żeby go zabić za Ciebie.

Adam Szustak OP o Baranku Bożym - TUTAJ 

Zbyszek

 
Paraliż PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 17 stycznia 2014 11:13

Często paraliżuje nas lęk przed tym, co jest przed nami. Sama myśl o tym, że możemy coś zrobić nieraz jest trudniejsza niż samo pokonanie przeszkody. Stąd nie warto wyolbrzymiać problemów, które nasz rozum nakłada lub najczęściej interpretuje niezgodnie z zaistniałą rzeczywistością. Człowiek może bowiem bardzo wiele jak tylko chce, ale i wtedy, ale zwłaszcza wtedy, gdy nie pozwoli na to, aby lęk zawitał w jego serce…

Jezus nie bał się żyć. Wiedział przecież jaką śmiercią umrze, aby "wypełniły się pisma". Nie przestraszyła Go wizja śmierci męczeńskiej, bo chciał żyć w pełni. Nie był sparaliżowany codziennym życiem, mimo, że widział ogrom nieszczęść w około Niego. Dlatego mógł pomagać tym, których choroba, lęk, czy bezradność paraliżowały ich codzienność. Jezus przez to, że był wolny, zrzucał kajdany niewoli grzechu oraz niemocy i nadawał ludzkiej egzystencji nową jakość po to, aby lepiej było żyć. Widzał, że jesteśmy "skazani do latania"... 

Cały artykuł TUTAJ

Zbyszek

Zmieniony: piątek, 17 stycznia 2014 11:19
 
Próg modlitwy PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
poniedziałek, 13 stycznia 2014 10:16

Dawniej progi, zwłaszcza w wiejskich chatach, bywały dość wysokie. Obecnie progi są niskie, a nawet całkiem się je usuwa ze względów praktycznych. Inaczej jest z progiem do tej "izdebki", do której należy wejść, by modlić się do naszego Ojca, który jest w ukryciu (por. Mt 6, 6). Tego progu nie da się zlikwidować. Nie należy dać sobie wmówić, że go nie ma! Jest on dość wysoki i za każdym razem przekracza się go z pewnym wysiłkiem. Jest to wysiłek wiary i uważności, skupionej uwagi. Jeśli próbujemy przekraczać ten próg rutynowo, bez uwagi i jakby od niechcenia, to możemy się na nim potknąć, przewrócić i zostać przed progiem (nie przekroczywszy go). (...)

Jest w nas pewna niewidzialna linia czy też właśnie niematerialny próg, który odgradza dwa stany ducha. Każdy stan ma swoją intensywność i "barwę". W jednym jest życie, rozkwit, nadzieja, przyszłość; w drugim jest - samotność, perspektywa przemijania i śmierci, brak nadziei i uszczęśliwiającej przyszłości.

Te dwa stany ducha ujawniają się także w czasie modlitwy (rzeczywistej i pozornej). Raz podejmujemy modlitwę rzeczywistą, a innym razem pozorujemy modlitwę; modlimy się na niby. Każdemu zdarzyć się może (i pewno zdarza się to częściej niż sądzimy), że modlitwa - od początku do końca - okazuje się być raczej celebracją egocentryzmu niż spotkaniem z Drugim, z naszym Stwórcą i najlepszym Ojcem.

Praktycznie znaczy to, że na niby-to-modlitwie przebywam ze sobą. Jestem sam - zaabsorbowany sobą, i cały czas skoncentrowany na sobie, przejęty moimi np. lękami, zranieniami czy także kontrolowaniem tego, co się we mnie dzieje: jak się czuję, czy jest mi dobrze, czy jest mi "fajnie"… Obrazowo można by ten stan określić za św. Augustynem: ja zakrzywiony ku sobie samemu. Zakrzywiony z różnych powodów, ważnych i błahych, wręcz pod byle pretekstem. Ale za tymi powodami i pretekstami kryje się fatalny stan uwięzienia w "domu niewoli" - w sobie samym! Ujawnia się wtedy wielka bieda i fundamentalny grzech egocentryka, który (jeszcze) nie potrafi przenieść uwagi na Boga, na Jego Majestat, na Jego przymioty. Na Jego Plan Zbawczy. Na Jego Miłość...

