Wojciech Kilar - wspomnienie |
Muzyka |
piątek, 10 stycznia 2014 11:37 |
Był światłem ze Śląska, głosem dotykającym Tajemnicy, a jego muzyka - metronomem Wszechświata i niebieską medycyną. Przemawiała do nas tym, czym sam żył, a co ubierał w alfabet nut - mówił podczas jego pogrzebu metropolita katowicki abp Wiktor Skworc. Poznałam go, gdy byłam dziewczynką, bywał w naszym łódzkim domu, ponieważ był przyjacielem rodziców i ojcem chrzestnym mojego brata. Mówił z domieszką żalu, że nie potrafi rozmawiać z ludźmi poniżej 17 lat; najmłodsi wyraźnie byli dlań zagadką. Ale wszystkie moje spotkania z Wojciechem Kilarem na przestrzeni już prawie 30 lat pokazywały mi jego niewiarygodną inteligencję, wrażliwość i prawość. Budził oczywisty dystans z uwagi na swą erudycję i sławę, ale w rzeczywistości był bardzo nieśmiały. Jako samotnik lubił ludzi cichych, którzy wiedzą, kiedy wyjść i kiedy zostawić mu całą przestrzeń. Kluczem do wszystkiego była dlań miłość. "Jeśli Dante i Tomasz Mann postanowili spuentować Boską komedię i Czarodziejską górę - dzieła, które zmieniły świat i człowieka - tym właśnie słowem, to wierzę, że jedyną odpowiedzią na pytanie o wartość sztuki jest właśnie miłość", powiedział kiedyś. Ale nie tylko w jego kompozycjach tę miłość słychać. Najmocniej wybrzmiała ona w małżeństwie. Rozmowy z żoną zaliczał do najmilszych chwil swojego życia. Cały artykuł TUTAJ Zbyszek |