Jahwe Drukuj
Marysia pisze...
poniedziałek, 15 listopada 2010 23:50

Już na samym wstępie, na samym początku naszego życia doświadczamy bezradności i potrzebujemy czyjejś obecności.

Jeśli zapłacze niemowlę, mama nachyla nad nim twarz, wyciąga doń ręce i mówi z uśmiechem: jestem. Skoncentrowała na nim całą swoją uwagę i nieraz to doznanie wraz z tym jednym słowem wystarczy, żeby maleństwo uspokoiło się.
Na wołanie nieco starszego dziecka mama lub tato odpowiada z drugiego pokoju : jestem! Nie zawsze muszą odrywać się od pracy i zjawiać się przy nim. Czasem wystarczy proste zapewnienie o obecności. Dźwięk głosu.
Podobnie w przedszkolu - gdy malec oddzielony świeżo od rodziców przyzwyczaja się do nowego otoczenia i nowego rytmu dnia, potrzebuje czasem w trudnym momencie przytulić się do swojej pani, usłyszeć jej kojący głos: jestem - i po chwili może bawić się dalej. Poczuł się bezpieczny, zauważony, nie pozostawiony sam sobie.

Zapewnienie o obecności.

Czasem, gdy obserwuję dzieci adaptujące się do warunków przedszkolnych i tęskniące za obecnością mamy, przychodzi mi na myśl biblijny opis spotkania Mojżesza z Jahwe. - Co mam powiedzieć ludowi o Tobie? - pyta Mojżesz.

Ten człowiek już nie pyta Boga "kim jesteś?" dla własnego zaspokojenia egzystencjalnego. Trawi go raczej świadomość nieumiejętności przekazania innym czegoś, co nieujmowalne werbalnie... a co trzeba przekazać.

Bóg odpowiada Mojżeszowi jednym słowem : Jestem.
Tożsamość wyrażona zapewnieniem o obecności.

Jak rodzic nad dzieckiem. Spokojna twarz nachylająca się z uśmiechem nad nieporadnym człowieczkiem. Czule powtarzane zapewnienie. Tęsknisz, bo jesteś oddzielony od Taty i Mamy jak dzieciak w przedszkolu, umieszczony wśród innych ludzi, nie dopasowany do nich, podporządkowany ustalonym schematom działania, podległy własnemu zmęczeniu i niemocy, uzależniony od innych. Niby wszystko czego potrzebujesz, masz zagwarantowane - ale i tak... tęsknisz.

Jednak słyszysz wciąż zapewnienie, że cię nie zostawia. Chociaż może czasem przyjść takie poczucie, gdy stanie się coś tragicznego. Jeśli tak się zdarzy... i Bóg milczy - to może tylko dlatego, że na widok twojego bólu wzruszenie i współczucie odebrało Mu głos.

Ale miej pewność, że właśnie teraz najmocniej skoncentrował na tobie całą Swoją uwagę... jak młoda mama na zapłakanym niemowlaku.

Zapewnienie obecności.

Stworzeni na Jego obraz i podobieństwo.... j e s t e ś m y.
Może dlatego rodzi się w nas czasem ogromne pragnienie by powiedzieć komuś, że się za niego modlimy. Wraz z pragnieniem - dylemat. Obrazek rodem ze starych disneyowskich kreskówek. Zamilcz, niech nie wie lewica co czyni prawica; poza tym niewiele się zmieni, bo co ty tak naprawdę możesz wymodlić sama jedna.... - szepcze diabełek na lewym ramieniu. Napisz mu o pamięci, napisz tylko "jestem", przecież to święta prawda i prosto z serca...., a poza tym wiesz, że trzeba - szepcze aniołek na prawym ramieniu.

Wybór należy do ciebie - ostrzega niebieski minister do spraw rozwoju odpowiedzialności za siebie.

Zapewnienie kogoś o pamięci w modlitwie jest formą wyrażenia obecności Boga. Bywają jednak takie chwile, gdy widząc czyjeś cierpienie - milkniesz. Jakiekolwiek słowo byłoby naruszeniem poszanowania dla tego cierpienia... naruszeniem przeżycia najgłębszego współczucia i miłości, jakich jesteś w stanie doznać na taki widok. Zarazem jednak nie możesz już oderwać myśli od tego człowieka... Serce tętni pragnieniem pomocy.

Więc jeśli Bóg milczy - to może dlatego, że jakiekolwiek słowo byłoby naruszeniem poszanowania dla twojego cierpienia... oraz naruszeniem przeżycia najgłębszego współczucia i miłości, jakiego On doznaje na twój widok.
Mimo pozornej ciszy nie zwątp w fakt, że właśnie teraz koncentruje On na tobie całą uwagę, nie może oderwać od ciebie myśli, Jego Serce tętni pragnieniem, by ci pomóc.

Nikt nigdy nie był, nie jest i nie będzie bliżej ciebie - niż On.

Meroutka

Dedykowane J. i W.

Zmieniony: poniedziałek, 15 listopada 2010 22:51