I jest inny stan ducha, inny sposób istnienia. Jest to stan ducha modlitewny, religijny, wyraźnie relacyjny. Ten stan pojawia się, gdy przekraczam próg i zaczynam istnieć naprawdę inaczej, gdyż zwracam się cały do Boga. Uznaję od pewnego momentu, że nikt i nic nie jest bardziej godne mojej maksymalnej i spokojnej uważności niż ON. Kieruję zatem ku Niemu całą moją uwagę i wszystkie zdolności poznawcze. Pragnę też - mimo przeszkód, mimo rozproszeń - trwać w relacji z Bogiem, w uważnym otwarciu i odniesieniu do Niego. Pozwalam, by olśnił mnie Jego Majestat. Staję przed Nim - otwarty na Jego Wolę. Słucham, co On mówi do mnie. Rozważam to. Pytam, jeśli nie pojmuję. Odpowiadam. Rozmawiam. Owocem tej komunikacji i komunii jest to, że ogarnia mnie radość i pokój. Boży pokój, którego świat dać nie może. (...)

Jest dla nas wielką pociechą i źródłem nadziei, że Bóg zawsze przychodzi nam z pomocą. Bóg nigdy nie zawodzi ani się nie spóźnia, gdy chcemy spotkać się z Nim na modlitwie. On zawsze jest pierwszy... Ale i nasz wkład też jest ważny i konieczny. Jest on różnoraki, ale tu mam na uwadze to jedno: starać się opanować sztukę przekraczania progu, za którym zaczyna się modlitewne spotkanie.

Mówiąc konkretnie i praktycznie, chodzi o to, żeby przysposobić się do modlitwy odpowiednio dużą (wystarczającą) dawką czasu, w którym milczymy, uspokajamy ducha i rzec by można zbieramy siły do wyrwania się z siebie, by - jak mówi św. Ignacy - przejść w Boga.

W tym procesie wyciszenia i uspokojenia uświadamiamy sobie, że jesteśmy kimś wyjątkowym, kto może transcendować siebie i nawiązać kontakt z Bogiem. Im więcej ciszy, milczenia i uspokojenia, a także wejścia w głąb siebie, tym łatwiej "dojrzeć" TY Boga Stwórcy, który przemawia do nas zarówno w głębi serca, jak też zwraca się do nas z głębin Historii Zbawienia, z wszystkich Ksiąg Pisma Świętego. Tak, Boga spotykamy i w sobie, we wnętrzu, a także w Objawieniu historycznym, w przepowiadaniu Kościoła. Św. Bernard powie o tym tak: "Nie masz potrzeby, człowieku, przepływać morza, przenikać chmur, przekraczać Alp. Zapewniam cię, nie masz dalekiej drogi do przebycia. Wystarczy ci tylko zwrócić się do samego siebie, by w swoim wnętrzu spotkać Boga".

Najpierw jednak trzeba zaaplikować sobie dużą dawkę milczenia, ciszy, uspokojenia. Jedynie milcząc, stajemy się prawdziwie obecni - obecni dla siebie i dla Boga. Tylko obecni mogą się spotkać!

Cały artykuł: Krzysztof Osuch: Próg modlitwy

Zbyszek

Zmieniony: poniedziałek, 13 stycznia 2014 10:54
 
Od złudzenia do prawdy PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
niedziela, 12 stycznia 2014 00:33

„Zostaw przeszłość za sobą!”. „Nie myśl już o tym”. „Nie skupiaj się na tym, co złe, ale na tym, co dobre”. Ile razy słyszeliśmy te słowa z ust bliskich, znajomych czy spowiedników. Kiedy słyszę takie „rady” często mam przed oczyma przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie. Widząc cierpiącego, pobitego człowieka wielu przeszło obok. Zostawili go za sobą, nie myśleli o tym, nie skupili się na nim. Ale aby dokonać zmiany, żeby uleczyć, ukoić cierpienie, trzeba zauważyć tego pobitego. Trzeba zauważyć go w sobie. Co więcej – trzeba podejść blisko. Spojrzeć. Pochylić się. Innymi słowy: nie ignoruj tego, co cię boli, przestań „zamiatać pod dywan”, nie chowaj smutku pod maską, nie umniejszaj go. Podejść do siebie, zobaczyć. Poznać, czyli dotknąć prawdy o sobie razem ze wszystkimi dobrymi i złymi doświadczeniami. To poznanie oznacza coś więcej niż intelektualne uświadomienie sobie faktów z życia. Jest zbliżeniem się do swoich uczuć, do subiektywnych przeżyć. Trzeba poznać i zrozumieć swój stan.

