Pamiętał bowiem o swym świętym słowie
danym Abrahamowi, swojemu słudze.
I wyprowadził swój lud wśród radości,
z weselem swoich wybranych.
(Ps 105,42-43)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych. (Łk 12,8)
Jakże bym mogła się Ciebie wyprzeć, Panie? Przecież to Ty dałeś mi życie, a potem byłeś ze mną przez cały czas. Pamiętasz jak mnie pocieszyłeś w kłopocie? Potem byłeś ze mną w czas choroby... A wtedy, kiedy byłam najbardziej samotna na świecie, kiedy wszystko straciło sens, to kto mi dodał nadziei? Ty przecież. Ty. Utuliłeś, uspokoiłeś… Byłeś przy mnie. To jakże mogę się Ciebie zaprzeć?
Tak, wiem, że Piotr też tak mówił…a potem kogut zapiał trzykrotnie… Ale ja…, ja się Ciebie nie wyprę, Panie…
Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwie drobne monety? A przecież żaden z nich nie jest zapomniany przez Boga. A u was nawet wszystkie włosy na głowie są policzone. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli. (Łk 12,6-7)
Ksiądz Jarosław Ropel napisał: Jezus zapewnia nas, że dla Boga „jesteśmy ważniejsi niż wiele wróbli”. W sytuacjach, gdy wydaje się, że Bóg ma dla nas tylko sprawiedliwą karę, gdy trudno powstać z upadku, gdy pokusy wydają się niezwyciężone – odwaga i ufność są Jego darem dla nas. On pragnie nam ich udzielać, ponieważ u Niego nie upadek się liczy, ale to, czy z niego powstajemy.
To najwspanialsza wiadomość jaką można sobie wymarzyć. To jak telegram od Pana Boga: Nie bój się! Nie jesteś zapomniana! Jesteś dla mnie bardzo ważna! Nie przejmuj się swoimi upadkami, tylko wstań i idź dalej!
Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome. Dlatego wszystko, co powiedzieliście w mroku, w świetle będzie słyszane, a coście w izbie szeptali do ucha, głosić będą na dachach. (Łk 12,2-3)
Wiele lat temu, kiedy byłem jeszcze beztroskim kilkulatkiem, czekałem w domu kolegi, aż ten zje do końca obiad i będziemy mogli ruszyć na boisko. Jednak jedzenie wyraźnie mu nie szło, a ja go poganiałem. - Wyrzuć resztę za okno - podpowiedziałem w końcu. - Nie mogę - odpowiedział. - Przecież nikt nie widzi - przekonywałem. - Nie, nie mogę, Pan Bóg widzi - kolega był bardzo pewny tego, co mówi.
To takie oczywiste. Oczywiste w teorii, bo w praktyce to już różnie bywało. Od tego czasu minęło blisko czterdzieści lat, życie wiodło mnie różnymi drogami, ale z jakiegoś powodu tamten dzień zapamiętałem do dzisiaj.
Ja jestem drogą, prawdą i życiem,
nikt nie przychodzi do Ojca inaczej,
jak tylko przeze Mnie. (J 14,6)
Każdego dnia dziękuję za to, że pokazałeś mi prawdę i drogę do celu. Ja pewnie często z tej drogi schodzę, ale Ty pokazujesz mi ją cały czas. Moją drogę do celu. Wiele razy zastanawiałam się w życiu, co jest moim celem? A ile to różnych celów sobie wyznaczałam? Takich zwykłych celów, ziemskich. Dziś wiem, że Ty, Panie jesteś jedynym celem i jedyną drogą. Przecież to takie proste: jeśli droga do Ojca wiedzie tylko poprzez Ciebie, to po co szukać innych dróg? Właśnie, po co…?
Jeśli zachowasz pamięć o grzechach, Panie,
Panie, któż się ostoi?
Ale Ty udzielasz przebaczenia,
aby ze czcią Ci służono.
(Ps 130, 3-4)
Ile mam grzechów, któż to wie?
A do liczenia nie mam głowy,
Wszystkie darujesz mi i tak,
Nie jesteś przecież drobiazgowy
Lecz czemu mnie do raju bram,
Prowadzisz drogą taką krętą?
I czemu wciąż doświadczasz tak,
Jak gdybyś chciał uczynić świętą?
Nie chcę się skarżyć na swój los,
Nie proszę więcej niż dać możesz
I ciągle mam nadzieję, że...
Że chyba wiesz co robisz Boże
Jezus powiedział do faryzeuszy i uczonych w Prawie: Biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiego rodzaju jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić i tamtego nie opuszczać. Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku. Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą. (Łk 11,42-44)
Gdy Jezus napominał faryzeuszy i pokazywał ich dwulicowość, pomyślałem sobie: to tak jak dzisiaj. Ludzie się nie zmieniają. To dobrze, upomnij ich Panie, pokaż jak bardzo są obłudni i niesprawiedliwi. Dziś też ich upomnij!
Potem spojrzałem w lustro i… zobaczyłem siebie… Pochyliłem głowę. Zrozumiałem. Więc mówiłeś też do mnie… Dziękuję Ci Panie za napomnienie!
Moje owce słuchają mojego głosu,
Ja znam je, a one idą za Mną.
(J 10,27)
Tak, znam głos mojego Pana i idę za Nim. Jednak bardzo często się gubię. Ale On zna mnie i woła zawsze kiedy się gdzieś zapodzieję. Pan ma tyle owiec, a zna wszystkie po imieniu. To dobrze mieć takiego Pasterza, któremu wszystkie owce są drogie i o żadnej nie zapomni, nawet jeśli któraś postanowi sobie pójść w inną stronę…
Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości. Nierozumni! Czyż Stwórca zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza? (Łk 11,39-40)
Jakże łatwo być czystym i schludnym na zewnątrz. Dobrym i uczciwym na pokaz. A co z wnętrzem? Chyba dawno tam nie zaglądałem… Muszę tam posprzątać!
Wlej w nas tak wielką miłość ku Tobie, abyśmy miłowali Ciebie i kochali w sposób godny Boga; napełnij nas całkowicie Twoją miłością; niech Twoje miłowanie zawładnie nami zupełnie; niechaj Twa miłość wypełni wszystkie nasze zmysły, abyśmy nikogo nie potrafili miłować oprócz Ciebie, wiekuisty Boże! Takiej miłości w nas nie zdołają zagasić wody wielkie na ziemi, niebie i w morzu, zgodnie z tym, co napisane: "Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości".
Z konferencji św. Kolumbana, opata (Godzina Czytań)
Gdy tłumy się gromadziły, Jezus zaczął mówić: To pokolenie to ludzie źli. Domagają się znaku znaku, lecz będzie im dany znak Jonasza. Jak bowiem Jonasz stał się znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak samo i Syn Człowieczy dla tego pokolenia.
(Łk 11,29-30)
Mieszkańcy Niniwy uwierzyli prorokowi Jonaszowi, którego do nich posłał Bóg. Ja uwierzyłam Jezusowi. Jakże mogłabym nie uwierzyć, skoro to Syn Boży do mnie przyszedł? Więc uwierzyłam.
Tylko po co każdego dnia wołam i proszę o cuda? Po co się boję i wołam o pomoc? Po co narzekam i błagam o znaki? Mam wątpliwości? To jaka jest moja wiara? Oni uwierzyli prorokowi, a ja wątpię i od Jezusa żądam znaków i cudów…?
Nutka
Zmieniony: poniedziałek, 10 października 2011 22:58
Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść. (Mt 22, 2-3)
To ja. Tak, to ja nie chciałem przyjść. Wiele razy Pan posyłał po mnie, ale ja miałem zawsze co innego do roboty. On nie zrażał się moją odmową i nadal zapraszał mnie na swoją ucztę. A ja swoje…Pan jest wytrwały, czeka na mnie do dziś.
Nagle obleciał mnie strach: - A co będzie gdy On następnym razem nie pośle po mnie? Pominie mnie. No tak, po co mu gość, który już tyle razy odrzucał zaproszenie? Który go obrażał i lekceważył…
Za chwilę strach mija. Pan nie zapomniał o mnie i nadal mnie zaprasza. Czeka. Pamięta o mnie i zależy Mu, żebym przybył. Reszta należy już do mnie. Do mnie należy decyzja czy chcę tam być czy nie… On czeka.
Maciej
Zmieniony: poniedziałek, 10 października 2011 04:46
Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny,
święte jest imię Jego.
A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie
nad tymi, którzy się Go boją.
Okazał moc swego ramienia,
rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych.
Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił.
