O urodzie języka i poszanowaniu słowa PDF Drukuj Email
Ku życiu - strona Zosi
sobota, 19 lutego 2011 18:44

Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało ( J 1,1-3). Księga Rodzaju zaś uczy nas, że Pan Bóg stwarzał słowem... (Rdz 1,3).

Nie od razu te słowa znalazły u mnie zrozumienie i potrzebę ciągłego wprowadzania w moje własne zastosowanie języka. Najbardziej fascynuje mnie pierwszy z cytowanych fragmentów, bo taki nieogarniony, z taką przestrzenią i niby taki oczywisty i zrozumiały, a jednak... wciąż na nowo go odkrywam i wciąż coś nowego! Jak chociażby to, że słowo ma moc sprawczą, ale o tym nieco później. Decydując się na tekst na temat języka, nie chcę występować w roli mentora czy, co gorsza, krytyka, ale o pewnych zagrożeniach dotyczących języka pojmowanego, rzecz jasna, jako instrument komunikacji, a nie organ anatomiczny, czuję się zobowiązana napisać z racji wykonywanego zawodu. Skupię się zatem na grzechach przeciwko językowi per se oraz krzywdzącemu użyciu języka i wreszcie na mocy sprawczej słowa.

Stwarzając nas, Pan Bóg hojnie nas obdarował. I jakaż to musiała być jakość, skoro nawet po skażeniu grzechem to, co pozostało, jest zachwycające! Obdarował nas także darem mowy – jako jedynych wśród wszystkich stworzeń. Czy mamy jakieś zobowiązania wobec daru? Wobec Dawcy? Z pewnością. Przykro musi być Dawcy, gdy widzi, jak obdarowany poniewiera jego dar. To tak, jakby ktoś nasz prezent cisnął na podłogę. Obserwując dzisiejszy sposób posługiwania się językiem, zastanawiam się, czy dorośliśmy do niego.

Skąd takie poważne zastrzeżenia? Z obserwacji. Radio i telewizja bardzo przyczyniają się do niestarannego i niepoprawnego używania języka, także nasze najjaśniejsze elity polityczne bez względu na kierunek. Razi nie tylko merytoryczna miałkość wypowiedzi, ale także brak dykcji, mieszanie przypadków gramatycznych i złe akcentowanie, wprowadzanie briefingu, lunchu, eventów, newsów, performance... Składnia angielska zachwaszcza polszczyznę, bo teraz upewniamy się (make sure), czy zamknęliśmy okno, zamiast jak dawniej sprawdzić, mówią: brzmisz dziwnie (sound strange), jak w pewnej reklamie środków na przeziębienie, panoszy się dokładnie! (exactly), do pracy zanosimy sivi lub cefałkę (cv) wraz z aplikacją (application), miejsca muszą być magiczne, filmy zaś najczęściej kultowe, a wszystko może być z......... . Ten wykropkowany wyraz obsługuje całe spektrum stanów emocjonalnych, od ekstazy po rozpacz. Z młodego pokolenia już mało kto rozumie użycie czasu zaprzeszłego zrobiłem był (a jest on niezwykle przydatny w nauce języków obcych). Niedawno w radio jeden z twórców filmowych stwierdził, że „nie widzieli tego filmu wizualnie”. Jak widzieć, to tylko wizualnie i jest to oczywiste, a według cytowanego wcześniej „wzoru” zapewne słyszy się audialnie i je śniadanie oralnie...

Inną manierą, która się pleni i z którą stykam się nagminnie u moich studentów, to stosowanie intonacji (melodii) pytającej w zdaniach oznajmujących. Gdy mnie student przekonuje, że odrobił zadanie domowe? (ale go nie przyniósł), to przekornie pytam go, czy jest tego pewien. Nie wiem, czy to takie kokieteryjne rozegranie trudnej rozmowy, czy pytanie retoryczne.

Kolejną przywarą jest dominacja formy nad treścią. Tą swoistą logoreą możemy się uraczyć słuchając obrad parlamentarnych. Czy to chęć zabłyśnięcia? Syrach zachęca, żeby mówić zwięźle, w niewielu słowach zamknąć wiele treści (32, 8). I słusznie. Łatwiej zapamiętać i trudniej się znudzić. Tym bardziej, że czas to pieniądz.

