Wczoraj było święto Niepokalanego Poczęcia NMP i dla pallotynów w Kamerunie ważna data. W 1890 roku tego dnia została odprawiona w miejscowości Marienberg pierwsza Msza św. przez misjonarzy pallotynów, którzy przybyli tu z Niemiec. Miejscowość ta leży ok. 100 km od Kribi nad Atlantykiem. To kawał czasu ewangelizacji. Ale była w tym kilkunastoletnia przerwa. Jeśli się nie mylę, to moja babcia Katarzyna urodziła się w 1890 roku w grudniu. W Doume w kaplicy NMP Msza trwała ponad dwie godziny.
Zająłem miejsce blisko chóru z dobrą widocznością, ale do czasu, gdy dołączył spóźniony tenor.
Ten element Mszy tutaj wygląda tylko nieco inaczej, bo ksiądz w trakcie Podniesienia dodaje śpiew. Za pierwszym razem "Panie Chryste, usłysz nas". Za drugim "Panie Chryste, wysłuchaj nas".
Na wyjście pieśń w języku plemienia Maka.
Przez ostatni tydzień, jak już wspominałem, pracowałem w szkole przy zakładaniu oświetlenia w klasach. Osiem klas już zrobione. Zostało jeszcze sześć. Pomaga mi w tym jeden z nauczycieli, który w ten sposób odpracowuje zaciągnięty u siostry kredyt. Uczę się przy nim nazw wszystkich narzędzi i materiałów, których używamy w trakcie pracy, w języku maka. Wg niego język francuski jest bardzo trudny, a język maka bardzo łatwy. Ale dla mnie język polski też wydaje się łatwy, a francuski trudny.
Na dzisiejszej Mszy siedziałem daleko od chóru i filmowałem małego brzdąca, do którego próbowałem się uśmiechać. Ale prawdopodobnie coś mu nie pasowało w moim wyglądzie - chyba dziwny kolor mojej skóry.
Do chwili obecnej na utrzymanie Mimi przy życiu wpłacono 1000 zł (800 zł od mojej rodziny i 200 zł od Żywego Różańca przy parafii św. Rodziny). A więc to wystarczy już na 5 miesięcy. Chwała Panu.
Ojciec s. Hanny - naszej przełożonej - zdaniem lekarzy umrze niebawem na raka. Ma 84 lata i ostatnie stadium - przerzuty na kości. Zachorował teraz na zapalenie płuc, jest w szpitalu i lekarze nie dają już mu żadnych szans.