(Łk 1,49-53)
Tak Jezu, jestem z TOBĄ. Wybieram Cię i idę za Tobą. Mimo mej słabości, mimo mych upadków, wątpliwości... Już wybrałam i nie uchylę się. Oddaję się Tobie Jezu, moje serce należy do Ciebie. Przy Tobie czuję się bezpieczna i silna do pokonania zła.
Na to rzekła Maryja: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”. Wtedy odszedł od Niej anioł. (Łk 1, 38)
A jak ja bym się zachował gdyby niespodziewany anioł obwieścił mi, że Bóg ma dla mnie jakieś bardzo ważne zadanie. Czy przyjąłbym to mówiąc: Niech się stanie według słowa twego? Lub, może bardziej współcześnie: OK, niech będzie…? Czy umiałbym przyjąć zadanie od Pana Boga bez zbędnego gadania? Chciałbym powiedzieć, że tak, że oczywiście. Przecież to Bóg się do mnie zwraca. OK, niech będzie.
Ale czy na pewno tak bym postąpił? Czy może moja ludzka ułomność zasypałaby anioła pytaniami: - A moja praca? A dom, rodzina? Przecież nie zostawię żony? Syn mnie może potrzebować? Co z moimi kotami, z psem? Śląsk gra w sobotę... Euro 2012 tuż, tuż… I pewnie jeszcze wiele innych pytań zadałbym biednemu aniołowi, doprowadzając go do łez i całkowicie zapominając, że Bóg na pewno o wszystko już zadbał.
ONA nie zapomniała. Była młoda i pewnie też miała wiele pytań, ale przyjęła posłannictwo z ufnością i absolutnym posłuszeństwem Bogu. Chciałbym tak umieć. Bóg wyznacza mi zapewne mniejsze i większe zadania, ale ja nie zawsze przyjmuje je z pokorą i ufnością. Nie umiem powiedzieć: OK, niech będzie… Marudzę i ciągle mam inne zdanie.
Matko Przenajświętsza, proszę Cię, spraw abym mógł być podobny do Ciebie w bezgranicznym oddaniu, miłości i posłuszeństwu Panu Bogu.
O pójdźcie, wszystkie narody,
By z tych tajemnic różańca
Złocistą uwić koronę
Dla Pani nieba i ziemi
I Matce pięknej miłości
Pod stopy złożyć w ofierze.
Niech będzie chwała na wieki
Synowi czystej Dziewicy,
Którego z Ducha poczęła,
By wolę Ojca wypełnić;
A nam niech święty różaniec
Przyniesie pokój i łaskę. Amen.
Otwórz, Panie nasze serca, abyśmy uważnie słuchali słów Syna Twojego.
(Dz 16,14b)
Otwórz, Panie moje serce. Spraw abym umiał je otworzyć.
W znakomitym filmie Jona Purdy’ego „Joshua”, w czasach współczesnych pojawia się tajemnicza postać samotnego wędrowca znikąd. Stolarz, cieśla i rzeźbiarz czyni rzeczy niecodzienne, tak niezwykłe, że wkrótce trafia do Watykanu i uzyskuje audiencję u papieża. Ten pyta go: - Kim jesteś? Pada odpowiedź: - Nie poznajesz mnie Piotrze? Świat stał się przerażającym miejscem, tyle na nim gniewu i tak mało miłości. W ludzkich sercach jest pustka, której nic nie może wypełnić. Przez tę pustkę nie potrafią kochać… - Co mam robić - pyta papież. - Przypomnij im, że ich kocham, że umarłem za nich, powiedz im, że ta miłość jest prawdziwa. Jeśli otworzą serca, wypełnię pustkę i znowu będą miłować się wzajemnie… Powiedz im to, Piotrze…
Gdy po raz pierwszy widziałem tą scenę, pochyliłem głowę i zawstydziłem się. Zrozumiałem co mam robić. To takie proste. Mam otworzyć swoje serce, aby On, Pan wypełnił w nim pustkę. Dziś przypomina mi o tym Słowo Boże.
Ta filmowa scena z niezwykłym przesłaniem i ten fragment Słowa jest ze mną codziennie. I choć to wydawało się proste - otworzyć swoje serce, to jednak łatwo nie było i nadal nie jest. Ale każdego dnia próbuję otworzyć moje serce, żeby On wypełnił je miłością. Otwórz, Panie moje serce. Spraw abym umiał je otworzyć.
Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą.
(Łk 11,9-10)
Więc proszę, mój Panie. Proszę, bo mi pozwoliłeś prosić. Często, kiedy zasypuję Cię prośbami, zawstydzam się, że zawracam Ci głowę drobiazgami, a Ty przecież tyle masz na głowie. I czasem się martwię, że o tak wiele zabiegam, a tak mało z siebie daję. I pewnie proszę Cię o rzeczy nie zawsze mi potrzebne. Błahe i ziemskie. Ale skoro pozwalasz, to będę Cię prosić nadal. Każdego dnia. Choć wiem, że Ty i tak lepiej wiesz co jest dla mnie najlepsze, to jednak pozwalasz mi prosić. I szukać. I kołatać. Więc proszę… o rzeczy małe i większe, o ważne i być może nieistotne, ale najbardziej proszę Cię Panie o rzecz najważniejszą, o Twego Ducha. Napełnij mnie Nim… Proszę Cię, Panie…
Boże, Ty powołałeś świętego Brunona do służenia Tobie w samotności, † za jego wstawiennictwem udziel nam łaski, * abyśmy wśród rozproszeń życia codziennego zachowali zjednoczenie z Tobą. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.
Gdy Bóg przebaczył Niniwitom, nie podobało się to Jonaszowi i oburzył się. (…) Pan odrzekł: Czy uważasz, że słusznie jesteś oburzony? Jonasz wyszedł z miasta, zatrzymał się po jego stronie wschodniej, tam uczynił sobie szałas i usiadł w cieniu, aby widzieć, co się będzie działo w mieście. A Pan Bóg sprawił, że krzew rycynusowy wyrósł nad Jonaszem po to, by cień był nad jego głową i żeby mu ująć jego goryczy. Jonasz bardzo się ucieszył [tym] krzewem. Ale z nastaniem brzasku dnia następnego Bóg zesłał robaczka, aby uszkodził krzew, tak iż usechł. A potem, gdy wzeszło słońce, zesłał Bóg gorący, wschodni wiatr. Słońce prażyło Jonasza w głowę, tak że osłabł. Życzył więc sobie śmierci i mówił: Lepiej dla mnie umrzeć aniżeli żyć. Na to rzekł Bóg do Jonasza: Czy słusznie się oburzasz z powodu tego krzewu? Odpowiedział: Słusznie gniewam się śmiertelnie. Rzekł Pan: Tobie żal krzewu, którego nie uprawiałeś i nie wyhodowałeś, który w nocy wyrósł i w nocy zginął. A czyż Ja nie powinienem mieć litości nad Niniwą, wielkim miastem, gdzie znajduje się więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie odróżniają swej prawej ręki od lewej, a nadto mnóstwo zwierząt?
(Jon 4,1-11)
Jaki jest mój Bóg? Wielki, potężny, wszechmogący, niezmierzony. Ja jestem taka malutka przy Nim. Chciałoby się powiedzieć malutka i nieważna… Ale nie! Nie jestem nieważna. Jestem malutka przy Nim, ale dla Niego ważna. Ileż to razy dziennie wdaję się w dyskusję z Bogiem, jak Jonasz? Wykłócam się z Nim i próbuję przekonać do mojego zdania. A ile razy się obrażam na Niego, jak Jonasz? Bo mi za ciężko, bo się coś nie chce ułożyć. Chcę żeby było po mojemu. A ON w swej wielkości nigdy się nie obraża. Tłumaczy mi, pokazuje, przekonuje. Tak jak Jonaszowi. Ma do mnie bezgraniczną cierpliwość. Jak ojciec. I ostatecznie przecież zawsze przyznaję Mu rację. Więc po co potem znów się z Nim spieram? Hm… nie wiem… Bo przecież ON zawsze ma rację!
Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła. A Pan jej odpowiedział: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona.
(Łk 10,38-42)
Chciałabym być trochę Martą i trochę Marią. Być dobrą gospodynią i być otwartą na Słowo. Słowo Życia. Tylko czy intensywność codziennego dnia, pozostawia mi czas na Słowo? Tak, to prawda, troszczę się i niepokoję o wiele, a potrzeba mi tylko jednego. Jakie to proste i jakie trudne zarazem!
