Dziewczyna z perłą i szef kancelarii Drukuj
Marysia pisze...
poniedziałek, 21 lutego 2011 19:37

- Podsumowując, chciałbym raz jeszcze wyrazić ogromną dumę i satysfakcję z faktu, że wybitne dzieło Johannesa Vermeera "Dziewczyna z perłą", znajduje się od dziś w naszym muzeum. Nie trzeba wielkich słów. Po prostu podziwiajmy! - zakończył przydługą przemowę kustosz, witając licznie przybyłych gości. Ostatni raz wskazał szerokim gestem na obraz znajdujący się w głównej sali wystawienniczej. Zszedł z podium, wziął kieliszek szampana i zbliżył się do grona oficjeli. - Co prawda, ten portret krótko zostanie tu z nami. Lecz teraz na pewno więcej osób w kraju i za granicą dowie się o tutejszym muzeum, jeśli PR będzie prowadzony profesjonalnie... a tak będzie, niewątpliwie. Czeka nas za chwilę jeszcze jeden wywiad, potem konferencja prasowa o dwunastej - zwrócił się do ministra kultury z nieco przesadną uprzejmością.

- Oryginał jest bezcenny i wieczny - przytaknął minister sucho. - Wszystkie kopie, które istnieją w świecie, choćby nawet najwspanialsze, na zawsze pozostaną tylko kopiami.

"Oryginał, który jest wieczny. To nie to samo co kopie, które pozostaną... na zawsze" - pomyślał młody szef kancelarii prezydenta i parsknął śmiechem, udając kichnięcie. Miał specyficzne poczucie humoru, oparte na błyskawicznych skojarzeniach językowych, które niewymuszenie same przychodziły mu do głowy.

- Ludzie oglądają kopie wybitnych dzieł w albumach, w galeriach, albo wieszają je w swoich mieszkaniach, i to wszystko - perorował kustosz. - Żeby samemu zobaczyć oryginał, trzeba wysilić się : wydać trochę pieniędzy, poświęcić wolny czas, zaplanować termin podróży, znaleźć dobre biuro turystyczne i przewodnika, i tak dalej. A tutaj mamy najlepsze doznania artystyczne w zasięgu naszej ręki.

"Nie każdy lubi samemu sobie dostarczać niewygód dla celu niewymiernego materialnie i emocjonalnie" - pomyślał znowu szef kancelarii. "Kto wie, gdyby ludzie doznali raz w życiu niezapomnianego zachwytu na widok jednej dobrej kopii - wtedy zrobiliby wszystko, by ujrzeć oryginał.... Ale zwykle kopie są powszechnie dostępne, a przez to słabe i pozbawione wyrazu. Ludzie prześlizgują po nich tylko wzrokiem. Może to z naszej winy? Oni są już po prostu zbyt przyzwyczajeni do tandetnych, łatwo osiągalnych falsyfikatów... A może z innego powodu przestali szukać głębi i piękna ?" - zapytał sam siebie i ogarnął go smutek. Odsunął się od wszystkich niepostrzeżenie, przeszedł do głównej sali i stanął samotnie z boku, żeby popatrzeć na obraz.

Johannes Vermeer, Dziewczyna z perłą, ok. 1665

Młoda kobieta z portretu odwracała się ku niemu przez lewe ramię. Włosy miała schowane pod niebieskim materiałem, spowijającym prawie całą głowę. Zwisająca z tyłu żółta część turbanu chyba była ciężka, bo mimo wykonywanego zwrotu ciała - pozostawała niemal nieporuszona.

Dziewczyna otwierała lekko usta - jakby chciała, odchodząc właśnie w ciemność, powiedzieć mu cicho na pożegnanie coś najważniejszego o sobie. Skoncentrował wzrok na perle przy jej uchu, potem zapatrzył się w całą jej twarz. "Mógłbym tak trwać godzinami, tylko patrząc na ciebie" - pomyślał. "Niechby tylko wreszcie przestali mi przeszkadzać, żebym mógł być sam wobec twoich czystych oczu. Ale życie nie da mi na to szansy. Powinienem być realistą".

Dziewczyna patrzyła na niego. Wciąż przed nim trwała, a jednak zarazem wciąż odchodziła - jakby chciała pociągnąć go za sobą w totalną bliskość, w nieprzenikniony mrok i ciszę. Zamknął oczy na długą chwilę. Nie widział jej teraz. Ale wiedział na pewno, że jest - i wciąż patrzy na niego.

