Blog Staszka

Staszek pisze z ... Kamerunu :)

Od 7 sierpnia jestem w Kamerunie. Po 12 godzinach lotu przez Brukselę, Duale, samolot wylądował w Yaounde stolicy kraju. Tutaj zupełnie inny świat.
Wizę mam na 3 miesiące, ale jeśli da się przedłużyć to chce pozostać do lutego przyszłego roku.
Tutaj trzeba przedefiniowac sobie pojęcie biedy. To co u nas jest nazywane biedą tutaj jest największym luksusem.
Pomimo tej biedy urzekli mnie ludzie których spotykam. Mój podziw wzbudza oczywiście przyroda, ale najbardziej ofiarna i odważna postawa naszych polskich misjonarek Pallotynek u których mieszkam.

IMG-20180903-WA0002IMG-20180904-WA0010IMG-20180904-WA0011

Ciąg dalszy poniżej - od najnowszych do najstarszych wiadomości...



Blog Staszka - 2019.01.13: Niedziela Chrztu Pańskiego PDF Drukuj Email
Blog Staszka
niedziela, 20 stycznia 2019 20:18

Myślałem, że już nie będzie relacji z Mszy Świętej, bo dużo razy prezentowałem materiał na ten temat. Ale po dzisiejszej niedzieli postanowiłem zrobić to jeszcze ostatni raz.

Chrzest dzieci Williego. Willi ma pewien niewielki stopień niepełnosprawności umysłowej. Jako dziecko zachorował na zapalenie opon mózgowych i od tego czasu liczy się jego niepełnosprawność. Ma „żonę” Pigmejkę, która jest głuchoniema. Ślubu nie mają, jak 90% chrześcijan w Kamerunie, z braku pieniędzy. "Dotu" już nie musi płacić, ale na pozostałe koszty związane z zawarciem związku małżeńskiego go nie stać. Mają dwoje dzieci, które nie były ochrzczone. Żona też nie jest ochrzczona. Często przychodzi do klasztoru sióstr po pracę i wsparcie, i takie otrzymuje. Często jest w kościele na Mszy w ciągu tygodnia. Utrzymuje rodzinę z pracy w polu. Pochodzi z rodziny katolickiej, która może być wzorem dla innych. Zadałem mu kiedyś parę pytań. Czy chciałby ochrzcić dzieci i żonę - odpowiedział, że bardzo. Czy chciałby mieć ślub kościelny – tak. Nie wiem, czy dam radę sam w tym wszystkim mu pomóc. Dzisiaj był pierwszy etap – chrzest jego dwójki dzieci. Żona chodzi już na katechezę w języku migowym i niebawem też zostanie ochrzczona. To nie był tak wielki koszt, a radość moja i jego rodziny była wielka. Msza trwała 3,5 godz., bo oprócz chrztu było także wprowadzenie do Wspólnoty Kobiet Katolickich (WKK) nowych osób. Po południu byłem w domu jego rodziców, którzy zorganizowali przyjęcie dla przyjaciół. Poniżej kilka zdjęć i filmów z dzisiejszego dnia. Chrzest był w kościele, który wygląda bardziej jak stodoła. Nie ma w nim posadzki. Tylko ołtarz jest na niewielkim podwyższeniu z betonu. Reszta powierzchni to ziemia. Byłem razem z s. Anną. Dostaliśmy miejsca honorowe po prawej stronie ołtarza.

Oto mali bohaterowie dzisiejszej uroczystości. Dwuletni synek na rękach matki i dwumiesięczny synek na rękach wujka Fryderyka.

WhatsApp Image 2019-01-13 at 21.59.11WhatsApp Image 2019-01-13 at 21.59.12WhatsApp Image 2019-01-13 at 21.59.13

Przed odczytaniem Ewangelii było uroczyste procesyjne wniesienie ewangeliarza. Jedna pani niosła na plecach zakryty kosz, w którym - jak się okazało - znajdowała się mała dziewczynka. Przed księdzem odkryto koszt i dziecko podało księdzu ewangeliarz.