Każdego dnia znajduję w Słowie swoje życie. Wskazówki, rady i napomnienia. Ale równie często codzienne troski odciągają mnie od Słowa. Zmęczenie, praca, dom, brak czasu… Jak to pogodzić? Tak, wiem, niepokoję się o wiele, a potrzeba mi przecież tylko jednego…
Daję wam Przykazanie nowe, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem.
(J 13,34)
Tak jak Ty mnie umiłowałeś, Ojcze. Miłosierdzie. Twoje miłosierdzie. Wczoraj było bardzo pogodnie w nocy. Gdy spojrzałam na niebo, ujrzałam niezmierzoną ilość gwiazd. Wielki, wspaniały, nieskończony wszechświat. Porównanie przyszło nagle. Tak wielkie i niezmierzone jest właśnie Twoje miłosierdzie, Ojcze. Wielkie, cudowne… Aż nie mogę tego objąć rozumem.
Oto powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Go na próbę, zapytał: Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Jezus mu odpowiedział: Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz? On rzekł: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego. Jezus rzekł do niego: Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz żył. (Łk 10,25-29)
Uczony w Prawie pyta Jezusa o życie wieczne. A Jezus mówi (a właściwie tylko potwierdza odpowiedź, której sam sobie udzielił jego rozmówca), co trzeba czynić, by żyć. Nie żyć wiecznie, ale żyć... Żyć, a nie wegetować, dryfować, unosić się na fali, robić coś połowicznie. Oddać Bogu CAŁE serce, CAŁĄ duszę, CAŁĄ moc, CAŁY umysł. Oddać po to, by On wypełnił je sobą. Czyli ŻYCIEM.
Już więcej nie odwrócimy się od Ciebie,
daj nam nowe życie, a będziemy Cię chwalili.
Odnów nas, Panie, Boże Zastępów,
i rozjaśnij nad nami swoje oblicze,
a będziemy zbawieni.
(Ps 80, 19-20)
„Już więcej nie odwrócę się od Ciebie” - ile razy tak obiecywałam? Ale potem bywało inaczej… Lecz Twoje Miłosierdzie jest tak wielkie, że znów proszę: Odnów mnie Panie…
Nutka
Zmieniony: poniedziałek, 03 października 2011 04:36
W tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić. (Łk 10,21-22)
Po czym można poznać radość w Duchu Świętym? Jezus rozradował się w Duchu Świętym i zaczął wysławiać Ojca. Gdy ogarnia mnie radość w Duchu Świętym, zaczynam uwielbiać Boga, wychwalać Go, oddawać Mu chwałę.
Ale to działa też w drugą stronę: gdy zaczynam uwielbiać Boga, wychwalać Go, oddawać Mu chwałę, wtedy ogarnia mnie radość w Duchu Świętym.
Duchu Święty, gdy nachodzą mnie smutki, przyjdź z darem uwielbienia, a to mi wystarczy...
Pan wysłuchuje biednych i pokornych.
Patrzcie i cieszcie się ubodzy,
niech ożyje serce szukających Boga.
(Ps 69,33-34)
Ty, o Panie, pocieszyłeś mnie w smutku. Istotnie, tylko ten szuka pociechy, kto znajduje się w nędzy. /O. Gabriel od św. Marii Magdaleny „Żyć Bogiem”/.
Czymże jest moja nędza, mój niedostatek? Słabością? Bólem? A może łaską i wyróżnieniem? Jak mam Cię rozumieć, Panie?
Posłuszny nakazom Chrystusa: "Badajcie Pisma" oraz "Szukajcie, a znajdziecie" wypełniam swą powinność, bym przypadkiem nie usłyszał razem z Żydami: "Jesteście w błędzie nie znając Pisma ani mocy Bożej". Jeśli bowiem, jak mówi apostoł Paweł, Chrystus jest mocą Bożą i mądrością Bożą, to ten, kto nie zna Pisma, nie zna mocy Boga ani Jego miłości: nieznajomość Pisma świętego jest nieznajomością Chrystusa.
(Z Prologu do komentarza Księgi Izajasza proroka św. Hieronima, Godzina Czytań)
Jezus powiedział: Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno by się nawróciły, siedząc w worze pokutnym i w popiele. Toteż Tyrowi i Sydonowi lżej będzie na sądzie niżeli wam. A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do otchłani zejdziesz! Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał. (Łk 10,13-16)
Jesteś tak blisko mnie, Panie, a ja tak często Cię nie widzę. Dotykasz mnie, a ja Cię nie czuję. Mówisz do mnie, a ja nie słyszę. Wokół mnie też dzieją się cuda, a ja ich nie zauważam. Wyrwij mnie Panie z mojej apatii, chcę przerwać moje zobojętnienie. Porwij mnie Panie do życia…, do prawdziwego życia.
Będę Cię sławił, Panie, z całego serca, *
bo usłyszałeś słowa ust moich;
Będę śpiewał Ci psalm wobec aniołów, *
pokłon Ci oddam w Twoim świętym przybytku.
(Ps 138,1-2a)
Wobec - czyli w obecności. Śpiewając psalmy na Mszy Św. - warto mieć tę świadomość...
Powiedział do Niego Natanael: Skąd mnie znasz? Odrzekł mu Jezus: Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod drzewem figowym. (J 1, 48)
A ja? Skąd mnie znasz Panie Jezu? Gdzie mnie widziałeś? Ty widzisz mnie zawsze, prawda? Widzisz mnie i prowadzisz, nawet wtedy, gdy ja zapominam o Tobie…Ty mnie wybrałeś i pokazałeś drogę. I widzisz mnie zawsze…
Jezus mu odpowiedział: Lisy mają nory i ptaki powietrzne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć. (Łk 9,57-62)
Gdy za Nim pójdę, wiem, że muszę pożegnać luksusy i wygody. A na swe barki przyjdzie mi wziąć i ponieść cierpienie. Gdy za Nim pójdę muszę być tego świadoma i nie bronić się przed tym.
Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy. Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich? Lecz On odwróciwszy się zabronił im. I udali się do innego miasteczka. (Łk 9,51-56)
Nie szukajmy winy ludzi nam nieprzychylnych. Nie oceniajmy ich i nie szukajmy dla nich kary. Bądźmy wyrozumiali, zapomnijmy i idźmy dalej. Tak jak On. Bo tylko On, Pan, zna naszą drogę i tylko za Nim dojdziemy do celu.
Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: »Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy«. Ten odpowiedział: »Idę, Panie«, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: »Nie chcę«. Później jednak opamiętał się i poszedł.
(Mt 21,28-30)
Co myślę? Myślę, jak często byłem i jestem tym pierwszym synem, a jak rzadko - niestety - tym drugim... lub tym trzecim: "»Idę« - i poszedł".
Odrodzeni przez sakrament chrztu, przeżywamy ogromną radość, gdy w sobie samych odczuwamy zadatek Ducha Świętego, który daje nam rozumienie tajemnic, wiedzę objawień, mowę mądrości, mocną nadzieję, charyzmat uzdrowień i władzę nad demonami. Wszystko to przenika nas jak krople wody i stopniowo wydaje obfite owoce.
(Godzina Czytań, Z komentarza św. Hilarego, biskupa, do Psalmów)
Ciesz się i raduj, Córo Syjonu, bo już idę i zamieszkam pośród ciebie - wyrocznia Pana. Wówczas liczne narody przyznają się do Pana i będą ludem Jego, i zamieszkają pośród ciebie. (Za 2,14-15a)
Zamienię bowiem ich smutek w radość,
pocieszę ich i rozweselę po ich troskach. (Jr 31,13b)
Gdy tak wszyscy pełni byli podziwu dla wszystkich Jego czynów, Jezus powiedział do swoich uczniów: Weźcie wy sobie dobrze do serca te właśnie słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Lecz oni nie rozumieli tego powiedzenia; było ono zakryte przed nimi, tak że go nie pojęli, a bali się zapytać Go o nie. (Łk 9,43b-45)
Oby nigdy nie zabrakło mi wdzięczności Bogu za Jego wielkie dzieła w moim życiu. I świadomości ceny, jaką zapłacił za moją radość z odzyskanej wolności...
Podczas spowiedzi
Pewien kapucyn spowiadając się u ojca Pio wyznał: „Kiedy odmawiam brewiarz, czasami bełkoczę, mamroczę”, a następnie dodał: „Czasami źle mówię o swoich najbliższych współbraciach”. Ojciec Pio przerwał mu: „Wtedy oczywiście nie bełkoczesz?”.