Dosyć często miesza się także rejestry językowe (styl, słownictwo, intonację - dobrane do sytuacji) – czy to używając ich mieszanki czy też używając nieodpowiedniego. Oczywiście, mieszanie dozwolone, pod warunkiem, że rozum wie, co robi język. Wplata się kolokwializmy, czasem nawet wyrażenia slangowe lub żargonowe w wypowiedzi oficjalne. Dawniej to było tak - należało założyć strój odpowiedni do sytuacji, i styl wypowiedzi również należało dostosować do okoliczności. Niestety, od mieszania rejestrów nie są wolne nawet kazania głoszone w kościele. Na szczęście są to odosobnione przypadki, ale niepokoi taki beztroski styl u każdego, kto zajmuje ważne stanowisko, bo przykład idzie z góry...

Postrzeganie mowy jako daru ułatwi nam uważniejsze posługiwanie się językiem. Jakież to ważne, żeby językiem nie krzywdzić, nie plotkować, nie paplać. Wspomniany już Syrach (28, 17-18) przestrzega, że uderzenie rózgi wywołuje siniec, uderzenie języka łamie kości, a w Księdze Przysłów (18, 21) jest to jeszcze dobitniej powiedziane: Śmierć i życie są w mocy języka. Czasami z przerażeniem przyglądam się swoim własnym nadużyciom i malwersacjom językowym, szczerze przy tym zazdroszcząc introwertykom i ludziom o temperamencie flegmatycznym. Miłosierdzia dla siebie i bliźnich, bo bezmyślne lub co gorsza złośliwe, okrutne, cyniczne słowa potrafią naprawdę zabić, czasami drążą nas ku naszej szkodzie latami, co potwierdza psychologia, a zatem nie są to tylko czcze opinie. Każdy z nas zresztą ucierpiał od cudzego języka a i my bywaliśmy sprawcami niejednego cierpienia. Trudno jest opanować język i gadulstwo. Łatwiej czasami zrezygnować ze słodyczy, kawy czy pójścia do kina, niż powstrzymać gadulstwo, ale nie należy się poddawać, tylko współpracować z Panem Bogiem nad kształtowaniem charakteru statecznego, tym bardziej, że „z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu” (Mt 12, 36).

Z mową wiąże się słuchanie. Uważne. Chyba jesteśmy przytłoczeni pulpą informacyjną i robimy pięć rzeczy jednocześnie - bo rzekomo mamy podzielną uwagę – i dlatego wydaje nam się, że ogarniamy, a jednak nie. Moi studenci nieraz uczyli się anatomii na moich zajęciach – możecie sobie wyobrazić, jak się czułam, gdy ich na tym złapałam. Oni tłumaczyli się wówczas, że mają podzielną uwagę. Napoleon też miał i marnie skończył – ripostowałam. Testem na uważne słuchanie jest ten moment, kiedy ktoś traci wątek – ''zawiesza się'' – i mówi nam ze skruszoną miną, że zgubił tok myślenia. Powinniśmy natychmiast pomóc wrócić do miejsca, gdzie był . No i co? Ile razy mamy równie zażenowaną, jeśli nie głupią minę, bo nam wstyd, że byliśmy tak uważni, że nie zauważyliśmy, o czym mówi, bo w myślach gotowaliśmy obiad, kreśliliśmy ważny projekt, albo się zwyczajnie urwaliśmy. Uważne słuchanie jest skoncentrowane na rozmówcy i wymaga wysiłku. Jakże ja lubię słuchać i oglądać dyskusje telewizyjne, gdzie mówcy mówią równolegle, czyli w tym samym czasie i zgoła nie na temat, rozmijając się – nie słuchają tego, co mówi druga strona i odpowiadają tak, że słuchacz ma wrażenie, że zwariował.