Tutaj jest taka praktyka, że jest jeden chrzestny. Dla dziewczynki jest to kobieta, a dla chłopaka mężczyzna.

WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.00.15

Potem odbyło ponowienie ślubów dla wspólnoty WKK.

WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.00.16WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.00.18

WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.00.19WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.00.20

Panie z okazji tej uroczystości ufundowały dla kościoła ornat, który przyniosły procesyjnie do ołtarza.

Następnie było przyjęcie nowych członkiń do wspólnoty WKK.

Złożenie darów ofiarnych (były m.in. dwie żywe kury).

Gdyby się ktoś spóźnił na Mszę 2.5 godz., to trafiłby na okadzenie ołtarza po złożeniu darów ofiarnych, przed ofiarowaniem.

WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.03.04WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.03.05

Po ogłoszeniach jeszcze było płomienne przemówienie ks. Oliviera z college (ten, który prał uczniów za spóźnienie do szkoły po czterech literach), skierowane do młodzieży (trwało ok.20 min).

Po wyjściu z kościoła jeszcze długo towarzystwo nie chciało się rozejść do domu.

WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.04.38WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.04.39WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.04.40

WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.04.41WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.04.381WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.04.391

WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.04.42

Oto film zrobiony 17 min po wyjściu z kościoła.

Na przyjęcie do domu mieliśmy przyjechać na 14.00. Ale zwyczajem afrykańskim przyjechaliśmy o 14.40. Okazało się, że tym razem goście na nas czekali z rozpoczęciem obiadu.

To ta dziewczynka siedziała w koszu i podała ewangeliarz księdzu.

WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.06.54

Wśród gości jest miedzy innymi pan Manuel, kucharz u biskupa, który niegdyś niósł na plecach chorego księdza do szpitala ponad 30 km (pisałem o tym kiedyś). Trzyma swojego chrześniaka na rękach - dziecko adoptowane naszej Tereski G. z PP.

WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.09.25

Przyjęcie odbywa się w domu pana Modesta, tego który nie odpalił nowej kosiarki bez okularów i rękawic ochronnych. Opisywałem to niedawno. Z moich znajomych, jeszcze pojawili się: dyrektor szkoły Paul z nauczycielem Gee z miejscowości Nkoum, odległej o 23 km. Jakim cudem oni się tu znaleźli - zapytam przy najbliższej okazji.

Jako ciekawostkę podam, że goście byli z dwóch plemion i dania były przygotowane z myślą o nich. Jedno z plemion jadło z talerza palcami, bez użycia sztućców.

Teresce w ramach podziękowania, za wielkie serce dla dzieci adoptowanych, oraz koordynację działań w PP w sprawach misji, dodatkowo kilka zdjęć jej chłopaka adoptowanego. Mały całkiem dobrze mówi po angielsku.

WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.18.08WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.18.09WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.18.10

WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.18.11WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.18.12WhatsApp Image 2019-01-13 at 22.18.13

Taką operację jak powyżej (zdjęcie rodziny adoptującej dziecko w rękach tego dziecka) robiłem już w przypadku innej rodziny z Wrocławia. Wyrazili zgodę na udostępnienie wizerunku na naszej stronie.

WhatsApp Image 2019-01-14 at 04.55.26WhatsApp Image 2019-01-14 at 04.55.27

...

Tego ranka rodzina podrzuciła tej Pani tego chłopaka. Wsadzili go do taksówki i przyjechał z Yaounde. Ma 4 lata. Nazywa się Maximus. Przyszła po pomoc. Trzeba będzie znaleźć mu rodziców do adopcji. Chłopca przysłała siostra tej Pani. Opiekowała się nim, ale teraz zachorowała i nie daje rady. Jego prawdziwa matka ma 24 lata i jest psychicznie chora, zostawiła go po urodzeniu.

WhatsApp Image 2019-01-14 at 09.11.40WhatsApp Image 2019-01-14 at 09.11.43WhatsApp Image 2019-01-14 at 09.11.431

...

