Z księdzem Krzysztofem o Euro. Nadal trwa nasza promocja Drukuj
Sport i okolice
wtorek, 19 czerwca 2012 02:37

Mistrzostwa Europy 2012 trwają, choć dalsze gry odbędą się już bez reprezentacji Polski. Biało-czerwoni odpadli, choć szansę na awans do ćwierćfinału były duże. Wielu z nas, Polaków czuje niedosyt, niektórzy są mocno zawiedzeni i opuszczają głowy, inni z kolei cieszą się z walecznej postawy piłkarzy i świetnej organizacji Euro. Jak przyjąć porażkę? Czy dalsza faza turnieju nadal będzie wywoływać zainteresowanie i emocje?

 

Maciej Prochowski: - Trudno się pozbierać, po porażce, kiedy oczekiwania były tak wielkie. Miało być zupełnie inaczej…

Ksiądz Krzysztof Deja: - Trudno to za mało powiedziane. Dzień po meczu nawet na mszy świętej było widać, jak ludzie są smutni, jacyś tacy posępni, bez entuzjazmu. Wszyscy liczyli, że dopiero teraz zacznie się wręcz święto narodowe, euforia…, a skończyło się tak jak zawsze. 

- Mam wrażenie, że to była przegrana na własne życzenie, bo kiedy wiadomo jest, że ten mecz trzeba wygrać, a zaczynamy tylko z jednym napastnikiem, to chyba coś jest nie tak.

- Nie ulega wątpliwości, że taktyka na ten mecz była zbyt zachowawcza i zdecydowanie przerosła przede wszystkim trenera. Jeżeli wystawiliśmy ten sam skład i to samo ustawienie, co na mecz z Rosją, gdzie przecież była całkiem inna sytuacja, tam remis był na naszą korzyść, a tu wszyscy wiedzieli, że trzeba wygrać, to jest to co najmniej dziwne. Nie można wygrać meczu, gdy gra się jednym napastnikiem, pięcioma pomocnikami, w tym dwoma defensywnymi, przecież wtedy aż sześciu graczy skupia się na obronie, więc od razu widać, jak bardzo pomylił się trener Smuda.

 - Po meczu z Rosją mocno zaskoczyło mnie zachowanie Franciszka Smudy, który dość niegrzecznie potraktował dziennikarza TVP gratulującego dobrego występu, ale wskazującego też na pewne mankamenty. I tak naprawdę takich mankamentów było za dużo.

- Myślę, że cały turniej Euro 2012 przerósł naszego selekcjonera. Próbował on zrzucić winę na piłkarzy, sugerując, że nie wytrzymali psychicznie, że byli za bardzo spięci, a to zdecydowanie presji nie wytrzymał właśnie trener Smuda. W pierwszym meczu żadnych zmian, chociaż sytuacja na boisku tego wymagała. Drugi występ, co prawda lepszy, ale te mankamenty jednak były widoczne. Po tym remisie była euforia, ale gdy spojrzymy chłodnym okiem, to przecież ten mecz mogliśmy wygrać. 

- Tak, to prawda, bardzo się cieszyliśmy z zatrzymania Rosjan, ale czas pokazał, że to był bardzo słaby rywal i nasza radość była zdecydowanie przedwczesna…

- No cóż… Rywalizacja z Rosjanami wzbudziła wielki zachwyt, ale to prawda, gdy z perspektywy czasu popatrzymy na tamten mecz, to faktycznie było za dużo niedociągnięć. Wprowadzenie szybkich pomocników i bardziej ofensywna taktyka mogła zmienić losy tamtego starcia i pojedynek z Czechami miałby zupełnie inne znaczenie. Trener tego nie zrobił, kibice w ogólnej euforii też nie zwrócili na to uwagi. A tymczasem, jak pokazał czas, to był spory błąd. Potem przyszedł trzeci mecz grupowy, z reprezentacją Czech, który już całkowicie obnażył słabość naszego szkoleniowca. Znowu defensywne ustawienia, zmiany co prawda były, ale zdecydowanie spóźnione i nieprzemyślane.

