Zdarzały się sytuacje, gdy czytał Ojciec słowa Biblii i nie mógł mówić ze wzruszenia?
Oj, ja tak mam często. Bracia się już ze mnie śmieją. Słowo rozkłada mnie na łopatki. Wzruszają mnie szczególnie fragmenty mówiące o bezwarunkowej Bożej miłości. Wtedy mówię do ludzi: „Módlcie się teraz do Ducha Świętego, a ja będę sobie płakał”. (śmiech)
Pomaga?
Tak. Zaczynają się modlić i uspokajam się. Ewangelia to opowieść o dobru, pięknie, miłości. Tylko o tym tak naprawdę warto mówić. Jasne, czasem trzeba powiedzieć o rzeczach trudnych, o grzechu…
Bóg mówi do Jeremiasza zdumiewające słowa: „Nie lękaj się ich, abym cię czasem nie napełnił lękiem”. Czy wejście w lęk jest decyzją?
Tak. Mogę się bać, ale nie mogę dać się zastraszyć. Towarzyszy mi poczucie lęku i ma ono swą siłę…
Budzi się Ojciec zlany zimnym potem?
Nie. Moje lęki przejawiają się w zamartwianiu się. To pokusa, która mnie dopada. Ostatnio odkryłem różnicę między zamartwianiem się a troską. Zamartwianie się jest zajmowaniem się rzeczami, na które nie masz wpływu, a troska – myśleniem o tym, na co masz wpływ. Troska jest zdrowa, a za-martw-ianie się, jak sama nazwa wskazuje, jest stanięciem po stronie śmierci. Przez trzy miesiące czułem się przygnieciony ciężarem, uchodziło ze mnie życie, a ja nie wiedziałem, co się dzieje. I wtedy jeden z braci powiedział: „Zamartwiasz się”. To moje ostatnie nawrócenie.
Cały wywiad Marcina Jakimowicza - TUTAJ.
Zbyszek
|