Ecce Agnus Dei PDF Drukuj Email
Marysia pisze...
piątek, 22 października 2010 21:52

Baranek.

Przecież to słowo w ogóle do nas nie przemawia. Nie jesteśmy koczownikami. Nie jesteśmy pasterzami. Żyjemy w pośpiechu i zgiełku. Zamiast przydomowych zwierząt hodujemy dyplomy, nałogi albo mięśnie.

Baranek.

Patrzymy na Niego krótko, uniesionego nad ołtarzem po konsekracji.
Chylimy głowę zamiast pożerać Go wzrokiem.

Baranek.

Chwilę później bardzo mały, bardzo kruchy i podatny na każde złamanie, ucieleśniony - wędruje między ludzi, jakby szedł w stado w poszukiwaniu bliskości. Jak prawdziwy osamotniony baranek, tak i ten szuka mamy... zastępczej, u której mógłby się przytulić i nakarmić, bo wygłodniał zamknięty zbyt długo w zimnej skrzynce o łacińskiej nazwie.
Szuka miłości jak pokarmu.
Więc został pokarmem z miłości.

Baranek.

Poniekąd wszyscy jesteśmy dla Niego jak rodzina zastępcza.
Więc niech tak się czuje po przyjściu do nas, jak w rodzinie.
Oby mógł nakarmić się naszym czułym kochaniem.
Tej strawy nic Mu nie zastąpi.

Baranek.

Jak taki mały, bezradny, kruchy – może gładzić grzechy świata?
Biorąc je na siebie, jak kawał drewna na ramiona. Biorąc je w siebie, jak setki razów okaleczających całe ciało. Wchłaniając – jak wchłania się w milczeniu ostre dźwięki szyderstw i przekleństw.

Jak kawałeczek niekwaszonego chleba, co wchłania kroplę wina.
Jak przełożona zakładką delikatna stronica, co cierpliwie wchłania wszystkie słone kropelki płynące wartko – chociaż psalmami chwalebnymi zapełniona.

Baranek, który zgładził grzechy świata.

Pozwolił, by pogrążyły się razem z Nim w otchłani.
I nie pozwolił sobie na pozostanie tam.
To był krok umożliwiający Mu codzienne pochłanianie nas miłością.

Baranku bardzo kruchy a wieczny, który gładzisz nasze grzechy – zmiłuj się nad nami.

Meroutka

Zmieniony: wtorek, 26 października 2010 19:07
 
RocketTheme Joomla Templates