Piechotą do nieba
Ojciec Pio jako kierownik duchowy często uspokajał penitentów, żalących się, że czynią małe postępy na drodze doskonalenia się: „Jedni jadą do raju pociągiem, inni furmanką, a jeszcze są i tacy, którzy idą zwyczajnie, na piechotę. I wiedz o tym, że właśnie ci ostatni mają najwięcej zasług i w sposób szczególny czczą Boga i zasłużą na chwałę w raju”.
Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie.
(Łk 9,22)
Jezus mówiąc o czekających Go cierpieniach na pierwszym miejscu wymienia odrzucenie przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie. Odrzucić kogoś to wyrzucić go ze swojego serca, przekreślić, osądzić, uznać, że nie mam z nim nic wspólnego.
Chroń mnie, Boże, od postawy osądzania innych. Jezu, Ty nigdy nikogo nie odrzuciłeś, daj mi Twoją miłość do każdego człowieka, którego spotykam na swojej drodze.
«Czy jest między wami ktoś, co widział ten dom w jego dawnej chwale? A jak się on wam teraz przedstawia? Czyż nie wydaje się wam, jakby go w ogóle nie było? Teraz jednak nabierz ducha, Zorobabelu, mówi Pan, nabierz ducha, arcykapłanie Jozue, synu Josadaka, nabierz też ducha cały ludu ziemi, mówi Pan. Do pracy! Bo Ja jestem z wami, mówi Pan Zastępów. Według przymierza, które zawarłem z wami, gdyście wyszli z Egiptu, duch mój stale przebywa pośród was. Nie lękajcie się!»
(Ag 2,3-5)
Tetrarcha Herod usłyszał o wszystkich cudach zdziałanych przez Jezusa i był zaniepokojony.
(Łk 9,7)
Czy nie ulegam czasami pokusie myślenia, że ujrzenie wielkiego cudu zwiększyłoby moją wiarę? A tymczasem decyzja o zabiciu Jezusa zapadła po tak spektakularnym cudzie, jak wskrzeszenie Łazarza! Herod też czuł się zaniepokojony na wieść o cudach dokonanych przez Jezusa, bo na sumieniu miał śmierć Jana Chrzciciela. Wszystko jak widać zależy od czystości serca.
O nieustanną gotowość do badania swojego serca – proszę Cię, Panie...
«Czy to jest czas stosowny dla was, by spoczywać w domach wyłożonych płytami, podczas gdy ten dom leży w gruzach? Teraz więc tak mówi Pan Zastępów: "Rozważcie tylko, jak się wam wiedzie. Siejecie wiele, lecz plon macie lichy; przyjmujecie pokarm, lecz nie ma go do sytości; pijecie, lecz nie gasicie pragnienia; okrywacie się, lecz się nie rozgrzewacie; ten, kto pracuje, aby zarobić, pracuje odkładając do dziurawego mieszka".
Tak mówi Pan Zastępów: "Wyjdźcie w góry i sprowadźcie drewno, a budujcie ten dom, bym sobie w nim upodobał i doznał czci", mówi Pan».
(Ag 1,4-8)
Gdy Jezus wychodził z Kafarnaum, ujrzał człowieka siedzącego w komorze celnej, imieniem Mateusz, i rzekł do niego: „Pójdź za Mną”. On wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami.
Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: „Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?”. On, usłyszawszy to, rzekł: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: «Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary». Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”.
Jeśli ktoś naucza inaczej i nie trzyma się zdrowych słów Pana naszego Jezusa Chrystusa oraz nauki zgodnej z pobożnością, jest nadęty, niczego nie pojmuje, lecz choruje na dociekania i słowne utarczki. Z nich rodzą się: zawiść, sprzeczka, bluźnierstwa, złośliwe podejrzenia, ciągłe spory ludzi o wypaczonym umyśle i którym brak prawdy
(1 Tm 6,3-5a)
Błogosławiona jesteś, Panno Maryjo,
która bez śmierci wysłużyłaś palmę męczeństwa
pod krzyżem Chrystusa. (aklamacja)
Wybacz, Miriam.
Przyzwyczailiśmy się do Ciebie - pobożnej, składającej dłonie, o łagodnych rysach, z zerowym dynamizmem pięknych, lecz dalekich rzeźb i wizerunków. Wybacz. Zapomnieliśmy, że życie w łasce intensyfikuje przeżycia duchowe, cielesne, psychiczne. Wybacz. Ułożyliśmy już sobie, jakim jesteś człowiekiem - powiedziałaś raz "tak", a potem już było tylko pobożnie i pięknie. No, podczas męki Syna chwila bólu, ale przecież zmartwychwstał, więc spoko.
Wybacz, Miriam.
A Ty nie uciekałaś od wyzwań życia, podejmowałaś decyzje, umiałaś dobrze rozpoznać działanie Boga i Jego wolę w zdarzeniach płynących do przodu w zawrotnym tempie. Nigdy nie odwróciłaś się tyłem do życia. Może dlatego tyle jest w Kościele Twoich wizerunków, na których całą, odsłoniętą twarzą patrzysz na nas, szukających pomocy przed brutalnym życiem.
Wybacz, Miriam.
Z naszego wpatrywania się w Ciebie wciąż niewiele wynosimy odważnej zgody na własne życie. Z różańców, litanii i nowenn, odprawianych w kościołach, nie wychodzimy gotowi podjąć się trudnych zadań, które czekają na nas.
Zaś o Twoim doświadczeniu łaski nie mamy pojęcia tak samo, jak o Twoim bólu.
A powinniśmy mieć.
Cierpliwość jest pierwszą cechą miłości, wymienioną przez św. Pawła. Można zatem zaryzykować stwierdzenie, że lud stracił miłość. I wtedy zaczął narzekać. Wniosek? Im mniej narzekania w nas, im więcej cierpliwości wobec rzeczywistości, tym więcej w nas miłości. I na odwrót. Im mniej miłości, tym więcej narzekania.
Ups....
2. Jako wspólnota oparta na przymierzu powinniśmy być wyczuleni na użycie słowa "przymierze" w Biblii. Co mówi dziś psalmista?
Lecz oszukiwali Go swymi ustami *
i kłamali Mu swoim językiem.
Ich serce nie było Mu wierne, *
w przymierzu z Nim nie byli stali.
Grzech języka psalmista opisuje jako niestałość w przymierzu, czyli złamanie przymierza.
Ups.
3. Narzekamy, szemrzemy, marudzimy wtedy, kiedy z czymś się nie zgadzamy. Chcemy, żeby nasza racja wybrzmiała. Chcemy, żeby naszą opinię ktoś podzielał albo żeby chociaż jej wysłuchano.
Ale nie taki ideał człowieka Bożego ukazuje dziś święty Paweł. Chrystus Jezus, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Uniżenie, cierpliwość, pokora bez udowadniania czegokolwiek. Taki wzór zostawił nam Jezus podczas swojej męki. Skończyło się na tym, że zwyciężył i postawił stopę na karku śmierci. Bóg potwierdził całą swoją potęgą, że stoi za Nim.
Więc jeśli chciałbyś ponarzekać, powalczyć, udowadniać komuś swoje racje - to zastanów się, czy taki jest Twój wzór i pamiętaj bardzo mocno o tym, że Bóg staje zawsze po stronie pokornych. Jeśli rzeczywiście masz rację i słuszność jest po Twojej stronie, Bóg to potwierdzi, upomni się o Ciebie i we właściwym czasie wywyższy Ciebie tak, jak wywyższył swojego Syna.
Ale zrobił to dopiero wtedy, gdy Syn oddał życie za przyjaciół.
Refren: Zawsze uczciwie będę postępował.
Będę śpiewał o sprawiedliwości i łasce, *
Tobie chcę śpiewać, o Panie.
Będę szedł drogą nieskalaną, *
kiedyż Ty do mnie przyjdziesz?
Będę chodził z sercem niewinnym *
wewnątrz swojego domu.
Nie będę zwracał oczu *
ku sprawie niegodziwej.
(Ps 101,1-3a)
Pan moją mocą i tarczą,
zaufało Mu moje serce.
Pomógł mi, więc moje serce się cieszy
i moją pieśnią Go sławię. (psalm responsoryjny)
Zawsze, kiedy szukamy Jego woli, On pomaga ją odnaleźć. Przygotowuje do przyjęcia Jego propozycji. Stopniowo dojrzewa i zapada w nas świadoma, odpowiedzialna decyzja. Bóg umacnia w sercu to, co już rozpoznane. Małe kroczki czynione ku odnajdywaniu woli Bożej uczą pokory i ufności. Skoro wybieram NOWE z Tobą, mój Boże - nic nie może mi się stać... bo moim celem nie jest NOWE samo w sobie. Moim celem jesteś Ty.