Bóg zawsze jest tym Miłosiernym Samarytaninem. Nigdy nie porzuca, na żadnym etapie drogi. W Jego obecności nie trzeba czuć się potępionym. Bóg dostrzega, odsłania rany, ale nie zostawia bez pomocy. Wspiera i prowadzi - od złudzenia do prawdy, od osamotnienia do spotkania, od śmierci do Życia.

Nie chcemy poznawać i przeżywać trudnych rzeczy ze swojego życia w samotności. Chcemy, żeby ktoś był obok, żeby współczuł. Jeśli nie chcemy nikogo obok to najczęściej boimy się, że tego współczucia nie otrzymamy i dlatego wyprzedzająco odrzucamy. Nie chodzi oczywiście o użalanie się nad sobą, czy sentymentalizm, ale autentyczne przyjęcie. Jeśli doświadczamy tego współczucia wobec siebie, wtedy będziemy w stanie przyjąć je także od innych. Pozwolimy, by ktoś opatrywał nasze rany. Pozwolimy, by Bóg przyjął nas grzesznymi i zranionymi, by mógł być dla nas miłosierny, by mógł uleczyć.

Droga rozpoczyna się od poznania, zrozumienia, akceptacji, ale na tym się nie kończy. Potrzebujemy innych, którzy nas wesprą i nauczą tego, czego zostaliśmy pozbawieni. Nie zapominajmy jednak, że zranieni i niedoskonali już teraz mamy wszystko, czego potrzeba, aby zostać świętymi. Każdego dnia możemy odrobinę bardziej żyć i odrobinę bardziej kochać.

Milczenie przygotowuje, otwiera na Słowo. Słowo wypowiadane przez Boga ma moc stwórczą i zbawczą. Poznanie siebie, zaakceptowanie swojej historii, swoich słabości sprawia, że przestajemy zajmować się w życiu tym, co kompletnie nieistotne, co nie jest prawdziwym nawróceniem. Przestajemy skupiać się na sprawach drugorzędnych, by unikać dotykania tego, co naprawdę istotne. Pozwalamy, by Słowo rozdarło nasze serce. By przeniknęło nasze myślenie o sobie, o innych i o Bogu.

Justyna Nowicka - artykuł z "Gościa Niedzielnego"

Marysia

Zmieniony: niedziela, 12 stycznia 2014 00:36
 
Szanujmy Mszę Świętą w każdej postaci PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 10 stycznia 2014 17:07

Ks. Jan Kaczkowski - doktor teologii moralnej, bioetyk, twórca puckiego hospicjum, człowiek który uczył lekarzy, jak rozmawiać z pacjentami o umieraniu. Teraz sam walczy ze śmiertelną chorobą - glejakiem mózgu.

Niektórzy wieścili mu, że będzie karykaturą księdza. Niespełna jedenaście lat jego kapłaństwa to m.in. stworzenie domowego hospicjum, potem budowa od podstaw hospicjum stacjonarnego; organizacja Areopagów etycznych - letnich warsztatów dla studentów medycyny; praca katechety w szkole, gdzie ani uczniowie nie oszczędzali jego, ani on ich. 1 czerwca 2012 r. zdiagnozowano u niego nowotwór mózgu. 

Cały artykuł TUTAJ

Zbyszek

 
Cisza uzdrawia PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 10 stycznia 2014 16:44

Pewnego dnia Jezus był w drodze do Galilei z pogańskich okolic Tyru i Sydonu, gdzie uzdrowił córkę kobiety kananejskiej. Poszedł w stronę Jeziora Galilejskiego. Po czym Ewangelista dodaje: "Wszedł na górę i tam siedział".

Bardzo mnie to zdanie uderzyło. Nigdy nie zwracałem na nie uwagi - bo sądziłem, że to jedynie literacki ozdobnik. Ale właśnie to zdanie wzbudziło mój niepokój. Chyba dlatego, że jest takie proste i trafia w samo sedno.

