Jasna Góra 09.12.2017. Drukuj
Kronika wydarzeń
poniedziałek, 11 grudnia 2017 21:18

Dzięki Ci, Panie.

Byliśmy na Jasnej Górze.

Rano autokar, pełen roześmianych osób - głównie płci żeńskiej (nic nikomu nie wymawiając). Nieco spontanicznego śpiewu, pogaduszki, zdjęcia. Radość. Próba nastawienia serca na czujność, by niczego nie uronić z przygotowanych na ten dzień łask. Wspólna modlitwa.

mb cz 2Na miejscu - program niezwykle obfity, przebogaty, intensywny. (Wyrazy uznania dla tych, co go szykowali). Najpierw wstępne spotkanie z ojcem paulinem, potem przywitanie z Matką Bożą i przejście wokół Cudownego Obrazu. Potem wycieczka z przewodnikiem, czyli siostrą zakonną, która opowiedziała nam historię sanktuarium i pokazała nam wielką ilość jasnogórskich skarbów wystawionych w salach muzealnych. Średniowieczne księgi liturgiczne, rożnorodne dary dla Maryi od kolejnych papieży i władców tego świata, instrumenty na których grano Królowej już wiele wieków temu. Cudnie rzeźbione krucyfiksy, złote róże od papieży, księgi, kielichy mszalne, ornaty, przejmujące pamiątki więźniów obozów koncentracyjnych - różaniec z chleba... mój Boże - i różne różniste misterne cuda i cudeńka, od których wzrok odrywać się nie chciał.

Wiedzieliście, że Matka Boża Jasnogórska ma 6 sukni? (Bo ja nie). Ano ma ich ani więcej, ani mniej, tylko właśnie sześć. Co roku w listopadzie, gdy nadchodzi Nowy Rok Liturgiczny, paulini zmieniają sukienkę Matce Bożej i nikt nie wie - poza Nią samą i Trójcą Świętą - którą wybiorą. Sukienki przecudne. Akurat wszystkie (!) wystawione w gablotach, w zaciszu przegrzanych jak wrocławskie tramwaje sal muzealnych. Gratka. Prócz tego - korony Matki Bożej, misterna jubilerska robota, z różnych okresów historycznych. Zwykle schowane w skarbcu, ale akurat teraz (sic!) wystawione na widok publiczny. Jak ja lubię takie zbiegi okoliczności.

mb cz 4Albo taka wieeeeeeelka wieczna lampka, olbrzymia. Wisi wysoko nad ołtarzem w bazylice na trzech łańcuchach. Rzucasz okiem - jakiś taki kształt barokowy, ujdzie. Tymczasem okazuje się, że ta lampa została ufundowana przez Marysieńkę Sobieską w ramach dziękczynienia za zwycięstwo Jana III pod Wiedniem. Na górze korona - symbol władzy królewskiej Maryi. Na dole trzy dziwne kształty... To turbany, odwrócone do góry nogami. Znak zwycięstwa Królowej Polski nad islamem. Siedzisz, patrzysz i przejmuje cię dreszcz. Marysieńka to zamówiła, miała w rękach, przywiozła dla Matki Bożej...

Wcześniej, przed wyjazdem przeciw Turkom, król spędził dobę przed Obrazem. I wygrał.

Był jedynym władcą europejskim - JEDYNYM - który odpowiedział na listowny apel ówczesnego papieża w sprawie obrony chrześcijaństwa przed Turkami.

Dzięki Ci, Panie. 

***

mb cz 1W czasie wolnym rozpraszamy się. Jedni idą kupować pamiątki, inni przed Cudowny Obraz - każdy w swoją stronę. Część grupy szuka kaplicy Adoracji. Jest! W zupełnie innym miejscu, niż poprzednio - ale jest. Po adoracji wdrapuję się po krętych metalowych schodach na wieżę widokową. Samego szczytu nie da się osiągnąć, bo remontowany, ale i tak z nieco niższej kondygnacji widok jest oszałamiający. Częstochowa w świetle zachodzącego słońca. Cisza, przestrzeń, światło. Gdyby tak koszmarnie nie wiało, odmówiłabym tu w zachwycie Nieszpory! Robię kilka zdjęć. Ku memu zaskoczeniu wychodzą przepiękne, choć zwykle aparat fotograficzny w moim tablecie nie daje zbyt wiele. Taki mały cud.

Dzięki Ci, Panie.

mb cz 3Wreszcie wspólny różaniec przed Cudownym Obrazem, obiad (genialny) i Msza Święta, a zaraz po niej konferencja. Młody paulin z uśmiechem opowiada o pewnej inicjatywie w Kościele, związanej z modlitwą wstawienniczą. Słucham jednym uchem, zmęczenie zaczyna się dawać we znaki - ale stopniowo orientuję się, że on mówi przepiękne, głębokie rzeczy o modlitwie. Wytężam słuch i uwagę. Rewelacyjna konferencja.

Zaraz po niej pobiegliśmy na Akatyst ku czci Matki Bożej. Jakoś tak się dziwnie złożyło, że trzy dni wcześniej, we wspomnienie świętego Mikołaja, słyszałam pierwszy raz w życiu na żywo akatyst (ku czci tegoż) u wrocławskich paulinów. Zachwyt totalny - i pragnienie, by tak zaśpiewać. Mijają trzy dni i... dostaję akatyst do zaśpiewania. W kaplicy jasnogórskiej. Ho, ho, ho! hojność świętych.

No dobrze, akatyst się zaczyna, a ja nie mam tekstu... Był sprzedawany w przedsionku, nie zauważyłam... Nie cofnę się już po niego, bo wokół ścisk totalny, szpilki nie wetkniesz... Ktoś stojący przede mną podnosi wysoko swoją książeczkę z tekstem tak, bym mogła widzieć. Wdzięczność. Wdzięczność. Kolejne części Akatystu przeplatane są dziesiątkami różańca w różnych językach europejskich. Zmęczenie. W pewnym momencie ktoś zwalnia miejsce siedzące... tuż obok mnie; zajmuję je z ulgą i wdzięcznością. Dopiero po chwili orientuję się, że teraz nie mogę śpiewać, bo nie widzę tekstu z książeczki uprzejmej osoby, co stała przede mną! Z żalem odwracam się zatem ku Obrazowi i w tym momencie mój wzrok pada na.... slajd. Usiadłam dokładnie w takim miejscu, z którego widać było wyświetlany na ścianie tekst akatystu. Kilka centymetrów w lewo lub w prawo - nie byłoby go widać.

Dzięki Ci, Najtroskliwszy.

Po akatyście Apel Jasnogórski, jeszcze kilkanaście minut modlitwy - i wracamy do autokaru. Wyruszamy w drogę powrotną.

Dzięki Ci, Panie.

To było naprawdę coś.

Marysia

Zmieniony: środa, 27 grudnia 2017 21:38