Pan moją mocą i tarczą, zaufało Mu moje serce.
Jak dobrze, że wciąż mi pomaga w podążaniu za Jego wolą.
Patrzę z podziwem na czytania dzisiejsze. Wszystko tak bardzo powiązane ze sobą i tak bardzo... proste. Gniew, przebaczenie, miłość wzajemna.
Złość, pamiętliwość i zemsta są obrzydliwe w oczach Bożych. A przecież tak wiele mamy do nich skłonności.
Wystarczy, że nie jest tak, jak sobie wyobrażałam, że będzie. Albo że ktoś nie jest taki, jaki moim zdaniem powinien być. Albo że ja sama nie jestem taka, jaka moim zdaniem powinnam być. To wystarczy do stopniowego wzbudzania złości i gniewu.... jeśli dam się podsycić pokusie niezadowolenia płynącej z niespełnionych oczekiwań.
Pamiętam fragment pewnej rozmowy. "Ona mnie potwornie wkurza". "Wiesz, że mamy przebaczać nieprzyjaciołom." "Ale ona nie jest moim nieprzyjacielem. Ona tylko mnie potwornie wkurza".
Czyżby?
Ograniczyliśmy w swojej mentalności słowo "nieprzyjaciel". Ograniczyliśmy je do wyobrażenia dosłownego - kogoś, kto nas imiennie nie lubi, kto nam źle życzy, kto nam dokucza lub prześladuje.
Nieraz w kazaniach i konferencjach można spotkać się z inną interpretacją... znacznie poszerzającą horyzonty. Nieprzyjaciel - to ktoś, kto jest różny ode mnie i kogo odbieram negatywnie. Ktoś, z kim się nie zgadzam wewnętrznie lub osobowościowo. Ktoś, kto mnie wkurza swoim stylem bycia, mówienia, działania. Ktoś, z kim bardzo trudno dogadać się i współpracować - nawet przy dużej dozie dobrej woli. Albo ktoś, na kogo widok po prostu ogarnia mnie powodowana konkretem lub nie - irytacja. (Nawet, jeśli on sam nie jest tego świadom. A najczęściej nie jest). Tego człowieka mogę zakwalifikować jako nieprzyjaciela.
Po co?
Żeby świadomie podjęte przebaczenie jemu tego, co mnie samego w nim drażni - uwalniało serce od obrzydliwości gniewu, irytacji, pamiętliwości i złości... nawet w śladowych ilościach.
Byłam tym bardzo zaskoczona - ale potem przekonałam się, że to naprawdę działa.
Dopiero wtedy, gdy mogę kogoś w prawdzie nazwać moim nieprzyjacielem.... mogę zacząć go w prawdzie miłować.
Miłujcie się wzajemnie, tak jak Ja was umiłowałem.
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie jest dobrym drzewem to, które wydaje zły owoc, ani złym drzewem to, które wydaje dobry owoc. Po owocu bowiem poznaje się każde drzewo: nie zrywa się fig z ciernia ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron. Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta.
Jakże mocny jest ten dzisiejszy przekaz przeciw złorzeczeniom, narzekaniom i szemraniu.
Czytam: "z obfitości serca mówią jego usta" i zaczynam drżeć na myśl o wszystkich zdaniach, które nie powinny być wypowiedziane, a jednak pofrunęły przez przestrzeń; o wszystkich mailach, których trzeba było nie pisać, a jednak wypłynęły ze skrzynki nadawczej; o wszystkich wypowiedziach, które niczemu nie służyły poza własną grzeszną satysfakcją lub chęcią pokazania siebie.
A najbardziej boję się skutków tych słów, które zostały powiedziane bezmyślnie.
Dzięki składam Temu, który mnie przyoblekł mocą, Chrystusowi Jezusowi, naszemu Panu, że uznał mnie za godnego wiary, skoro przeznaczył do posługi mnie, ongiś bluźniercę, prześladowcę i oszczercę. Dostąpiłem jednak miłosierdzia, ponieważ działałem z nieświadomości, w niewierze. A nad miarę obfitą okazała się łaska naszego Pana wraz z wiarą i miłością, która jest w Chrystusie Jezusie.
Aż czuje się pełen podziw Pawła dla Jezusa, który uznał go za godnego wiary mimo pyszałkowatej prześladowczej przeszłości i wielu słabości.
Niech i nam się udziela ta zdumiona wdzięczność Bogu, że wciąż nam wierzy i ufa.
Przesuwamy wzrokiem po pobożnych wizerunkach i niewiele w nas zostaje.
A przecież każde z nich to wzór człowieka decyzji i rozmowy.
Matka - otrzymuje wizję anioła, w wyniku rozmowy z nim podejmuje decyzję. Zgadza się na Boży zamiar względem swojej osoby, chociaż nie potrafi objąć konsekwencji.
Ojciec - otrzymuje wizję anioła w wyniku podjęcia decyzji i zgadza się na zamiar Boży względem niej, czyli po prostu ją zmienia.
Całe potężne działanie Boga w ich życiu dzieje się tam, gdzie - paradoks? - są zdolni do podejmowania decyzji i podejmują je.
Zastanawiające, że po tak nadprzyrodzonej interwencji Boga.... oboje stanęli wobec konieczności rozmowy w cztery oczy.
Takiej rozmowy nie zastąpi nawet najbardziej fascynująca nadprzyrodzona łaska. Ale bywa jej przyczyną lub bywa jej owocem.
A teraz i wy odrzućcie to wszystko: gniew, zapalczywość, złość, znieważanie, haniebną mowę od ust waszych. Nie okłamujcie się nawzajem, boście zwlekli z siebie dawnego człowieka z jego uczynkami, a przyoblekli nowego, który wciąż się odnawia ku głębszemu poznaniu Boga, według obrazu Tego, który go stworzył.
(Kol 3,8-10)
Nowym człowiekiem nie można się po prostu stać - i już nim być. Przyoblekanie nowego człowieka to proces, zadanie na całe życie. Mam się wciąż odnawiać. Jeśli o tym zapominam, niechybnie odradza sie we mnie człowiek stary...
W owym czasie Jezus podniósł oczy na swoich uczniów i mówił:
„Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże.
Błogosławieni wy, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.
Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy was zelżą i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom.
Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą.
Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie.
Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie.
Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom”.
Dwie myśli nad dzisiejszą Ewangelią.
1. Jezus podniósł oczy na uczniów... - patrzył na nich, mówiąc im o błogosławieństwie spoczywającym na prześladowanych. Jeśli ktoś patrzy na rozmówcę uważnie, to znaczy że ma do powiedzenia coś bardzo ważnego i chce nawiązać kontakt.
Co za ulga dla serca.... - ta budząca ufność myśl, że Jezus chce wciąż nawiązywać ze mną kontakt.
Ja też chcę, Panie Jezu.
2. Ze słów Jezusa wysnuć można taki wniosek, że fałszywy prorok to osoba, którą wszyscy chwalą. Po czym zatem poznać prawdziwego proroka - po prostu... Bożego człowieka? Może po tym, że ludzie na niego szemrają i narzekają, gdy współpracując z Duchem i budując Królestwo Boże działa czasami wbrew ich oczekiwaniom i wyobrażeniom?
Może.
I gdybym poznał wszystkie tajemnice, a miłości bym nie miał - byłbym niczym.
Miłość niech będzie bez obłudy. Miejcie wstręt do złego, podążajcie za dobrem. W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi. W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie. Nie opuszczajcie się w gorliwości. Bądźcie płomiennego ducha. Pełnijcie służbę Panu. Weselcie się nadzieją. W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie - wytrwali.
Jak bardzo dawno napisane - a jak bardzo wciąż aktualne... mój Panie.
Bycie we wspólnocie jest trochę jak dobra strona internetowa: wciąż potrzebuje aktualizacji, rozwoju i odświeżania.
Zdarzyło się, że Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga.
Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których nazwał apostołami: Szymona, którego nazwał Piotrem; i brata jego, Andrzeja; Jakuba i Jana; Filipa i Bartłomieja; Mateusza i Tomasza; Jakuba, syna Alfeusza, i Szymona z przydomkiem Gorliwy; Judę, syna Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą.
(Łk 6,12-16)
Jezus pokazuje, jak ważna jest modlitwa osobista. Ale jednocześnie wskazuje na to, że równie ważne jest budowanie wspólnoty i pozostawanie we wspólnocie. Choćby nawet ta wspólnota nie była idealna, nie była monolitem zbudowanym ze wspaniałych, odpowiedzialnych, zaangażowanych, itp... ludzi.
