Miłość, czyli mózg na dopalaczach PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
sobota, 23 lipca 2011 08:25

Każdy zakochany mózg we wczesnej fazie zauroczenia produkuje na tyle bogaty asortyment substancji odurzających, że nawet najlepiej wyposażony sklep z dopalaczami nie wytrzymuje tak imponującej konkurencji. Wspomniana już fenyloetyloamina (PEA) - strukturą i działaniem przypominająca amfetaminę - sprowadza euforię, podniecenie i niepokój. Podwyższony poziom PEA w mózgu zwiększa wydzielanie noradrenaliny, zwanej substancją miłości, ta zaś uwalnia neuroprzekaźnik nie bez powodu nazwany cząsteczką szczęścia - dopaminę. Ta ostatnia odpowiada za zachodzące w mózgu chemiczne procesy kontrolujące m. in. zdolność odczuwania przyjemności. Biochemiczny miks w naszych mózgach powoduje, że przebywając z miłą sercu (a poprawniej: miłą przodomózgowiu) osobą czujemy się tak, jak stojąc na podium albo odbierając, w błysku fleszy, jakąś ważną nagrodę.

zakochani.jpgZakochani - co nietrudno zauważyć - są w stanie permanentnego, amfetaminowo-dopaminowego rauszu. Zachowują się niczym narkomani, manifestując swój odurzający stan drżeniem rąk, "gęsią skórką", bezsennością, brakiem koncentracji, uczuciem nieuzasadnionej radości przeplatanej ze stanami depresyjnymi (obniżony poziom serotoniny!), zaburzeniami łaknienia oraz skurczem żołądka, powodującym, że wcale nie tak trudno pomylić stan zakochania z... niestrawnością. Z innych, na pierwszy rzut oka mniej widocznych, a bardzo przecież charakterystycznych symptomów wymienić należy też osławione "motyle", mało romantycznie umiejscowione w brzuchu.

Niestety, uruchomiona przez PEA lawina biochemicznych procesów w naszym centrum dowodzenia powoduje, że pomiędzy owym odlotowym stanem a poważną chorobą umysłową przebiega niekiedy ledwie dostrzegalna granica...

A co się dzieje, gdy obiekt, namierzony przez nasz układ limbiczny, pozostaje niewzruszony? Sprawa się mocno komplikuje. Nieodwzajemnione uczucie może mieć identyczne skutki fizjologiczne, jakie wywołuje nagłe zaprzestanie przyjmowania narkotyku przez osobę uzależnioną. Oto mamy podręcznikowy przykład tzw. zespołu odstawienia. Od łagodnej melancholii po depresję, a nawet próby samobójcze (m. in. Werter, Gustaw z IV cz. "Dziadów", Kordian, Stanisław Wokulski, Halka).

Problemem - kto wie, czy nie poważniejszym w swych społecznych skutkach - jest również silne uzależnienie od pierwszej, fenyloetyloaminowej fazy miłości. Owładnięty nią delikwent (Don Juan, Casanova) nie jest zdolny do rozpoczęcia kolejnego etapu związku, kiedy gwałtowne uczucia ustępują tworzeniu długotrwałej wzajemnej więzi. Patologicznie niezdolni do stałości, bo ułomni pod względem biochemii mózgu donżuani, owi nałogowcy pierwszego zadurzenia, w poszukiwaniu euforii zwracają się ku kolejnym partnerkom lub partnerom. Do czasu! Wszystko wskazuje na to, że przypadłość tę - skądinąd dla samych zainteresowanych przyjemną - już niedługo będzie można leczyć. Dzięki, drodzy panowie i panie, niepozornemu gatunkowi gryzonia, zwanego nornicą preriową (o czym poniżej).

Katarzyna Siwiec, Miłość, czyli mózg na dopalczach

mb

Zmieniony: sobota, 23 lipca 2011 20:27
 
RocketTheme Joomla Templates