No właśnie. Co Jezus tam robił? Może po prostu odpoczywał, bo przeszedł kawał drogi. Może chciał z góry popatrzeć na taflę jeziora, poczuć na sobie podmuch wiatru albo promienie słońca. Może chciał się pomodlić. Tak czy owak, przebywał z dala od ludzi i zajęć na osobności. I to jest istotne.

 Jak długo tam siedział? Nie wiemy. W każdym razie, gdy tak sobie siedział, nagle zwaliła Mu się na głowę cała ludzka bieda, chorzy, którzy szukali pomocy i uzdrowienia. Zastali Go podczas siedzenia. (...)

Co Jezus odnajdywał w sobie w chwilach ciszy? Że jest kochany przez Ojca, że jest Jego Synem. To przeświadczenie dawało Mu niesamowitą siłę zarówno do pracy, do dzielenia się sobą, jak i do znoszenia przeciwności i tego, że niektórzy ludzie Go nie rozumieli i nie lubili.

W naszym sercu są też wspaniałe rzeczy, które są przesłonięte, czasem przywalone gratami i hałdami śmieci. Nie widzimy naszej prawdziwej wartości, która jest niezależna od naszych osiągnięć, porażek i wychowania. Często zapominamy, że "człowiek nosi w sobie cuda, których szuka poza sobą". W naszym wnętrzu są nie tylko potwory, które zresztą pierwsze się narzucają, tak jak złe newsy w mediach. "Siedzenie w ciszy" pozwala nam na nowo odkryć, że istnieje w nas coś trwalszego i wspanialszego niż nasze słabości i grzechy, które znikną. Na pustyni spotykamy Pana, który nas wyzwala od lęków, ran, trosk, nasyca głody i pragnienia. Tam dowiadujemy się, że w nas jest także miłość, boski pierwiastek i zdolność do poświęcenia się.

Bo cisza uzdrawia.

Cały artykuł TUTAJ

Zbyszek

Zmieniony: niedziela, 12 stycznia 2014 23:48
 
Przebudzenie charyzmatyczne oazy PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
wtorek, 07 stycznia 2014 17:39

I niezwykle ciekawa rzecz: gdy na pierwszej Kongregacji Odpowiedzialnych chciano określić samoświadomość Ruchu Światło–Życie, Blachnicki wypisał sobie kilkanaście pomysłów na to, jak ten ruch nazwać. Mam ksero tej niezwykłej kartki. Propozycje były różne: „Ruch Chrystusa Sługi”, „Ruch Żywego Kościoła” i tak dalej. Wśród tych propozycji zanotował: „Ruch Odnowy w Duchu Świętym”. Niezwykłe, prawda?

Polecam artykuł  Marcina Jakimowicza w Gościu Niedzielnym - całość TUTAJ

Maria

 
Przyjaźń - wg dwóch Augustynów PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
piątek, 03 stycznia 2014 22:58

Przyjaźń stanowi najpiękniejszą relację międzyludzką, ale jest to relacja tylko na miarę człowieka. Wszystko, co ludzkie, pozostaje ograniczone, narażone na zmianę i zakończenie. Nieskończoność to cecha Boga. Obawiamy się odmiany serca naszych najbliższych i nigdy nie jesteśmy pewni, czy miłość ich będzie trwała, ponieważ ludzkie serce jest zmienne. Obawiamy się także, by przyjaciół nie spotkało coś złego. W tym życiu nie można jednak osiągnąć doskonałego pokoju i zjednoczenia ludzkich serc. Zerwana przyjaźń rodzi cierpienie. Augustyn poucza nas, że przyjaźń dąży do zjednoczenia i do przebywania razem. Rozstanie rodzi więc cierpienie. Podobnie jest, gdy opuszcza nas ktoś najbliższy. Augustyn cierpiał z powodu rozstań i śmierci przyjaciół, ale pocieszał się, że w niebie żaden przyjaciel nie oddali się już od niego. Wierzył, że przyjaźń z tymi, których kochaliśmy na ziemi, w życiu wiecznym będzie trwała nadal. Żył przekonaniem, że przyjaciele oczekują go w niebie. Tu, na ziemi, wzajemne uczucie prawdziwych przyjaciół stanowi najlepsze pocieszenie. W ten sposób św. Augustyn także nam daje wskazówkę, jak przeżywać rozstania z bliskimi. W niebie nikogo już nie utracimy (por. Homilia 30). Nie będzie tam cierpienia, nieobecności i bezsensu.