Teraz się raduję w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół. Jego sługą stałem się według zleconego mi wobec was Bożego włodarstwa: mam wypełnić posłannictwo głoszenia słowa Bożego. (...) Po to właśnie się trudzę walcząc Jego mocą, która potężnie działa we mnie. Chcę bowiem, abyście wiedzieli, jak wielką walkę toczę o was i o tych, którzy są w Laodycei, i o tych wszystkich, którzy nie widzieli mnie osobiście, aby ich serca doznały pokrzepienia, aby zostali w miłości pouczeni, ku osiągnięciu całego bogactwa pełni zrozumienia, ku głębszemu poznaniu tajemnicy Boga, to jest Chrystusa.
Święty Pawle - jak bardzo odsłaniasz siebie w tym tekście... Piszesz o tajemnicy Boga, a zarazem nie czynisz tajemnicy z własnych przeżyć.
Co Tobą kierowało, gdy pisałeś te słowa, pełne żaru, pełne zapału?
Takie ukierunkowanie na budowanie Kościoła, które goreje osobistym zapałem i nie zważa na nic... wypraszaj i nam.
Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków opierała się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik.
(Mt 18,15-17)
Prosty i jasny przepis na postępowanie - jak algorytm dla programisty. Pierwszy krok: rozmowa w cztery oczy. Jeśli w realizacji algorytmu pominie się pierwszy krok, kolejne mogą dać wyniki nieprawidłowe...
Czy na pewno nie pomijam pierwszego kroku algorytmu podanego przez Jezusa?
"Poprzez upominanie wynikające z autentycznej miłości do bliźniego, a nie z chęci odwetu czy nienawiści, możemy zyskać dobrego przyjaciela".
Czyżby prawdziwa przyjaźń była owocem... prawdy ?
Jezus jest Prawdą.... i Miłością.
***
Panie, proszę Cię - dawaj mi odwagę, szczerość i pokorę w relacjach z innymi - w rodzinie, w pracy, wśród znajomych, we wspólnocie... Niech moje słowa budują. Niech moje serce będzie czyste przebaczeniem i wolą pojednania. Niech nigdy nie mieszka w nim ukryta pretensja, złość, poczucie krzywdy. Ucz mnie nazywać moje uczucia, by panować nad nimi. Prowadź mnie do jasnej, czystej relacji - bo wiem, że takiej właśnie chcesz dla mnie w Swoim Kościele - najpierw z Tobą, najczystszym..... a przez to - z innymi.
Was, którzy byliście niegdyś obcy dla Boga i Jego wrogami przez sposób myślenia i wasze złe czyny, teraz znów Bóg pojednał w doczesnym ciele Chrystusa przez śmierć, by stawić was wobec siebie jako świętych i nieskalanych, i nienagannych, bylebyście tylko trwali w wierze, ugruntowani i stateczni, a nie chwiejący się w nadziei właściwej dla Ewangelii. Ją to posłyszeliście głoszoną wszelkiemu stworzeniu, które jest pod niebem, jej sługą stałem się ja, Paweł.
(Kol 1,21-23)
Święci, nieskalani, nienaganni, trwający w wierze, ugruntowani, stateczni, nie chwiejący się w nadziei – to wszystko wydaje się niedościgłym ideałem. Ale Bóg stworzył człowieka, by właśnie w nim, w człowieku objawić Siebie. Bóg wybrał człowieka, by w nim zamieszkać. Wystarczy zrobić Mu miejsce, a te niedościgłe ideały zaczną stawać się faktem...
O to, by było we mnie coraz więcej Ciebie – proszę Cię, Panie...
On jest obrazem Boga niewidzialnego - Pierworodnym wobec każdego stworzenia, bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie. I On jest Głową Ciała - Kościoła. On jest Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych, aby sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim. Zechciał bowiem /Bóg/, aby w Nim zamieszkała cała Pełnia, i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą: przez Niego - i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża.
(Kol 1,15-20)
Piękne słowa św. Pawła. A czy ja potrafię dostrzec bogactwo Osoby Jezusa Chrystusa? Czy daję Mu szansę na to, by pokazał mi, Kim naprawdę jest?
Wołaj z radości na cześć Pana, cała ziemio, *
cieszcie się, weselcie i grajcie.
Śpiewajcie Panu przy wtórze cytry, *
przy wtórze cytry i przy dźwięku harfy,
przy trąbach i przy dźwięku rogu, *
na oczach Pana, Króla, się radujcie.
(Ps 98,4-6)
Niech potęga Jego chwały w pełni umacnia was we wszelkiej cierpliwości i stałości.
(Kol 1,11)
Cierpliwość, stałość – te cechy wydają się mało atrakcyjne. Cierpliwość może kojarzyć się z cierpieniem, stałość ze staniem w miejscu. A jednak kropla drąży skałę. Wystarczy przyjrzeć się cudom natury w jaskiniach. Stalaktyty, stalagmity tworzą się przez setki tysięcy lat w tempie 1 cm na 700 lat. Pocieszające jest to, że kształtowanie się cudu natury, jakim jest człowiek, trwa trochę krócej :)
Z nastaniem dnia wyszedł i udał się na miejsce pustynne. A tłumy szukały Go i przyszły aż do Niego; chciały Go zatrzymać, żeby nie odchodził od nich. Lecz On rzekł do nich: Także innym miastom muszę głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, bo na to zostałem posłany.
(Łk 4,42-43)
Jakie jest moje miejsce pustynne, gdzie mogę odnowić swoją relację z Bogiem? I czy potrafię rozpoznać miejsca, do których On mnie posyła?
Zdumiewali się Jego nauką, gdyż słowo Jezusa było pełne mocy.
(Łk 4,32)
Co to jest: słowo pełne mocy? Czy słowo wykrzyczane? Czy może wypowiedziane z odpowiednią modulacją i w odpowiedniej tonacji? Może mówione z odpowiednią szybkością, aby w jak najkrótszym czasie wypowiedzieć jak najwięcej?
O Słowo pełne Mocy Prawdziwej - w szczególności dla kapłanów - proszę Cię Panie...
Nie jesteśmy synami nocy ani ciemności. Nie śpijmy przeto jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi! Ponieważ nie przeznaczył nas Bóg, abyśmy zasłużyli na gniew, ale na osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który za nas umarł, abyśmy, czy żywi, czy umarli, razem z Nim żyli. Dlatego zachęcajcie się wzajemnie i budujcie jedni drugich, jak to zresztą czynicie.
(1 Tes 5,5b-6.9-11)
Czuwajmy i bądźmy trzeźwi... Życie w uważności pozwala na realny kontakt z rzeczywistością. Przeciwieństwem tego jest życie w świecie swoich myśli, uczuć, nieustanne krążenie wokół własnego ja. Wtedy - paradoksalnie - jestem daleko od siebie, swojego centrum. A tylko w centrum siebie mogę naprawdę spotkać się z Bogiem i innymi ludźmi.
O postawę uważności, trzeźwości i czujności - proszę Cię, Panie...
Pan skierował do mnie następujące słowa: Przepasz swoje biodra, wstań i mów wszystko, co ci rozkażę. Nie lękaj się ich, bym cię czasem nie napełnił lękiem przed nimi. A oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą warowną, kolumną żelazną i murem spiżowym przeciw całej ziemi, przeciw królom judzkim i ich przywódcom, ich kapłanom i ludowi tej ziemi. Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię [zwyciężyć], gdyż Ja jestem z tobą - wyrocznia Pana - by cię ochraniać.
(Jr 1,17-19)
Dziś wspomnienie Męczeństwa św. Jana Chrzciciela. O radykalizm i bezkompromisowość w kroczeniu Twoją drogą - proszę Cię, Panie...
Proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej.
Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe.
Bardzo lubię świętą Monikę. Patrzę na nią z podziwem i zdumieniem. Wiele lat modliła się za swojego syna, aż doszło do jego nawrócenia i został wielkim świętym Kościoła.
Zawzięta kobieta, rzec można - lecz w dobrym znaczeniu tego słowa. Zawzięta, czyli wytrwale skoncentrowana na jednym celu. Nie rozproszona w drobnostkach. Uważna i silna. Uparta i wytrwała w swojej prośbie. Rozpalona nieustannie pragnieniem nawrócenia syna. Cierpliwa.... jak miłość.
Jej miłość do Boga i miłość do syna sprawiła, że Bóg swoją miłością dotknął syna i syn zapałał miłością do Boga.... bo ona każdą wolną chwilę spędzała na modlitwie. Miłość zrodziła miłość. Pełnia macierzyństwa.