- W innych zespołach, na przykład Grecji, czy choćby w tym ważnym meczu Polski z Czechami, inni szkoleniowcy reagowali na złą grę i potrafili zmienić oblicze meczu. U nas było inaczej…

- Nasz trener za bardzo ograniczał się do schematów i nazwisk. Chciał wygrać jedenastoma zawodnikami. Tak się nie da… Po co w takim razie zabrał na Euro dwudziestu trzech? Teraz się tłumaczy, że tylko dwunastu - trzynastu nadaje się do gry, a reszta się uczy. Ale gdzie mają się uczyć, jeśli nie na takich imprezach? 

- Gdy wybierano trenera Smudę na selekcjonera, byłem za jego kandydaturą, teraz mam mieszane uczucia. Franciszek Smuda okazał się wyjątkowo słabym strategiem. Dziwnie ustawiony zespół, brak reakcji na wydarzenia na boisku, brak zmian w decydującym momencie, chyba za duża pycha i brak krytycyzmu? Zresztą po przegranym meczu z Czechami nadal wykazuje wielką wyniosłość, nie przyznał się do żadnego błędu, nie wytłumaczył się z przyjęcia dość dziwnej taktyki, nie pojawił się obok piłkarzy na oficjalnym pożegnaniu z kibicami…

- To było przykre, że nie przybył na spotkanie z kibicami, które miało być podziękowaniem i pożegnaniem polskiej ekipy z Euro 2012. Kibice byli zaskoczeni. Zawodnicy też to widzieli i było im głupio. To przykre, bo należało podziękować wspaniałym polskim kibicom za stworzenie niespotykanej w innych krajach, wyśmienitej atmosfery. Piłkarze to uczynili, trener Smuda niestety tego nie zrobił.


- Należy zmienić szkoleniowca? Kto powinien przejąć reprezentację? Polak? Trener zagraniczny?

- Zagraniczny! I to z krwią iberyjską, mamy młodą drużynę, ta młodzież jest żądna sukcesu, trzeba człowieka, który to pociągnie. Jeśli nie wariant iberyjski, to może ktoś z Ameryki Południowej. Z Polski raczej nie. Uważam, że byli piłkarze, z całym dla nich szacunkiem, nie zawsze sprawdzają się jako szkoleniowcy. No bo kto z naszych trenerów mógłby się teraz nadawać do kadry? Maciej Skorża? Widzieliśmy co zrobił w Legii, przegrał. Waldemar Fornalik? Chyba jest za mało doświadczony… Może nasz wrocławski Orest Lenczyk? W Śląsku zdziałał cuda, z przedostatniej drużyny w tabeli zrobił Mistrzów Polski. On potrafi zmotywować. Nie wiem, co mówi w szatni, ale widać, że jego zawodnicy są bardzo zmotywowani i daje to wymierne efekty. Tak, Orest Lenczyk nie boi się odpowiedzialności i zmian. 

- Ale wszelkie przemiany należałoby zacząć chyba od PZPN-u? To nadal bardzo ograniczona i wręcz zacofana instytucja, a przecież to właśnie działacze związku piłkarskiego mają ogromny wpływ na wszelkie decyzje i oblicze reprezentacji.

- Już dawno powinny tam zajść duże zmiany. Było mnóstwo przeróżnych niedociągnięć, dużo wpadek i kombinacji.  Choćby w ostatnich czasie afera z orłem. Wyrzucenie ze strojów reprezentacji Polski orzełka i zastąpienie go marnym logo związku, to była już tragedia. Po raz kolejny skompromitował się wtedy prezes Lato. Zresztą robił to dużo częściej. Dziwne gierki, prywata, afery, wciąż słychać o nadużyciach i dziwnych przekrętach. Zmiany zdecydowanie należy zacząć od PZPN.