Następnym tematem, który mnie tu zafrapował, jest kwestia czarów i tzw. panów marabu. Niebawem coś o tym napiszę.

Tymczasem pozdrawiam.

Zmieniony: środa, 23 stycznia 2019 20:41
 
Blog Staszka - 2019.01.12: O zwierzętach PDF Drukuj Email
Blog Staszka
niedziela, 20 stycznia 2019 16:51

Zbliża się czas pewnych podsumowań przed powrotem do Polski. Tym razem będzie o tym, jakie zwierzęta spotkałem w Kamerunie. Nie przyjechałem tutaj dla safari, więc żyraf, wielbłądów, lwów i tym podobnych - nie widziałem. Ale innych stworzeń było całkiem sporo. Nie wszystkie tak polubiłem, jakby to chciał św. Franciszek, ale wiele z nich owszem.

WhatsApp Image 2019-01-12 at 22.13.33Dla przykładu, takie zwierzątko żyje w moim pokoju od samego początku. Uświadomiono mnie, że nie jest groźne dla człowieka. Wychodzi po zmroku i ugania się po ścianach za owadami. Jest bardzo szybkie. Nie ma sposobu, aby je złapać - albo w inny sposób wyprosić z pokoju. Ale skoro zjada owady, to jest pożyteczne i zaakceptowałem jego obecność. Na podwórku w dzień spotykam podobne gady, ale dużo większych rozmiarów - przemykające najczęściej po murach. Gdy wchodzę do pomieszczenia z cysternami na wodę, to jest popłoch jaszczurek. Dziesiątki umykają od drzwi po ścianach i chowają się, gdzie się da. Są też bardzo kolorowe jaszczurki z pomarańczowymi głowami i ogonami, wykonujące ruchy przypominające pompki.

Codziennym widokiem w mojej okolicy są kozy, kozły, barany. Można je spotkać o każdej porze dnia w przeróżnych miejscach. Chodzą samopas i zjadają trawę, a także smakują im kwiaty. Miałem zrobić pastucha elektrycznego dla ochrony kwiatów poza płotem naszej posesji, ale w końcu siostry obawiały się tego pomysłu i zrobiliśmy inne zabezpieczenie. Kiedyś prezentowałem wam, jak takie dwa kozły starły się ze sobą w pozycji znanej jako ”poznańskie koziołki”.

WhatsApp Image 2019-01-12 at 22.15.39Z małpką, która mieszka na drzewie w Atoku, spotykam się zazwyczaj gdy jedziemy do Yaounde i wpadamy na chwilę do księży Marianów na kawę.  Dostaje ode mnie coś do zjedzenia i daje popisy sprawności. Małpka ta żyje w zgodzie z kotem. Czasami bawią się razem w tej klatce. Wnuczki chciałyby, aby im jedną taką przywieźć, ale żywą będzie trudno. Kilka małp widziałem na kiju przy drodze do kupienia. Takie mógłbym przywieźć na obiad, ale raczej by ich nie zjadły. Chyba, że ktoś z was chce - to mogę się postarać.

Poza tym, mamy tu nieustanny świergot setek ptaków na drzewach i w zaroślach, w dzień i w nocy. Przy drodze do kościoła jest ogromne drzewo liściaste. Czasami „rozmowy ptaków” są z daleka słyszalne, a tuż przy drzewie aż uszy puchną. Nie wspominam o komarach, bo to znany afrykański standard. Komary mogą zarazić malarią, nadal jest to choroba śmiertelna i brak na nią szczepionki. Ludzie tu mówią, że gdyby malaria występowała w Europie bądź w Stanach - to dawno szczepionka byłaby wynaleziona. Ale Afryką nikt się nie przejmuje, a sami nie potrafią. Mają na tym punkcie kompleksy. Jeden gość mi powiedział, że mu przykro, bo czarny człowiek nie potrafił sam zbudować nawet roweru.