Szyby muzealnych gablot rozbłyskiwały coraz mocniej i częściej od dziennikarskich fleszy. Drażniło go to i rozpraszało. Ludzie zbierali się tłumnie, hałas narastał. Zaczynało być wokół ciasno, smrodliwie, nieprzyjemnie. Ale nie zmieniał miejsca. Znał już na wylot tę muzealną salę i wiedział, że tylko stąd najlepiej będzie widać portret; otworzył więc oczy i znów patrzył na niego długo.

W pewnym momencie uświadomił sobie, że pomimo irytującego gwaru wokół - czuje się coraz bardziej wyciszony, bezpieczny, zauważony i zrozumiany. Może dlatego, że ta niezwyczajna młoda dziewczyna z zakrytymi włosami - jako jedyna w wielkiej sali milczała teraz razem z nim, nie spuszczając z niego wzroku, jak gdyby powstrzymując w sobie wszystkie drażniące światła, wszystkie nerwowe słowa i zachowania dziejące się wokół... żeby nie rozpraszały go. Miała oczy, jakich nigdy nie widział u żadnej innej kobiety : lekko uśmiechnięte, spokojne, rozświetlone. Dziewczyna z perłą...

Niespodziewanie ogarnęło go desperackie pragnienie, by zrobić ku niej krok.

Jeden jedyny.

Tylko jeden wystarczy.

Odwzajemnił uśmiech, wziął głęboki oddech i.....

- Jeszcze tutaj jesteś ??!!!! Co się dzieje, zegarek ci stanął ??!!!! Za chwilę zaczyna się konferencja prasowa, chodźmy - poczuł silny ścisk twardych palców kustosza na przedramieniu. Momentalnie zesztywniał od wewnętrznego buntu. Cofnął się odruchowo. Chwila zetknięcia wieczności z przestrzenią osobistą.... przeminęła.

Znowu nabrał głęboko powietrza i rozejrzał się po sali, przesunąwszy tylko raz szybko wzrokiem po obrazie, jakby nie chciał zdradzić nikomu sekretu swojego przeżycia nawet zbyt długim spojrzeniem ku portretowi... - spojrzeniem, które ktoś mógłby zobaczyć.

- Tak, chodźmy - rzekł wreszcie z wysiłkiem, odwrócił się i ruszył za kustoszem. Nagle ogarnął go bolesny żal. Zrównał krok z kolegą. - Idziemy mówić o tym, że nas ten portet zachwyca, że ma wielką wartość, że cieszy nas jego obecność. To zapewne zabrzmi przekonująco dla ludzi, oni też tak uważają. Ale gdyby naprawdę nas zachwycał, nie organizowalibyśmy żadnej konferencji, żadnego medialnego zamieszania. Wystarczyłoby nam tylko być tutaj i patrzeć....

- Co ty wygadujesz - przerwał mu ostro kustosz i spojrzał z niedowierzaniem. - Przecież ten obraz to dla nas niepowtarzalna szansa, żeby chociaż raz zaistnieć!!! Drugiej takiej nie będzie!!!

Widząc jednak nieobecne oczy rozmówcy, dorzucił pojednawczo :

- U mnie w domu też wisi rewelacyjna kopia "Dziewczyny z perłą", chociaż wiem, że to nie to samo.... - zawiesił głos i czekał chwilę na odpowiedź, ale nie usłyszał. - Mam ją w salonie - dokończył lekkim tonem.

Szybko przeszli korytarz i stanęli przed wielkimi, ciężkimi, szklanymi drzwiami sali konferencyjnej. Była mocno oświetlona, wypełniona już po brzegi. Szef kancelarii otrząsnął się. Spojrzał mocno i przytomnie na kustosza.

- A ja nie mam w domu żadnej kopii - odparł twardo. - Już nie chcę. Mam tylko pamiętniki i listy Veermera, razem z biografią. Po ojcu. Przedwojenne piękne wydanie w czterech tomach. Mówię ci : edytorski i wydawniczy majstersztyk. Ze wszystkimi jego obrazami, z objaśnieniami historyków sztuki, ze słownikiem i kalendarium.... - nagle zamilkł, wstrzymując oddech. Patrzył przez krótką chwilkę w głąb korytarza, ale zaraz odwrócił się i zdecydowanym ruchem położył dłoń na klamce. - Chodźmy. Zaraz po konferencji muszę jak najszybciej wracać do siebie. Tam w sali, przed chwilą..... przypomniałem sobie, że jeszcze nie przeczytałem do końca czwartego tomu.

Meroutka

Zmieniony: sobota, 01 października 2011 10:50