Dzisiaj po śniadaniu wyjechałem z s. Hanną do szkoły w Nkoum. Spędziliśmy tam czas aż do 14.00. W dniu dzisiejszym był w szkole tzw. dzień piknikowy, w związku ze zbliżającymi się świętami i wakacjami zimowymi. Zajęcia szkolne będą się jednak jeszcze odbywać aż do czwartku. Na dziś były zaplanowane trzy wydarzenia dla dzieci. Rano Msza św., potem zawody sportowe i na końcu obiad. Udało mi się uruchomić nagłośnienie. Przydało się bardzo do przeprowadzenia dwóch pierwszych punktów programu. Dla chóru szkolnego muszę zafundować kilka mikrofonów dynamicznych z kablami dla solistek. Teraz mają na wyposażeniu tylko dwa mikrofony bezprzewodowe (przy czym sprawny jest tylko jeden). Z setek zdjęć i filmów jakie zrobiłem dzisiaj dzieciakom, pokażę tylko kilka.
Dzieci z klas udają się do kościoła. W tle chór szkolny już się rozgrzewa. Alleluja przed Ewangelią.
Oprócz śpiewu dzieci modlą się również tańcem. To dla nich oczywista oczywistość. Zrobiłem zbliżenie na chłopaka, który ma lewą nogę sztywną - gdy chodzi, to ją ciągnie, ale tą zdrową tańczył.
Pieśni na rozesłanie nie zademonstruję, bo trwała aż 11 minut. Po wyjściu z kościoła dziewczyny dalej śpiewały przed szkołą.
Pierwszy mecz w piłkę ręczną rozegrały dziewczyny. Senegal (żółte koszulki) kontra Kamerun (zielone koszulki). Wśród widzów byli także przedstawiciele rodziców i gość z Polski.
Podszedł w trakcie do mnie już mój stary znajomy, dwuletni syn dyrektora Paula i razem oglądaliśmy na ekranie ciekawy mecz. Imię ma dla mnie nie do zapamiętania, nazywam go "petite directeure" (mały dyrektorek).
Wygrały zielone koszulki. Z jednej strony radość, z drugiej rozpacz. Jak słychać, nauczyciel Gee nieźle sobie radził jako sprawozdawca sportowy.
Drugi mecz w piłkę nożną rozegrali chłopaki. Te same barwy koszulek i te same kraje: Senegal kontra Kamerun.
Mecz zakończył się remisem 1:1. Dlatego mieliśmy rzuty karne.
Rozpacz żółtych była wielka. Niektórych zapłakanych zawodników trzeba było pocieszać.
Na koniec była cześć konsumpcyjna. Najpierw dzieci udały się do swoich klas. Tam umyły ręce i grupami przeszły na stołówkę szkolną.
Przed posiłkiem modlitwa.
Niektóre dzieci pamiętają o swoim rodzeństwie w domu i pakują jedzenie do woreczków.
Niestety brakuje miejsca i mebli, jakie powinny być w stołówce szkolnej, ale nie ma na to pieniędzy. Najważniejsze, że dzieci nie są głodne.
Natomiast kuchnia już wygląda inaczej niż przed remontem.
Ręce na głowie w drodze na stołówkę - to dotyczy tylko dzieci z dwóch najmłodszych klas, SlL oraz CP. Istotnie, chodzi o czyste ręce podczas jedzenia. Inaczej dzieci szturchają się i czasami upadają na ziemię. To wymysł nauczycieli, który siostrze się nie podoba. Źle jej się to kojarzy. Kiedyś widziała film, na którym dzieci Janusza Korczaka były w ten sposób prowadzone przez hitlerowców. Ale nauczycielom to się z niczym złym nie kojarzy, a nic innego nie mogą wymyśleć.
Dzisiejsze słoneczko o 6.20 w drodze na poranną Mszę św.
I w drodze powrotnej z kościoła. Czy to nie przypadkiem poznańskie koziołki na żywo?