Cały artykuł o przyjaźni wg Świętego Augustyna - TUTAJ.


Przyjaźń możemy budować na każdym etapie życia oraz we wszystkich relacjach międzyludzkich: rówieśniczych, sąsiedzkich, wspólnotowych, zawodowych, narzeczeńskich, małżeńskich, rodzicielskich, religijnych, politycznych. O ile bowiem miłość erotyczna rozwija się zazwyczaj pomiędzy osobami mniej więcej w tym samym wieku, o tyle przyjaźń nie stawia takich ograniczeń.
Różnica wieku, wykształcenia, płci, statusu majątkowego, religii nie stanowi dla przyjaźni większej przeszkody, o ile przyjaciele znajdują wspólną płaszczyznę spotkania, wymiany myśli, dialogu i twórczej pracy. Przyjaźń jest więc tym związkiem, który towarzyszy człowiekowi od dziecięcych lat aż do samej śmierci. Więcej nawet - prawdziwa przyjaźń przekracza próg śmierci.

Cały artykuł o przyjaźni wg Józefa Augustyna SJ - TUTAJ.

Zbyszek

Zmieniony: sobota, 04 stycznia 2014 13:08
 
Współpraca z łaską PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
czwartek, 02 stycznia 2014 22:57

Często się słyszy, że ktoś ma "niskie poczucie wartości" i powinien nad nim popracować. Słyszymy, że dzięki terapii ktoś "podniósł" to poczucie lub przeciwnie - komuś "spadło poczucie wartości", na przykład po tym, jak nie zdał egzaminu. Czy jednak określenia te są poprawne? Czy poczucie wartości może rosnąć lub maleć?

W naszym przekonaniu tak nie jest. Pracując z ludźmi odkryliśmy, że określenie "niskie lub wysokie poczucie własnej wartości" nie jest do końca poprawne, podobnie jak nie można być "mniej lub więcej w ciąży".

Poczucie wartości to coś "zero-jedynkowego": albo mam kontakt z własną wartością (ja prawdziwe), albo go nie mam wcale (ja fałszywe).

Fragment książki: Gajdowie Monika i Marcin: Rozwój. Jak współpracować z łaską

Zbyszek

 
Psalmy - pomoc w modlitwie PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
czwartek, 02 stycznia 2014 15:23

Modlitwa osobista, stanowiąca potrzebę człowieka szukającego Boga, jest dla ludzi wierzących nieustającym wyzwaniem. Mało kto może powiedzieć, że już umie się modlić. Jednak Bóg w swej miłości wychodzi człowiekowi naprzeciw i gdy [...] nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami (Rz 8, 26). Ale są też i Boże błagania wyrażone słowami. To właśnie psalmy. Powstawały one przez długi okres pod natchnieniem Bożym, ale w środowisku człowieka, który wyrażał w nich swoje zawsze aktualne stany, pragnienia i tęsknoty. (...)

Modlitwa psalmami to obok innych elementów, jak rozmyślanie, duch ascezy i ofiary oraz dobre uczynki, najlepsze przygotowanie do Eucharystii i jej dopełnienie. Łącząc Ofiarę zbawczą Jezusa z ofiarą chwały składaną Bogu Jego słowami, chrześcijanin uczestniczy pełniej w kapłańskim urzędzie Jezusa i przyczynia się do tego, by wszelkie ciało wielbiło Jego święte Imię zawsze i na wieki (Ps 145, 21). 

Cały artykuł TUTAJ

Zbyszek

 
Michał Anioł Buonarotti PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
niedziela, 29 grudnia 2013 19:37

Jest na tym sklepieniu wiele pięknych scen. Dziś często reprodukuje się Stworzenie Adama. Ten moment tuż przed jego ożywieniem, przed przekazaniem mu bożej energii. Jakże piękne malarsko jest to spotkanie dłoni Boga Ojca z synowską dłonią Adama! Obraz jest przemyślany, wśród postaci skupionych wokół Stwórcy, pod Jego lewym ramieniem już można dostrzec Ewę, ciemnooką blondynkę o chłopięcej budowie. Dziewczyna nie spuszcza oka z Adama. Jej kobiece kształty wpisał malarz w lewą nogę Adama, którą od kolana w dół tak wycieniował, że powstała... sylwetka kobiety. Czy specjalnie? (...)