Dla mnie nowością były niewidzialne muszki mutu-mutu. Nic nie widać i nie czuć na ciele, a zaczyna robić się bąbel. Muszki mutu-mutu nie przenoszą malarii, i to jest jedyna ich zaleta. Po ukąszeniu można się natomiast zadrapać do krwi, bo tak skóra swędzi. Tego doświadczyłem bardzo często, ale starałemm się za mocno nie drapać.

Mamy tu myszy i szczury zwykłych rozmiarów (L)  i ogromne (XXL). Te ogromne są zjadane, o ile dadzą się złapać. Nasz ogrodnik upolował w naszym ogrodzie model XXL, ale nikt z nas nie reflektował, więc z radością zabrał zdobycz do swego domu.

Jest rozmaite robactwo w ziemi i w powietrzu, termity, muchy tse-tse (bardzo bolesne ukąszenie). Natrafiłem na gniazdo takich much, gdy otworzyłem skrzynkę bezpiecznikową na zewnątrz budynku. O położeniu się na trawie, nawet na kocu, nikt tu nie pomyśli. To byłoby zbyt ryzykowne (nie ma się jak opalać!). Widziałem także wiewiórki, wróble afrykańskie. Wróble są o połowę mniejsze od tych, które my znamy (rozmiar S?).

WhatsApp Image 2019-01-12 at 22.17.31Takie atrakcje można kupić przy drodze. Z jeżozwierza uzyskuje się  nie tylko mięso, ale też łuski przyklejane przez panie do paznokci. Przed przyklejeniem maluje się je na różne kolory.

WhatsApp Image 2019-01-12 at 22.17.32Wąż zazwyczaj kosztuje 5 tys. franków i szybko znajduje nabywców. Mięso z węża smakuje podobnie jak z węgorza. Nie próbowałem - wierzę, że tak jest, ale spotkanie z żywym okazem zaliczyłem. Można się na niego natknąć przy odrobinie nieostrożności. Dla przykładu: przed tymi drzwiami do magazynu leżał sobie zwinięty w kłębek. Było ciemno i s. Hanna o mało nie nastąpiła na niego. Dlatego przeniosłem przycisk do światła w inne miejsce, bliżej ścieżki - tak, aby nie trzeba było ryzykować zdrowia, żeby zapalić światło w garażu.

W czasie mojego pobytu, na naszym podwórku były dwa węże boa. Oba zginęły. Pierwszy dwumetrowy, był w pobliżu cysterny z wodą. Zabił go ogrodnik. Drugi poległ w walce z naszym psem Amą, przy samym wejściu do budynku. Ama ledwo uszła z życiem po jego ukąszeniach. Potrzebna była interwencja weterynarza. Po tym wyczynie zdobyła nasze uznanie. Ten gatunek węża nie należy do najgroźniejszych. Po ich ukąszeniu można się ratować i są na to duże szanse. Natomiast rzadko udaje się przeżyć ukąszenie żółtej anakondy, bo kąsi kilkakrotnie w to samo miejsce i akcję ratowania trzeba podjąć bardzo szybko, a nie zawsze jest to możliwe.

WhatsApp Image 2019-01-12 at 22.19.22Nasze dzielne psy w klatce. Ama to ta na zdjęciu po lewej stronie. Z Amą zaprzyjaźniłem się od samego początku. Kami jest mniej towarzyski. Choć mnie nie pogryzł, to jednak próbował to zrobić. Kilka sióstr już pogryzł - mimo, iż dobrze je znał. Ma opinię bardzo groźnego psa i wszyscy się go boją w mieście, i to dobrze - bo to podstawa bezpieczeństwa w nocy.

Są tu darmowe nocne koncerty cykad i świerszczy, i jeszcze nie wiem dokładnie czego. Muzyka jest piękna. Jeśli ktoś myślał, że w buszu jest cicho, to się bardzo myli. Jest tu znacznie głośniej w nocy niż na mojej ulicy we Wrocławiu, przy czym jest to innego rodzaju hałas.

