Muzyka o poranku |
Marysia pisze... |
poniedziałek, 11 października 2010 22:35 |
Pewien człowiek w swoim dorosłym życiu bardzo pragnął być muzykiem. Odczuwał głęboki żal, ponieważ w dzieciństwie nie miał szansy na zdobycie wykształcenia w szkole muzycznej, na naukę gry na instrumencie. Słyszał piękne dźwięki w ciągu dnia i czasami śniły mu się w nocy. Budził się nad ranem z zachwytem, ale potem w ciągu dnia zmagał się z goryczą faktu nieumiejętności przelania na papier tego, co słyszy. Nie wyjmował nigdy w środkach miejskiej komunikacji różańca, bo manualnie niezbyt był dobry i sprawiało mu trudność przesuwanie drobnych paciorków w kieszeni. Więc po prostu odmawiał na palcach dłoni. Od kciuka do małego palca lewej dłoni. Od kciuka do małego palca prawej dłoni. I tak znowu. Następna tajemnica. I znowu następna. Aż do wysiadki. Nagle zdumiała go jasna myśl. Jakbym grał na modlitewnym instrumencie... muzykę. Tylko moją. Nie mogło mnie spotkać nic piękniejszego. Wzruszenie dławiące w gardle. W jednym momencie łaski, w podły październikowy zimny poranek w miejskim autobusie, stojącym na zakorkowanym rondzie – proste odkrycie raz na zawsze zmieniło jego nastawienie do kawałeczka własnej historii. Meroutka |
Zmieniony: wtorek, 19 października 2010 20:28 |