Co tak zawstydziło Włochów, że przez kilkaset lat nie uwzględniali Piety, zwanej od wspomnianego pałacu Pietą Rondanini, w dorobku Buonarottiego?

Michał Anioł odszedł tu zupełnie od tradycyjnego, znanego od czasów średniowiecza układu Matki z martwym Synem na kolanach, od tego układu, który sam wyrzeźbił w młodości, czyli Piety Watykańskiej, i zrezygnował też z piękna. Wprowadził coś niespotykanego, coś budzącego niepokój.

Nie dość, że nie posadził Matki, że Oboje stoją, to Matka stoi z tyłu. Widać też, że Syn stoi znacznie niżej, w jakimś dole, a Matka, dużo niższa, stoi na krawędzi wyżej, zupełnie jakby chciała dodać sobie wzrostu. Bo przecież to Ona żyje, to Ona musi udźwignąć ciało Syna. Ale jakże sobie poradzi? Michał Anioł ustawił Ją tak, jakby to raczej Syn miał dźwignąć Matkę, zarzucić Ją na plecy, ale przecież jest pozbawiony rąk i ma ugięte nogi... (...)

Wszystko w tej Piecie bulwersowało i wszystko wydawało się nielogiczne. Obie twarze są ledwie zaczęte, ale już widać, że Matka ma twarz młodą, a Syn wygląda na znacznie starszego. Więc kto jest rodzicem?

Nie jest to też oblicze uznane w sztuce sakralnej za typ Chrystusowy; brakuje prostych, długich i przedzielonych pośrodku włosów, nos jest wgnieciony, twarz owalna. Przypomina raczej twarz Michała Anioła. A zatem to on sam? Tak udręczony, że aż... zdjęty z krzyża?

Fragment książki: Bożena Fabiani: Moje gawędy o sztuce

Zbyszek

Zmieniony: niedziela, 29 grudnia 2013 20:06
 
Lektura obowiązkowa PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
sobota, 28 grudnia 2013 21:40

Przebaczenie jest tym, co najbardziej zdumiewające w naszej posłudze. Stanowi ono podstawę uzdrowienia wewnętrznego. Przyczyną wszystkich zranień jest brak własnego lub cudzego przebaczenia. (...)

Powinniśmy zwłaszcza przyjąć do wiadomości, że przebaczenie wykracza poza sferę uczuć. Kiedy zapewniam kogoś o konieczności przebaczenia, słyszę zwykle, że przerasta ono ludzkie siły. Piotwierdzam wtedy i mówię, że to prawda - sami nie jesteśmy w stanie nikomu nic przebaczyć. Jakże moglibyśmy to uczynić bez pomocy Bożej? Doprowadzilibyśmy się tylko do utraty zdrowia. Wyłącznie Chrystus może uzdolnić nas do przebaczenia. Jest On jedyną drogą wiodącą do osiągnięcia go.

Niektórzy dodają, że chcą przebaczyć, lecz byłoby to z ich strony hipokryzją. Dlaczego? Powtarzam: przebaczenie wykracza poza dziedzinę uczuć. Stanowią one niższą sferę ludzkiej osobowości. Nie lekceważę ich, gdyż posiadają ogromne znaczenie i wartość. Przebaczenie zależy jednak od woli! Muszę powziąć decyzję o przebaczeniu i prosić Jezusa, aby przyszedł i umocnił ją swoją obecnością. Trzeba robić to codziennie, nie tylko raz, przelotnie - jakże trudno nam to zrozumieć!

Czym więc ostatecznie jest przebaczenie?

Jest owocem łaski. Jedynie łaska Boża umożliwia nam przyjęcie postawy przebaczenia. (...)

Dlaczego tak trudno jest powrócić do zdrowia? "Czy zostaniemy kiedykolwiek uzdrowieni?" - wołają chorzy. Musimy wiedzieć, że droga uzdrowienia wewnętrznego jest bardzo długa. Nie uzyskamy go od razu. (...) Pan chce uzdrawiać w nas to, co jest gotowe do przyjęcia uzdrowienia. Liczy się przy tym z naszą osobowością, przeszłością, nabytą wiedzą... Wie najlepiej, jak dotknąć naszych zranień. (...)