WhatsApp Image 2019-01-12 at 22.19.50Swego czasu nasz dom upodobały sobie jaskółki. Tysiące ich siadało na ścianach i próbowało budować gniazda. Było czarno od nich. Brudziły przy tym ściany. Próbowaliśmy różnych metod, aby się ich pozbyć. Wcale się nas nie bały. Żadne strachy nie zadziałały. Odganianie przy pomocy procy - kilka padło, ale reszta się tym nie zraziła. Głośna muzyka – nie pomogło. Burzyliśmy co chwilę gniazda, i pryskaliśmy ściany środkami owadobójczymi – to pomagało na parę godzin zaledwie. Na szczęście po tygodniu same odleciały (oby daleko, być może do ciepłych krajów w Europie?).

W nocy czasami słychać, jak coś chodzi po blaszanym dachu. To czarne wrony lub coś do nich podobnego. Siostry nigdy nie wiedzą kiedy się bać, zwłaszcza jak któraś jest w domu sama w nocy. Nie wiadomo, czy to jest włamanie przez dach, czy jakiś ptak spaceruje.

Są tu też różne pająki i raczej nie głodują. Zdarzają się czasami ogromne okazy, dochodzące do 10 cm i te są groźne. W sumie dwa takie zatłukłem. Jeden przed moim pokojem, właśnie czekał aby go wpuścić. Drugi w magazynku s. Agnieszki (piszczała ze strachu, a ja akurat byłem najbliżej). Zawsze warto sprawdzić przed włożeniem buta, czy w środku nie ma jakiegoś niepożądanego gościa (np. mojej jaszczurki). Tak samo w nocy: najpierw zapala się światło, a potem dopiero stawia nogę na podłodze. Zawsze w pokoju jest drugi kontakt do światła przy samym łóżku – to dla bezpieczeństwa, takie afrykańskie BHP.

WhatsApp Image 2019-01-12 at 22.20.12To jest świnia - gdyby ktoś nie wiedział. Akurat te zwierzęta są nam dobrze znane (chociaż niektórym zapewne tylko z talerza). U nas się je hoduje. Tutaj natomiast chodzą samopas i same starają się o pożywienie. W  Nkoum chcielibyśmy utrudnić im wejście na teren szkoły, ale nie znaleźliśmy jak dotąd sponsora na wybudowanie ogrodzenia (potrzeba 120 tys. zł).

WhatsApp Image 2019-01-12 at 22.20.25Innym zwierzęciem domowym jest drób. Kura i koguty są prawie przy każdym domku w mieście. Koguty mają tutaj dużo do powiedzenia już od drugiej w nocy. Są głośne do czasu, aż się kury obudzą. Potem słychać je nadal, ale jakby mniej. Spotyka się też kaczki, chociaż rzadziej.





Takie karaluchy pchają się do domu, którędy się da. Wchodzą na beton i gdy się przewrócą na plecy to jest dla nich koniec – śmierć głodowa, bo nie potrafią już wstać. Wszystkie drzwi wejściowe zostały przeze mnie uszczelnione na dole, aby nie mogły dostawać się do środka i popełniać samobójstwa.

WhatsApp Image 2019-01-12 at 22.20.39WhatsApp Image 2019-01-12 at 22.20.391

WhatsApp Image 2019-01-12 at 22.20.56Zmorą są małe żółte mrówki, takie same jak w Polsce. Trudno się przed nimi uchronić. Aby się nie dostały do chleba zrobiliśmy taką specjalną konstrukcję jak na zdjęciu. Po drodze aby mogły coś zjeść muszą przepłynąć pewien odcinek drogi po wodzie a tego nie potrafią. Ale to ich problem.



Takie coś podobno jest śmiertelnie groźne. Nie jest to typowy skorpion, ale coś z tego gatunku. Nie miałem przyjemności spotkać. Dwukrotnie zostały zabite na dzień przed tym, jak miałem znaleźć się w tych miejscach, gdzie je zauważono (przypadek?).

