Piotr Kuryło: mój ostatni bieg Drukuj
Zbyszek czyta, inni też...
wtorek, 20 marca 2012 19:53
  • Jak zareagowała rodzina, gdy powiedział Pan, że zamierza obiec świat dookoła?

Zawsze żartuję, że rodzina nic nie wiedziała, bo ja tylko wyszedłem wynieść śmieci. Ale mówiąc poważnie - nie ruszyłem od razu wokół Ziemi, biegałem najpierw krótsze dystanse: samotne biegi przez Polskę, później po Europie. Aż w końcu ten ostatni. Wróciłem z treningu i mówię w domu, że już więcej nie biegam. Zobaczyłem na twarzach wielkie zdziwienie, po czym dodałem "jeszcze tylko jeden raz".  I już można było się domyślić, że chodzi o coś dużego. I myślę, że ten bieg - bieg dla pokoju - był odpowiedni na zakończenie – taka "kropka nad i". Po nim już w żadnym innym nie ma sensu brać udziału. (...)

  • Wróćmy do modlitwy - podobno podczas biegu modlił się Pan bardzo dużo. W czym to Panu pomagało?

Modliłem się od samego początku, głównie o pokój. Porównuję walkę o pokój z sytuacją człowieka nieuleczalnie chorego - gdy nie ma już nadziei, pomaga tylko modlitwa. Tak samo w kwestii pokoju - coś zdziałać może tylko modlitwa, ponieważ tylu ludzi próbowało coś zrobić i nic z tego. Przy okazji modlitwa pomagała mi zapomnieć o bólu i kontuzjach. Modliłem się przez cały dzień.

  • I udowodnił Pan, że niemożliwe staje się możliwe.

Tak, przede wszystkim zawsze mówię, że nie ma marzeń, które nie mogłyby się spełnić. Trzeba tylko w to uwierzyć i dołożyć do tego ciężką pracę. Dodatkowo mówię, że trzeba też się modlić.

  • I stąd Pan tę siłę psychiczną czerpie?

Tak, szczególnie w chwilach załamania czy strachu. Nie chcę robić z siebie bohatera - były chwile, kiedy się bałem, np. w tajdze, o której krąży dużo opowieści o niedźwiedziach. Wtedy pomagała modlitwa. Jednym słowem taki bieg-pielgrzymka.

Wywiady z podróżnikami: Piotr Kuryło: mój ostatni bieg - cały artykuł TUTAJ

ib

Zmieniony: wtorek, 20 marca 2012 19:54