Do uzdrowienia wewnętrznego konieczne są modlitwa i życie sakramentalne. Nie zaniedbujmy zwłaszcza tego ostatniego - Eucharystii, sakramentu pojednania, namaszczenia chorych. Posiadają one niewyobrażalną moc uzdrowienia. Pamiętajmy również o czytaniu Słowa Bożego i kierownictwie duchowym.

Fragment książki Nelly Astelli Hidalgo, Alexis Smets SJ: Ocalić to, co zginęło

Zbyszek

Zmieniony: niedziela, 29 grudnia 2013 20:18
 
Józefie, nie bój się PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
niedziela, 22 grudnia 2013 10:44

Dziś także słyszymy: "Józefie, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło". Taki właśnie jest Bóg. Wkracza w nasze życie i mówi, że to, co po ludzku wygląda beznadziejnie, a tak wyglądało poczęcie Jezusa jako dziecka nieślubnego, może być dziełem samego Boga. A więc, nie bój się patrzeć na rzeczywistość inaczej, niż na nią patrzy reszta. Nie bój się być innym.  

Wejście Boga w naszą rzeczywistość - raz jeszcze podkreślam, taką jaka ona jest, ze wszystkimi trudnymi sprawami - sprawia, że Bóg jest Emanuelem - Bogiem z nami. Ten zwrot, patrząc choćby na życie Maryi i Józefa, nie oznacza magicznego działania Boga, który nagle zmienia rzeczywistość. Bóg z nami, to sposób patrzenia na swoje życie. Jeśli On jest ze mną, to wiele rzeczy beznadziejnych na pierwszy rzut oka, może okazać się sensownych. Cała historia Józefa i Maryi każe pamiętać o jeszcze jednej ważnej sprawie - o nie działaniu pochopnie, nie pod wpływem impulsów. Józef zgodnie z prawem mógł pozbyć się Maryi, mógł nawet doprowadzić do śmierci poczętego Jezusa, gdyby zrobił to, co każe obyczaj. Ale nie! Był otwarty na Boga, który przychodzi i mówi by się nie bał wejść w coś, co go przerasta.

"Nie bój się wziąć do siebie Maryi", znaczy tyle, co nie bój się wyzwania życia, innego niż to, które sobie przy swoim zielonym stoliczku dumania wymyśliłeś.

Cały artykuł TUTAJ

Zbyszek

Zmieniony: poniedziałek, 23 grudnia 2013 11:02
 
Wewnętrzne ADHD PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
sobota, 21 grudnia 2013 16:16

Gdy Maryja ochłonęła z szoku po tym, co się przytrafiło Jej samej, nie zamknęła się w domu, by w gronie bliskich cieszyć się swoim szczęściem. Nic z tych rzeczy. (...) Wybiera się do Elżbiety by z nią być. Nie poszła do Elżbiety, by ją zasypać informacjami o tym, co Bóg Jej zrobił. To sprawiłoby, że skupiłaby się na promowaniu swojej osoby. Ona poszła pomóc w pracach domowych, starej kobiecie, która nagle zaszła w ciążę. Miała w sobie siłę i poszła się nią podzielić w działaniu i sposobie życia. (...)

Sprawdzianem tego, że Bóg działa w twoim życiu, a ty na to działanie odpowiadasz, jest twoje pójście. Ktoś, kto doświadcza Boga żywego, nie religii, nie systemu wierzeń, ale Boga żywego, dostaje wewnętrznego ADHD. Taki człowiek nie potrafi usiedzieć na miejscu. Człowiek, który doświadcza tego działania jest tego świadom, ale kompletnie tego nie pojmuje. Stąd siła, która pcha go do innych. Aby głosić i by potwierdzić, to czego staje się uczestnikiem. Wychodzi ze swojego domu, wspólnoty i dzieli się sposobem życia. 

Cały artykuł TUTAJ

Zbyszek

 
Więcej artykułów…
<< Początek < Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna > Ostatnie >>

JPAGE_CURRENT_OF_TOTAL
RocketTheme Joomla Templates