WhatsApp Image 2019-01-12 at 22.22.01WhatsApp Image 2019-01-12 at 22.22.02

Po tych owocach morza (mięso już na talerzu) pozostały tylko muszelki. To z wczasów nad Atlantykiem w Kribi. Była też tam świeża ryba prosto z wody.

WhatsApp Image 2019-01-12 at 22.22.04WhatsApp Image 2019-01-12 at 22.22.041WhatsApp Image 2019-01-12 at 22.22.33

WhatsApp Image 2019-01-12 at 22.22.59No i na koniec ślimak.

WhatsApp Image 2019-01-12 at 22.23.00


Tutaj jestem ja sam. Dlaczego w temacie ze zwierzętami? Powiedzmy, że na widok niektórych zwierząt wyszedłem z siebie i stanąłem obok.-:))




Pozdrawiam

Zmieniony: niedziela, 20 stycznia 2019 18:08
 
Blog Staszka - 2019.01.10: Zdziwień ciąg dalszy PDF Drukuj Email
Blog Staszka
sobota, 12 stycznia 2019 00:31

Ostatni mój wpis dotyczył kwestii czasu. Jeszcze wrócę na moment do tego tematu, bo ciągle zastanawiam się i próbuję zrozumieć czym dla Afrykańczyka jest czas. Niewątpliwie mają oni zupełnie inne poczucie czasu niż my. Dorośli nigdzie się nie śpieszą i nie dotrzymują umówionych terminów. Natomiast od dzieci i młodzieży wymaga się tego. Sporym zaskoczeniem dla mnie było usłyszenie, że w ich rodzimych językach np. maka czy emondo nie ma czasu przyszłego. Jest jedynie teraźniejszy i przeszły. Żyją chwilą obecną. Jak to możliwe – nie wybiegają w przyszłość?

Wczoraj rano w czasie śniadania doszedł do naszych uszu płacz bitych dzieciaków w katolickim College Jana Bosco, sąsiadującym z nami przez płot. O godzinie 7.30 brama do college jest zamykana. Przed nauką odbywa się apel na boisku szkolnym. Potem młodzież rozchodzi się do klas. Dopiero w momencie wchodzenia do klas brama jest  otwierana dla tych, którzy się spóźnili. Stoi przed nią zazwyczaj spora liczba uczniów. Od czasu do czasu wejście odbywa się na głośno. Dwóch księży wychowawców karze spóźnialskich. Jeden bije patykiem po czterech literach, a drugi w rękę. Najbardziej wrzeszczą dziewczyny. Taka akcja bicia ma miejsce losowo co jakiś czas. Czyli z jednej strony uczą w szkołach dzieci punktualności, a z drugiej strony dorośli sami wcale tego nie praktykują. Takie karanie zaczyna się już w szkołach podstawowych, tyle, że ma inną formę. Brama do szkoły jest zamykana o określonej godzinie. Dzieci spóźnialskie czekają, aż zostanie otworzona i idą za karę na kolanach do swoich klas. Jest to odcinek dochodzący dla niektórych do 100 metrów. Jak któreś dziecko wstanie, to wtedy dopiero dostaje batem po plecach.
 
Trudno to raczej zrozumieć, że taka sroga nauka potem idzie w las i nie daje efektu.

Innym doświadczeniem związanym z czasem jest podróżowanie autobusami w Kamerunie. Sam tego nie doświadczyłem, bo poruszam się tylko samochodem, ale temat znam z opowiadań sióstr. Jedna z czarnych sióstr postulantek Pallotynek jechała do nas z Yaounde do Doume (300 km) w sumie 20 godzin i w ogóle nie była tym zdenerwowana. Autobus ruszył, gdy był pełen pasażerów i to co do ostatniego miejsca. Czasami trzeba czekać kilka godzin, ale nikogo to nie denerwuje. Każdy siada i spokojnie czeka. Czekanie to taki zwyczaj Afrykańczyków, jak mi tłumaczyła. Oni się wtedy nie nudzą, nie tylko nie marnują czasu, ale w ich odczuciu dobrze go wykorzystują. Trudno to zrozumieć Europejczykowi.

