Świecące piksele czy prawdziwi ludzie PDF Drukuj Email
Zbyszek czyta, inni też...
niedziela, 17 lipca 2011 13:45

Gdyby mógł nas widzieć ktoś, kto nie słyszał jeszcze o komputerach (czy na świecie są jeszcze tacy ludzie?), zobaczyłby, że najpiękniejsze godziny i lata życia spędzamy nachyleni nad jakimiś świecącymi skrzynkami, w których przesuwają się kolorowe obrazki i rządki literek. Wydałoby mu się to co najmniej śmieszne i pewnie uznałby to za stratę czasu.

Tymczasem my, ludzie początku trzeciego tysiąclecia i obywatele globalnego świata wierzymy, że świecące piksele to prawdziwi ludzie, którzy śmieją się do nas i z którymi warto pisać przez czaty, komunikatory, rozmawiać przez Skype'a - już nie bezpośrednio, jak w XX wieku, kiedy to żeby kogoś zobaczyć, należało fatygować się do kawiarni, należało być słownym i punktualnym, żeby spóźniając się nie obrazić drugiej osoby. Teraz czas i miejsce przestały mieć znaczenie. Ja ci piszę maila o pierwszej w nocy w jakiejś lubelskiej wsi, ty odbierasz go w południe w pociągu zmierzającym do jednej z europejskich stolic. Żeby napisać i odebrać maila, nie trzeba być uczesanym, można mieć na sobie poplamioną koszulę, ponadto można być rozproszonym na dziesiątki innych spraw i ludzi. Czasy, kiedy poświęcało się godzinę na rozmowę z przyjacielem (tylko i wyłącznie z nim) minęły. Teraz, nawet jeśli już zdecydujesz się na spotkanie z kimś, waszą rozmowę przerwie co najmniej kilka SMS-ów i telefonów. Na luksus wyłączności możesz sobie pozwolić tylko podczas spowiedzi - o ile nie zapomniałeś wyłączyć telefonu.

Internet to kopalnia wiedzy i zarazem wysypisko śmieci. Nie każdy może się tu odnaleźć i skupić tylko na tym, co faktycznie potrzebne i co jest dobre. Uwagę cały czas przyciągają krzykliwe reklamy, niezwykłe newsy ("tym razem to prawdziwy koniec świata!" - krzyczy portal, a obok tej bzdury są autentyczne i ważne wiadomości z kraju i ze świata), plotki i ploteczki, a także zdjęcia mniej lub bardziej roznegliżowanych pań i panów.

Facebook czy nk zamiast zbliżyć nas do znajomych sprawiły, że przestaliśmy się z nimi spotykać - bo po co, skoro wszystkiego można dowiedzieć się śledząc czyjś "profil" i informacje na tzw. tablicy. Na podstawie kilku (kilkudziesięciu, kilkuset) zdjęć i wpisów próbujemy zrekonstruować osobę drugiego człowieka, a kiedy już spotkamy go w Prawdziwym Świecie, jesteśmy zaskoczeni, że zupełnie nie pasuje on do obrazu swojego facebookowego awatara.

Robert Jęczeń, Świat dla ubogich

mb

 
RocketTheme Joomla Templates