Pewnie sobie pomyślicie, po co ta walka z wiatrakami, skoro „idzie nowe”, ale język stanowi o naszej tożsamości – indywidualnej i narodowej. Pośpiech, tempo życia nie usprawiedliwia niechlujstwa, braku precyzji i twórczości w używaniu języka. Jeśli ojczystego języka nie uszanujemy, nie uszanujemy też cudzego. Nie szanujemy swojego języka, nie szanujemy siebie. Język świadczy o mnie. O mojej wrażliwości, humorze, finezji, kulturze. Język polski jest naprawdę pięknym językiem, szalenie bogatym, o mnogości niuansów. Jego epicka natura przypomina wolno toczącą się, szeroko rozlaną rzekę. Najpiękniej językiem polskim posługuje się przedwojenna inteligencja, niestety, ona powoli od nas odchodzi. Przysłuchujmy się, jak oni to robią, bo odlatują, jak egzotyczne ptaki, tyle, że bezpowrotnie. Zawsze uwielbiałam słuchać gawęd Jerzego Waldorffa, Kazimierza Rudzkiego, Starszych Panów. Potrafili oni bez nazywania rzeczy po imieniu jednak o nich mówić, w sposób figlarny, dyskretny i elegancki. Kabaret Starszych Panów nie operuje niewinnymi tekstami dla przedszkolaków, a jednak dowcipnie i z lekkością komunikuje o tym i owym. Zresztą w czasach komunizmu dosłowność była przywilejem władzy – innym by się to, dosłownie i w przenośni, nie opłaciło. Słuchając dzisiejszych kabaretów, odnoszę wrażenie, że pauperyzacja i wulgaryzacja języka przy, niestety, przyzwoleniu społecznym, sięgnęła dna. Obawiam się, że jeśli ten trend nie zostanie powstrzymany, to edycje słowników nowej polszczyzny będą liczyć co najwyżej kilka kartek...

Słowo ma też wielką moc sprawczą, moc stwarzania. Możemy w kimś wyzwolić zamiłowanie do czegoś, ale i nienawiść, możemy wykreować słowem tak piękne miraże, że im ludzie ulegną i dadzą się zwieść (mistrzami są politycy), wreszcie możemy przyjaznym, zachęcającym słowem zainspirować, ale i skutecznie obciąć głowę nieżyczliwą i niemiłosierną krytyką.

Słowo ma jeszcze taką cudowną właściwość, że od razu stwarza obraz. Czy myśląc o zupie pomidorowej widzicie tylko ten napis, który zamieszczę w cudzysłowie: „zupa pomidorowa”? Myślę, że nie. Ponieważ mam kilka ulubionych wersji tej zupy, to przelatują mi one przez głowę, ślinianki i co tam jeszcze – widzę , czuję, niemal jem... Wszyscy tak mamy. Albo bardziej finezyjny, poetycki przykład „Tańczyli niczym morska fala...” To W. B. Yeats. Tutaj możemy już znacznie więcej „zobaczyć” i „odczuć”. Dlatego tak ważne jest, co mówimy, jakim myślom pozwalamy zamieszkać w głowie. Bo one nas napędzają i kreują naszą rzeczywistość. To dlatego już Pismo św. tak każe pilnować języka i myśli. Amerykanie mawiają: garbage in – garbage out – instalujesz byle jaki program w komputerze – otrzymujesz byle jaki produkt. Poza tym, czy lubimy towarzystwo osób, które wiecznie narzekają (uwaga! negatywny program), wszystko im przeszkadza? Nie. A dlaczego? Przecież w imię caritas, można by im pozwolić pobiadolić, od razu by się lepiej(?) poczuli, a my spełnilibyśmy dobry uczynek. Wolę nie mieć takich dobrych uczynków. Od marud uciekam z prędkością światła, bo potem pół dnia muszę się reanimować po takim kwasie psychicznym. I nawet nie dbam o to, czy mnie lubią, czy się obrazili, bo za duże są moje koszty własne, żeby je ponosić. Jeśli rozmawiać o kłopotach, to tylko po to, żeby szukać wspólnie rozwiązania.

Po tym wszystkim, co napisałam, można odnieść wrażenie, że jestem przeciwna zmianom w języku, nowoczesności – ale tak nie jest. Język jest żywym stworzeniem, cały czas się rozwija – ożywa poprzez użytkownika – czyli każdego z nas i rozwój języka odzwierciedla postęp lub też upadek kultury niematerialnej człowieka. Jesteśmy za to odpowiedzialni. Nie wolno nam godzić się na miernotę. Pan Bóg nie stworzył tandety. Nie jesteśmy tandetą. Zatem bądźmy piękni... na Jego chwałę.

Zosia

Zmieniony: sobota, 19 marca 2011 16:10
 
RocketTheme Joomla Templates