 - Wydaje mi się, że związek jest właśnie odpowiednim miejscem dla byłych piłkarzy, którzy nie zawsze nadają się na trenerów, o czym wspominał ksiądz przed chwilą. Byli zawodnicy, mający pojęcie o piłce nożnej, o szkoleniu młodzieży, wielu z nich posiada znakomite kontakty w branży, to właśnie oni powinni decydować o obliczu polskiej piłki nożnej, to oni powinni wymienić w PZPN wiekowych działaczy, często wywodzących się z okresu PRL. 

- Zgadzam się, od tego należy zacząć. Myślę, że dobrym prezesem na pewno byłby Zbigniew Boniek. On na pewno ogarnąłby ten chaos, ma znakomite kontakty, jest doskonałym menadżerem, ma duże poparcie… Na pewno poradziłby sobie z tym wszystkim.

- Polska ostatecznie odpadła. Co dalej? Kibicujemy innym, nadal cieszymy się z mistrzostw w naszym kraju?

 - Oczywiście. Euro trwa dalej. Jeśli zamknęlibyśmy się tylko na wspieraniu naszej reprezentacji, to nie miało by to sensu. Powinniśmy nastawić się na dobrą zabawę, na kontakt z piłką najwyższej klasy, na przeżywanie emocji w dalszej fazie turnieju. Ja kibicuję nadal i zachęcam do dalszego zainteresowania. Osobiście będę trzymał kciuki za Hiszpanię, ale do moich sympatii, dokładam też Portugalię, szczególnie po znakomitym meczu z Danią.


- A narodowe barwy? Zdejmujemy flagi i chorągiewki z okien, z samochodów?

- Nie, dlaczego? Pokażmy, że dalej się bawimy. Irlandczycy przegrali wszystko, a kibice cały czas mają świetne nastroje. Nadal twórzmy piękną, świąteczną atmosferę i pokazujmy wszystkim gościom nasz kraj, nasze obyczaje, otwartość i serdeczność.


- Mistrzostwa trwają, a już teraz dużo mówi się i pisze o zmianie stereotypów dotyczących naszego kraju. Przedstawiliśmy się  i nadal pokazujemy się jako naród gościnny, wesoły, uprzejmy. Podobno najbardziej zaskoczeni są Czesi, którzy zupełnie inaczej odbierali dotąd Polaków. Inni też nas chwalą na każdym kroku…

- To prawda, wszyscy zauważyli, że jesteśmy normalnym narodem, bardzo otwartym, który potrafi znakomicie zorganizować się wokół wielkich wydarzeń, którzy umie się znakomicie bawić, więc bądźmy nadal, właśnie tacy jak dotąd.

- Szkoda, że ten polski sen skończył się tak szybko. Nasza reprezentacja, trzeba to podkreślić, składa się z wyjątkowo dobrze ułożonych ludzi, szanujących tradycje, dorobek naszego kraju, wierzących w Boga. Także z tego powodu bardzo chciałem, żeby nasi piłkarze pograli dłużej i mieli większy wpływ na młodzież, na dzieci. Są przecież idolami i na nich zapewne będzie wzorować się mnóstwo młodych ludzi. Dzisiaj jest bardzo mało dobrych wzorów wokoło…

- Na pewno postawa naszych zawodników została zauważona. Są i będą idolami naszej młodzieży nie tylko ze względów sportowych i raczej nie zmieni tego faktu to, że przegrali. Wierzę w to, że wartości prezentowane przez polskich piłkarzy będą miały duży wpływ na młodsze pokolenie. Wzorce na pewno pozostaną, w sferze sportowej i moralnej. Przedsięwzięcia charytatywne, w których biorą udział, są zauważane w każdym środowisku. Również inicjatywy religijne, choćby akcja „Nie wstydzę się Jezusa”, nie mogą zostać bez odpowiedzi. 

 - Czyli kibicujemy dalej, choć nie ma już w turnieju biało-czerwonych, i nadal pokazujemy polską gościnność i kulturę. Nadal trwa promocja naszego kraju. Dobrze by było, żeby zapamiętano nas jak najlepiej.

Maciej Prochowski

Zmieniony: wtorek, 19 czerwca 2012 15:22