Zmieniony: sobota, 12 stycznia 2019 00:33
 
Blog Staszka - 2019.01.02: Co mnie zdziwiło w Afryce PDF Drukuj Email
Blog Staszka
czwartek, 03 stycznia 2019 01:19

Czas dla Afrykańczyków jest sprawą płynną. Kompletnie nie przestrzegają ustalonych godzin rozpoczęcia zapowiadanych spotkań. Natomiast zapowiedź rozpoczęcia jest zawsze podawana z dodatkiem ”precises” (tzn. dokładnie). Np. msza św. niedzielna w ogłoszeniach zawsze jest zapowiadana na godz. 9.00 ”precises”, a rozpoczyna się zwykle 10 minut po dziewiątej i ludzie schodzą się jeszcze przez 30 – 40 min. W Polsce to msza już powoli się kończy,  a tu dopiero kończy się Ewangelia. Kto zna francuski ten wie, że ”9 godzina precises” brzmi prawie tak samo po angielsku co ”never precise” (nigdy dokładnie) i na początku tak to słyszałem i to zgadzało  mi się z rzeczywistością. Tylko mnie dziwiło dlaczego tak to zapowiadają...

Ślub cywilny Fryderyka i Klementyny rozpoczął się 45 min po ustalonym terminie. Na ślub kościelny ja ich wiozłem samochodem do kościoła na ustaloną godzinę 15.00. Proponowałem, że przyjadę 15 minut wcześniej, ale nie chcieli. Chcieli aby przyjechać  dopiero o 15.20.

Imienne zaproszenie na zakończenie pierwszego tremestru do szkoły w Doume dostałem na godz. 8.00 precises. O godz 8.00 tylko ja byłem z dorosłych zaproszonych gości. Dyrektor pojawił się 15 minut po mnie, a oficjele przyszli o 8.40. Nagłośnienie przyjechało na motorze (dwie duże kolumny, mikser, skrzynia z kablami) o 8.50. Impreza rozpoczęła się o 9.15. Nikogo to nie dziwiło tylko mnie. Tylko po co pisać precises? Ale ciekawe co by było, gdyby nie dodawano w ogłoszeniu precises?

Rok szkolny w Kamerunie rozpoczyna się 1 września, tak jak i w Polsce. Komplet dzieci w klasach pojawia się dopiero w połowie października i wtedy jest msza św. na rozpoczęcie roku szkolnego. Na moje pytanie do księdza dlaczego tak jest, pada odpowiedź – jesteśmy w Afryce.

Inna praktyka dotycząca aktu urodzenia. Nie ma tu zwyczaju w urzędzie załatwiać metryki urodzenia dla dzieci po ich urodzeniu, bo to kosztuje. Robi się to dopiero wtedy, gdy metryka jest potrzebna, aby dziecko dostało się do przedszkola czy szkoły. Dzieci te wg statystyk nie istnieją do momentu zarejestrowania a żyją. Ale ciekawe jest to, że wydany dokument aktu urodzenia dziecka po kilku latach ma datę wydania w momencie urodzenia dziecka, czyli tak jak to powinno było być prawidłowo. Dla kilku dzieciaków, które ostatnio przekazaliśmy do adopcji, najpierw musieliśmy opłacić metryki urodzenia, bo ich jeszcze nie posiadały.

W ogóle wszelkie statystyki w Afryce są niepewne. Żaden spis nie został w ciągu 20 lat pobytu sióstr w Kamerunie ukończony. Zawsze brakowało pieniędzy, aby doprowadzić go do końca. Spotkałem się już z tak rozbieżnymi liczbami na jakiś temat, że teraz żadnych statystycznych wygooglowanych informacji o Kamerunie nie traktuje poważnie.