Módl się za mnie, święta Moniko. Wzorze upartej, żarzącej się wysiłkiem i wolą modlitwy wstawienniczej, która owocuje po wielu latach wielką łaską - módl się za mnie, bym dobrze wykorzystywała każdą chwilę swojego życia.
Obym nigdy nie wypowiadała tych słów, które czasem można usłyszeć wśród ludzi: "mam tyle wolnego czasu, że nie wiem co z nim robić".
"Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie" - mówi Miriam do służby.
Potem Jezus nakazuje im nabrać wody do stągwi i zanieść staroście, żeby się napił.
Jego polecenie brzmi jak żart, albo złośliwość, albo zawadiacki wygłup - a w chwili, gdy skończyło się na weselu wino (obciachowa sytuacja.... żadna sąsiadka by tego nie zapomniała do końca życia), raczej nikomu z wtajemniczonych w problem.... żarty nie były w głowie.
Ale Ona rzekła: zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Musiało to być wypowiedziane z taką siłą przekonania, że nawet najbardziej absurdalne (pozornie) polecenie Jezusowe - wykonali bez wdawania się w dyskusje.
Po prostu posłuchali.
Słowo "cokolwiek" niesie ze sobą nieskończoną przestrzeń ryzyka... i nieskończoną przestrzeń możliwości wolnego działania Bożego. Na codzień raczej unikam pierwszej, a oczekuję drugiej - a przecież one są nierozłączne. Nie da się ich rozdzielić.
Chyba nikt w swoim życiu tego nie doświadczył tak intensywnie, jak Ona.
Daj mi, o Panie siłę przekonania, daj mi pragnienie realizowania Twoich poleceń, daj mi odwagę i moc. Daj mi bliskość Tej, która najlepiej wyczuwała Twoją wolę i potrafiła wyprosić u Ciebie to, co było potrzebne. Wlej we mnie Jej świętą determinację płynącą z czystej miłości. Daj mi Jej pokorne proste posłuszeństwo.
Nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga - zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus.
W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha.
Żydzi czekali na Mesjasza od wielu stuleci. Jego przyjście, Jego pojawienie się, Jego poznanie stanowiłoby dla nich powód do szczytu entuzjazmu, radości, zachwytu, zapału....
Ale Natanael entuzjazmu, radości i zapału do siebie nie dopuścił. Miał utrwalony własny pogląd na swoich rodaków z małej miejscowości. Wiedział, co to za ludzie i czego się po nich spodziewać - na pewno nie czegoś dobrego.
* * *
Jak się nazywa człowiek, po którym już nie spodziewasz się niczego dobrego?
Uważaj. Może się okazać, że właśnie przez niego przyjdzie do Ciebie wyjątkowa łaska.
* * *
Dobrze, że Jezus mu przypomniał o czymś wyjątkowym, osobistym, intymnym - czego nikt poza Natanaelem i Bogiem wiedzieć nie mógł. Dobrze, że Natanael w ogóle miał coś intymnego i osobistego w sferze swojej relacji z Bogiem, do czego mógł nawiązać Jezus.
Gdyby nie to, pewnie nadal czekałby Natanael na Mesjasza...... pasującego do jego wyobrażeń.
Przenikasz i znasz mnie, Panie, *
Ty wiesz, kiedy siedzę i wstaję. +
Z daleka spostrzegasz moje myśli,
przyglądasz się, jak spoczywam i chodzę, *
i znasz wszystkie moje drogi.
Zanim słowo znajdzie się na moim języku, *
Ty, Panie, już znasz je w całości.
Ty ze wszystkich stron mnie ogarniasz *
i kładziesz na mnie swą rękę.
K. Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu. W. Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu.
Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu.
Jak była na początku, teraz i zawsze,
i na wieki wieków. Amen. Alleluja.
Dziękuję Ci za te słowa, Panie - tak często powtarzane. One mocno przypominają, że ilekroć Ciebie wzywam na pomoc i na ratunek, od razu zwracasz ku mnie swoje oczy i śpieszysz, by mi pomóc. Każdy mój dzień interesuje Ciebie. Każda moja sprawa jest w centrum Twojej uwagi. A to mnie czyni nieskończenie bezpieczną nawet wtedy, gdy wydaje się, że nic nie pomoże i że nie ma ratunku.
Dziękuję Ci, bo Ty zawsze jesteś zainteresowany moimi sprawami.
Boże, Ty jednoczysz serca Twoich wiernych w dążeniu do Ciebie, † daj swojemu ludowi miłować to, co nakazujesz, i pragnąć tego, co obiecujesz, * abyśmy wśród zmienności świata tam wznieśli nasze serca, gdzie są prawdziwe radości. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.
Boże, Ty sprawiłeś, że święty Bernard, opat, przejęty gorliwością o Twoją chwałę, płonął jak ogień i oświecał Twój Kościół, † spraw za jego wstawiennictwem, * abyśmy napełnieni tym samym duchem, postępowali jak dzieci światłości.
Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.
On mu odpowiedział: „«Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem». To jest największe i pierwsze przykazanie.
Pierwsze i największe przykazanie.
Owszem: uznaję, przyjmuję, wyznaję....
Ale rzadko tak się dzieje, żeby pierwsze przykazanie było zarazem moim największym pragnieniem.
Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę...
Czemu Jezus, opisując Królestwo Niebieskie, tak często używa przypowieści? Bo Mu zależy na tym, by uczniowie dobrze je poznali. Zależy Mu na nas - spala Go zazdrosna miłość - nieprzejednana. Jest zazdrosny jak Oblubieniec o swoją Oblubienicę, rozpalony radosnym oczekiwaniem, gdy wreszcie wprowadzają ją na ucztę weselną... przed Jego Oblicze.
Skrutacja pierwszego wersetu dzisiejszej Ewangelii prowadzi jakby prosto do Lewina.
W przypowieści, którą Jezus opowiada dziś swoim uczniom, dobry gospodarz mówi do szemrającego nań pracownika: przyjacielu. Miał w tym pracowniku wroga, który jątrzył przeciw niemu w szerszym gronie. A jednak gdy gospodarz zwraca się do niego, mówi mu: Przyjacielu.
Gdy Judasz przychodzi ze zbrojną zgrają, żeby pojmać Jezusa w Getsemani, słyszy to samo słowo: Przyjacielu, po coś przyszedł?
To nie była naiwność. To była nieskończona szlachetność, najgłębsze uniżenie.
Ale do prawdziwych przyjaciół Jezus nie mówił przyjacielu, mówił po imieniu. "Marto, Marto, troszczysz się o wiele....." albo "Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!". Po imieniu - które znał doskonale. Imię to tożsamość. On znał ich tożsamość tak dobrze, jak nikt inny.
Może dlatego dzięki przyjaźni z Jezusem wiedzieli, kim naprawdę są.
I wiedzieli, kim są bez Niego.
***
Mówić nienaiwnie i szlachetnie "przyjacielu" do wrogów, a po imieniu do przyjaciół dobrze i głęboko poznanych.
Wtedy Maryja rzekła:
Wielbi dusza moja Pana,
i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.
Bo wejrzał na uniżenie swojej Służebnicy.
Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą
wszystkie pokolenia.
Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny.
Święte jest imię Jego.
A Jego miłosierdzie na pokolenia i pokolenia
Nad tymi, którzy się Go boją.
Okazał moc swego ramienia,
rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych.
Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił.
Ujął się za swoim sługą, Izraelem,
pomny na swe miłosierdzie.
Jak obiecał naszym ojcom
Abrahamowi i jego potomstwu na wieki.
Co to znaczy "rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich"? Na czym polega "pysznienie się zamysłami serca"?
Na czym polega pycha zamysłów - planów, zamierzeń, wyobrażeń, ambicji - mojego serca?
Jezus podążył w strony Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha”. Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem.
Na to zbliżyli się do Niego uczniowie i prosili: „Odpraw ją, bo krzyczy za nami”.
Lecz On odpowiedział: „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela”.
A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: „Panie, dopomóż mi”.
On jednak odparł: „Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom i rzucić psom”.
A ona odrzekła: „Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołu ich panów”. Wtedy Jezus jej odpowiedział:„O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz”. Od tej chwili jej córka została uzdrowiona.
Jezus podążył w strony Tyru i Sydonu. Kobieta zaś wyszła z tamtych stron.... i szła w Jego kierunku. Może spotkali się na granicy, może... na granicy jej możliwości? Sytuacja rodzinna, bezradność, beznadzieja, bezsilne oglądanie cierpienia swojego dziecka - doprowadziły ją na skraj wyczerpania. Szła ku granicy Tyru i Sydonu, które w Biblii są symbolem ucisku. Granica ucisku. Granica ludzkiej wytrzymałości.
