Migdałek - O Bogu, śniegu i sercu Drukuj
Migdałki
poniedziałek, 06 grudnia 2010 08:35

On sam przychodzi, aby nas zbawić. Przyszedł i przychodzi, aby nas zbawić. Jest poniedziałek, zimno (we wschodniej Polsce), praca, prezenty z racji świętego Mikołaja, nie myślimy za wiele o religii, Bogu, zbawieniu, przy kawie są tematy aktualne i nie tak poważne.

I to nawet dobrze. Zbawienie wcale nie zależy od myślenia czy gadania o nim (lub pisania …). Trzeba robić swoje najlepiej jak umiemy, solidnie pracować, mądrze studiować, kochać coraz goręcej najbliższych, cieszyć się drzewami, które stoją w czapach śniegowych i mrozem, malarzem wszelakich najpiękniejszych bieli i kryształów. Jak będzie potrzeba, pośpieszymy na ratunek nieszczęśliwym, salwując ich przez dach czy jeszcze inaczej. To oczywiste. Nie należy jednak w życiu wydziwiać, tzn. normalne są rzeczy wielkie (pamiętajmy, że zawsze stać nas na nie, byle nie na pokaz), a wielkimi są te codzienne.

Bóg przychodzi wśród zwykłych naszych zajęć, nie róbmy Mu powitań, przyjęć i wielkich uroczystości. To nie Jego klimaty. On sam przychodzi, a rozgrywa się to najbardziej wewnętrznie w nas samych. Ledwo uchwytnie, ale czujemy i wiemy to. Dobrze wiemy, co oznacza serce otwierać czy zamykać, a Bogu trzeba otworzyć najszerzej, całkiem i do końca. Tam właśnie Bóg przychodzi, tam jest nasze zbawienie. I stamtąd się rozchodzą szczęśliwe promienie, które potem skrzą się w naszych oczach. Powiemy innym, że to blisko nich, w ich sercach?

 Marana tha. Przyjdź Panie Jezu. Amen.

                                           ks. M. Puzewicz

Zmieniony: wtorek, 07 grudnia 2010 09:16