13 grudnia 1981. Msza Święta, Teleranek i... niespodziewany mecz PDF Drukuj Email
Sport i okolice
niedziela, 13 grudnia 2020 20:30

Rocznica dramatycznych wydarzeń 13 grudnia 1981 roku generalnie przywodzi na myśl dość przykre wspomnienia, ale tego smutnego dnia udało mi się przeżyć dość ciekawe wydarzenie. W ówczesnych latach dla większość dzieci i młodzieży każda niedziela zaczynała się poranną mszą świętą. Wiązało się to z pewnym dylematem, o tej bowiem porze TVP prezentowała popularny program dla dzieci i młodzieży - Teleranek.

Żeby pogodzić te sprawy trzeba było wybrać mszę o innej godzinie, ale to z kolei wiązało się z dużo dłuższymi i poważnymi kazaniami. Ponieważ jednak w roku 1981 Teleranek dla piętnastolatka wydawał się już nieco dziecinny, mój wybór był zdecydowanie łatwiejszy i ostatecznie rano zameldowałem się w kościele Świętej Rodziny. To była bardzo dziwna Eucharystia, zdenerwowani księża próbowali utrzymać powagę, dzieciaki się wierciły, młodzież wciąż gadała, a dorośli próbowali zrozumieć co się dzieje. Czy stan wojenny to wojna? Dlaczego ulicami jeżdżą czołgi i inne pojazdy wojskowe? Kto już słyszał powtarzane co rusz niezbyt jasne telewizyjne przemówienie generała wiedział, że dzieje się coś bardzo niedobrego. Po zakończeniu mszy świętej większość wiernych ruszyła do domów nadsłuchiwać dalszych wieści, co raczej było trudne, telewizja bowiem poza powtarzaniem tych samych komunikatów pozostawała głucha, podobnie jak radio i telefony.

Przeżywając i obserwując to wszystko okiem nastolatka, bardziej niż zrozumienie sytuacji nurtowało mnie pytanie, czy odbędzie się zapowiedziany na godzinę 11.00 mecz koszykówki. Wszak zawodniczki rewelacyjnej Ślęzy Wrocław mogły zwiększyć swój dorobek punktowy w meczu ze Stalą Stalowa Wola. Dlatego też tuż po spełnieniu obowiązku wobec Pana Boga zamierzałem udać się na pobliski Stadion Olimpijski. Oczywiście z miejsca spotkałem się z mnóstwem uwag, a wręcz zakazów ze strony rodziny. Nie należy teraz przecież nigdzie łazić, tym bardziej, że ogłoszono zawieszenie wszelkich imprez, w tym sportowych, a kluby i rozgrywki zostały rozwiązane. Na dodatek w kluczowych miejscach osiedla zainstalowane zostały posterunki ZOMO, a choćby ten przy przychodni Partyzantów budził wielki niepokój.

Tymczasem wszystko to mało znaczyło dla młodego kibica i ostatecznie wykorzystując nieuwagę bliskich wymknąłem się z domu i udałem w stronę stadionu. Puste ulice i wszechobecne patrole wojska i milicji nie zachęcały do wycieczek, a we znaki wdawał się także siarczysty mróz. Nie bacząc zatem na wszelkie przeciwności losu dotarłem do małej hali sportowej usytuowanej tuż przy pergoli Stadionu Olimpijskiego. Spodziewając się zamkniętych drzwi, ku własnemu zdumieniu stwierdziłem, że w środku trwają przygotowania do meczu. Jak się okazało obydwie drużyny już w sobotę zameldowały się w sąsiadującym z halą hotelu Olimpia, obecni byli także sędziowie i komisarz zawodów. Wszyscy próbowali ogarnąć potężne zamieszanie i podjąć jakąkolwiek decyzję. Co robić? Grać, czy nie grać? Wyłączone dekretem władz telefony nie działały i nie można było skontaktować się z kimkolwiek władnym do zajęcia stanowiska. Ostatecznie zdezorientowani działacze postanowili rozegrać mecz w nieogrzewanej hali, w obecności zaledwie 4-5 kibiców (wraz ze mną). Zawody wygrała wrocławska Ślęza zdobywając 106 punktów, co było wtedy sporym osiągnięciem, bo nawet dzisiaj w lidze koszykówki kobiet drużyny bardzo rzadko przekraczają barierę 100 punktów.

Tak więc jeszcze przed porą obiadu nie przejmując się za bardzo stanem wojennym przeżyłem wielkie sportowe emocje i prawdopodobnie byłem obecny na jedynej imprezie sportowej, która odbyła w Polsce się 13 grudnia 1981 roku.

Maciej Prochowski

Zmieniony: wtorek, 22 grudnia 2020 19:41
 
RocketTheme Joomla Templates