Jezus idzie w tym samym kierunku.
Spotkają się w punkcie, którego na codzień nikt z nas dosięgać nie chce. Lecz On właśnie tam czekał na nią.
Dopiero ten punkt - punkt krytyczny - wyzwolił w niej wiarę i pokorę, która poruszyła Jego Serce.
Przyjdź, Duchu Święty, i zapal w nas płomień
Twojej miłości i Pańskiej bojaźni;
Daj nam usłyszeć Twój głos tajemniczy
W naszych sumieniach.
Pocieszycielu, niech blask Twój rozproszy
Mroki umysłów i serca ożywi,
Ty bowiem jesteś jaśniejszy od słońca,
Które już wschodzi.
Naucz nas, Duchu, wypełniać Twą wolę,
Zawsze Ci służyć w pokornym poddaniu;
W każdym człowieku dostrzegać przez wiarę
Twoją obecność.
Uświęć owoce naszego wysiłku,
Obdarz pokojem i łaską wytrwania,
Prowadź nas drogą codziennej wierności
Twoim natchnieniom.
Ojcu, Synowi i Tobie, Najświętszy,
Chwała niech będzie na niebie i ziemi,
Ty bowiem jesteś weselem i dobrem
Duszy człowieczej. Amen.
(Hymn z jutrzni)
Błogosławię Pana, który dał mi rozsądek, *
bo serce napomina mnie nawet nocą.
Zawsze stawiam sobie Pana przed oczy, *
On jest po mojej prawicy, nic mną nie zachwieje.
O Panie, daj mi takie serce, które będzie mnie wciąż napominać i kierować ku Tobie.
Daj mi serce tak mocno tęskniące, że nic już go nie zdoła powstrzymać przed patrzeniem na Ciebie.
Widzieliście własnymi oczami, co uczyniłem w Egipcie. Potem przebywaliście długi czas na pustyni. Zaprowadziłem was później do kraju Amorytów, mieszkających za Jordanem; walczyli z wami, lecz Ja dałem ich w wasze ręce. (...) Dałem wam ziemię, około której nie trudziliście się, i miasta, których wyście nie budowali, a w nich zamieszkaliście. Winnice i drzewa oliwne, których nie sadziliście, dają wam dziś pożywienie.
(Joz 24,7-8.13)
Najpierw doświadczenie wielkich dzieł Boga, potem długi czas na pustyni, potem Ziemia Obiecana. Normalna kolej rzeczy. Warto o tym pamiętać, szczególnie gdy czas się dłuży na tej pustyni...
Pan oznajmił Jozuemu: „Dziś pocznę wywyższać cię w oczach całego Izraela, aby poznano, że jak byłem z Mojżeszem, tak będę i z tobą. Ty zaś dasz następujące polecenie kapłanom niosącym Arkę Przymierza: «Skoro dojdziecie do brzegu wód Jordanu, w Jordanie się zatrzymajcie»”.
Zwrócił się następnie Jozue do synów Izraela: „Zbliżcie się i słuchajcie słów Pana Boga waszego. Po tym poznacie, rzekł Jozue, że Bóg żywy jest pośród was i że wypędzi z pewnością przed wami Kananejczyków. Oto Arka Przymierza Pana całej ziemi przejdzie przed wami Jordan. Skoro tylko stopy kapłanów niosących Arkę Pana ziemi całej, staną w wodzie Jordanu, oddzielą się wody Jordanu płynące z góry i staną jak jeden wał”.
(Joz 3,7-10a.11.13)
Po tylu latach obcowania z Bogiem na pustyni, Jozue nie potrzebował szczegółowych wyjaśnień. Zrozumiał słowa Pana Boga jednoznacznie i właściwie. Nie dopytywał się, po co kapłani mają sie zatrzymać w Jordanie, i w ogóle co to znaczy. Niewątpliwie przypomniał sobie przejście przez Morze Czerwone i zrozumiał, że oto znów lud ma przejść - dzięki Bożej mocy - przez wielką wodę, ku nowemu życiu.
Nie słyszę, nie rozumiem słów Pana Boga... A jak wygląda moje z Nim obcowanie? Czy przebywam z Nim na pustyni?
Jesteś złym człowiekiem! Darowałem ci cały dług, bo mnie prosiłeś. Czy i ty nie powinieneś był zmiłować się nad swoim dłużnikiem, tak jak ja zmiłowałem się nad tobą?
(Mt 18,32-33)
Gdy brakuje mi cierpliwości do drugiego człowieka, muszę pamiętać, ile cierpliwości Bóg miał i ma wobec mnie. Gdy złość, irytacja, osądzanie innych biorą górę nad miłosierdziem, narażam się na to, że usłyszę od Jezusa mocne słowa: Jesteś złym człowiekiem!
O świadomość Twojej cierpliwości dla mnie – proszę Cię, Panie...
Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę. W dzień nawiedzenia swego zajaśnieją i rozbiegną się jak iskry po ściernisku.
(Mdr 3,1-7)
Iskra, iskierka – to coś bardzo małego. A jednak potrafi wzniecić wielki ogień.
Boże, mój Boże, szukam Ciebie *
i pragnie Ciebie moja dusza.
Ciało moje tęskni za Tobą, *
jak zeschła ziemia łaknąca wody.
Oto wpatruję się w Ciebie w świątyni, *
by ujrzeć Twą potęgę i chwałę.
Ktoś mógłby zapytać: po co tak często czytamy ten psalm w brewiarzu? "już go znam na pamięć, znudziło mi się, czytam automatycznie".
A przecież nikt, nabierając wody do szklanki w skwarny dzień, nie narzeka na to, że już tę czynność zna na pamięć i picie wody kompletnie mu się znudziło.
Łaknienie, niedosyt, tęsknota, pragnienie kierują nami, byśmy rozwijali swoje życie i wciąż sięgali po więcej, byśmy nie stawali w miejscu. Nie unikajmy ich i pozwalajmy Słowu budzić je w nas.
Jak Chrystus z nieba przyszedł na ziemię, podobnie Jego Oblubienica, Kościół św., w niebie ma swój początek. Zrodzona z łaski Boga, zstąpiła wraz z Synem Bożym i z Nim jest nierozdzielnie zespolona. Wznosi się z żywych kamieni, zbudowana na kamieniu węgielnym, gdy w łonie Dziewicy Słowo Boże przyjęło naturę ludzką, łącząc duszę Boskiego Dziecięcia z duszą Jego Dziewiczej Matki najbardziej intymną jednością, zwaną zaślubinami. Niebieskie Jeruzalem zeszło na ziemię ukryte dla świata. Lecz te pierwsze bosko-ludzkie zaślubiny zrodziły przez łaskę i powołały do życia każdą duszę, wszystkie żywe kamienie mające stworzyć potężną budowę Kościoła. Matka-Oblubienica stała się Matką wszystkich odkupionych; jak macierzysta komórka, z której powstają ciągle nowe komórki, miała ona budować i wznosić żywe miasto Boga. Ta, zakryta przed wszystkimi tajemnica, została objawiona św. Janowi, gdy z Dziewicą-Matką stał pod krzyżem i był jej dany za syna. Wówczas też Kościół stał się widzialny; przyszła jego godzina, lecz jeszcze nie wypełnienie. Kościół żyje, jest poślubiony Barankowi, ale godzina jego uroczystych godów nastąpi dopiero w chwili ostatecznego zwycięstwa nad smokiem, gdy ostatni odkupieni dokończą swych ziemskich bojów. Jak Baranek musiał być zabity, by być podwyższony na tronie chwały, tak przez cierpienie i krzyż wiedzie droga do chwały tych wszystkich, którzy są powołani i wybrani na gody Baranka. Kto chce być Barankowi poślubiony, musi dać się wraz z Nim przybić do krzyża. Wszyscy oznaczeni krwią Baranka, to znaczy wszyscy ochrzczeni, jesteśmy do tego powołani, lecz nie wszyscy rozumiemy Jego wezwanie. Iść za Chrystusem to coraz wierniej Go naśladować; to wezwanie brzmi przenikliwie w duszy i żąda jednoznacznej odpowiedzi.
Gdy Jezus przebywał w Galilei z uczniami, rzekł do nich: „Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie”. I bardzo się zasmucili.
(Mt 17,22-23)
Nie usłyszeli. Pan Jezus powiedział wszystko, ale nie usłyszeli. A jeśli nawet usłyszeli - to nie zapamiętali...
Obym słyszał wszystko, co mam usłyszeć. I zapamiętywał.