Jest jednak jedna rzecz związana z upływem czasu , którą Afrykańczycy traktują bardzo serio. To jest data ważności na produktach żywnościowych. Afrykańczyk umrze z głodu, ale nie zje przeterminowanej konserwy nawet o jeden dzień. Nie wiem, czy mogę uogólniać, bo mam dane od sióstr tylko z czterech krajów, w których pracowały: Rwanda, Kongo, Tanzania, Kamerun. Nasze siostry nowicjuszki z Kamerunu wyrzucały do kosza konserwy, które dotarły z Polski zbyt późno o kilka dni. Tak samo działo się w innych krajach pomimo iż panował tam głód.

Są też inne sprawy, które Afrykańczycy traktują bardzo poważnie. Podam jeden przykład. Pan Modest jest tzw. konserwatorem w przedszkolu tu w Doume. Jego zadaniem jest między innymi koszenie trawy. Przedszkole posiada kosiarkę spalinową, ale już starą. W tym roku przyjechała w kontenerze z Wrocławia - jako dar dla przedszkola - nowa kosiarka. Pan Modest dostał ją, ale przez miesiąc nie używał. Siostra zawołała go i zapytała o powód. Otóż w opakowaniu była instrukcja obsługi i wyczytał tam, że do obsługi kosiarki potrzebne są okulary i rękawice, a on ich nie dostał. Siostra się wkurzyła i zabrała mu tę kosiarkę. Starą kosiarką kosi bez okularów i rękawic i nie ma żadnego problemu (bo nie widział instrukcji obsługi), choć mógł kosić nowszą lepszą, bo miała dodatkowo napęd na koła. To nie wszystko co mnie zadziwiło, ale wystarczy.

Pozdrawiam.

Zmieniony: czwartek, 03 stycznia 2019 01:40
 
Blog Staszka - 2019.01.01: Kilka wspomnień z ostatnich dni PDF Drukuj Email
Blog Staszka
czwartek, 03 stycznia 2019 00:09

WhatsApp Image 2019-01-01 at 20.55.091W sobotę zakończyły się u nas trzydniowe dni skupienia dla sióstr pallotynek tzw. juniorystek (jeszcze przed ślubami wieczystymi). Była jedna siostra z Bafoussam, jedna z Nkol-Avolo i trzy siostry z Yaounde.

Zdjęcia z pożegnania - TUTAJ.

 

 

WhatsApp Image 2019-01-01 at 20.56.37

Dzisiaj rano odwiedziły nas dzieci z kwiatami i życzeniami noworocznymi.

Więcej zdjęć - TUTAJ.

 

 

 

WhatsApp Image 2019-01-01 at 21.08.10Życzenia od dzieci ze szkoły w Nkoum, którym fundujemy obiady i wyposażamy kuchnię.

 

 

 

Tak się modliły dzieciaki na dzisiejszej Mszy świętej. Dziewczynka, która tańczy w środku, czeka na rodziców adopcyjnych. Jej rodzice rozwiedli się i zostawi dwoje dzieci babci w Doume. Mama wyjechała do Bertoua (53km), ojciec do Douala (600km). Jej brat na filmie (lewa strona ekranu) ma już rodziców adopcyjnych. Ktoś z rodziny M. spoza Wrocławia.

WhatsApp Image 2019-01-01 at 21.09.05Wczorajszy koncert chórów w katedrze.

Więcej zdjęć - TUTAJ.

 

 

 

I jeszcze kilka filmów.

Wczoraj Msza Święta była o godz. 22.00. Ciekawie się złożyło, że znak pokoju wypadł dokładnie o godzinie 0.00. Wtedy przy okazji wszyscy złożyli sobie dodatkowo życzenia "Bonne An 2019". Była pełna katedra ludzi.

Fragment wczorajszej Adoracji Najświętszego Sakramentu przed zakończeniem roku.

Zmieniony: niedziela, 06 stycznia 2019 21:45
 
Więcej artykułów…
<< Początek < Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 Następna > Ostatnie >>

JPAGE_CURRENT_OF_TOTAL
RocketTheme Joomla Templates